zmianą na lepsze może być rozejście się i nie zamęczanie siebie nawzajem. są tacy co podejmują wysiłki żeby relacje naprawić, są tacy, którzy tego nie chcą, bo chcą zacząć coś nowego. tak ciężko to zrozumieć?
Akceptuję ich wybór. Jednak rozmawiamy o szczególnym rodzaju związku jakim jest sakramentalne małżeństwo. Moga się rozejść zaraz po slubie. Nic mi do tego. Ale to nie wina Kościoła lecz ich niekonsekwencja. W dalszej części postu – na dole – to uzasadnię.
a co do odpowiedzialności. to owszem często rozkłada się na obie strony, bo jedna np. leje, a druga pozwala się lać.
w mojej okolicy parę lat temu facet zadźgał widłami żonę. wcześniej ją lał i regularnie gwałcił, o pardon, egzekwował obowiązki małżeńskie. kobieta trzy razy składała pozew o rozwód i trzy razy wycofywała bo koleś błagał, że już nie będzie.nawet na specjalną pielgrzymkę poszedł.
jakby go zostawiła to by żyła, a dzieci by miały matkę. a tak to są, każde w innym domu dziecka, bo mam wącha kwiatki od spodu, a tatuś kochający odsiaduje wyrok…
Kolejny przypadek extremum. Nikt nie wiąże się z alkoholikiem, itp. Zagadką więc jest to, co się dzieje takiego w małżeństwach, że ludzie się tak zmieniają... , efektem czego jest to co opisałeś.
Myślę, że odpowiedź może dać każdy jeśli zaobserwuje kiedy sam się zmienia na gorsze.
Można sobie zadać sobie pytanie, dlaczego się zmieniam i kiedy się zmieniam na gorsze.. . Wtedy gdy przestaję od siebie wymagać i zaczynam sobie odpuszczać. A w małżeństwie jak w przyjaźni czy dobrym koleżeństwie. Odpowiedzialnym się jest za siebie i za drugiego. Nie wymagam od siebie, nie mogę wymagać od drugiego. Jeśli wymagam od siebie, to robię to także dla drugiego.
Ja jestem zdania takiego, że “lepiej siedzieć w karczmie i myśleć o Kościele niż siedzieć w Kościele i myśleć o karczmie”.
Podobnie z małżeństwem sakramentalnym. Lepiej żyć w cywilnym i marzyć o sakramentalnym niż odwrotnie.
Po co się pakować w coś do czego nie ma się przekonania. Lepiej być wiernym swoim przekonaniom niż, udawać, że się ma inne. Dlatego bardziej lubię ateistów którzy wiedzą dlaczego nie wierzą niż wierzących udających, że wierzą lub łudzących się.
Z nieudanym małżenstwem nie tylko sakramentalnym jest tak jak z wypadkiem samochodowym. To nie wina producenta, że kierowca lekkomyślnie posługuje się samochodem i nie przestrzega instrukcji obsługi, przeglądów okresowych i wymiany części eksploatacyjnych.
A ponieważ, małżeństwo to “samochód dalekodystansowy”, przeglądy, wymiana oleju, części jest niezbędna.* Bez tych czynności murowana katastrofa z gatunku extremum jakie przywołuje Grześ, Gretchen i Ty.
I niech nikt nie opowiada bzdur, że bez tych czynności da się gdziekolwiek dojechać.
Po prostu ten samochód, tak ma z wszystkimi extremalnymi konsekwencjami. Ale jak ktoś zasiada za “jego kierownicę” powinien wiedzieć a przynajmniej zdawać sobie sprawę, “jaka jest jego zasada działania”.
*A najbardziej powinien zdawać sobie sprawę co jest “jego napędem”, jego zdrowym paliwem w odróżnieniu od chrzczonego paliwa. Te czynniki sprawiają, ze “albo mamy udaną, bezpieczną podróż albo katastrofę i zniszczenie samochodu.. , który trudno odbudować.
Pozdrawiam!
