Obecni:
- Przewodniczący Rady Miasta: W. Kosarz
- członek Rady Miasta: H. Wróblewski
- członek Rady Miasta: G. Grześkowiak
protokołował: referent Bulzacki
Przewodniczący Rady Miasta ob. W. Kosarz podziękował referentowi Bulzackiemu za dotychczasową pracę, wyrażając jednocześnie nadzieję, że ten wkrótce wróci do Urzędu Miasta, gdzie zawsze będzie na niego czekało miejsce pracy. Lepiej powiedzieć – służby dla społeczności lokalnej. Ob. W. Kosarz podkreślił, że on też kiedyś był młody i roznosiły go pomysły. Pamięta jak na balkonie w mieszkaniu spółdzielczym swoich śp. rodziców założył pieczarkarnię. Chciał zarobić na wyjazd nad morze… (radna Grześkowiak: „Panie Przewodniczący, do rzeczy”). Młodość ma swoje prawa. Musi się wyszumieć, a syn marnotrawny wrócić. Zresztą każdy syn marnotrawny wraca. Ob. W. Kosarz przekazał głos ob. G. Grześkowiak.
Ob. G. Grześkowiak podziękowała referentowi Bulzackiemu za współpracę. Wręczyła mu Pismo Święte Nowego Testamentu w nowym przykładzie, życząc, żeby szybko zorientował się, co się wokół niego dzieje i wracał do kraju, bo ten bałagan niedługo się już skończy (ob. W. Kosarz: „Grażyna, mogłabyś sobie darować w takim momencie”). Ob. G. Grześkowiak dodała, że Pismo Święte ma wymiar podwójny. Po pierwsze, znajduje się w nim cała prawda życiowa i wieczna. Po drugie, Irlandia jest krajem katolickim.
Radny H. Wróblewski uścisnął dłoń referentowi Bulzackiemu i powiedział: „Z Bogiem!”
Przewodniczący Rady Miasta ob. W. Kosarz poinformował, że Rada Miasta jednogłośnie, na prośbę referenta Bulzackiego, udzieliła mu półrocznego urlopu bezpłatnego. Obowiązki referenta Bulzackiego czasowo przejmie młodszy referent Młodożeniec. Ob. W. Kosarz życzył referentowi Bulzackiemu wszystkiego najlepszego, w tym szybkiego powrotu na łono Miasta.
Przewodniczący Rady Miasta ob. W. Kosarz zakończył spotkanie Rady Miasta z referentem Bulzackim.
komentarze »
-
Ach, wzruszylam sie ;-(
Nie znosze pozegnan. Ale Graza zachowala sie na poziomie, trzeba przyznac. Tylko prosze sprawdzic, czy to Pismo Sw. ma imprimatur (nigdy nic nie wiadomo z tymi nowinkami), bo jeszcze Pana z tej Irlandii deportuja.
2008-01-31 15:30
-
-->MEP
Właśnie. Może to Karpik tłumaczył :-))).
2008-01-31 15:32
-
>Referent Bulzacki
Niemniej jednak, Radna Grazyna miesci sie w definicji kobiety kastrujacej.Kto by pomyslal? O istnieniu takiego gatunku dowiedzialam sie z jednego z wpisow w S24.
2008-01-31 15:36
-
-->MEP
Kobiety kastrującej? Strach przypuszczać, o kogo może chodzić. Mam nadzieję, że to nie o Pani? :-)))
2008-01-31 15:40
-
Panie Referencie,
Panskie niestosowne pytanie uchodzi Panu tylko ze wzgledu na dzisiejsza (mam nadzieje, ze nie urojona) niedyspozycje... ;-p Prosze wejsc do dzialu "Kultura" i sobie przeczytac.:)
2008-01-31 15:43
-
-->MEP
Upraszam o wybaczenie! Zajrzałem, chociaż akurat w tym dziale nie spodziewałbym się znaleźć czegoś o takim tytule. Niestety, nie mogę obiecać, że przeczytam. Co więcej, na pewno tego nie przeczytam. Autorka nie ma u mnie renomy. Wracając do radnej Grześkowiak, myślę, że to jest dobra kobieta, tylko polityka ją omotała.
2008-01-31 15:48
-
Taaak,
zeby przetrwac w swiecie mezczyzn trzeba byc twardą... ;)
2008-01-31 15:52
-
-->MEP
Ciekawa interpretacja. Ja - dla przykładu - czuję się uciskany przez kobiety (metafora). Dlatego staram się być twardy! Lecę. Zajrzę wieczorem. Niech Pani kupi po drodze paczkę pączków i dokładnie z nimi w domu przysiądzie. Nic to, że Pani ich nie lubi! W tych sprawach nie należy być dogamtykiem. Czuję u Pani jakiś element kulinarnego usztywnienia. Oczywiście namawiam złośliwie :-) Chciałbym się dowiedzieć, że jutro we wczesnych godzinach rannych będzie Pani biegała po Polu Mokotowskim, gubiąc kalorie... Za moje krzywdy! Doznane na tym blogu! No, chyba, że kalorie Pani nie dotyczą. To przepraszam bardzo... :-(
2008-01-31 15:58
-
Nigdy nie widzialam kalorii,
a Pan? ;-) Tez lece. Pozdrawiam.
2008-01-31 16:00
-
-->MEP
A ja cholesterolu. :-))) Pozdrawiam,
2008-01-31 16:01
-
Referencie
Zagubiłam się nieco ....To kto będzie TU pisał.Bo TAM ten jakiś Młodożeniec.. A w Salonie to w ogóle...ktoś podlinkował artykuł z GW,ja tam niebacznie poleciałam - bo zwykle nie zaglądam....A tam - tyle żyje a takich rzeczy nie czytałam...Chyba trzeba jakoś ludzi ostrzegać ??? No bo w telewizji to wiadomo,są różne takie kanały...A tu ??? Świeczka w ...!!? Przepraszam,ale jeszcze się nie otrząsnęłam z szoku
2008-01-31 17:10
-
widze, ze wrog u bram, ze hanibal podszedl juz pod mury Rzymu, z
bo oto na blogu referenta jawia mi sie watki polityczne jak to bowiem wyglada, kiedy mamy nowy rzad, rzad milosci i zaufania, kiedy wszyscy z tej Irlandii maja juz wracac, a referent sie wybiera na emigracje? jak to wyglada po prostu? pzdr.
2008-01-31 17:42
-
>MFN
To wygląda złośliwie, a może nawet – cynicznie. Choć nie można wykluczyć, że protokolant był bardziej chory, niż się wcześniej zdawało. Albo chyłkiem pożarł kilkanaście pączków i wpadł w malignę cukrową (albo lukrową). I wszystko przeinaczył.
2008-01-31 19:07
-
A moze...
wie o czyms, czego nie ujal w protokole...
