Maciej Łodyga z Przewodnika Katolickiego przystępnie wyjaśnił zagrożenia, jakie niesie nam Unia Europejska, powody ich wzrostu i środki zaradcze.
[http://wiadomosci.onet.pl/1506247,2677,1,0,1,kioskart.html]
Oto będzie nas coraz mniej. Zamiast trojgiem czy czworgiem rodziny zadowalają się teraz jednym potomkiem, dwoma najwyżej. Przyczyną jest fakt, że ponad czterdzieści procent młodzieży ubiega się o magisterium. Potem kończą jeszcze magistrzy studia podyplomowe, kursy specjalistyczne a to wszystko stoi w opozycji do należytej “dzietności”. Skutkiem zaś będzie to, że Unia zrobi z nami w przyszłości, co zechce. Będziemy zbyt mało liczni aby w społeczeństwie zarządzanym poprzez głosowanie wybić się na decydowanie o sobie.
Zaradzić się temu da poprzez ograniczenie wymagań dla pracowników. Po co im dyplomy. “Papierek”, jak to lekceważąco określa pan Łodyga. Studia przecież nie dają gwarancji wysokich zarobków. I nie opłaca się ich podejmować dla tysiąca pięciuset złotych miesięcznej pensji. W dodatku dla awansu o jeden szczebel podejmują je niejednokrotnie ludzie czterdziestoletni. Drugim środkiem zaradczym ma być ograniczenie programów nauczania. Tak aby obejmowały jedynie zakres niezbędny do wykonywania zamierzonej w przyszłości pracy. Trzecim zaś byłoby zapewnianie pracy na odpowiednio wysokich stanowiskach tym, którzy mogą się wylegitymować odpowiednią praktyką.
Nigdy chyba w jednym wywodzie tak celnie, mimo że rozwlekle, nie zebrano argumentów eurosceptycznych i antyinteligenckich. Zasadzają się one niezmiennie na tym, że jedna część wspólnoty ma inne zgoła cele, jak druga. W szczególności my mamy cele inne od całej Unii. I dlatego wszyscy muszą być przeciwko nam. Aby się skutecznie bronić, musimy się więc mnożyć, co się najłatwiej osiąga poprzez ogłupienie ogółu. Im bardziej przecież prymitywne społeczeństwo, tym większy w nim przyrost naturalny.
“Głupi polski naród” nie tylko będzie liczny ale i bierny. Bez specjalnych sprzeciwów przyjmie własnoręcznie spisaną przez ćwierćinteligentów jedynie słuszną historię. Da się umoralnić, w zakresie ochrony życia poczętego przede wszystkim. I nie będzie w stanie przyjmować miazmatów nowoczesności ogólnie a europejskiej rui i porubstwa w szczególności. Mnożył się zaś będzie z wrodzonej i niezakłóconej myśleniem cnoty.
No cóż, jeżeli jedna część wspólnoty stoi w opozycji do drugiej, jeżeli na przykład w jednym organizmie ludzkim głowa ma do swej odwrotności jakieś nieprzezwyciężalne pretensje, to pan Łodyga ma racje. Ale jak swą głowę z resztą pogodzi, to ją straci. Rację. Głowy i tak zdaje się, wzorem antyinteligenckich eurosceptyków, nie używa.
komentarze
Wygląda na to, Panie Stary,
że w najbliższej przyszłości okaże się, że Ziemia jest jednak płaska.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 09.09.2008 - 08:19Lorenzo
Kreacjonizm i mamuty w stanie wskazującym już mamy.
Stary -- 09.09.2008 - 08:31Jak tak dalej pójdzie, Panie Stary,
to stan wskazujący bedzie jedynym, w którym da się jeszcze żyć:-))
Miłego dnia
Lorenzo -- 09.09.2008 - 08:35Lorenzo
Dzięki.
Pozdrawiam wzajemnie.
Stary -- 09.09.2008 - 09:14Stary
W mninionej epoce ekspansji kolonialnej, mocarstwa europejskie nie podporzadkowywały sobie tubylczych terytoriów zapełnionych magistrami i doktorantami. Wykształcenie jest także skutecznym narzędziem obrony interesów państwa. Inwestycją w przyszły rozwój cywilizacyjny.
Problem z demografią dotyka wszystkie państwa Unii, tylko tam jest on łagodniejszy, gdzie jest duża ilość elementu napływowego ze zwiększoną ilością melaminy w skórze, wyznającego przeważnie Islam. Rzadziej Voodoo. Ceniących bardziej zieloną tasiemkę szkoły koranicznej od magisterium. Wrzód na dupie gospodarzy wyciagających rękę z nocnika telerancyjnej polityki lat 70-tych i 80-tych.