************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Stopczyk
zmianą na lepsze może być rozejście się i nie zamęczanie siebie nawzajem. są tacy co podejmują wysiłki żeby relacje naprawić, są tacy, którzy tego nie chcą, bo chcą zacząć coś nowego. tak ciężko to zrozumieć?
Akceptuję ich wybór. Jednak rozmawiamy o szczególnym rodzaju związku jakim jest sakramentalne małżeństwo. Moga się rozejść zaraz po slubie. Nic mi do tego. Ale to nie wina Kościoła lecz ich niekonsekwencja. W dalszej części postu – na dole – to uzasadnię.
a co do odpowiedzialności. to owszem często rozkłada się na obie strony, bo jedna np. leje, a druga pozwala się lać.
w mojej okolicy parę lat temu facet zadźgał widłami żonę. wcześniej ją lał i regularnie gwałcił, o pardon, egzekwował obowiązki małżeńskie. kobieta trzy razy składała pozew o rozwód i trzy razy wycofywała bo koleś błagał, że już nie będzie.nawet na specjalną pielgrzymkę poszedł.
jakby go zostawiła to by żyła, a dzieci by miały matkę. a tak to są, każde w innym domu dziecka, bo mam wącha kwiatki od spodu, a tatuś kochający odsiaduje wyrok…
Kolejny przypadek extremum. Nikt nie wiąże się z alkoholikiem, itp. Zagadką więc jest to, co się dzieje takiego w małżeństwach, że ludzie się tak zmieniają... , efektem czego jest to co opisałeś.
Myślę, że odpowiedź może dać każdy jeśli zaobserwuje kiedy sam się zmienia na gorsze.
Można sobie zadać sobie pytanie, dlaczego się zmieniam i kiedy się zmieniam na gorsze.. . Wtedy gdy przestaję od siebie wymagać i zaczynam sobie odpuszczać. A w małżeństwie jak w przyjaźni czy dobrym koleżeństwie. Odpowiedzialnym się jest za siebie i za drugiego. Nie wymagam od siebie, nie mogę wymagać od drugiego. Jeśli wymagam od siebie, to robię to także dla drugiego.
Ja jestem zdania takiego, że “lepiej siedzieć w karczmie i myśleć o Kościele niż siedzieć w Kościele i myśleć o karczmie”.
Podobnie z małżeństwem sakramentalnym. Lepiej żyć w cywilnym i marzyć o sakramentalnym niż odwrotnie.
Po co się pakować w coś do czego nie ma się przekonania. Lepiej być wiernym swoim przekonaniom niż, udawać, że się ma inne. Dlatego bardziej lubię ateistów którzy wiedzą dlaczego nie wierzą niż wierzących udających, że wierzą lub łudzących się.
Z nieudanym małżenstwem nie tylko sakramentalnym jest tak jak z wypadkiem samochodowym.
To nie wina producenta, że kierowca lekkomyślnie posługuje się samochodem i nie przestrzega instrukcji obsługi,
przeglądów okresowych i wymiany części eksploatacyjnych.
A ponieważ, małżeństwo to “samochód dalekodystansowy”, przeglądy, wymiana oleju, części jest niezbędna.*
Bez tych czynności murowana katastrofa z gatunku extremum jakie przywołuje Grześ, Gretchen i Ty.
I niech nikt nie opowiada bzdur, że bez tych czynności da się gdziekolwiek dojechać.
Po prostu ten samochód, tak ma z wszystkimi extremalnymi konsekwencjami. Ale jak ktoś zasiada za “jego kierownicę” powinien wiedzieć a przynajmniej zdawać sobie sprawę, “jaka jest jego zasada działania”.
*A najbardziej powinien zdawać sobie sprawę co jest “jego napędem”, jego zdrowym paliwem w odróżnieniu od chrzczonego paliwa. Te czynniki sprawiają, ze “albo mamy udaną, bezpieczną podróż albo katastrofę i zniszczenie samochodu.. , który trudno odbudować.
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 16.12.2009 - 11:21W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .