proszę zadać sobie trudu i przeczytać przynajmniej obszerne fragmenty ostatniego Dzieła Mistrza – tego o wrzeszczących staruszkach. Można zacząć od strony 51, tam gdzie RAZ porzuca na następne kilkaset stron świat polityki i zaczyna nieustającą litanię gorzkich pretensji wobec urzędników, prawników, lekarzy, księży (tych na wszelki wypadek tylko wspomina) no i oczywiście – nie może się obejść bez ziemkiewiczowskiej demonologii – przedstawicieli złowrogiego Salonu .
Jeśli nie jest to moralistyka to, co nią w takim razie jest?
Owszem, Ziemkiewicz pisząc o polityce wyszydza postawę, którą nazywa moralistyką towarzyszącą problem w tym, że jak tylko od tej bieżącej polityki odchodzi natychmiast zaczyna uprawiać to, co sam z tak wielkim zaangażowaniem piętnuje.
Wygląda na to, że polityka to taka eksterytorialna dziedzina, w której rządzą twarde, zazwyczaj bezwzględne zasady, które należy poznać tak, aby się nimi umiejętnie posługiwać.
Taki powiatowy Machiavelli dla ubogich.
Pewnie dlatego jest taki dla polityki wyrozumiały bo przecież z tej polityki żyje.
Natomiast poza polityką nasz Drogi Moralista stawia wszystkim dookoła wielkie wymagania etyczne i gromi, piętnuje i śmieszy, tumani, przestrasza.
Żałosne to wszystko bardzo.
Nawet nie chcę się już tym Panem zajmować więcej – jestem już wystarczająco zły na siebie, za ten czas i pieniądze jaką na te jego nowe Dzieło straciłem. Dramat po prostu.
Barbapapa, odys
Panowie,
proszę zadać sobie trudu i przeczytać przynajmniej obszerne fragmenty ostatniego Dzieła Mistrza – tego o wrzeszczących staruszkach. Można zacząć od strony 51, tam gdzie RAZ porzuca na następne kilkaset stron świat polityki i zaczyna nieustającą litanię gorzkich pretensji wobec urzędników, prawników, lekarzy, księży (tych na wszelki wypadek tylko wspomina) no i oczywiście – nie może się obejść bez ziemkiewiczowskiej demonologii – przedstawicieli złowrogiego Salonu .
Jeśli nie jest to moralistyka to, co nią w takim razie jest?
Owszem, Ziemkiewicz pisząc o polityce wyszydza postawę, którą nazywa moralistyką towarzyszącą problem w tym, że jak tylko od tej bieżącej polityki odchodzi natychmiast zaczyna uprawiać to, co sam z tak wielkim zaangażowaniem piętnuje.
Wygląda na to, że polityka to taka eksterytorialna dziedzina, w której rządzą twarde, zazwyczaj bezwzględne zasady, które należy poznać tak, aby się nimi umiejętnie posługiwać.
Taki powiatowy Machiavelli dla ubogich.
Pewnie dlatego jest taki dla polityki wyrozumiały bo przecież z tej polityki żyje.
Natomiast poza polityką nasz Drogi Moralista stawia wszystkim dookoła wielkie wymagania etyczne i gromi, piętnuje i śmieszy, tumani, przestrasza.
Żałosne to wszystko bardzo.
Nawet nie chcę się już tym Panem zajmować więcej – jestem już wystarczająco zły na siebie, za ten czas i pieniądze jaką na te jego nowe Dzieło straciłem. Dramat po prostu.
Artur Kmieciak -- 05.10.2008 - 22:03