Idzie wiosna. Stop. Temperatura powyżej 15 stopni. Stop. Zakupy. Stop. Podróbki. Stop. Chiny. Stop.
- Ok, ok. Niech się pan tak nie rozpisuje. Po co to komu? A bo to ktoś będzie zainteresowany, że Pan jakieś gatki chce kupić?
- Nie gatki, tylko torbę podróżna.
- Phi. Co za różnica. Gatki, torba, buty, spodnie. No co za różnica?
- Ale czy ja panią prosiłem o komentarz?
Kupno walizki. Stop. Wygórowane ceny. Stop. Dużo obcokrajowców. Stop.
- Hehe, z tymi obcokrajowcami to prawda. Ale Pan przecież też Biały, to co Pan tak piszesz?
- Ja tutaj proszę pani mieszkam już jakiś czas.
- Też mi coś. Ja tutaj dwadzieścia lat już żyje i jeszcze do głowy mi nie przyszło się tym chwalić.
- Ale czy ja się chwalę? Fakt stwierdzam.
- Taaa… Fakt. Wszyscy Biali jesteście po jednych pieniądzach.
- Ale jakich pieniadzach? Co z Wami w tym Szanghaju nie tak, że tylko o pieniądzach rozmawiacie?
- Bo pieniądze proszę Pana, to albo się ma, albo nie ma. I zawsze można o nich porozmawiać. Jak się nie ma – że się chciałoby mieć. Jak się ma – że chciałoby się więcej.
- Tak. Ja już to znam. Przecież mowię Pani, że tu mieszkam jakiś czas.
Ceny wyższe niż w zeszłym roku. Stop. Nie chcą się targować. Stop. Nic nie pomaga. Stop. Rezygnujemy. Stop.
- Naprawdę Pan zrezygnował? To jakie te ceny były?
- 150 rmb za torbę, taką, jaką może Pani wziąć ze sobą na pokład samolotu.
- Hmm. No 150 to chyba uczciwa cena.
- Uczciwa? Jaka uczciwa? Za taką torbę to rok temu dałbym nie więcej niż 80rmb. Teraz mógłbym dać 100. Ale więcej? Za więcej to ja wolę kupić coś porządnego.
- No ale kto kazał Panu iść na targ podróbek? Tam takie ceny mają. W końcu markowe produkty!
- Jasne. Oryginalne, to nawet czasami w sklepach normalnych nie są. A poszedłem, bo ciekaw byłem, jak im interes się kręci.
- I jak? Dużo klientów mają?
- Ech. No w weekend to aż głupio iść. Za dużo Białych, to i ceny od razu windują. Bo jak się nie zna ceny, to się odnosi do ceny ze swojego kraju. A to wiadomo, że o kant … ehm …. potłuc takie przełożenie. Najlepiej wiedzieć, jaką coś ma realną wartość. Wtedy wiemy, jaką cenę możemy zaakceptować.
- No ale jak Pan chcesz wiedzieć?
- Ano trzeba być na czasie i wiedzieć co w trawie piszczy.
- E tam. Takie tam dyrdymały. Na czasie? Na czas, to obiad musi być. Ja na ten przykład to obiad o 18 codziennie jem.
- No i widzi Pani. Za ten Pani sweterek, to ile Pani dała?
- Za ten? 100rmb. Dobra jakość.
- No i widzi Pani. Za ten to ja bym dał 60rmb.
- Że jak? Że niby 60rmb? No, no. Takiś pewny?
Podejście drugie. Stop. Porażka. Stop. Z ceny ok 400rmb tylko do 150rmb. Stop. Za dużo. Stop.
- Ale z tym sweterkiem to Pan żartował, prawda?
- Nie no, gdzie tam żartowałem. 60rmb jak nic.
- Hmm. No to ja następnym razem zobaczę.
- Niech Pani próbuje. A teraz za ten telegram to ile się należy?
- Nie da sie taniej? Przecież ja tu stałym klientem jestem? No niech Pani da taniej…
- To przecież nie ja ustalam, tylko dyrektor.
- No niech Pani nie będzie taka. Za 80rmb da radę?
...
komentarze
Szanowne Zapiski
Czy to oznacza, że Fenicjanie dotarli też do Chin? Czy też, jak to twierdzą niektórzy naukowcy, rozwój człowieka następował równolegle i niezależnie od siebie na wielu obszarach?
Ukłony
Lorenzo -- 13.03.2008 - 15:59Panie Lorenzo
z ręką na sercu – ja żadnego Fenicjanina tutaj jeszcze nie spotkałem.
A tak poważnie – z tego, co mi wiadomo, to Fenicjanie do Chin nie dotarli. Twierdzenie o równoległym rozwoju człowieka na wielu obszarach – wypada się z nim zgodzić.
Pozdrawiam,
Zapiski z Państwa Środka -- 14.03.2008 - 01:45Wojtek/Zapiskowicz