Jeśli mogę coś powiedzieć, z własnych doświadczeń... gadałam np. na sieci trochę z jedną schizofreniczką, wystarczyło zrozumieć jej dziwne metafory, a nagle się okazywało, że jest normalna, tylko skrzywdzona jakoś totalnie. Polecam taką powieść Joanne Greenberg, “Życie to nie bajka” (w oryginale, bodajże, “I never promised you a rose garden”) – tam jest doskonale pokazane, jak taka choroba powstaje i jak się z niej wychodzi, pisane na podstawie własnej biografii (dziesięć lat psychiatryka, a potem wyjście i światowy bestseller).
Well, nie porównuję się, bo mnie przyklepali tylko tzw. afektywną dwubiegunową (opis tego zaburzenia na Wikipedii jest do zaorania, bo nic się nie zgadza z rzeczywistością).
Jakby to kontrowersyjnie i altmedowo nie zabrzmiało, na własnej dupie się przekonałam, że od psychotropów należy się trzymać jak najdalej, choćby rodzina wrzeszczała i lekarze kiwali głowami. Udawać, że się bierze, wywalać do kibla, czasem demonstracyjnie (jestempotulnympacjentem) łyknąć na pokaz coś względnie nieszkodliwego – czytać ulotki dokładnie, ja zawsze b. mało piłam, więc zapewniałam panią doktor, że pomaga mi właśnie to, co niszczy wątrobę, tak tak, świetnie działa, już naprawdę ani ketrelu, ani depakiny, to jedno wystarczy. ;)
Zwłaszcza nasenne są potwornie szkodliwe, pamiętacie, jak umarła Monroe? Och, cudowna epoka barbituranów, to było dopiero gówno.
Spacery, świeże powietrze, łykać magnez, uśmiechać się do obcych ludzi – to niewiarygodne, ile dostałam przez te lata wsparcia od mało znanych, albo wręcz obcych osób. Ale w tak zwanej – nie cierpię tego określenia – manii, kochamy wszystkich bez wyjątku, to bardzo groźne, więc przekażę precyzyjne instrukcje.
W miarę możliwości, orientować się szybko i ukrywać przed rodziną (mnie się nie udało). Depresja i mania mają identyczne podłoże i przeciwstawne zwroty. Co robić, gdy trzaśnie pierwszy raz – kiedy nagle nie jesteśmy już w Kansas.
Jeśli zaczyna się od depresji: zacisnąć zęby, nie sprzątać mieszkania, chrzanić dzieci, za wszelką cenę CHODZIĆ DO PRACY. Olewajcie wszystko, ale praca, koniecznie, mało Internetu, jak najmniej – chyba, że w jakieś miejsce, gdzie jesteście całkowicie pewni, że dostaniecie wsparcie. Trzymać się z dala od gazetowych for o chorobach psychicznych. Zero alkoholu. Palcie papierosy, choćbyście nigdy nie palili – takie z czystego tytoniu, do dostania w trafikach. Jedzcie słodycze, chrzanić tuszę, potem schudniecie błyskiem.
Musicie trochę mówić do ludzi. Monosylaby, najprostsze czynności, nie leżeć za dnia w łóżku. Cokolwiek. Łagodnie do siebie, ale wymagać, choćby to miało być umycie zębów, to już dużo.
Mania: to samo, tylko na odwrót. Liczyć pieniądze, choćbyście nigdy tego nie robili, podliczać wydatki! Pójdzie wam świetnie; w „manii” (bosz…) wszystko jest banalnie proste, bo ta mania to jest… Natchnienie. To, co miał Szekspir oraz wszyscy inni. Każdy człowiek ma tę iskrę, większość nie rozumie i leci do psychiatry. Ludzie. Macie emocje. Różne temperamenty, charaktery, tu sarkazm ostry, tam choleryczność, nieważne. To jesteście Wy i nic nie może tego zmienić. Pokochajcie siebie.
BEWARE ludzie! Dzielą się na dwie grupy.
Depresja. Kto jest dobry: – Ten, kto bezsilnie nad wami stoi, wrzeszczy i ciąga po lekarzach.
Kto zły: – Ten, kto wykorzystuje Waszą zmienioną strukturę emocjonalną do wkradnięcia się w łaski, kto nagle twierdzi, że zawsze strasznie was kochał, z oddali.
Mania. Kto jest dobry: – Ten, kto bluzga i za wszelką cenę chce was sprowadzić na ziemię. Ten, kto sam, w swoim życiu, choćby był kretynem i miał pod górkę, to dzielnie bił się ze światem.
