Krótka historia o ludobójstwie

To, że Zachodu, gotowego umrzeć za rozmaite „prawa podstawowe”, od dawna ludobójstwo w różnych częściach świata nie interesuje, nikogo nie dziwi. W końcu wyrzynani przez własne rządy nieszczęśnicy mają zazwyczaj mniej pieniędzy i wejść w zachodnich mediach, niż, dajmy na to, lobby feministyczne. A jeśli czegoś nie ma w kolorowych wiadomościach, migoczących co wieczór w prawie każdym europejskim czy amerykańskim domu, to znaczy że ten fakt, obiektywnie rzecz biorąc, nie istnieje. Istnieje subiektywnie dla grupy entuzjastów, tak jak dla innej grupy entuzjastów Michael Jackson ma subiektywnie najpiękniejszy nos na świecie. Więc następujące zestawienie artykułów mnie nie dziwi.

Artykuł z czołówki Pajamas Media, konserwatywnego portalu blogerskiego:

„The Lao Peoples Democratic Republic (LPDR) regime, in cooperation with the Socialist Republic of Vietnam (SRV), has issued a new order and drafted a comprehensive strategy to mount a major military offensive to exterminate thousands of Hmong in hiding in the jungles and mountains of Laos. The offensive will involve special battalions of troops and special operations commandos from Vietnam who are now being deployed to the closed military zones of operation. The reported object is to eliminate and exterminate some 15,000 Lao Hmong in hiding in key areas of Laos by the end of April 2008. Hmong in Laos are bracing for these new anticipated attacks by Laos and Vietnam, which are expected to be massive and ruthless.”

I kolejny artykuł, tym razem z czołówki The Economist. O radującym serce wzroście gospodarczym Wietnamu, i o jego godnej pochwały partycypacji w cywilizowanych strukturach międzynarodowych. Wspomniana masakra w My Lai. O masakrze w Hue i innych zbrodniach komunistów, nawet tych, które miały miejsce w chwili pisania artykułu, ani słowa.

W My Lai strzelał jeden oddział, ale rząd, tuszując tę sprawę, zhańbił całą Amerykę. Ani Hmongowie, ani agenci CIA, którzy poprowadzili ich do walki z komunistami, nie strzelali do cywilów. Strzelali do wrogów ludzkości. W walkach poległo czterdzieści tysięcy Hmongów, nie licząc zaginionych. Nie licząc tych, którzy płacili i płacą, także dziś, w chwili kiedy to piszę, za klęskę. Ale nad ich sprawą wisi ta sama cisza. Bohaterowie, którzy bronili wolności, włożeni do jednego worka ze zbrodniarzami, stali się tematem, na który nikt nie rozmawia. Wojnę o słuszną sprawę uznano za rzecz złą, a samą sprawę za wątpliwą. Sojuszników opuszczono. Teraz zostaną dorżnięci przez wietnamski i laotański Osnaz. Laos i Wietnam będą zasiadać w ONZ, ich dyplomaci będą się uśmiechać, jeżeli nie szpiegować. Wietnam ma jedno z rotujących miejsc w Radzie Bezpieczeństwa, czyli taką pozycję jak Polska.

Wciąż ta sama historia, ktoś powie. Może tak samo będzie w Iraku i Afganistanie. Zawsze ten sam wzrok ofiar, te same metody katów, zlewające się twarze, których otyły biznesmen nie rozróżnia, i krew rdzawa jak każda krew.

A ja marzę o ludziach, dla których każda twarz i każde oczy są inne. Oni by zapłakali nad taką wieścią. Ciekawe, ile łez upadnie za Hmongami. Bo nikt w Ameryce nie odda nawet kropli krwi za tych, którzy kiedyś rozlali za niego morze. I to nie z powodu realpolitik, tylko właśnie wbrew niej.

Kolby rozbiją bambusowe drzwiczki
Glany podepczą zgubiony tobołek
Z ostatnią lalką zabraną na drogę
Także ostatnią

Na szczycie wzgórza które Bóg wymościł
Dżunglą dla ludzi
Zbiorą się ludzie Ci modlić się do bogów
Którzy są w stanie dać im wybawienie
Ofiary krwawe już przecież złożyli
Teraz czekają a każda sekunda
Pustego nieba to okrzyk bluźnierczy
Że bogowie umarli lub ich opuścili

Bo nie przylecą ogniste rydwany
W wersji z Huey’a zmienionej na Blackhawk
Święte płomienie napalmu nie runą
Na głowy tych co głoszą czarną ewangelię
W krwią barwionej okładce

Jasny wzrok bohaterów nie przetnie ciemności
Będzie martwota oczu chłopaka który nie umiał
Pokonać nożem armii więc jego dziewczynę
Zgwałciły dwa plutony
I trzech zwiadowców

Dobre jest to że siostrę zabili od razu

Patrzcie na ludzi w gnoju błocie poniżeniu
Patrzcie na raz kolejny rozdeptane twarze
Patrzcie ciągle i ciągle w czasie rzeczywistym
Niech wam starczy odwagi nie zmieniać kanału

Musicie wiedzieć że to nie jest klęska
Bo klęska jest nasz bezruch nie drgawki agonii
Ci ludzie płacą cenę za to co my mamy
Tak tanio że wydaje się nam bez wartości

Patrzcie i pamiętajcie jaka to jest cena
Bo nie będzie już wolnych Hmongów
By wam przypomnieć

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Zetor,

wielkim tekstem powracasz, znaczy świetnym.
jak zwykle ostro, bezkompromisowo, no i celnie.

Acz przytłaczająco:

,,A ja marzę o ludziach, dla których każda twarz i każde oczy są inne. Oni by zapłakali nad taką wieścią.”

Eh, marzenia, wiesz, co takie marzenia się raczej nie spełnią, znaczy nie da się tak, bny zła nie było.
Wygodniej jest jak piszesz niczego nie widzieć, nawet jak się widzi w telewizorze, to zawsze jest to daleko.
Darfur, daleko, Tybet daleko, Ujgurzy daleko, czeczenia daleko.
A umierają tak smao wszyscy.

pzdr

I pisz, choć jak mi napisałeś nie ma to znaczia, ale trza:)
Znaczy czekam na kolejne teksty.


>Autor

Ludobójstwo jest terminem prawniczym. Przede wszystkim musi być zaplanowane.

dawniej KriSzu


Znakomity tekst

Celny, zwięzły – i szarpiący tą lapidarnością za bebechy. Dzięki, autorze.


@ Dymitr Bagiński

Osnaz dwóch krajów w rozmiarach zwiazku co najmniej pułkowego przeczesuje górską dżunglę akurat w tym miejscu, w którym ukryły się niedobitki Hmongów. Pechowy naród z tych Hmongów, nie ma co, taki paskudny przypadek i tak spontanicznie nienawidzący ich kaprale. W krajach komunistycznych wszystko dzieje się spontanicznie – planów żadnych nie czynią, o nie.


Zetorze

Ja nic nie wiem o tym ludobójstwie, Pana tekst jest bardzo specjalistyczny. Mnie trzeba jasno tłomaczyć.

dawniej KriSzu


Witaj Z.

Dobry wiersz.


Subskrybuj zawartość