Przyznam, że blogując lubię rozpalać emocje.
Ludzie ujawniając swoje emocje często ujawniają znacznie więcej niżby chcieli.
Pokazują siebie znacznie bardziej prawdziwych niż image , jaki sobie starannie zbudowali na swoich blogach. Rozbijanie tych wizerunków, tej sztucznej kreacji, w jaką włożyli wiele wysiłku, tego co tu dużo mówić: kłamstwa na swój temat, jakim nas chcieli uraczyć – obnażanie hipokryzji i małego, taniego oszustwa. to wielka frajda, to nagroda.
Kiedy spadają maski i jawi się przede mną zakompleksiony, zemocjonowany bloger czy komentator, któremu nie starcza argumentów, który zaczyna miotać obelgi, albo z podwiniętym ogonem rejteruje z mojego bloga by na zaprzyjaźnionych blogach, w towarzystwie takich samych jak on lizać rany i odreagowywać porażkę obrzucając mnie obelgami – zawsze ogarnia mnie serdeczny śmiech i politowanie.
Oto kolejny “bohater” stracił resztki nadziei na szacunek, który najczęściej chciał narzucić siłą. Nie siłą dialogu, perswazji, argumentacji – ale siłą sloganu, frazesu wspartego kłamstwem i agresją.
Zastanawiam się czasem – dlaczego ci ludzie nie chcą wyciągać wniosków ze słów jeśli nie tych, których uważają z nieznanych powodów za swoich wrogów, ale ze słów swoich idoli.
Dlaczego pozwalają „pośrednikom” sobą manipulować w tandetny i prymitywny sposób, który powoduje , że stają się w sieci masą ( niewielką bo niewielką) , która jak przychodzi do dyskusji – nie ma nic do powiedzenia i nie potrafi obronić żadnego z powtórzonych za manipulatorami zdań.
Łapią się na bzdety – jak choćby ten:
„Wszelkiej maści „powtarzaczom”, czyli przeciwnikom „tarczy” proponuję wysiłek intelektualny i rozwiązanie zagadki – jaki wpływ na stanowisko tego rządu, miała „moskiewska przygoda” pana Tuska? Po uzyskaniu rozwiązania, radzę już ciszej krzyczeć. Bo wstyd „
/celowo nie podaję linka /
– robiący wrażenie promoskiewskiej agitki działającej poprzez celowe odwrócenie roli i znaczenia. Piszący stosuje prosty zabieg, który doskonale znamy z czasów najbardziej prymitywnej propagandy stalinowskiej. Oczywiście wykorzystuje fakt, ze niewielu użytkowników blogosfery pamięta tamte czasy i będzie w stanie dokonać porównania i oceny jego profesjonalizmu.
Przecież nikt kto myśli o polskim interesie – nie może uznać, że dążenie do uzyskania jak największych korzyści za instalację czegoś co jest w amerykańskim interesie a dla Polski stwarza potencjalne zagrożenie – jest niewłaściwe.
Przecież obrzydliwa sugestia zawarta w cytowanym zdaniu jest zaprzeczeniem prostej prawdzie, że polski rząd nie ugiął się, nie prowadzi polityki na kolanach i nie da sobie i nam wcisnąć czegoś co będzie powtórzeniem tylu wcześniejszych transakcji poprzednich rządów, które były zwyczajnym nabijaniem nas w butelkę, za które do dziś płacimy.
Piszący te prymitywne agitki liczą na głupotę swoich czytelników – i… często mają rację
Nic więc dziwnego, że jako skutek propagandy, pojawiają się samoorganizujące się, a może organizowane grupy (grupa – to zdecydowanie za duże słowo, bo jest to raptem kilka osób), które podejmują „akcję obalenia rządu” i apelują do sobie podobnych o wsparcie.
W swojej śmiesznej gorliwości , na słowa krytyki reagują absurdalnym stwierdzeniem:
“A co ty, kurna, wiesz o obalaniu rządu.2008-07-06 15:54Aspiryna”
Chyba, że nie ma w tym komentarzu absurdu – a jest niechcący ujawniona prawda?
Może autor komentarza WIE jak obalać rząd?
Coś w tym jest, ponieważ wpisuje się w akcję zmierzającą do identycznego celu, podejmowaną przez ludzi dawnego WSI – o czym pisze “Nasz Dziennik”
W takim razie kim jest i jaka jest jego rola na blogowisku?
A ulegający ich manipulacjom w swoim zacietrzewieniu nie widzą swojej śmieszności. Brną w zaparte i przekraczają bariery absurdu, gubiąc po drodze swoją tożsamość – przekonani o dziejowej misji zamykają się w getcie kilkunastu, może dwudziestu paru osób, które nawet do siebie samych nie są w stanie odczuwać najmniejszego szacunku – o czym świadczą wyjątkowo wulgarne kłótnie i podziały na blogach, które na własny użytek nazywają prawicowymi licytując się na nich w prymitywnym dowalaniu wszystkim dokoła – a powodowani ambicją i małostkowością – także sobie samym.
Czyż można się dziwić, że i do Jaroslawa Kaczyńskiego docierają wieści o „obciachowości” przynależenia do środowisk propisowskich? I że zmuszają go, człowieka, który tak bardzo dąży do pozyskania szacunku społecznego dla siebie, swojego brata i swojej partii – do składania deklaracji na wyrost, zapewniających, że jest to obraz nieprawdziwy – chociaż sam w te deklaracje wierzyć nie może, jeśli ma wiedzę o metodach i środkach jakimi ludzie go wspierający, usiłują budować dla niego i PiS – zaplecze wyborcze.
Widać coraz wyraźniej, jak Jarosław Kaczyński bezsilnie miota się między starym „ciemnym ludem”, którego jest coraz mniej bo biologia jest nieubłagana – a potrzebą pozyskania nowych, młodszych środowisk.
I wszystkie te zabiegi i starania na nic – bo są one torpedowane przez „obciach” tworzony przez jego najgorliwszych zwolenników.
Dziś kataryna napisała, że PiS do władzy już nigdy nie wróci. Pomijając fakt, że i jej teksty przyczyniają się do tego – ma absolutną rację.
komentarze
Wielkość świata
jaki widzimy określamy sami. Najprzyjemniejszy jest mały i taki, którego właściwości zakodujemy w prostych hasłach: obcy – wróg, wykształcony – obcy, rację mają ci, którzy sie od nas nie różnią.
W takim małym światku jest niekwestionowane miejsce tylko dla jednego. Wszyscy bowiem są inni, zawsze.
Stąd ustawiczne kłótnie ortodoksów i ustawiczne podporządkowanie sobie tych spośród nich, którzy mają najmniejsze i najbardziej zgodliwe duszyczki.
Stary -- 07.07.2008 - 10:41Witaj Stary
Obserwuję dziwne zjawisko – ludzie, którzy darzą sympatią ( z przyczyn znanych tylko im, a czasem podejrzewam, że sami nie znają powodów owej sympatii) – nie widzą różnicy miedzy nazywaniem rzeczy po imieniu a inwektywą i agresją.
Obrażają się na rzeczywistość i na tych, którzy nie wykraczając poza ramy prawdy opisują coś, co jest “podskórne”. Mechanizmy działań, intencje ludzkich czynów, ukrywanie prawdy i głoszenie kłamstw – uznając je za brutalne przekraczanie barier opisywania świata.
Ta postPRLowska pozostałośc mówienia ogródkami, a nie wprost, ta aluzyjność, ktora w tamtych czasach decydowała, między innymi, o szalonym powodzeniu polskich kabaretów i satyryków – dziś nadal święci triumfy. Lepiej jest opisywać coś krążąc dokoła, bawiąc się w subtelne dywagacje starannie omijające cel i nawet niewiodące do niego a zaledwie gdzieś w pobliże. Takie ostrożne naprowadzanie – jakby powiedzenie wprost czymś groziło.
Nie potrafię tego traktować wyłącznie w kategoriach języka, jako wyniku wyższej kultury, wkraczającej wręcz w literaturę. W literaturze te cienkości niezmiernie cenię. Nie w polityce.
Podobnie jak Słonimski i jego kroniki. Subtelny poeta – nie bał się tam, gdzie wkraczała brutalnie polityka – mówić językiem oczywistych stwierdzeń. Tam gdzie uznawal, że wkroczyło zło – uzywał jezyka ostergo i piętnującego.
Często słyszę zarzut, że piszę z jadem. Piszę świadomie używając prostego języka i nie unikam prostych stwierdzeń. Ale ludzie boją się prostych stwierdzeń. Tak, jakby burzyły im one obraz świata. Jakby wywracały na nice , bez zostawiania furtki, bez możiwości interpretacji nie do końca ostatecznej, ich pojęcia. Jakby odbierały im złudzenia.
Ta potrzeba takiego lekkiego fałszu, kropli obłudy,pozorowanej obiektywności, łagodzenia, relatywizmu – jest szczególnie widoczna u ludzi, którzy dają dowody rozumienia zjawisk – ale którzy sami przed sobą nie potrafią się przyznać do sensu jaki z nich odczytują.
Tak, jakby wiara we własne wyobrażenia odbierała im zdolność racjonalnej oceny.
To jest zdumiewajace – to przenoszenie kategorii wiary właściwej rzeczom mistycznym – na politykę, a dokładniej na ludzi polityki. Wiara w intencje, w głoszone słowa i w konsekwencji w konkretnego czlowieka.
Nigdy nie rozumialam sekciarstwa, magii sekt a w szczególności wiary w guru – ludzi wydawaloby się rozumnych, wykształconych, wrażliwych. Oczywiście potrafię dokonywać analizy poszczególnych przypadkow – zagubienie, wyobcowanie, szukanie autorytetu, kompleksy, piodziw dla konkretnego czlowieka, uwiedzenie ideą, odnajdywanie “swojego” miejsca, bombardowanie miłością itp.
Ale mimo wszystko – nie rozumiem.
I może dlatego tak mnie zadziwia ten lęk przed utratą złudzeń – szczególnie u ludzi, wobec których odczuwam bliskość intelektualną.
Nie mówię o ludziach celowo i świadomie podejmujących walkę nie tyle w imieniu i na rzecz jakiejś opcji politycznej, ale przeciw – przeciw wszystkim innym.
Za tym najczęściej stoją: cynizm, pieniądze, karierowiczostwo i jakże często zwyczajna głupota, potrzeba kibolstwa i agresji.
Piszę o tym, bo widzę na Twoich blogach, że stykasz się z podobnymi zjawiskami, z którymi i ja i wielu innych ma do czynienia.
Nie umiem, a raczej nie dążę do tego by wgryzać się w tem temat.
Ale niepokoi mnie on – ponieważ wskazuje jak łatwo jest złu uwieść człowieka.
Jak dobre wychowanie, kultura, takt i delikatność, nawet wiedza – wykorzystywane są przeciw dobru – przydając złu wartości ( mniejsze, większe), przybierając je w maski i kolorowe, mamiące szatki, znajdując usprawiedliwienia a czasem nawet gloryfikując.
Och, rozpisałam się melancholijnie.
Ale to przez Ciebie i Twoje trafiające do mojego przekonania, komentarze.
Pozdrawiam serdecznie
RRK -- 07.07.2008 - 15:19Szanowna RRK
Ja się nie boję prostego języka, boję się natomiast wściekłych & hormonalnych ocen i wniosków.
Zawsze, wszędzie i na każdą okazję.
Tak jednostronnych, że nudnych do obrzydzenia.
Byle z Kaczyńskim pod ramię.
Komu się chce czytać obrzydliwe nudy?
Zauważyłaś jakieś zainteresowanie?
Igła -- 07.07.2008 - 15:44Pani Renato,
nieszczęściem Polski jest obecnie obciach, któremu na imię Kaczyński. niestety nieszczęścia chodzą parami. ale żeby tego było mało nam trafiła się jeszcze Fotyga …
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 07.07.2008 - 15:46Than living as a puppet or a slave
Docent Stopczyk, Igła
Na brak zainteresowania nie narzekam. Ilość czytających taka sama jak zawsze. (licznik!)