Kto jest zły: – Ten, kto udaje, że świetnie mu się z wami rozmawia; kto zawsze sam sobie pobłażał i twierdził, że jest szalenie nieszczęśliwy. Że właśnie teraz świetnie was rozumie. KTO WAS KIEDYKOLWIEK, W NAJDROBNIEJSZEJ SPRAWIE, OKŁAMAŁ.
Słuchać się, choćby dla zachowania pozorów, Dobrych. Będą was oni potwornie wkurwiać, uznacie ich za śmiertelnych wrogów. To absolutnie normalne, nie możecie się później tym zadręczać, ani się tego wstydzić. Ojej, najlepszy przykład, pamiętacie, jak trzy lata temu się potwornie cięłam tutaj z Magią? #adoptujmniebabo
Z waszych maniakalnych sporów z Dobrymi zawsze wyniknie Dobro. W tym przypadku – zniknęła stąd na zawsze przyczyna wszelkich koszmarów – yayco.
Złych unikać, cokolwiek by nie pierdolili. Patrzeć na ich biografie! Patrzeć na rodziny, z jakich sami wyszli!
Teraz wiecie wszystko. Idźcie i bądźcie szczęśliwi, jako i ja jestem.
komentarze
To już koniec.
Wilhelmińskie Niemcy podbiły Europę. Nie będzie krwawej farsy za dwadzieścia lat.
Francja leży i kwiczy, zawieramy z Hiszpanią traktat w Pirenejach.
Wielka Brytania bierze morze, a my ziemię.
Precz z faszyzmem, tylko łagodny, zdyscyplinowany, pruski dryl.
Na krakowską wieżę ratuszową wciągnięto dwie flagi: Pruską oraz Polską. Łopoczą obok siebie.
Pax Prussia, na następne osiemdziesiąt lat.
Nigdy nie przegrałem, wygrałem wszystkie wojny. Teraz zamierzam się doskonale bawić na emeryturze.
Pino -- 06.03.2012 - 13:29Ja mam schizofrenię, też ma stany natchnienia, faza psychozy,
człowiek działa na obrotach 5 razy normalne, bardzo ciekawe. W natchnieniu wpadłam na odkrycia, o których bym w życiu bladego pojęcia nie miała. Też mnie skrzywdzono, właściwie krzywdzona jestem całe życie. Obecne metafory i skróty myślowe, to efekt potrójny, tajemnicy, zniecierpliwienia i zmęczenia. Biorę leki, jak odstawiłam śruba samą mnie przeraziła, mogłabym zabić.Ponadto żyję w ciągłym sytuacyjnym stresie, bo skądeś ta choroba się wzięła, jak minie odstawię psychotropy. Moje komentarze to część prawdy, wiem że są odjazdowe, ale mają odniesienie w realu, zapewniam.
Ale to mój wkład w Twój osobisty tekst Pino, każdy jest wariatem, im wrażliwszy i inteligentniejszy tym większym i zdiagnozowanym :)
Nie wiesz czy ta książka “Życie to nie bajka” jest w sieci?
p.s.
AnnaP -- 06.03.2012 - 14:09za info o słodyczach dziękuję, ale póki co bardziej mnie wkurza mój wygląd
AnnaP
Nie wiem, ja mam to w papierze, czytałam w wieku trzynastu lat, może dlatego “zwariowałam” dopiero przy dwudziestce, bo miałam parę szans wcześniej.
Wszyscy jesteśmy nienormalni, z wyjątkiem normalnych – i właśnie ci normalni są niezwykle groźni, wystrzegać się totalnie. Już nie mówiąc o tym, że są śmiertelnie nudni. Siedzą na dupie, dom-praca, żadnych planów na przyszłość, życie wspomnieniami z młodości, ach i och. Niezwykłe zamiłowanie do przedmiotów, do regularnego trybu życia, ciągle chorują, namiętnie łykają przeciwbólowe i proszki na kaszel.
I nieustannie wmawiają innym, że są tacy to a tacy. Nie słuchać. Ignorować.
O dietę, psychotropy itd. pytaj Magię, ja nie jestem biolog, tylko Dowódca Połączonych Sztabów.
Pozdrawiam stanowczo
Pino -- 06.03.2012 - 14:16Jeszcze jedno.
Teraz mogę wyjaśnić Plan Taktyczny, choć zapewne już co poniektórzy się domyślili. Okaleczyłam Pana Cebulę, mam eggo, nie ma wyjścia, proszę nalać herbaty.
