Nigdy nie byłem matką i dlatego też przyjemność karmienia własną piersią jest mi obca. Czasami jednak, dawała mi żona buteleczkę z mlekiem i kazała nakarmić córeczkę. Tę samą, dzięki której aktualnie jestem dumnym dziadkiem.
Muszę się pochwalić, że i teraz, mimo, że ani oko, ani ręka nie ta (nie myślcie, że jak mi się trzęsie, to wiecie dlaczego?), pozwala mi żona, niezmiennie ta sama, w nagrodę za sprawowanie chyba, nakarmić z butelki wnusię.
Ostatnio otrzymałem zadanie, że mam karmić dziecko o każdej porze dnia i nocy, jeżeli tylko mała wyrazi na to ochotę... Zdumiałem się niezmiernie. Odpowiedziałem żonie, że chyba opowiada bzdury, bo dwadzieścia kilka lat temu kazała mi karmić w ściśle określonych godzinach.
Pamiętam jak dzisiaj, jak mi mówiła, że zbrodnią jest nakarmić dziecko 10 minut po 13-tej, skoro ma otrzymać mleko punktualnie o 13-tej…
Żona spojrzała na mnie z litością (teraz, nie wtedy… naturalnie) i stwierdziła, że jestem nienowoczesny i zostawiła nas w trójkę – butelkę, wnusię i mnie. Z wielką rozterką w sercu…
Przy najbliższej sprzyjającej okazji przejrzałem odrobinę współczesnej literatury dotyczącej wychowania dzieci i skorelowałem ją z literaturą sprzed 30 lat. Stwierdziłem krótko: literatura psychologiczna z tej dziedziny stanowi jeden z najzabawniejszych i mało budujących przykładów bzdury w historii wychowania.
Tak więc zbrodnią było za czasów mojej córki, kiedy była maleńkim ssakiem, karmienie jej w sposób niepunktualny. Karmienie punktualne, algorytmiczne, uzyskiwało błogosławieństwo psychologii wychowawczej i rozwojowej.
Po ćwierć wieku, wahadełko wychyliło się w drugą stronę i wyszło zalecenie, że należy karmić dziecko wtedy, kiedy wyraża nań ochotę. Każda inna opcja jest zbrodnią przeciwko ludzkości.
Rodziców opornych wobec aktualnych nowinek straszy się, że nie stosując się do tych rzekomych praw psychologicznych – narażają swoje dzieci na różnego rodzaju zaburzenia psychotyczne i neurotyczne…
No, to ja pytam sąsiada, pana psychologa Jerzego – co ja miałem robić biedny dziadek: karmić nowocześnie kiedy wnusia chce, czy wtedy, kiedy zdążę podgrzać mleko, o rany, nie to miałem na myśli, to znaczy wtedy, kiedy wybije ustalona godzina?
Tak na marginesie, zauważyłem, że ani stare, ani nowe książki nie powołują się na świadectwo faktów stwierdzonych w drodze eksperymentalnej, a jedynie przytaczają anegdotyczne przykłady na dowód, że niektórym dzieciom, wychowywanym niezgodnie z zasadami faworyzowanymi przez danych autorów nie wyszło to na dobre (ta fraza jest zerznięta z Eysencka).
Już dzisiaj się martwię, co zrobię za kilka dni, kiedy wnusia przyjedzie do dziadków na weekend. Czy stosować metody laissez faire i skrajnej łagodności (dzisiaj nazwalibyśmy to wychowanie bezstresowym), czy też metodą... nakazał Duch Święty używać rózeczki?
Bić, czy nie bić, oto jest pytanie? I nie wcale „ile”, ale czy „w ogóle”?
I tak sobie myślę, że zbiór przepisów, mających służyć za przewodnik do kierowania wychowaniem własnych pociech, jest jednym z najwspanialszych eksponatów w muzeum nonsensu… Ale cóż, może się mylę. Wszak nigdy nie byłem matką karmiącą własną piersią...
I jeszcze jedno. Czy ja przypadkiem nie pomyliłem okresów? Czy to wtedy karmiono wrzeszczącego dzieciaka kiedy chciał, czy teraz? Człowiek jednak na starość gubi się i zapomina. A poza tym, nigdy nie byłem… ale to już zdaje się mówiłem. Krótko mówiąc, spytam Stacha, co sądzi na temat piersi…
Kiedy za kilka dni się spotkaliśmy, ni stąd, ni zowąd zaczęliśmy rozmawiać o szczęściu i biedzie. O szczęściu w takim bardziej przyziemnym, nie aksjologiczno – tatarkiewiczowskim wydaniu. A o biedzie tej, która jest coraz bardziej widoczna.
Wyśmiał mnie Stachu, kiedy stwierdziłem, że biedak to ktoś, kto nie ma szczęścia.
– Nieprawda – stwierdził. On ma szczęście do tego po prostu, żeby być biedakiem.
– Co by nie powiedzieć, zaniemówiłem…
– Zgodnie z twierdzeniem Huxleya – stwierdził krótko – nowe prawdy rozpoczynają zwykle istnienie jako herezje, a kończą swój żywot jako przesądy.
Dalej więc nie wiem, czy korzystniej jest karmić dziecko bezstresowo, a więc wtedy kiedy tylko zechce, czy reżimowo, a więc wedle z góry ustalonego planu. No bo jeśli pierwsza opcja, to aż się boję Pawłowa i ewentualnego warunkowania.
Co będzie jak wykształcę dzieciakowi brak reakcji odroczonej i będzie zawsze chciało wszystko najlepiej i już na wczoraj? A co będzie jak zostanie politykiem i będzie realizowało, a przynajmniej chciało realizować model zamówień publicznych, jak w okresie matczynego sutka? Tu i zaraz i najlepiej dużo! Bo później może nie zechcą już wybrać...
