Właśnie dlatego uważam termin „kara śmierci”, za absurdalny. Natomiast we wskazanym przez Pana przypadku eliminacja ze społeczeństwa gościa wydaje się jedynym rozsądnym wyjściem. Zastanawiam się nad sensownością banicji. Postępować tak jak Eskimosi. Wsadzać gościa w kajak, wysyłać na Bałtyk i jak go jakiś kraj przyjmie, to niech tam morduje. Jak zdechnie na wodzie, to jego sprawa. A jak wróci do Rzeczpospolitej, to każdy go może w majestacie prawa zariezat’.
Tyle, że nie nazywałbym eliminacji „karą”, tylko samoobroną społeczeństwa.
Panie Sergiuszu!
Właśnie dlatego uważam termin „kara śmierci”, za absurdalny. Natomiast we wskazanym przez Pana przypadku eliminacja ze społeczeństwa gościa wydaje się jedynym rozsądnym wyjściem. Zastanawiam się nad sensownością banicji. Postępować tak jak Eskimosi. Wsadzać gościa w kajak, wysyłać na Bałtyk i jak go jakiś kraj przyjmie, to niech tam morduje. Jak zdechnie na wodzie, to jego sprawa. A jak wróci do Rzeczpospolitej, to każdy go może w majestacie prawa zariezat’.
Tyle, że nie nazywałbym eliminacji „karą”, tylko samoobroną społeczeństwa.
Pozdrawiam z Panem Jassą nie zgadzając się.
Jerzy Maciejowski -- 08.09.2012 - 21:07