Kombinowałam ładne parę lat, próbowałam tak oraz inaczej. Agresja – zły pomysł, zły, zawsze można pięknie to przekuć, że bredzę (bredziłam, ale był w tym sens, w każdym, najbardziej odlecianym komciu).
Na humorek – o, to już znacznie lepiej, Zło jest tak rozkosznie wrażliwe na swym punkcie. To już nieźle nadpsuło jajeczko.
Na ambit – też ładnie, trzeba pokazać, że się potrafi, trudności były przejściowe, a zresztą pardon, mam zero kompleksów na punkcie swoich repet… Sorry, real wzywa, dokończę później.
Pino -- 06.03.2012 - 14:26Widzisz Pino
ja mam dwa takie pino na utrzymaniu, stąd repeat mnie martwi, zwolniłam się w szale z roboty, taka byłam ambitna, komornika nie obchodzi twój żółty papier, dziurawych butów syna też, połykam tę chemię, lepiej mój wulkan wyciszyć, a jest potężny, ponadto moja teoria o sterowaniu umysłem jest prawdziwa, tu Magia potwierdzi jej możliwość, bo oficjalnie poza orwellem chyba nikt o tym nie pisał, stąd wolę się uśpić prochami, by sterujący nie mieli do mnie takiego dostępu, Ciebie rozumiem, jesteś młoda, studia potrzebują energii, ja już pogodziłam się z drugą połową życia
AnnaP -- 06.03.2012 - 14:42Ok, już.
Przerywnik muzyczny.
http://w907.wrzuta.pl/audio/4RwXqpAb58R/mam_ledwie_blizne
Pino -- 06.03.2012 - 14:40AnnaP
To co ja mówię? Ojciec się na mnie darł, ale żyły pruł, żeby utrzymać (skończył spłacać moje liceum, jak byłam na drugim roku studiów).
Pieniądze są ważne, ludzie są ważniejsi. O.
Pino -- 06.03.2012 - 14:42Ja skończę spłacać swoje długi na emeryturze,
odjechanie od reala to luksus
AnnaP -- 06.03.2012 - 14:49AnnaP
Ważne, że już rozumiesz, mam nadzieję, że wszystko jest z Tobą absolutnie w porządku; świat włazi w nas z butami, my tworzymy wzory, żeby się z tym uporać (co tam moje Dowództwo Połączonych Sztabów – Greenberg miała w sobie całe dantejskie piekło, precyzyjnie podzielone na kręgi).
Teraz tylko posprzątać, co było, wzruszyć ramionami, iść dalej.
Pino -- 06.03.2012 - 14:58Odkrycia i natchnienia zostają, jak były.
A po psychotropach ludzie skaczą po latach z okna, wieszają się pod prysznicem.
Powrót do Kansas to powrót do domu.
Każdy z nas jest na swój własny sposób Dorotką i każdy z nas może zostać porwany przez nagłe tornado, Tornado przeciwności losu, straty kogoś bliskiego, tłumionych przeżyć z dzieciństwa, wywalenia z pracy, zawodu miłosnego, oblania egzaminów. Lista takich tornad może być być tak długa, jak wielu nas nosi Matka Ziemia.
Kiedy już porywa nas tornado, często – tak, jak Dorotka – nie zdajemy sobie z tego sprawy. Bywa, że budzimy się (po zażyciu cudownej, antytornadowej pigułki), w krainie Oz.
Kraina ta może wydać się nam Rajem. Jest kolorowa, fascynująca okazałością, przyciąga swoją egzotyką. Ale jest to kraina ułudy, którą trapią te same problemy, które spowodowały nadejście tornada.
Kiedy już to zauważymy, zechcemy – tak, jak Dorotka – wrócić do domu. Wrócić do Kansas.
Być może nawet trafi się gdzieś po drodze, pełna dobrych chęci, Czarownica z Północy, która jednakże wyśle Dorotkę w niewłaściwie miejsce i do niewłaściwej osoby, jaką był/jest Czarnoksiężnik władający całą krainą Oz.
Ważnym jest abyśmy na swojej drodze spotkali towarzyszy. Nawet takich, których trapią ich własne kłopoty, ale potrafiących słuchać, szczerych w swoich intencjach, oddanych. Możliwe, że Złe Czarownice ze Wschodu i Zachodu będą ich wyśmiewać, zarzucając im a to brak brak odwagi, a to wiedzy, czy też miłości. Możliwe, że ludzkie odpowiedniki Tchórzliwego Lwa, Stracha na Wróble czy Blaszanego Drwala uwierzą Złym Czarownicom ale nie odstąpią Dorotki, wyruszając wspólnie w pełną przygód podróż. A wtedy, zrywając kolejne zasłony ułudy, które spowijają krainę Oz, zerwiemy zasłony z własnych problemów. Dodatkowym bonusem będzie obnażenie Czarnoksiężnika: malutkiego, wystraszonego człowieczka. Cyrkowca.
