John Donne – Testament
(...)Stałość mą niewzruszoną planetom i ptakom
Zapisuję, a wierność daruję dworakom;
Moją prostolinijność, fałszem nie zhańbioną – Jezuitom, a namysł poważny – bufonom;
Milkliwość – tym, co z długich wracają podróży;
Bogactwo niechaj kapucynom służy.
Ty, o Miłości, każąc mi w pokorze
Kochać tę, co odrzuca mnie i trwa w uporze,
Uczyłaś mnie, bym dawał tylko temu, kto wziąć nie może.
Wiarę swą zapisuję rzymskim katolikom,
Wszystkie dobre uczynki zaś amsterdamczykom,
Co schizmę szerzą; grzeczną dworność i ogładę
Uniwersytetowi jako zapis kładę;
Skromnością swą żołnierzy hojnie wyposażę;
Cierpliwość w spadku niech wezmą karciarze.
Ty, o Miłości, gdym tkwił u ołtarza
Tej, która za niegodną miłość mą uważa,
Uczyłaś mnie, bym dawał temu, kogo dar mój obraża.
Całe me dobre imię oraz sławę sporą
Dam przyjaciołom; pilność niech wrogowie biorą;
Scholastykom przeznaczam skłonność do wątpienia,
Lekarzom zaś choroby moje i cierpienia;
Zacna kompania weźmie dowcip; a Natura – Rymy, co wyszły spod mojego pióra.
Ty, o Miłości, gdym kochał z zapałem
Tę, co miłość zasiała w sercu mym nieśmiałem,
Uczyłaś mnie, bym dawał niby, gdy tylko dar zwracałem.
Tym, którym wkrótce zabrzmią pogrzebowe dzwony,
Daję księgi medyczne; papier zaczerniony
Moralnymi radami niech biorą wariaci;
Stare medale z brązu weźmie ten, kto straci
Fortunę; kto wędrować chce w dalekie kraje,
Temu dziś język mój angielski daję
Ty, o Miłości, kiedy moja miła
Za miłowanie tylko przyjaźnią płaciła,
Uczyłaś, by i w moich darach ta niewspółmierność tkwiła. (...)
No, lepiej mieć takie rzeczy wcześnie z głowy, prawda? A teraz spadam, szykować obiad sobie.
komentarze
Pani Pino,
już chyba wolałem, jak pisała Pani, proszę wybaczyć słowo, o dupie.
Czy Pani nie za młoda zbytnio na takie rozstrzygnięcia mortis causa? Wszak młodzieży inter vivos bawić się wypada. Chyba, że znowu nie zauważyłem jakiejś zmiany kulturowej, cholera…
Pozdrawiam, życząc smacznego obiadu
yayco -- 07.12.2008 - 15:59Panie yayco,
z całym szacunkiem, ale proszę mi nie sugerować, o czym powinnam pisać. Ma Pan w tej materii na txt licznych poprzedników.
Ja się bawię, szydzę i nalewam. Proszę zobaczyć, już nawet Pan nie rozumie, o czym piszę.
A ten tag – miałam wtedy może z 10 lat, przyszła z wizytą moja koleżanka z mamą, żeby powierzyć mi żółwia na wakacje. Czajnik zabawiał majestatycznie panią Ewę, mówiąc o mnie i swoich planach ze mną związanych. Doszedł już do tekstu “chciałbym, żeby studiowała na Uniwersytecie Warszawskim” i w tym momencie mała Zuzanka łypiąc na niego, szepnęła “zaraz dojdziemy do tego, na jakim cmentarzu będziesz leżeć”.
I proszę zobaczyć, nawet Rodzice są omylni. Nie studiuję. I w ogóle. No.
Pozdrawiam Pana, nasłuchując skwierczenia na kuchence
Pani Pino,
no faktycznie. Przepraszam.
Nie będę pisać. Nie będę czytać.
No.
Pozdrowienia, jednakże
yayco -- 07.12.2008 - 21:44Pino
Nie będę marudzić. Podoba mi się.
Pozdrawiam co prawda nie ostatecznie, ale za to pozdrawiam.
Gretchen -- 08.12.2008 - 12:12Pino pragmatyczna
A może by tak trochę jeszcze pożyć, by jeszcze wiecej mieć do zapisania tym wsiem innym? No ja przynajmniej tak o sobie myślę... Bo gdziez mi tam do bogactwa Pana Donne…
Griszeq -- 08.12.2008 - 14:38Witajcie drodzy Państwo,
Gretchen – się uśmiecham do Ciebie, kurde, no.
Griszeq’u – mój pradziadek, po linii męskiej się cofając, urodził się w 1906 roku w Petersburgu i zmarł w Warszawie dwa lata temu, kiedy ja się uczyłam do matury. By innymi przodkami już nie epatować :)
Pozdrawiam Was, pururu