Ta Łodyga to jakiś prawdziwek, który w szkole bardzo chorował, i miał częste absencje. Nasłuchał się i naczytał głupot, a nie mogł zweryfikować, bo mu już rozumu nie starczyło. No i elementarnej wiedzy. Dlatego taki efekt.
Olać dziada!
Pozdrawiam serdecznie!
tarantula
tarantula -- 09.09.2008 - 12:40Tarantula
Politykę edukacyjną tego typu wymyślił już dla Polaków Hans Frank. Powieszono go po wojnie po procesie, który mu także tę edukację wytknął. Myślę, że pan Łodyga ma mnóstwo szczęścia. Praktycznie grożą mu tylko szyderstwa ze strony tych, których on za patriotów zapewne nnie uważa.
Zresztą, w “określonych kręgach” czekaja go niewątpliwe profity.
Pozdrawiam serdecznie.
Stary -- 09.09.2008 - 14:27Są łodygi...
sterczące i sprężyste, są i zwisłe a takoż zwiędłe. Ta Łodyga do drugich należy…
jotesz -- 09.09.2008 - 14:38:)
Jotesz
Należy mu się to.
Stary -- 09.09.2008 - 14:48Zaradzić się temu da
Zaradzić się temu da poprzez ograniczenie wymagań dla pracowników. Po co im dyplomy
Pracodawcy coraz częściej nie patrzą na dyplomy skoro absolwenci nawet tych szacownych uniwersytetów nie posiadają nawet minimalnej dozy umiejętności. Dlatego coraz więcej ofert pracy z możliwością przyuczenia do zawodu.
Potem kończą jeszcze magistrzy studia podyplomowe, kursy specjalistyczne a to wszystko stoi w opozycji do należytej “dzietności”.
Niestety dzisiaj odsuwa się coraz dalej dorosłość. Dorosłość to obowiązki. Jednym z nich jest utrzymanie rodziny.
Jakie możliwości startu ma młody człowiek. Pracę za tysiąc złoty i z łaski jeden pokój w mieszkaniu rodziców. Gdzie te dzieci chować? Niedawno oglądałem reportaż o dziewczynie, która ma małe dziecko i mieszka z matką na 18 metrach. chciała zaadoptować jakis stryszek ale nieludzki magistrat ja blokował. A ona była w ciązy z drugim dzieckiem. I redaktor nie zapytał sie po jaka cholerę zaszła w ciążę. Może jak ma problem z lokum to ją ów Łodyga pod swój dach przyjmie.
Drugim środkiem zaradczym ma być ograniczenie programów nauczania.
sajonara -- 10.09.2008 - 12:55Jak zaczelismy upowszechniac oświatę to nagle mamy nadwyżke nic nieumiejacych magistrów i brak rak do pracy fizycznej, więc może ten postulat nie taki głupi
Sajonara
A ja znam absolwentów, którzy kupują mieszkania, zarabiają przyzwoicie i dają sobie radę. Rzeczywiście, potrafią się porozumiewać co najmniej w dwóch językach i posługiwać komputerem. Oraz mają umiejętności typowe dla przeciętnego absolwenta. I tak było też w czasie największego bezrobocia.
Rzeczywiście, nie zaczynają na ogół startu od płodzenia dzieci. I tu są zapewne na bakier z tymi, którzy nawołują do zaniechania antykoncepcji.
Ale teraz dziewczyna, która wychowuje już dziecko i oczekuje następnego, to ewenement.
Stary -- 10.09.2008 - 13:59Stary
Ja też znam absolwentów, którzy po studiach, a niektórzy jeszcze w trakcie potrafią nieźle wystartować. Chodzi mi o ta przeważającą masę, która odwleka wejście w dorosłe życie, nie ma pomysłu na siebie, a potem sfrustrowana z tytułem magistra i żadnymi umiejętnościami wygłasza teorie, ze za 1000 złoty nie będzie wstawać z łózka. A winni są wszyscy dookoła na czele z “państwem”.
sajonara -- 11.09.2008 - 10:12I trochę do tego państwa mogą mieć pretensje, bo wytworzyło się przekonanie, że edukacja to dobrodziejstwo, które zapewni chleb. Tyle, że nie precyzuje się jaka edukacja. Doradztwo zawodowe w szkołach (jeśli nawet jest) to za mało.
Sajonara
Obawiam się, że nie masz racji.
Ta część młodych ludzi, którzy nie zamierzaja wstawać z łóżka, jeżeli w ogóle tacy są, to musi być zupełny margines. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie takiego braku zainteresowania światem u młodego człowieka.
Pewnie dzisiaj zły jesteś.
Ja też zamierzam. Zimno się robi, wnuki mi powywozili. Nie ma powodu do radości.
Ale jutro będzie lepiej.
