Nie zgodzę się z Panem. A co z dziećmi z domów dziecka, albo adoptowanymi, osieroconymi i wychowywanymi przez na przykład dziadków?
Tych dzieci nie wychowują rodzice. Kiedy tak spojrzę na swoje życie, to moje wychowanie to funkcja oddziaływania na mnie wielu osób. Nie tylko z rodziny. To nauczyciele, trenerzy,duchowni, ludzie, z którymi życie mnie złączyło.
Rodzina wbrew pozorom często szkodzi, ogranicza, blokuje. Wtedy szansą dla dzieciak jest tylko trafienie pod opiekę wychowawaczą kogoś mądrego.
Instytucja szkoły, może być tak zorganizowana, że daje możliwość i nauki i wychowania. Jej obecna forma ogranicza wg mnie i to i to. Z rozmów ze znajomymi nauczycielami wiem, że tylko ich powołanie daje siły i jeszcze chęci by coś z dzieciakami robić pomimo instytucji.
Mój ukochany dyrektor, już nie żyje, był człowiekiem instytucją, harcerzem, patriotą, wychowawcą wielu pokoleń.
Panie Jerzy
Nie zgodzę się z Panem. A co z dziećmi z domów dziecka, albo adoptowanymi, osieroconymi i wychowywanymi przez na przykład dziadków?
AnnaP -- 07.05.2008 - 12:33Tych dzieci nie wychowują rodzice. Kiedy tak spojrzę na swoje życie, to moje wychowanie to funkcja oddziaływania na mnie wielu osób. Nie tylko z rodziny. To nauczyciele, trenerzy,duchowni, ludzie, z którymi życie mnie złączyło.
Rodzina wbrew pozorom często szkodzi, ogranicza, blokuje. Wtedy szansą dla dzieciak jest tylko trafienie pod opiekę wychowawaczą kogoś mądrego.
Instytucja szkoły, może być tak zorganizowana, że daje możliwość i nauki i wychowania. Jej obecna forma ogranicza wg mnie i to i to. Z rozmów ze znajomymi nauczycielami wiem, że tylko ich powołanie daje siły i jeszcze chęci by coś z dzieciakami robić pomimo instytucji.
Mój ukochany dyrektor, już nie żyje, był człowiekiem instytucją, harcerzem, patriotą, wychowawcą wielu pokoleń.