2008-01-31 19:19
-
a niech tam
Niech się chłopak wyszumi i wypłynie. Referent Bulzacki to talent literacki, nie będzie przecież pisać protokołów do usranej śmierci. Pozna szeroki świat, języka nauczy i będziemy mieć drugiego Conrada. Znaczy się oni będę mieć, bo my to zawsze gówno mamy. Zobaczycie, Referent będzie wielki, po całym świecie będzie znany. A to sobie zaraz zachowam na pamiątkę, że mu się wpisałem i nawet mnie od razu nie wyciął, chociaż mógł.
2008-01-31 19:38
-
Panie Referencie
aż smutno mi się zrobiło, łza się w oku zakręciła. A więc jednak, stało się. Widzę Pana z trzema walizkami w kratkę, jedna pod pachą i wciąż stara się wypaść. Biała chusteczka, gwizd, para z lokomotywy i odjazd. A potem krzyk mew w porcie, biało ubrani marynarze, biała chusteczka, syrena, para i odpływ. Widzę, że mój wczorajszy bohaterski okrzyk bardzo Panu nie pomógł. Mam nadzieję, że dzisiejsze zioła Pani MEP będą skuteczniejsze. Pozdrawiam empatycznie popijając miętę
2008-01-31 22:27
-
Szanowni Odwiedzający! Drodzy Goście! Ludzie Pracy! Dziękuję za słowa otuchy (Kwik, Julll), mądrej przestrogi (Ufka); za próby racjonalizowania sytuacji (Nameste); zdrową podejrzliwość (MEP) oraz podstępną perswazję na tle politycznym (tak, tak: eMFN!). Przez najbliższe dni Irlandia będzie mi drugą ojczyzną. Pójdę zobaczę Book of Kells, rozejrzę się po Trinity College, przejdę po Dublinie tak jak Leopold Bloom i napiję się Guinessa w The Temple Bar. Wrócę ja, wrócimy do protokołów. Młodożeńca nie lubię, nie ma etosu. Poza tym podejrzewam, że składał na mnie donosy. Szkoda gadać. Pozdrawiam serdecznie. "Nie będzie chóru, będzie balet".
2008-02-01 09:07
-
>Referent Bulzacki
Milej podrozy. Prosze jechac i wracac szczesliwie. Bedziemy tesknic.:) Prosze sie tez upewnic, czy nikt za Panem po tym Dublinie nie chodzi. To juz by byly szczyty.... Swoja droga dobrze, ze nie jedzie Pan do Edynburga, przy tym podobienstwie do Seana Connery'ego....
2008-02-01 09:52
-
-->MEP
Pani MEP, dziękuję, myślałem o Edynburgu. Przeważyło właśnie to podobieństwo. Nie chcę ryzykować... (na boku) No co Pani, przecież ja cały czas z Wami! Przechodzę na wyższy poziom literacki. Zamiast spisywać teraz będę zmyślał.
2008-02-01 09:59
-
>Referent Bulzacki
(na boku) Podrzucam Panu watki...;-)
2008-02-01 10:03
-
-->MEP
(na boku) Doceniam. Może to skołuje tych, co za mną chodzą. Prześlę Pani z Dublina widokówkę. Najlepsze kebaby są na Grafton Street.
2008-02-01 10:13
-
>Referent Bulzacki
Pocztowka - super, tylko zeby wpis byl wzruszajacy.;) Na nostalgii mozna duzo zbudowac. Zawsze moze Pan liczyc na moja lezke. I, jak sadze, lezke Pani Julll...
2008-02-01 10:19
-
-->MEP
To gorzej. Ja zawsze wpisuję rytualne "Pozdrowienia z xxxxx przesyła referent Bulzacki". Data. Podpis. Będę manewrował widokiem przyrody. Albo zabytkiem. Coś wybiorę. Ładnego. :-)
2008-02-01 10:23
-
To błąd,
wiecej, to zbrodnia. Odrzuca Pan niniejszym topos tesknoty. W kąt! Mogl byc filarem Panskich przyszlych wpisow, takie mozliwosci, ech...;)
2008-02-01 10:30
-
-->MEP
Pani MEP, tęsknota mnie trochę denerwuje. Choć gatunkowo jest mocna! Poza tym na razie nie opanowałem jej na tyle, żeby się nią posłużyć. Ależ Pani marudna. Od samego rana. To mnie może znowu wpędzić w chorobę...
2008-02-01 10:49
-
>Referent Bulzacki
No niech sie juz Pan przestanie nad soba uzalac. To nie do zniesienia jest!;) Ja rozumiem, ze niedzielny wieczor w Irlandii to ho, ho! Ale niech Pan pomysli o tych, co zostaja...;-(
2008-02-01 10:53
-
-->MEP
"Użalać!". Chyba skończę z Panią znajomość :-). Zaczyna Pani mówić jak moja żona: "Hipochondryk", "hipochondryk". A ja naprawdę jestem chory i trzeba się mną opiekować :-))). Dobrze. Koniec. Biorę się do pracy. Bardzo się na Pani zawiodłem. :-)
2008-02-01 11:02
-
@'pamiec o tych co zostaja'
a co z pamiecia o tych co odeszli? referent, przy swym ludzacym podobienstwie do Connerego, jedzie do Irlandii by ostatecznie rozstrzygnac od kilku lat gorejacy spor: ktory bond przystojniejszy - Szkot Connery czy Irlandczyk Brosnan? rzecz jasna odpowiedz brzmi: najprzystojniejszym bondem bylby sam referent, nikt jednak nie udowodnil, ze zyjemy w najlepszym ze swiatow... ;-) pzdr.
2008-02-01 11:12
-
Pod tym linkiem
http://movies.nytimes.com/awardsseason/oscars2008.html mozna zaglosowac na "Katyn" w plebiscycie oskarowym New York Timesa. Oczywiscie to tylko PR, ale czemu nie?:)
2008-02-01 11:45
-
moze nie jestem prawdziwym polskim patriota
ale nie bede glosowal na 'Katyn' uwazam, ze ta nagroda sie Wajdzie po prostu nie nalezy powazny jak rzadko
2008-02-01 11:49
-
A ja bym chciala,
zeby polski film dostal Oskara. Oczywiscie "de gustibus", ale wydaje mi sie, ze w tym wypadku chodzi nie tylko o to, czy sie film podobal, czy nie.
2008-02-01 11:52
-
MEP., no wlasnie, nam nigdy nie chodzi, zeby lepszy film dostal
dla nas to zawsze jest kwestia interesu narodowego...
2008-02-01 12:00
-
Nie dmij w te tube "prawdziwego patriotyzmu", prosze Cie...
