W zasadzie to ja się z Panem Klasykiem zgadzam.
Trochę gorzej jest jeśli chodzi o szczegóły.
“Nierozumiejącą, że obie strony mogą nie mieć racji. Albo ją mieć.
Pewną tego, że racja jest tylko po jednej stronie i my koniecznie tam jesteśmy, gdzie racja”
Wszystko to prawda.
Ale jest jeszcze jeden aspekt tej prawdy, którego nie wziął Pan pod uwagę.
Racja i prawda nie zawsze są pojęciami nadanymi niejako “odgórnie”, często trzeba do nich dojść.
Często ta droga nie jest ani łatwa ani krótka. A staje się tym trudniejsza i cięższa im pod większym ostrzałem rzucanych kotów czy kamieni się znajduje. I niestety, czasem nie ma wyboru, aby iść dalej trzeba część tych kotow i kamieni odrzucić.
Dla wielu taka droga okazuje się nie do przejścia, właśnie z uwagi na mnogość latających wokół obiektów różnej maści. Jesteśmy wszak wyposażeni w coś takiego jak instynkt samozachowawczy, o ile to możliwe unikamy ran, stresów czy zbyt traumatycznych przeżyć. Wracamy do punktu wyjścia.
Do “swojej” racji i “swojej” prawdy.
Po czym z tego bezpiecznego kokonu naszości bombardujemy kolejnych śmiałków, podejmujących desperacką próbę dotarcia do prawdy jedynej.
Słów kilka do Klasyka czyli Pana Yayco
W zasadzie to ja się z Panem Klasykiem zgadzam.
Trochę gorzej jest jeśli chodzi o szczegóły.
“Nierozumiejącą, że obie strony mogą nie mieć racji. Albo ją mieć.
Pewną tego, że racja jest tylko po jednej stronie i my koniecznie tam jesteśmy, gdzie racja”
Wszystko to prawda.
Ale jest jeszcze jeden aspekt tej prawdy, którego nie wziął Pan pod uwagę.
Racja i prawda nie zawsze są pojęciami nadanymi niejako “odgórnie”, często trzeba do nich dojść.
Często ta droga nie jest ani łatwa ani krótka. A staje się tym trudniejsza i cięższa im pod większym ostrzałem rzucanych kotów czy kamieni się znajduje. I niestety, czasem nie ma wyboru, aby iść dalej trzeba część tych kotow i kamieni odrzucić.
Dla wielu taka droga okazuje się nie do przejścia, właśnie z uwagi na mnogość latających wokół obiektów różnej maści. Jesteśmy wszak wyposażeni w coś takiego jak instynkt samozachowawczy, o ile to możliwe unikamy ran, stresów czy zbyt traumatycznych przeżyć. Wracamy do punktu wyjścia.
Do “swojej” racji i “swojej” prawdy.
Po czym z tego bezpiecznego kokonu naszości bombardujemy kolejnych śmiałków, podejmujących desperacką próbę dotarcia do prawdy jedynej.
Delilah -- 21.03.2008 - 22:05