Obawiam się Igło, że własnie w Twoim króciutkim komentarzu jest więcej hormonów niż we wszystkich moich tekstach.
Czyżbyś chciał udawać sam przed sobą, że Kaczyńscy – to coś bez znaczenia, bez wpływu na rzeczywistość – naszą , tu i teraz?
Docent Stopczyk zauważa zjawisko – nic więc dziwnego, że i ja poświęcam temu zjawisku teksty. Jest fascynujące i jedyne w swoim rodzaju. I co najwazniejsze – już nigdy się nie powtórzy.
Więc wybacz Igło – ale jeszcze jakisś czas będziesz zmuszony się obawiać tego czegoś, czego się obawiasz – ponieważ zanosi sie na to, ze nadchodzi czas gdy sensacja bedzie gonić sensację obejmując zasięgiem całą Polskę. A każda z tych sensacji będzie nazywać się Kaczyński – albo Lech, albo Jarosław, albo obaj razem.
I ja będę o tym pisać.
Aż ucichnie raz na zawsze wrzawa i nazwisko stanie się przedmiotem badań historyków a nie blogerów, publicystów i dziennikarzy.
Pozdrawiam obu panów serdecznie
RRK -- 07.07.2008 - 16:04Ależ pisz Renato
Pisz.
Igła -- 07.07.2008 - 16:24Pamiętaj, że na swoje konto.
I sumienie.
"[zjawisko]już nigdy się nie powtórzy"
oby… :)
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 07.07.2008 - 16:50Than living as a puppet or a slave
Docent Stopczyk
Taką mam nadzieję.
RRK -- 07.07.2008 - 17:56Pozdrawiam
Drogi Igło
Nigdy nie było inaczej.
Zawsze biorę odpowiedzialność za swoje słowa.
I piszę zawsze zgodnie z własnym sumieniem i wiedzą, chociaz nie wszystko co wiem mogę napisać.
Pozdrawiam
RRK -- 07.07.2008 - 17:58Szanowna Pani Renato,
czy ja mogę inaczej? No, to lecę. Emocje, to ja rozpalałem dzierlatkom czterdzieści lat temu, teraz to pomarzyć można :)
Andrzej F. Kleina -- 07.07.2008 - 20:35A za Pani rozpalanie, kciuki trzymam mocno.
Pozdrawiam serdecznie…
Panie Andrzeju
Bardzo dziekuję.
I zmieniając w ślad za Panem ton na bardziej lekki – powiem,że i tak Panu nie wierzę. Po czterdziestu latach to się nawet nie pamięta co to były te emocje z dzierlatkami. Coś mi sie wydaje, że te wspomnienia są znacznie świeższej daty, o tak sprzed paru dni, moze tygodni….:-))))
Ale z trzymania kciuków chętnie skorzystam – sojusznikow nigdy za wielu…
Pozdrawiam serdecznie
RRK -- 07.07.2008 - 20:58@RKK
Do tej pory powstrzymywałem się od uwag, ale Igła przesadza – nie lubię typasa. Typowy narcyz. Każdemu zdążył już powiedzieć, co ma być a co nie jest ciekawe…
Zbigniew P. Szczęsny -- 07.07.2008 - 21:04Panie Zbigniewie
Igła na zimne dmucha – i to potrafię zrozumieć.
Ale nieładne ataki Igły na blogerów TXTwsparte inwektywą lub obraźliwą sugestią – uznaję za niedopuszczalne, ponieważ Igła jest współwłaścicielem TXT.
Potrafię zrozumieć Igłę jako zwyczajnego blogera i jego poczucie bezsilności, zawiedzionych nadziei – wobec zdarzeń, które nie przynoszą mu satysfakcji i wywołują rozdrażnienie.
Ludziom sporo czasu zajmuje pogodzenie sie z faktem, że postawili na złego konia.
A równocześnie TXT jest redagowane w sposób niebudzący moich najmniejszych zastrzeżeń – w czym równiez Igła ma swój udział.
Dlatego traktuję Igłę z dużą dozą wyrozumiałości i pobłażania.
Pozdrawiam i dziekuję za wsparcie.
RRK -- 08.07.2008 - 11:18