Ktory z filmow w piatce "zagranicznej" jest Twoim zdaniem lepszy? A w piatce "glownej"? Myslisz, ze Rosjanom, Izraelczykom czy Austriakom nie zalezy, zeby wygral "ich" film? Co wiecej, jestem pewna, ze duzo w tej sprawie robia, niezalezne od tego czy uwazaja, ze to najlepszy film wszechswiata czy nie. Bo wiedza ile to znaczy dla promocji ich kraju na przyklad. Tak samo Francuzi, mimo, ze np. Persepolis jest filmem o Iranie. U nas zawsze musi byc tak, ze kiedy ktos ma szanse na sukces, to zaczynamy wydziwiac. Dlatego nasi kandydaci przepadaja w konkursach nie tylko oskarowych....
2008-02-01 12:11
-
@ eMFN, MEP
Przepraszam, że wcinam się w dyskusję, ale coś sobie przypomniałem. W 1994 r. "Czerwony" Kieślowskiego był nominowany do Złotej Palmy w Cannes. Przegrał z "Pulp Fiction" Tarantino. Szefem jury był wtedy Clint Eastwood. Po werdykcie w prasie polskie natychmiast pojawiły się komentarze, że intelektualizm Kieślowskiego był po prostu za trudny dla Clinta, że jako Amerykanin woli on prostsze historie, kino bardziej pop niż artystyczne. A potem "Pulp Fiction" wszedł na ekrany kin w Polsce i wszyscy mogli się przekonać, że jest to po prostu kawał znakomitego kina... Clint miał rację, ale chyba nikt w Polsce go nie przepraszał (chyba tylko Młynarski, który napisał o tym wierszyk, o ile dobrze pamiętam)... Pzdr
2008-02-01 12:26
-
-->MEP, eMFN
Pani MEP, ja się z MFN-em więcej zgadzam niż nie zgadzam. Po Pani stronie jest pragmatyzm. Lepiej żeby w świecie było coś wiadomo o Katyniu i polskich filmach, niż żeby nie było wiadomo. Jeżeli chodzi o nagrodę, to już nie zawsze lepiej jest ją mieć, niż nie mieć. W tym przypadku - dla "filmowca" - chyba lepiej mieć. Ale to, że w wolnej Polsce powstają TAKIE filmy o Katyniu, na pół gwizdka, politpoprawne, bardziej uwikłane w różne interesy i interesiki (np. środowiskowe, polityczne) niż za komuny (kiedy podobno była cenzura) - to wstyd jest dla nas wszystkich. Posobnie kilka lat temu było z "Ogniem i mieczem" - Sienkiewicz w grobie się przewracał, a dekoracje Zbaraża na ekranie drżały, jak jechali w pobliżu dwaj kozacy na koniach (z tektury?)... Na koniec zostawiłem sobie aktualna formę artystyczną Mistrza. "Panny z Wilka" albo "Ziemia obiecana". Niech Pani je porówna, do jego ostatnich "produkcji" (włącznie z lekturami szkolnymi). Bardzo proszę. Wszyscy pieją jakby nic się nie zmieniło. Jeden eMFN powiedział - "król nagi" (albo cesarz - nie pamiętam). Oczywiście, oberwie eMFN.
2008-02-01 12:30
-
Panie Referencie, Panie Zdzichu, MFN-ie
Problem polega na tym, ze mamy w Polsce jeden (JEDEN) film o Katyniu. Mamy tez dyzurny film o Wrzesniu, o Powstaniu itp. Lepiej byloby, gdyby takich filmow bylo wiecej. O przyczynach tego stanu dlugo by mowic. Spojrzmy, ile nakrecili Amerykanie o Wietnamie, o II WS, o wojnie domowej... Rozne formy, rozne punkty widzenia. Jednym sie podoba, innym nie, i tyle. Teraz do "Katynia". Moim zdaniem, jest zrobiny wlasnie tak, ze bedzie podobal sie Amerykanom (mysle o widzach) i mowie to bez zadnej zlosliwosci. Wiem, tez co sie dzieje, kiedy obcojezyczny film dostaje Oskara. Elsewhere wspominalam, ze byla w US, kiedy dostal go "Kola". Przedtem wyswietlany w kinie studyjnym na jakims zadupiu, natychmiast trafil do szerokiej dystrybucji, w ksiegarniach wyeksponowano ksiazki o Czechach, a kazde stacja telewizyjna maglowala dyzurnego eksperta od Czech. Czy nie fajnie by bylo, zeby to samo dzialo sie z "Katyniem" i Katyniem? No, i last but not least, nie przesadzalabym z "wysokim poziomem artystycznym", jako dominujacycm kryterium przy przyznawaniu Nagrod Akademii.:) A z filmow Wajdy naprawde podoba mi sie tylko "Ziemia Obiecana", choc "Katynia" ani "Ludzi z..." nie skreslam.
2008-02-01 12:43
-
-->MEP
Został Pani tylko argument pragmatyczny. :-) Doskonale rozumiem i nie uważam, żeby to było bez znaczenia. Niemniej, to jest tylko argument pragmatyczny. Warto trzymać proporcje :-). Pozdrawiam,
2008-02-01 12:47
-
>Referent Bulzacki
Argument pragmatyczno - niepragmatyczny.;) Zaden z Panow (ja rowniez) nie potrafi ocenic pozostalych kandydatow. Moze "Katyn" jest akurat filmem, ktory przerasta je wszystkie? To nie jest plebiscyt na najlepszy film Wajdy. I nie miejsce teraz na takie rozwazania, bo to akurat nikogo w Akademii nie obchodzi. Beda glosowali na tego, kogo sie im bardziej zachwali. Zachwalajmy wiec. Ale uznaje, oczywiscie, wyrafinowany gust Panow, szapoba...;-p
2008-02-01 12:57
-
-->MEP
Pani MEP, wszystko wyżej jest napisane. Dla mnie to jest film o Katyniu. Film Polaka opowiadający światu, czym był Katyń. Przyjmuję jako założenie, że Katyń to zbrodnia ludobójstwa popełniona na Narodzie polskim przez władze Rosji Sowieckiej. Od początku do końca - zaplanowane, metodyczne, wykonane - ludobójstwo. Dla mnie o tym jest ten film. Z tej perspektywy go oceniam i zdaje się, że nie jestem daleki od poglądu samego Mistrza (et consortes), który wierzy, że po raz kolejny wypowiedział się misyjnie i państwowotwórczo. Nagród mu życzę, za taki głos o historii Polski dziękuję serdecznie. Argument pragmatyczny - mówię serio - uznaję. W chórze pochlebców nie wystąpię, bo na skali priorytetów wartości są dla mnie rzeczy ważniejsze, które Wajda zepsuł. Biorąc pod uwagę jego możliwości logistyczne, nazwisko, kontakty międzynarodowe, środowiskowe układy, wreszcie talent (tak!), mógł tę historię opowiedzieć inaczej (zob. wyżej). Kto inny mógłby dzisiaj to zrobić z odzewem, skutkiem, sensem itd. (w dodatku Wajda jako potomek zamordowanego w Katyniu!)? Ale to tylko moje pobożne życzenia. Pozdrawiam :-),
2008-02-01 13:07
-
-->MEP
Chce się Pani pokłócić? :-)
2008-02-01 13:20
-
Panie Referencie,
mogl albo nie mogl. Jesli widzi to wlasnie w ten sposob, to chyba jednak nie mogl zrobic innego filmu. Przeciez ma prawo do swojej czesci prawdy. A nasza sprawa to akceptowac lub nie. Szkoda tylko, ze nikt inny tez nie moze, tym razem z braku kasy i wsparcia. Mysle, ze ten film stal sie ofiara ogromnych oczekiwan ze strony widzow, zbyt dlugiego oczekiwania na podjecie tego tematu, no i rozgrywek srodowiskowych. Ja go nie odrzucam, choc kilka kwestii rowniez pokazalabym inaczej. Mimo to trzymam kciuki, bo zawsze sie ciesze, gdy Polacy moga cos osiagnac. Taka juz ze mnie bezideowa popieraczka.:-)))
2008-02-01 13:30
-
Szczęsnej podróży, Referencie !
