Autor zamieszczanych tutaj notek blogowych (ja) nie jest zadowolony z tfórczości, którą ujawnił w ciągu kilku ostatnich dni. Coś go podkusiło, żeby pisać o winach i rzucaniu fortepianami po Krakowskim Przedmieściu, mimo że kiedyś publicznie obiecywał milczeć o sprawach takich i im podobnych. To samo podkusiło autora, kiedy blisko rok wcześniej zakładał bloga. Istnieje pewne wytłumaczenie owej słabości charakteru, ale jest ono tak typowe i prozaiczne, a jednocześnie uniwersalne, że podanie go do wiadomości byłoby niczym innym, jak obrazą rzuconą tysiącom piszących.
Tymczasem, doradca od wizerunku stanowczo zabronił podejmowania na blogu tematów kontrowersyjnych. "Należy unikać prawdy, w ostateczności - pozować na filozofa zatroskanego nędzą świata, milczącego, z cierpiącym uśmiechem i smutnym spojrzeniem” – mówił na szkoleniu. Denerwował się przy tym okrutnie i cały czas pisał na tablicy „spokój, spokój, spokój…”. Kredę dociskał, aż mu się pył sypał na koszulę. Życie przyznało mu jednak rację, chociaż do referatu przyjechał wtedy rowerem.
Doradca powiedział również, żeby stosować technikę przykrywania. „Coś się nie podoba, konkurencja odniosła sukces, nam powinęła się noga – robimy myk i wprowadzamy nowy temat; skupiamy uwagę publiczności na czymś innym. Myk!, i znowu jesteśmy w nurcie wydarzeń, możemy udawać filozofa.” Autor bloga uznaje tę argumentację i niniejszym zapowiada, że w tym momencie dokonywane jest przykrycie. Przykrycie notek o winach i latających fortepianach.
Autor ze spokojem patrzy w przyszłość i dobrotliwie kiwa głową do czytelników. Głowę podparł ręką. Pod łokieć podłożył „Politykę” Arystotelesa. Z boku leży Marek Aureliusz i Kryminał nieznanego autora. Przed biurkiem bukiety kwiatów i wciąż nierozpakowane prezenty noworoczne. Wiatr faluje żaluzją, przez okno wpadają pierwsze powiewy wiosny. Przed domem kwitnące forsycje. Puste kubły na śmieci pachną. Kierowca odjeżdżającej śmieciarki przyjacielsko macha na pożegnanie. Na ulicy dojazdowej wyschły kałuże. W spożywczaku kolejka po pieczywo krótka, bo kierowniczka nie spóźniła się na przyjęcie towaru. Towar - pierwszej jakości i ładnie zapakowany. Na firmowej reklamówce napis: „Wino Lucjana”.
Kolor. Zacznę od koloru. Matowa czerwień, z pojawiającymi się smugami granatu. Zapach owocowy; truskawka, może wiśnia. Zakręciłem kieliszkiem – zdecydowanie wiśnia. W smaku przyjemne, dominuje słodycz. Zwraca uwagę brak tanin. Duża kwasowość...
komentarze (33) skomentuj