Irlandia powiedziała Traktatowi Lizbońskiemu “nie”. Wzbudziła tym mieszane uczucia w Europie. Od zdumionego zaambarasowania, określanego czasem paniką, do radości unijnych eurosceptyków. Za przyczynę przyjmuje się arogancję irlandzkich elit, które zlekceważyły swoich prostaczków. Dokładniej, nie zadały sobie trudu wyjaśnienia im na czym ów traktat polega. Oburzeni prostaczkowie powiedzieli więc, co powiedzieli. Elity się mają z pyszna.
Zdumiewa tylko, że także u nas się jawiły teksty o podobnym brzmieniu. Lud się domagał szczegółów. Twierdzenie, że wyjaśnianie prawnych zawiłości traktatu regulującego procedury podejmowania decyzji jest nie tylko nieczytelne ale w ogóle niemożliwe były kwitowane żądaniami ich zrozumiałego streszczenia. W mroku zaś traktatowych zawiłości mnożyły się upiory utraty suwerenności, wiary, obyczajności. Ostrzegali księża, konserwatywni politycy, “prawdziwi” Polacy. Sztandarowy sukces pisowskiej polityki został przeobrażony w zdradę narodową i klęskę zagrażającą nie tylko narodowej substancji – Nimiec przyńdzie i weźnie – ale i duszy, polskości.
Teraz szaleństwo eurosceptyków szczytuje. Okazuje się, że w Irlandii, ergo na Zachodzie, też elit nie lubią. I nas uratowali. Jakiś mądrala twierdzi, że uratowali Europę po raz drugi. Pierwszy raz przed ariańską schizmą u progu średniowiecza. Zapewne za pomocą desantu mnisich sił specjalnych na Monte Cassino. Drugi raz teraz przez liberum veto.
A co się stało? Oto najuboższy przed swoim przystapieniem do Unii na Zachodzie kraj poddał się idiotycznej lub zdradzieckiej propagandzie. Moim zdaniem sterowanej przez Rosję. Unia bowiem ma kłopot z zorganizowaniem się tak aby skutecznie konkurować z wzrastającymi potęgami ekonomicznymi. Przede wszystkim najbliżej nas położoną Rosją. Uderzono w najsłabszy kraj starej Unii, który wykorzystawszy wszystkie możliwości nie czuje się już zobligowany do solidarności z pozostałymi jej członkami. Ba, może wreszcie odegrać swoje kompleksy. I te kompleksy pobudzono.
Prostaczkowie bowiem też chcą wiedzieć o co chodzi. Bez znajomości czegokolwiek. Zostali przecież unijnymi bogaczami, bo się im należało, to teraz mają patent na mądrość. Zrozumieliby. Byle im tylko powiedzieć. Też się im to należy. Stwierdzanie z góry, że się w tym orientują jak wilk w gwiazdozbiorach obraża ich inteligencję. I dlatego wszyscy będą zdani na osobne pertraktowanie z Moskwą. Na przykład cen gazu. I Moskwa zapewni sobie pożądaną większość na szczytach unijnych, dając wybranym niższe ceny.
A my się cieszmy. Współcześni arianie. Też podważający oczywistą prawdę. O szkodliwości azjatyckich przyjaciół politycznych na przykład.
komentarze
Szanowny Panie Stary
Takie są konsekwencje demokracji. Unia wydaje sporo pieniedzy na inne czestokroć naprawde glupie imprezy, więc spokojnie i bez sknerstwa powinna byla zorganizować (tak, tak nie tylko rząd irlandzki, ale Bruksela także) szeroko zakrojoną akcje informacyjną dotyczącą Traktatu.
Skoro tego nie zrobiono, to wine można zrzucać praktycznie na wszystko, nawet na pogodę.
Zaś kwestia referendum i wyjasnienie o co biega w Traktacie jest nie tyle wciskaniem kitu ciemnemu ludowi, który nic nie zrozumie z tego, co do niego mówią (choć może to być prawdopodobne), ale jego niezbywalnym prawem w kraju o systemie demokratycznym.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 14.06.2008 - 18:37Lorenzo
No tak. Tylko tutaj można powiedzieć, że traktat ma organizacyjne znaczenie lub go przytoczyć. Tertium non datur. Każdy bowiem skrót porowadzi do zarzutu, że jest zmanipulowany.
Jeżeli więc ktoś chce, może go sobie przecież w internecie poczytać. Umiejętność czytania nie jest wprawdzie w Irlandii tak powszechna jak na przykład w Anglii ale mimo to.
Pozdrawiam wzajemnie.
Stary -- 14.06.2008 - 18:53Szanowny Panie Stary
Wydaje mi się – ale to musi potwierdzić p. Bloxer – że Bruksela jednak trochę zlekceważyla to referendum. A inni nie, wśród nich także pewnie i Rosja, ktora takie akcje wszelkiego rodzaju anty z doskonalymi efektami przeprowadzala za czasów, jak się jeszcze ZSRR nazywala.
Uklony
Lorenzo -- 14.06.2008 - 18:57Lorenzo
Bruksela nie jest od decydowania za kogokolwiek.
Irlandia osiągnęła dzięki swojej akcesji największy dochód narodowy jaki miała kiedykolwiek. Jest teraz pod tym względem piąta na świecie. Przedtem była gorsza pod tym wzgledem od Hiszpanii. I teraz się uważa za krzywdzoną przez Brukselę bo ta się nie pofatygowała? Wolne żarty.
Tak nawiasem, teraz nasi eurosceptycy chcą tej szansy Polsce zaoszczędzić. Przewidują zapewne, że osiągnąwszy unijny status materialny nie będziemy podatni na propagandę sprawiedliwego podziału nędzy.
Stary -- 14.06.2008 - 21:07wywołano mnie do tablicy, więc...
już wspomniałem u siebie, że nałożyły się na to (wg mnie) dwie rzeczy: brak kampanii na prowincji (aktywna była Sinn Fein na nie) oraz nasilający się kryzys gospodarczy. Fianna Fail była zbyt pewna siebie, od kilkunastu lat wygrywa wybory i ufała, że jej wyborcy zagłosują na TAK.
Dziś w Financial Times jest mapa głosowania, rozkład jest jasny i głosowanie na TAK rozkłada się (aby było ciekawej) w linii głównych arterii komunikacyjnych w Irlandii: z Dublina na zachód do Galway i z Dublina na południe do Corku. Cała reszta na NIE.
Pozdrawiam
kułak i spekulant
Bloxer -- 14.06.2008 - 22:00i jeszcze jedno...
Dobrobyt, który Irlandczycy sobie wypracowali, jest konsekwencją wielu procesów, również zacieśnienia współpracy i wstąpienie do Wspólnoty Europejskiej (w większym jeszcze stopniu, spowodowały to inwestycje z USA, oraz reformujący pakt społeczny, zawarty pomiędzy siłami społecznymi, związkowymi i politycznymi). Dlaczego USA inwestuje chętnie w Irlandii? bo jest częścią UE i przyczółkiem na kontynencie. Bez dostępu Irlandii do wspólnego rynku, USA nie wydałaby złamanego centa (nie było tu inwestorów z USA aż do lat 90-tych)
kułak i spekulant
Bloxer -- 14.06.2008 - 22:02