Raportuj z tej Hibernii, bo na pewno coś ciekawego dojrzysz i przygód będziesz miał moc. Pozdrowienia P.S. Słyszałem, że radna Grz. padła ofiarą niecnego podstępu i nowy przekład zawierał "Dobrą Czytankę wg św. Zioma Janka" "Kiedy dotarł do samarytańskiej wioski (Sychar) blisko działki, którą Jakub odpalił swojemu synowi Józkowi, była tam studnia Jakuba, więc Jezus zmachany podróżą, glebnął se przy niej. To było koło południa. A tu wbija się samarytańska laska, żeby nabrać wody. Jezus zagaił do niej: Dasz mi się napić? Bo jego ekipa poszła do miasta, żeby kupić żarcie."
2008-02-01 13:31
-
Ad wpis z 13.20
Oczywiscie, ze chce. A po co ja tu przychodze? ;-)))
2008-02-01 13:31
-
-->MEP
Pani MEP, jestem zadowolony. Zrobił film taki jaki chciał, względnie taki jaki mógł. Ostatni wariant daje do myślenia - "jak to, to nawet taki Miszcz jak A.W. robi filmy tylko takie, jakie może?". Nieważne. Wyzłośliwiam się. Zgadzam się z Panią, od samego początku zresztą (chciałbym żeby to zostało uwzględnione), film nie spełnił oczekiwań wielu osób. O!
2008-02-01 13:35
-
-->Aspik
Aspik, wszelki duch... Jakże miło. Kogoś tutaj właśnie wyraźnie brakowało... (o Zwolskim nie wspomnę). Po naszemu - Eryn. Ten mój drugi tymczasowy dom. Pooglądam i będę wracał. Do Nowego Testamentu jeszcze nie zajrzałem. Trochę mnie przeraża objętością i zapowiedzią G. Grześkowiak o "wiecznym znaczeniu" itd. W wolnej chwili przysiądę i przeczytam. To, co cytujesz, brzmi jak fraza żywcem wzięta od Karpika. Zwłaszcza kiedy wieczorem dzwoni do mnie, żebym podszedł do kierowcy jego służbowego samochodu (mój sąsiad) i skierował go pod "Białą". Czekają tam z Kosarzem i Gześkowiak na transport. Karpik tłumaczył. (Liczę w przyszłości na apokryfy).
2008-02-01 13:43
-
-->Aspik
Słowem: to nie podstęp, to ambicja Karpika.
2008-02-01 13:54
-
Szanowni, znikam.
2008-02-01 13:54
-
argument z "Koli" mnie nie przekonuje
bo "Kola" to jest po prostu dobry film, czego niestety nie mozna powiedziec o "Katyniu" by jeszcze nieco podgrzac atmosfere: w ogole o zadnym filmie Wajdy od czasu "Ziemi obiecanej" nie da sie powiedziec, ze jest dobry pzdr.
2008-02-01 14:00
-
MFN-ie
"w ogole o zadnym filmie Wajdy od czasu "Ziemi obiecanej" nie da sie powiedziec, ze jest dobry" Kula w plot! Zgadzam sie.;-p Podgrzewaj inaczej.
2008-02-01 14:03
-
No tak....
MFN mial podgrzewac i tyle Go widzielismy, Referent odsypia noc spedzona za barem (?)... To ja sobie tez idem...;) Ale przedtem, cytat z jednego z opowiadan Wojciecha Albinskiego ( z tomu Lidia z Kamerunu). Rzecz dzieje sie w wytworni Luluwood (od imienia kochanki producenta) [...] "Ale nie martw sie, uzywamy (do scen egekucji np. - przyp. moj) slepych naboi. Tylko w wyjatkowych przypadkach dzieje sie inaczej, na przyklad kiedy aktor nie chce upasc..."
2008-02-02 08:52
-
MEP, ja po prostu, jak niejeden facet przede mna,
czmycham akurat wtedy, kiedy powinienem zostac na szczescie atmosfere podgrzal na swoim blogu wystarczajaco mocno Artur 'wsciekly katol' Bazak, znany rowniez w niektorych kregach jako 'siepacz z galicji' :-) http://arturbazak.salon24.pl/59321,index.html pzdr.
2008-02-02 20:00
-
Czytalam
;-)
2008-02-02 21:08
-
SZEROKIEJ DROGI...
...Szlachetny Referencie, czułych wiatrów z rufy i tyluż lądowań, co startów. Do widzenia
2008-02-02 23:31
-
Spodziewałem się fundamentalnych ustaleń, ruszenia z kopyta. Tymczasem wracam i nic. Ziemia się kręci, my człapiemy, sprawy stoją w miejscu. Nie o to chodziło, nie o to... Pozdrawiam :-),
2008-02-03 13:32
-
Najwyrazniej
spoleczenstwo znowu nie dojrzalo;)
2008-02-03 13:45
-
-->MEP
Społeczeństwo dojrzało tak samo jak zawsze. Elyta jest do bani.