Pozdrawiam serdecznie.
Stary -- 11.09.2008 - 18:05Stary
Mam styk z pewna grupa młodych ludzi. Pewnie nie są oni jakąś grupą reprezentatywną, ale niemniej takie zjawisko istnieje. Mój brat był headhunterem. Jego doświadczenia rekrutacyjne też sporo do takich opinii dorzucają.
Zresztą czy nie zwariowany mamy rynek gdy specjalista w dużej firmie w ważnej branży zarabia tyle co chłopak na skuterze wożący pizzę. Tak jest w Rzeszowie. Okazuje się, że specjalistów jest kilkunastu na jedno miejsce, a do rozwożenia placka chętnych brak i chłopak z dyplomem AE w Krakowie (ze nie wspomnę o rzeszowskich magistrach) przecież nie siądzie na skuter, bo jakoś głupio.
sajonara -- 13.09.2008 - 08:21Rozumiem, ze rynek pracy oczekuje mobilności, ale rynek pracy nie daje szans na mobilność, bo mieszkać gdzieś trzeba, a ileż można “wisieć” na stancji.
Dlatego tez rozumiem frustracje młodych. Czy 19 latek jest w stanie tak wymodelować swoja karierę, żeby udanie wystartować. Ilu ma taka umiejętność? Ilu nie trafia ze swoimi wyobrażeniami? Czyja to wina? Sądzę, ze w dużej mierze szkół i rodziny.
Sajonara
To wolny wybór absolwenta. W Rzeszowie łatwo o tanich fachowców, to się w Rzeszowie pojawią inwestycje i ci, którzy czekali, znajdą swój czas i miejsce. Ci zaś, którzy nie chcą czekać, mogą się przenieść tam, gdzie o fachowców trudno. I wtedy bedzie ich stać na mieszkania. Od razu. I tego im żaden rząd nie załatwi. Musza sami zaryzykować i sami o siebie zadbać.
Oczywiście, jeżeli zbyt wcześnie założą rodziny, ich mobilność znacznie spadnie. Także ich odporność na kiepskie warunki słabo opłacanej pracy. Ale wtedy rekompensatą jest właśnie rodzina, która też ma niezaprzeczalne walory.
Wybór należy do każdego z nich.
Stary -- 14.09.2008 - 09:07Tani fachowcy
przyciągający inwestycje z definicji mają pozostać tani, bo inaczej by ich nie przyciągli, a więc ich fachowość nadal będzie opłacana kiepsko. Dlaczego piszę kiepsko? Ponieważ ten sam fachowiec w innych krajach choćby UE zarobi nieporównywalnie inne pieniądze. Stąd wniosek, że coś jest z naszym rynkiem pracy nie tak. Zresztą nie tylko z rynkiem pracy, ale generalnie z rynkiem. Dobrze, że młodzi ludzie się kształcą, źle że nie robią rozeznania rynku i potem jest rozczarowanie. A kiepsko są opłacani i fachowcy i zwykli pracownicy fizyczni etc., stąd mamy taką emigrację zarobkową.
AnnaP -- 14.09.2008 - 10:08AnnaP
No tak. Ale kiepsko opłacani, tani fachowcy drożeją w miarę wzrostu inwestycji. Mniej cierpliwi a mobilni przenoszą się tam, gdzie inwestycji dużo i rzecz się po pewnym czasie stabilizuje na poziomie równowagi.
Jeżeli by rząd ingerował w płace fachowców na przykład, na obszarze inwestycyjnie chłonnym, to by sztucznie tę chłonność ograniczył. I opóźnił nadrobienie inwestycyjnych braków.
Kształcenie zaś fachowców, regulowane sztucznie, nie bardzo odpowiada rzeczywistym potrzebom. Stąd nadmiar niektórych z nich na niektórych obszarach jest szczególnie bolesny. Przede wszystkim dla nas, bo nauczanie jest finansowane przez państwo. Niepotrzebnie więc szkoleni ludzie to niepotrzebnie wydatkowane pieniądze.
Dlatego bezpłatne powinno być nauczanie ogólne. Kształceni na fachowców powinni za siebie płacić, wykorzystując do tego stosowne stypendia, przyznawane jednak za postępy w nauce a nie za stan majątkowy rodziców.
Stary -- 14.09.2008 - 10:24Wolny wybór absolwenta
Jasne, że wolny wybór tylko ja ponowie pytanie czy 19 latek jest w stanie wybrać rozsądnie. W zasadzie to już kończąc gimnazjum powinien mieć ukształtowane predyspozycje i cel. Jednak szkoła mu w tym nie pomaga, rodzina daje wolna rekę i nagle jest pobudka w wieku 25 lat z magistrem socjologii czy nawet chemii i z poczuciem własnej marności, bo rynek takich absolwentów nie potrzebuje, a jak potrzebuje to gdzieś hen za górami, a on by chciał tu na przypiecku.