Jednakże towarzysze, nawet ci najmniejsi – jak piesek Toto – są tylko pomocą a nie siłą sprawczą powrotu do domu.
Każdy z nas ma swoje indywidualne zabezpieczenia, o różnej mocy. Każdy z nas ma swoje Rubinowe Pantofle. Nie da się ludzkich mechanizmów obronnych, ludzkiej świadomości i nieświadomości sprowadzić do paru statystycznych wykresów. Tak robią tylko Złe Czarownice z Zachodu i Wschodu. Problem w tym, że niektórzy zapomnieli gdzie swoje Rubinowe Pantofle położyli. Innym wydają się one jakieś staromodne, nieprzystające do cudownych eliksirów, wywarów i pigułek reklamowanych i sprzedawanych przez Złe Czarownice Wschodu i Zachodu. Ale Rubinowe Pantofle są. Istnieją! Trzeba tylko, czasem z pomocą przyjaciół, odnaleźć je w przepastnej szafie własnego życia, przy okazji robiąc w tym meblu generalne porządki. Trzeba je założyć i… wrócić do Kansas. Wrócić do domu!
PS.
Magia -- 06.03.2012 - 16:581.Słodycze to zuo.
2. Magia nie udziela porad. Nie ma na to papierów. Magia może podsunąć książki i artykuły napisane przez Dobre Czarownice z Południa, które przypominają o istnieniu Rubinowych Pantofli oraz naszym władztwie w ich używaniu.
No sami widzicie.
Gdy miałem lat piętnaście, widziałem ruskie tanki.
Pino -- 06.03.2012 - 17:10Dzisiaj po przepowiednie odsyłam do Cyganki.
Zuo zuem,
rzuciłam colę i przemysłowe szlugi, ale mój organizm stanowczo domaga się czasem miętowo-gruszkowego Wedla.
Pino -- 06.03.2012 - 17:13Kilka słów o relacji Dorotka - Czarnoksiężnik
Dobrze jest pamiętać, jak zachowała się Dorotka wobec Czarnoksiężnika.
Czarnoksiężnik, chcąc rozwiązać swoje własne problemy, zażądał od Dorotki i jej przyjaciół, unicestwienia Złej Czarownicy z Zachodu. Obiecywał spełnienie ich pragnień kiedy tylko zła wiedźma zniknie, wystawiając grupę na niebezpieczeństwa. Kłamał, od początku do końca, jak na wrednego i wystraszonego małego człowieczka przystało.
Mimo, że Drwala i Stracha trzeba było “reaninować” a sama Dorotka nie czuła się zbyt tęgo, bo przecież spowodowała czyjąś śmierć, to jednak – po powrocie do Szmaragdowego Grodu i zdemaskowaniu Czarnoksiężnika przez Toto – nie zatraciła się w nienawiści do niego.
Nie pozwoliła zapanować nad sobą temu najbardziej wstrętnemu z uczuć. Uwolniła się od nienawiści. Nie pielęgnowała jej w sobie. Nie traciła na nią własnej energii!
Magia -- 06.03.2012 - 18:10Gdyby poddała się nienawiści, być może dalej tkwiłaby w Oz.
To trudne wyzwanie. Ale im trudniej jest to zrobić, tym bardziej jest to konieczne by wrócić do Kansas…
Magia
Ja się tylko śmieję i zastanawiam, czy przypadkiem nie wymyśliłam zbrodni doskonałej.
Wszyscy świadkiem, że cały czas siedziałam sobie grzecznie na kanapie w Krakowie.
Nie miałam w ręku karabinu od pierwszej liceum.
Nożami się regularnie kaleczę.
Nie znam się na truciznach.
W życiu nie trenowałam żadnej sztuki walki.
Niewinna, Wysoki Sądzie!
Pino -- 06.03.2012 - 18:20A teraz proszę, porównajcie
Pierwsze Tekstowisko, przegrywające totalnie z Napoleonem, kierowane przez rosyjskiego dywersanta yayco – z Trzecim Tekstowiskiem, pod bezbłędną pałeczką Moltkego.