2008-02-03 13:50
-
>Referent Bulzacki
Na tym to Pan sie juz lepiej zna, wsrod elyt obracajac sie. My prosci...;-)
2008-02-03 14:45
-
-->MEP
Ja prosty chłop z Podlasia. Właśnie mi elektrykę kładą w chałupie. :-0 Wszystkiego dobrego,
2008-02-03 14:59
-
Panie Referencie
Ja tylko chciałam donieść, że czytam regularnie, a mało komentuję, bo z czasem ostatnio bardzo krucho u mnie :) Mam nadzieję, że po zmianie pracy Pan Referent będzie nas raczył jeszcze smakowitszymi relacjami ;))) Pozdrawiam serdecznie Pana i Pańskich Gości :)))
2008-02-03 16:05
-
-->Katrine
Z czasem słabo nie tylko u Pani. Pozdrawiam serecznie. Cieszę się, że Pani zagląda. Znaczy, są jeszcze przyzwoici ludzie w kraju :-))). Ukłony,
2008-02-03 16:21
-
MEP. i ja jestesmy hadziajami, referent jest prostym chlopem z p
a max i nameste to z jakich regionow Polski wlasciwie pochodza? czy juz sie moze kiedys zdradzili? czy tez jest to pilnie strzezona tajemnica - jedna z tych, o jakich nawet Rev. U.E. Jorge boi sie pomyslec, ze kryc ja moga katakumby biblioteki...
2008-02-03 23:33
-
Max,
jest chyba z Przemysla albo okolic. Takie przynajmniej mam wrazenie. Ale nameste....
2008-02-04 08:47
-
-->MEP, eMFN
Z Podlasiem, to bujda na resorach, rzecz jasna. Takie Miasto na Podlasiu! Koleżanki i Koledzy - dajcie spokój! Powiedziało mi się. Rzecz siedzi bardziej w tym "chłopie z Podlasia", niż w samym "Podlasiu". :-) Nie wiem jaki dzisiaj będę miał dostęp do komputera. Może być różnie. Kwadratowo i podłużnie. Miłego dnia życzę!
2008-02-04 08:56
-
wiec po raz kolejny referent wykazal sie swoimi zdolnosciami bon
i zwiodl mnie niczym szpieg w sluzbie Jej Krolewskiej Mosci max z Przemysla? tak myslalem, on tak charakterystycznie zaciaga koncowki swoich komentarzy ;-) a, dygresyjnie, co do mojej wymowy, to wprawdzie nie jest slaska, ale pare osob przylapalo mnie na 'sz' lub 'cz' zamiast 'rz' (np. 'szczelilem' zamiast 'strzelilem'), co ponoc zdarza sie ludziom ze stolicy naszego pieknego heimatu :-? a nameste? nameste jak kazdy lewicowy intelektualista jest obywatelem calego swiata... pzdr.
2008-02-04 09:30
-
Nie mam pewnosci
czy dokladnie z Przemysla, ale na pewno z bliskosci zrodel znanej i lubianej harelki...:-). Nie wiem, czy "szcz" jest takie charakterystyczne dla Slaska, slysze to czesto w roznych miejscach, tak jak np. dźwi.:)
2008-02-04 09:36
-
Szanowni
wskoczyłem na chwile bo zastsanawiacie się głośno nad "zaciąganiem" kapiącym z moich komentów:)) to jest wrocławsko-krakowsko-przemyskie zaciągnie- w tej kolejnosci, ba nawet naleciałości stolicy ma:) już smigam dalej do miłego:)) pozdrawiam
2008-02-05 22:20
-
max, nie od dzis wiadomo,
ze we Wroclawiu to sami Lwowiacy tak a propos zaciagania ;-) pzdr.
2008-02-06 19:04
-
Pozdrowienia przesyła referent, który kaszle i kicha, dzięki czemu ma możliwość popracować w domu nad nieblogowymi tekstami (słabo idzie, w sumie strata czasu). Do internetu nie zagląda, ale o szanownych koleżankach i kolegach pamięta. I jeszcze raz pozdrawia. Przy okazji, poleca też dobrym ludziom kupić książki B. Chatwina. A potem je przeczytać. Książki lubią być czytane. Choć bez przesady. Czołem,
2008-02-06 22:52
-
Panie Referencie
Szybkiego wyzdrowienia życzę :) Mało cierpienia i pożytecznego wykorzystania czasu w chorobie ;))) Pozdrawiam- też chora :)
2008-02-06 23:13
-
To Szanowny Pan Referent do Irlandii
się wybiera? Dawno tu nie zaglądałem. Wpadłem ot tak z ciekawości i na taką wiadomość się natknąłem... Która, jeśli mam być szczery, nie tylko mnie poruszyła, ale i do łez wzruszyła. Albowiem sam dawno już temu, oj dawno, mój szlak niezapomniany do Irlandii citroenem DS Club, rocznik 1974, przez niemieckich fanów motoryzacji zwanym "boginką" (die Göttin), z zepsutą skrzynią biegów przecierałem. To też było w lutym. Jak teraz. Jechałem tą "boginką" przez całe Niemcy, Holandię, Belgię i Francję na trzecim biegu, gdyż tylko ten jeden bieg jeszcze w niej działał. Żeby uruchomić silnik, musiałem podnosić maskę, podawać iskrę z akumulatora do rozrusznika, podczas gdy mój irlandzki towarzysz niedoli, właściciel "boginki" (kupił ją za 50 DM) i student filozofii, Donal O'Heaney, z którym jechałem na wesele jego siostry do Dublina, naciskał ze wszystkich sił na hamulec... Skrzynia biegów była półautomatyczna, dlatego silnik pracował przy wciśniętym hamulcu. Wystarczyło zdjąć z niego nogę i "boginka" ruszała do przodu. Ale wtedy należało opuścić możliwie jak najszybciej maskę silnika i wskoczyć w biegu za kierownicę, co wymagało dużej sprawności fizycznej i koncentracji, z czym bywały problemy. Oczywiście zmienialiśmy się. Na granicy z Holandią, do której dojechaliśmy po zmierzchu, zostaliśmy zawróceni z powodu defektu żarówki. Niby drobiazg, ale musieliśmy się nieźle namęczyć, żeby nie zwrócić na siebie uwagi. Nie wiem, jak zareagowaliby strażnicy, gdyby wydało się, że próbowaliśmy przejechać przez Holandię bez biegu wstecznego. Popychaliśmy więc nasz złom do Niemiec udając, że chodzi nam o dobro środowiska. Podobna sytuacja powtórzyła się tej samej nocy w Dunkierce, gdzie prawie zamarzliśmy w lodowatych podmuchach wiatru znad kanału La Manche. "Boginka" zastrajkowała ostatecznie. Za nic nie chciała wjechać na prom. O czwartej nad ranem spokojny zwykle Donal wpadł w szał. Zaczął ją kopac na oczach przerażonych Francuzów, którzy później pomogli nam wepchnąć ją na prom. Jakby nie było, to też była Francuzka. Skrzynię biegów udało nam się zreperować w Londynie i od tego momentu podróż przebiegała bez problemów. W stolicy królestwa panowała wiosna, w Richmond Park widziałem ludzi leżących na trawie, ale górzysta Walia była skuta mrozem i śniegiem. Ze względu na wysokie świerki przypominała mi polskie Tatry. Tym większe wrażenie zrobiły na mnie palmy w polożonym niemal obok dublińskim porcie. Była połowa lutego. Dwa tygodnie później byliśmy w hrabstwie Kerry, na zachodnim wybrzeżu Irlandii i kąpalismy się w Atlantyku. Na wesele zdążyliśmy. Szlaki wędrówek Leopolda Blooma po Dublinie też zaliczyliśmy i to w towarzystwie (wybitnych) znawców tematu. Nie ma to, jak jechać do Irlandii:)
2008-02-07 02:19
-
No tak,
w Irlandii, ale w Polsce; chlop z Podlasia, ale z Warmii; chory, ale zdrowy. Ten czlowiek w zyciu slowa prawdy nie powiedzial! To nie jest miejsce dla przyzwoitej dziewczyny.;-)
2008-02-07 08:31
-
oj MEP., wszyscy wiedza, ze przyzwoite dziewczyny
marza o nieprzyzwoitych chlopcach ;-) byc moze to jest wlasnie sekret zwierzecego magnetyzmu referenta pzdr.