W rzeczy samej, chyba jednak demonizuję z tym Pawłowem. Może dać jednak wiarę Georgowi Bernardowi Shaw, dla którego Pawłow jest „księciem pseudonaukowych prostaczków i cała jego działalność sprowadziła się do tego, ażeby w ciągu 25 lat życia męczyć się z psami i stwierdzić, czy się ślinią i dlaczego”.
komentarze
Wie Pan, Panie Szanowny
okres tzw. mikrofali więc się Pan Andrzeju nie dziw, że większość chce szybko lub zaraz
Wyćwiczeni Pawłowem odpowiadamy w ankietach np. ile razy p. T jest lepszy od samouwielbienia ? Dajemy 50/52/60 a nawet 70% Prawie jak za stachanowców
Zamiast randek i romantycznego smędzenia na nich, rozliczne- dziś trudne do policzenia – serwisy stronki i telefonki oferują orgazm natychmiast. Tylko zadzwoń (tu numerów na 0 ileś tam, bez liku, a miłość jest tuż pod ręką...
Świntuszę zamiast spać w nocy?
Fakt, nie śpię. Mleka nie grzeję dla wnusi. Nie oglądam pornoli Och gdzie ten erotyk “Bilitis”? – nawet lektorem w kinie byłem. Ale się naczytałem…
Kilka krzyżyków od tamtego czasu przybyło: na cmentarzu komunalnym też
W/s tego karmienia to ja Panu nie powiem tak zaraz, musiałbym wiedzieć jak karmią swoje dziecię Jego rodzice. Bo nie ma większego rozdarcia kiedy jeden daje a drugi odbiera… Nagroda i kara
MarekPl -- 12.04.2008 - 02:05Wiem, wiem znowu nocnie smędzę. Cóż począć , widać ktoś musi.
Kiedyś nocnie smędził (Rozmowy nocą) niejaki p. Małachowski nawet chciał otwierać zasoby IPN, kiedy był tam osobiście z Lechem W. w asyście, ale rychło mu przeszło kiedy Olsztyn się odezwał i ujawnił jakieś kopie kwitów. Nie były to ceduły na węgiel, bynajmniej.
Dobra, dobra już zwalniam kolejkę
Właśnie zaczęła się godzina co to rozdziela noc od dnia.
Panie Andrzeju
Jedyna słuszna opcja nazywa się Spock. Dr Benjamin Spock.
Zaufaj sobie. Wiesz więcej, niż Ci się wydaje. – to jeden z najsłynniejszych cytatów z jego książki Baby and Child Care.
Nigdy nie trafiłem na lepszy podręcznik. Niezależnie od dziedziny.
Korzystaliśmy z amerykańskiego wydania z 1959 roku ( The Common Sense Book of Baby and Child Care, 45 centów, Paperback), chociaż “problem” urodził się w 1973, z dużym wrzaskiem. Dopiero kilka lat później pojawiło się polskie tłumaczenie.
pozdrawiam, solidarny w dziadostwie
merlot
merlot -- 12.04.2008 - 04:35I dodam jeszcze,
że sąsiad z twierdzeniem Huxleya to on ma rację, gdyż akurat dziś 345 lat temu Galileusz został uznany za heretyka. W skali mniejszej, nie globalnej a tej naszej nad wiślańskiej też mamy kilku heretyków są nimi wszyscy ci którzy twierdzą zgoła co innego salon
Jakie szczęście, że ja salony nie chadzam
Kłaniam się elegancko, i już będę c i c h o – no popatrz Pan dodać jeszcze frazę
i już by nam fajna babka wyszła. Co nie? :))
MarekPl -- 12.04.2008 - 06:11Panie Marku!
Świetne określenie Panie Marku: – “Okres mikrofali”, nie znałem go, a powinienem… Pana Małachowskiego kilka razy słyszałem jadąc samochodem, na ogół nie słucham radia w aucie, uważam to za zły nawyk. Sprawiał wrażenie sympatycznego, a nawet empatycznego.
Tak, czas ucieka, przybywa krzyżyków na karku, i na cmentarzu również. Ale przeciez kiedy żyjemy, śmierci nie ma…
Pozdrawiam serdecznie Panie Marku…
Andrzej F. Kleina -- 12.04.2008 - 07:03Panie Merlocie!
O, to Pan nie tylko edukowany dziadek, ale ojciec przede wszystkim… Jak nasza pierwsza przyszła na świat (nie ta od wnusi), żyły obie babcie, jedna chętna do pomocy, druga zdecydowanie mniej, ale obie się zgadzały co do jednego: wychowanie zgodne z naturą i tradycją, żadnych książek. Zgodnie z zawołaniem: – Zufaj nam, my przecież wiemy, trochę dzieci się wychowało.
A na “Dziecku” Spocka leciała ta od wnusi, chyba to nawet ja jej nabyłem. Ja tylko kartkowałem, nie czytałem, córa mimo, że po psychologii, stwierdziła, że nic jej w szkole nie nauczono…
Andrzej F. Kleina -- 12.04.2008 - 07:11Pozdrawiam serdecznie, chyba już mniej dzisiaj rozgorączkowany, może jedynie tym, że ma dzisiaj wnusia do dziadków przyjechać. Ale to też niepewne, bo może jej matka zmienić plany. Na mniej korzystne dla nas :)
Panie Andrzeju
Gratuluję “dziadostwa” tzn. bycia dziadkiem, :-)))))
Co do wychowania nie będę się wypowiadał gdyż dziadkiem nie jestem… – nie mam aż takiej praktyki więc tylko z uwagą poczytałem.
Pozdrawiam.
poldek34 -- 12.04.2008 - 21:33