Pewnie, ze państwo nie ureguluje rynku pracy i nie zadowoli takich zaspanych absolwentów, ale powinno uczyć ich dokonywać wyboru, analizowania danych. Tymczasem trąbi się, że wielki sukces bo 78% ma maturę, a 57% poszło na studia i gonimy czołówkę europejską.
sajonara -- 14.09.2008 - 11:22sajonara
A nie odnosisz wrażenia, że mnogość uczelni wyższych, kierunków zaocznych i wieczorowych i taka generalna dostępnosć wyższego wykształcenia (możliwe że obniżono poziom), produkuje nam owszem magistrów, ale niekoniecznie są oni wykształceni? Bo ja takowe odnoszę.
AnnaP -- 14.09.2008 - 11:49Sajonara
Dziewiętnastolatek, to człowiek pełnoletni. Jeżeli nie jest dojrzały, to jego sprawa. I nie może skutkami swojej wady obciążać społeczeństwa.
Magister socjologii czy chemii to akurat niezłe zawody. Myślę, że źle wybrałeś przykłady.
Stary -- 14.09.2008 - 11:49Stary
Ja zupełnie nie wyobrażam sobie ingerencji państwa w regulowanie liczby fachowców na rynku :)
AnnaP -- 14.09.2008 - 11:58A z inwestycjami to jest tak, że albo jesteśmy postrzegani jako rynek taniej siły roboczej, i fachowej, stąd inwestycje, albo faktycznie to się samo reguluje zgodnie z prawami rynku. Wg mnie to pierwsze, a fala emigracji spowodowała niedobór rąk do pracy i wzrost wynagrodzeń. A więc w takim Rzeszowie jeśli będą inwestować to dlatego, że mają skalkulowane zyski w oparciu o stawkę wynagrodzeń atrakcyjną dla inwestora, a nie dla pracownika. A pracownik faktycznie, albo poczeka na te inwestycje i pogodzi się z wynagrodzeniem jakie oferują, albo wyemigruje.
AnnaP
Tak to niestety jest. Praca jest towarem. I jak ją zaczniemy demonizować, to osiągniemy demoniczne, czyli wirtualne korzyści.
Zapominam o formach.
Pozdrawiam serdecznie.
Stary -- 14.09.2008 - 12:12Stary
Od pełnoletności do dojrzałości jest daleka droga. Zreszta mnie nie chodzi o to, że winne niedojrzałości jest społeczeństwo, ale o to, ze do tej dojrzałości nie przygotowuje szkoła. Do niej może mieć pretensje.
Co do przykładów magistrów socjologii i chemii to zaczrpnałem z własnych doświadczeń. Pierwsza po stażu w GUSie za 700 złoty i rocznym miotaniu się na pustawym rynku wylądowała w Hiszpanii.
sajonara -- 14.09.2008 - 19:05Drugi miał propozycje pracy w Płocku. Nie chciał. W Rzeszowie mógł zostać albo przedstawicielem firmy sprzedającej chemikalia albo nauczycielem. Tak było dwa lata temu. Może niefart, może kiepscy magistrowie ale tak to wyglądało. Ich wina? pewnie trochę tak, że żyli mrzonką możliwości godziwej pracy na prowincji.
AnnaP
Ależ tak. Przeciez wspominałem, ze jest nadprodukcja magistrów, a ilość zawsze niweczy jakość. Taki rynek. Chodzi o to, że wytworzono iluzję elitarności osób z dyplomem. Na rzeszowski WSiZ aby zrobic dyplom latały osoby z Anglii. Tydzień w taksówce w Leeds lub w kuchni w Southampton i weekend na studiach. Absolutne szaleństwo i wcale nie takie jednostkowe.
sajonara -- 14.09.2008 - 19:10A zapytam się co to jest WSiZ?
Sajonara
Nie wiem, czy można to rozpatrywać w kategoriach winy. Młody człowiek wybiera sobie zawód na podstawie jakichś marzeń. Potem te marzenia się zderzają z rzeczywistoscią i dla kazdego, bez wyjatku, jest to bolesne.
Ale zawsze zawód jest podstawą dla “dania sobie rady”. I zawsze temu towarzyszy przekonanie, że owo “danie sobie rady” nie było pełne. Ale też zawsze się ma sposobność do stoickiego zadowalania sie tym, co się samemu osiągnęło. I do dalszych marzeń.
Ale zawsze ostateczną weryfikację znajduje się w oczach najbliższych. Która zawsze jest pozytywna.
I to jest to.
Stary -- 15.09.2008 - 08:37