2008-02-07 08:47
-
-->wartburg
Świetna historia. Aż się oblizałem. To jest prawdziwa przygoda! A nie, tylko referat i referat... Szkoda, że na koniec maszynę uszykowaliście. Wiem, była kłopotliwa i kapryśna, ale za to jaki szyk! Aż się boję pytać skąd się wzięło Pana nazwisko i z podróży w którą stronę świata pochodzi związana z nim historia... :-) Czy trasa Blooma była już wówczas oznaczona mosiężnymi tabliczkami, wmurowanymi w chodnik? Teraz czytelnicy mają łatwiej. Nie wiem, czy to dobrze. Chyba dobrze. Pozdrawiam,
2008-02-07 10:03
-
-->MEP, eMFN
Mój zwierzęcy magnetyzm :-) podpowiada mi, że Pani MEP znowu się dąsa. Pewnie dlatego, że jest blogowo zaniedbywana. A poza tym dąsa się - BO TAK! Ale co ja mam zrobić? Kiedy słabuję. Z marszu wpadłem z zatrucia w przeziębienie. Słabo?
2008-02-07 10:07
-
Irlandia i "die Schadenfreude"
Czy trasa Blooma była już wówczas oznaczona mosiężnymi tabliczkami, wmurowanymi w chodnik? Teraz czytelnicy mają łatwiej. Nie wiem, czy to dobrze. Chyba dobrze. Tabliczek chyba wtedy nie było. Nie zauważyłem. W owym czasie Irlandia była na dorobku. Dopiero przyjęto ją do EWG i nie sądzę, żeby stać ją było na mosiężne tabliczki. Pod wieloma względami przypominała Polskę. To znaczy, ja tego tak nie odbierałem, choć oni nieustannie podkreślali swoje ubóstwo wobec Anglików i reszty Europy. Do pewnego stopnia nawet się nim chełpili. To dość zabawni ludzie. Na kolacji w pracowni u jakiejś zaprzyjaźnionej rzeźbiarki jeden z zaproszonych opowiadał dowcip, w którym pojawiał się helikopter. Ktoś inny przerwał mu i nie kryjąc swojej "schadenfreude" skomentował - to pewnie jedyny, jaki mamy w Irlandii... Szlakiem Blooma oprowadzał nas zaprzyjaźniony z dziewczyną Donala profesor z Trinitty College. O ile pamiętam, był muzykologiem, w każdym razie miał coś wspólnego z muzyką. Na imię miał Colen. Nazwisko pobrzmiewa mi co prawda na końcu języka, ale nie chcę narażać się na śmieszność i nie będę go odtwarzał. Tym bardziej, że wywodził się ze znanej rodziny. Jego dziadek był jednym z przywódców wojny wyzwoleńczej z 1919 i bliskim przyjacielem legendarnego Michaela Collinsa. Zaprosił nas do siebie do domu na niedzielne śniadanie, o czym zapomniał, bo jak wszyscy Irlandczycy w niedzielę rano miał potężnego kaca. Była piękna pogoda. Błękitne niebo, orzeźwiające powietrze znad zatoki i słońce, które oślepiało. Nasz gospodarz sprawiał wrażenie zdezorientowanego. Idąc w naszym kierunku po zielonym trawniku zatoczył się i prawie przewrócił, w czym przypomniał mi Lee Marvina z końcowej sceny filmu "The Killers". Ale szybko i ładnie wybrnął z niezręcznej sytuacji. Śniadanie na srebrnej zastawie przy świecach i dobrym winie było wyśmienite. Colen smażył dla nas sandacza opowiadając (z wyraźną "schadenfreude") o skandalu z odwołaniem ambasadora USA, który w liście prywatnym do znajomego, przechwyconym przez jakąś patriotyczną, irlandzką gazetę, nazwał Irlandię "little potatoes". Po śniadaniu, mniej więcej o trzeciej po południu, ruszyliśmy szlakiem Leopolda Blooma. Colen wiedział wszystko i umiał tę wiedzę przekazywać. Zaprowadził nas do wieży, czy też baszty, w której Joyce pisał "Ulyssesa". Wskazał palcem na zatokę dublińską i zaznaczył z "schadenfreude", do której zacząłem się powoli przywyczajać, że Joyce nazwał jej kolor smarkozielonym - the snotgreencolour. Potem kontynuowaliśmy wędrówkę Leopolda Blooma przemieszczając się głównie z pubu do pubu...
2008-02-07 14:27
-
-->wartburg
Ma Pan rację, Irlandczycy (w zasadzie Dubliczyńcy, bo poza stolicą bieda aż piszczy) dorobili się i od razu oznaczyli trasę Blooma tabliczkami. Pierwsza inwestycja... Tabliczki są pomocne, bez nich byłoby trudniej, a nie każdy ma znajomego, który zna drogę albo dysponuje wolnym tygodniem na tropienie Joyce'a. Każda tabliczka przedstawia wędrującego Blooma i odpowiedni kawałek tekstu z "Ulisesa", który ma związek z miejscem, gdzie została wmurowana. Większość szczegółów nadal pasuje, mimo że upłynęło wiele lat. Nazwy ulic i mostów są te same, istnieją sklepy do których zaglądał Bloom, miejskie otoczenie - co do zasady - też jest rozpoznawalne (budynki, pomniki). Tabliczek jest w sumie kilkanaście. Przyznaję, że niektóre miejsca bym przeoczył, gdyby nie... tabliczki. Z tego co Pan pisze niewiele już zostało. Dublin jest raczej bogaty i - jak na kieszeń statystycznego Polaka - drogi. Przy czym, północna część miasta znacznie różni od południowej (ponad rzeką Liffey); to jest nadal klimat tytoniowo-knajpiany, gdzie co druga twarz wygląda jak Kuba Rozpruwacz. Chodziłem tam szukając Eccles Street, czyli miejsca gdzie mieszkał i skąd wyruszył Bloom. Południowa część Dublina to inna bajka. A Irlandia poza Dublinem, to jeszcze inna bajka. Napisał Pan też o wieży Martello. To są pozostałości angielskich fortyfikacji nad zatoką dublińską; ostało ich się kilka. Nie dotarłem do tej, w której zaczyna się "Ulisses" (po schodach schodzi Buck Malligan, potem przychodzi mleczarka itd.). Joyce nie pisał tam Ulissesa (w ogóle nie przebywał wtedy w Irlandii), ale chyba jakiś czas mieszkał w wieży. Teraz jest w niej muzeum. A woda w zatoce faktycznie "smarkozielona"... Pozdrawiam serdecznie!
2008-02-08 10:02
-
O! Pan Referent!
Juz lepiej?
2008-02-08 10:08
-
-->MEP
Co Pani ma na myśli?
2008-02-08 10:10
-
>Referent Bulzacki
Panskie zdrowie.
2008-02-08 10:11
-
-->MEP
W tej sytuacji - trochę lepiej. Dalej odpoczywam jednak od referatu.
2008-02-08 10:13
-
Byle do niedzieli wieczor...
;-)
2008-02-08 10:17
-
-->MEP
:-) Stwierdzam, że Pani też trochę nie było. Zaniedbuje Pani starych znajomych :-(. Ale nic to, od poniedziałku zaczynamy nową rundę. Może wydarzy się coś ciekawego. :-) Pozdrawiam,
2008-02-08 10:22
-
>Referent Bulzacki
Odwalałam robote w referacie i za siebie, i za Pana. A co Pan myslal? Ten Mlodozeniec to do bani jest. Ale dzis wyjezdzam do domu na weekend. To pocieszajace, choc niedzielne wieczory przed powrotem do Warszawy bola jeszcze bardziej....;-)
2008-02-08 10:27
-
-->MEP
Ucieszyłem się, kiedy ob. W. Kosarz poinformował, że to Młodożeniec będzie protokołował. Nie ma szans na powodzenie! Jeszcze za mną zatęsknią... Ale ja nie jestem mściwy... Dobrej drogi życzę. Liczę na relacje, w poniedziałek. Co tam u Pani, w bajce :-).
2008-02-08 10:32
-
>Referent Bulzacki
Juz dzis moge Panu powiedziec, ze bajce drzewa puszczaja liscie, a paki kwiatowe juz-juz sie chca rozwijac. Drżymy, ze wroci mroz i wszystko diabli wezma.
2008-02-08 10:36
-
-->MEP
Chcę więcej. Dużo więcej. :-) Pozdrawiam i odmeldowuję sie na czas jakiś,
2008-02-08 10:47
-
"snugs"
Przy czym, północna część miasta znacznie różni od południowej (ponad rzeką Liffey); to jest nadal klimat tytoniowo-knajpiany, gdzie co druga twarz wygląda jak Kuba Rozpruwacz. Wnioskuję z tego, że był Pan w Dublinie jakiś czas temu. Teraz obowiązuje tam przecież bezwzględny zakaz palenia. Którego nawiasem mówiąc jakoś nie umiem sobie wyobrazić. Z irlandzkich pubów zapamiętałem - poza kłębami dymu, tańcami, muzyką oraz pintami guinessa z "shamrockiem" tłoczonym na pianie - oddzielone od reszty lokalu pokoje. Tak zwane "snugs". Mieściły się w nich dwa, góra trzy stoliki. Miały widok na ulicę i po przeciwnej stronie w ścianie zasuwane okno, za którym mieścił się bar. Od czasu do czasu pojawiała się w nim uśmiechnięta twarz barkeepera, który odbierał zamówienie. Na przełomie XIX i XX w. obsługiwano w nich tylko panie. Prawo zakazywało kobietom bywania w "męskiej" części lokalu. Nie mogły nawet zamawiać alkoholu. Z wiktoriańskim purytanizmem żartów nie było. W parę lat po moim pobycie w Irlandii ubawił mnie Eustachy Rylski i jego (skądinąd dobra) powieść o tamtych czasach "Stankiewicz", w której polski emigrant podrywał na wyspach - "selfunderstandable" przy barze - już nie pamiętam, Angielkę, czy Szkotkę, i co kończyło się erotycznym hali bali na zapleczu pubu... Tak to jest, kiedy wyobrażenia o dalekich krajach wynosi się z amerykańskich komedii romantycznych i do tego buduje się na nich efektowne wizje historyczne... Te "snugi" kojarzyły mi się wtedy z powieściami Dostojewskiego i opisywanymi przez niego traktierniami, których nigdy nie widziałem, ale w których można było zamówić u kelnera pokój z oddzielnym wejściem. Pod Londynem i w Walii bywałem w takich barach - na oko z lat 30. ubiegłego wieku - budowanych w zbliżonym stylu. Stoły były otoczone ścianami działowymi, tak że siedzący przy nich goście byli niewidoczni nawet dla tych, którzy siedzieli parę metrów dalej. Kiedy to zobaczyłem, przyszło mi do głowy, że tutaj należy doszukiwać się kodu genetycznego wyszydzanych w całej Europie barów "McDonald's", które wyrosły wlaśnie z takiej koncepcji. Irlandię poznałem także poza Dublinem. Byłem w Dingle i nawet w Tiperary, przejeżdżałem przez Shanon, parę dni spędziłem w słynącym z irlandzkiej muzyki i tańców hrabstwie Clare. Tam poznałem Irlandczyków, którzy pamiętali polskich żołnierzy stacjonujących pod Belfastem w czasie II wojny światowej. Jeden z nich, starszy pan przy typowo angielskim kominku powiedział mi, że Polacy nauczyli go, jak robi się jogurt... Do Belfastu też miałem się wybrać, ale moi Irlandczycy wybili mi to z głowy. Wtedy wiązalo się to z pewnym ryzykiem. pozdrawiam
2008-02-08 15:48
-
-->wartburg
Byłem w Irlandii stosunkowo niedawno. Po wprowadzeniu zakazu palenia puby wyglądają tak, że niepalący siedzą wewnątrz, a palący - w jednej ręce ze szklanką piwa, w drugiej z papierosem - na zewnątrz. Przed pubem, na chodniku, na ulicy, w kupie. Przejść nie można, trzeba meandrować, przeciskać się i kluczyć. Jak nałoży się na to okoliczność rozgrywania w tym samym czasie meczu rugby albo piłki nożnej oraz oczywisty fakt, że nawet na krótkiej ulicy pubów potrafi być kilkanaście, nastrój tytoniowo-knajpiany (mimo zakazu palenia) zdrowo się wciąż trzyma. Wróżę mu przyszłość...
2008-02-09 11:24
-
>Referent Bulzacki
No i jak szanowne zdrowko? :-)
2008-02-11 13:10
-
-->MEP
Pani MEP, dziękuję. Nieźle się czuję, choć bywało lepiej. Pracuję od rana w miarę uczciwie. Dopiero Pani zwodzi mnie na manowce i każe tutaj pisać :-). Wszystko przez Panią i mój słaby charakter. Jak zwykle. :-) Czy wyprawa w rodzinne strony się powiodła? Było sentymentalnie? A może intelektualnie? No, jak było?
2008-02-11 13:34
-
>Referent Bulzacki
Bylo prozaicznie. To byla bajka o Kopciuszku: sprzatalam, pralam, prasowalam, gotowalam, pieklam i robilam zakupy. A, i jeszcze powozilam karoca.;) Ksiaze sie nie pojawil...;-( Na role Spiacej Krolewny tez nie mam co liczyc, wszak wstaje do pociagu o 04.00 rano. Ech, żizń... Dobrze, ze choc sceneria bajkowa - mgla zamarzla na drzewach + sliczne slonce.
2008-02-11 13:44
-
-->MEP
Słowem, była u Pani szadź. U nas nie było. Wyglądałem przez okno o 5.00 i nic nie widziałem. Potem wyglądałem znowu około 7.00 i wtedy były większe szanse, bo powoli wstawało słońce, ale - znowu - za oknem nic. Tylko stara baba mleczarka rysowała na podwórku kieliszek do koniaku, lejąc mleko prosto z butelki. A może wszystko mi się śniło; widziałem to w filmie... Nie wiem, nie pamiętam. Za szybko Pani wyjechała z bajki. Może królewicz wciąż Pani szuka. Nie mógł znaleźć listy lokatorów, bo ciecie przeczytali ustawę o ochronie danych osobowych i pozdejmowali je z tablic ogłoszeń. Biedny książkę chodzi od drzwi do drzwi i załamany pyta: "Pani MEP? Może Pani MEP? Czy mam przyjemność z Panią MEP? Pani MEP? Dzień dobry, czy zastałem Panią MEP? A może Pani jest Panią MEP?..." Prawdą jest to, co mówią o Pani na mieście. Nie ma Pani serca.
2008-02-11 13:59
-
>Referent Bulzacki
Moze zabladził (mgla byla naprawde gesta, widocznosc na jakies 15-20 metrow), albo byly inne przyczyny: [...] "Może kolej z Werony za drogo? Może konno wyruszył, A koń nieżyczliwie odnosi się doń? Może nie ma na klimat nasz palta? Może właśnie dokańcza Tybalta? Może zły mu Kapulet sprzeniewierzył amulet?" [...]
2008-02-11 14:05
-
-->MEP :-)
Tak, to była ona. Śpiewała tak głośno, że co i rusz się budziłem. Potem zaczęła tak: "[...] A na dole odpowiedź jest ciszą, A na czole mym troska o przyszłość, Co to będzie za miesiąc, za wiek, Kiedy drogi zawieje ci śnieg? Co dzień gorsza Romeo pogoda I ja jestem codziennie mniej młoda, Do klasztoru ci zbiegnę, Lub innemu ulegnę, [...]."
2008-02-11 14:11
-
-->MEP
Pani ma coś wspólnego z przemysłem mlecznym, czy może prześladuje Panią biały kolor? Względnie cynfolia kapsla.
2008-02-11 14:13
-
>Referent Bulzacki
Ha! To podstep! Cokolwiek odpowiem obroci sie przeciwko mnie...:-)
2008-02-11 14:18
-
-->MEP
Podstęp i to szyty grubymi nićmi! Z rodzaju tych, co są najmniej oczywiste. Wykazała Pani czujność. Rewolucyjną. No, prawie. :-) Na tym wyczerpałem dzisiejszy zapas energii. Teraz będę już mówił tylko piramidalne głupoty. Albo wyłączę wtyczkę od komputera. Nie wiem co gorsze... Czy nie ma Pani czasami wrażenia, że komputer poprzez dotknięcie naszych palców klawiaturą wysysa z nas siły życiowe?
2008-02-11 14:27
-
Podzielam Panskie wrazenie,
ze mnie je zupelnie juz wyssal. Inna rzecz, ze niewiele ich dzis bylo...;-)
2008-02-11 14:37
-
-->MEP
Co by Pani powiedziała, gdybym napił się kawy? Bardzo mi zależy na Pani opinii. W każdym razie idę poszukać jakiegoś baristy. A Pani życzę wypoczynku. Od 4.00 minęło 12 godzin! Proszę iść spać. Pozdrawiam :-),
2008-02-11 14:47
-
Panie Referencie,
Popieram kawe! Goraco (nomen omen)! Prosze wypic jedna za mnie. ;-)
2008-02-11 14:54
-
-->MEP :-)
W takim razie idę. Dziękuję. Czekałem jak na szpilkach, co Pani powie. Jestem zadowolony z wyniku konsultacji. Ukłony do samej wykładziny śle - referent
2008-02-11 14:56
-
Wyszedl na kawe
i nie wrocil....
2008-02-12 13:10
pozostałe notki »
-
2008-01-26 11:33
Z sesji Rady Miasta - 11
Sesja Rady Miasta (protokół), 24.01.08 Obecni: - Przewodniczący Rady Miasta: W. Kosarz - członek Rady Miasta: W. Karpik - członek Rady Miasta: S. Przybyłek - członek Rady Miasta: J. Magdaliński - członek Rady Miasta: H. Wróblewski - członek Rady Miasta: G....
komentarze (159) -
2008-01-24 09:07
Z sesji Rady Miasta - 10
Sesja Rady Miasta (protokół), 22.01.08 Obecni: - Przewodniczący Rady Miasta: W. Kosarz - członek Rady Miasta: W. Karpik - członek Rady Miasta: S. Przybyłek - członek Rady Miasta: J. Magdaliński - członek Rady Miasta: H. Wróblewski - członek Rady Miasta: G....
komentarze (100) -
2008-01-13 11:48
Z sesji Rady Miasta - 9
Sesja Rady Miasta (protokół), 11.01.08 Obecni: - Przewodniczący Rady Miasta: W. Kosarz - członek Rady Miasta: W. Karpik - członek Rady Miasta: H. Wróblewski - członek Rady Miasta: G. Grześkowiak protokołował: referent Bulzacki Porządek obrad: 1) Wnioski wolne...
komentarze (163)
najpopularniejsze posty »
- Kryminał 4.3.Komentarze (262)
- Kryminał 4.4.Komentarze (225)
- άKomentarze (220)
- Z sesji Rady Miasta - 6Komentarze (213)
- ἀγοράKomentarze (213)
- Z sesji Rady Miasta - 9Komentarze (163)
- ZahirKomentarze (160)
- Z sesji Rady Miasta - 11Komentarze (159)
- ZahirKomentarze (133)
- Listy od referenta - 2Komentarze (132)
komentarze (102) skomentuj