Zarejestrowałam się tu 6 marca 2008. W pierwszym komciu zjechałam totalnie Poldka, że bredzi, Igła Kozak się przyłączył, a urażony dyslektyczny glonojad zaproponował: medice, cura te ipsum.
(żeby nie było, nigdzie nie zaglądałam, lecę z pamki, możecie posprawdzać, czy dobrze pamiętam)
Nie ma wroga na lewicy, prawicy i centrum, wszyscy jesteśmy potrzebni, yassa przestał dręczyć niewinne bobry i przerzucił się na cięższy kaliber, Poldek zaczął pisać gramatycznie i ortograficznie, Bażant Starszy rzucił hasło: chujom precz! Magia wreszcie przestała się ciskać, no, czy komuś jest jeszcze niedobrze w tej klubokawiarni?
A wiecie, czemu Moltke, a nie na przykład idol pana sztucznego historyka?
Ponieważ Bonio przegrał i został otruty na Świętej Helenie. Bo pamiętajcie, Francja – ta prawdziwa i ta zupełnie symboliczna – jest zawsze najbardziej podejrzanym krajem, trzeba ją trzymać pod butem i kroić Lotaryngię.
Nie Radetzky, bo Austria to więzienie narodów, prędzej ujrzymy demokrację na Kremlu, niż na wiedeńskim Burgu. W parlamencie Haider, a w piwnicy Fritzl.
Nie Nelson ani nie Wellington, bo choć kocham morze, to jestem ziemnym Smokiem.
Nie Garibaldi ani nie Mazzini, bo Włosi to wariaci, a ja mam chłodny umysł.
Jeśli nie chcemy tu mokrych snów Artura Nicponia, teraz mówię o realnej geopolityce, to jest tylko jeden sposób – Berlin i Warszawa muszą zapomnieć wszystko i z pełnym przekonaniem uścisnąć sobie dłonie. Bo My i Oni jesteśmy ying i yang. Polacy i Prusacy. Porządek i szaleństwo. Spłonęła nam Stolica, im spłonęło Drezno, pamiętacie, o co w 60’s potwornie zapluwał się Gomułka?
Nie żadne tam rozpieprzone na tysiące opactw i ksiąstewek Św.C.Rz.Nar.Niem. Skąd. Wredne, zaborcze i bezwzględne Prusy. Które wygrały wszystko. Żeby runąć całkowicie, a następnie wstać.
I Rzeczpospolita, która wygrała wszystko, żeby runąć, wstać, runąć i następnie wstać.
Nie tropić więcej Smętka, mówić po niemiecku, tak nam dopomóż Herrgot i Pambuk.
[salut]
Pino -- 06.03.2012 - 18:54Pino,
a propos tekstu, to niestety temat mnie przerasta i komentarze.
Wszystkiego dobrego życzę.
P.S. Odezwę się na priva TXT jak się zbiorę z myślami swoimi i trochę czasu będę miał.
Pozdro.
grześ -- 06.03.2012 - 19:03grześ
Jawohl. ;)
Pino -- 06.03.2012 - 19:11Islandia?
Halo, kto paczy na to z Reykjaviku?
Pino -- 06.03.2012 - 20:15Ja marzę o jednym,
cudownej wygranej w lotto i siędzę na rencie w małej chatce nad morzem, czasami odwiedzają mnie dzieci. I nie bredzę, kłamię ani żartuję.
AnnaP -- 07.03.2012 - 11:34Ojej,
czy ja wczoraj, niechcący, bredząc jak wariatka
- wymyśliłam nie projekt ustroju zmiany konstytucji* – nie strategię dla Polski
ale całą, alternatywną, historię Europy?
Tak czy owak, kontynuujcie, Marszałku.
Teraz mamy sklerotycznego Breżniewa i drapieżnego Tuska, jakoś ostatnio nie słyszę huku żyrandoli.
P.S. 19 wydrukowanych stron licencjatu, phun
Pino -- 07.03.2012 - 11:44Zainspirowana dyskusją Magia-Jerzy
chciałabym uzupełnić mój cykl porad dla wędrowców po Krainie Oz.
Od dzieciństwa miałam mnóstwo przeróżnych zainteresowań, naukowych, literackich, przygodowych i nie wiem co jeszcze. Właściwie tylko informatyka zawsze mnie nudziła, a potem doszła jeszcze psychologia do tej czarnej listy.
Brało się to skąd, że kończyłam psychiatryczne szkoły, najciekawsze było gimnazjum – nauczyciele przedstawiali sobą solidny zbiór czubków, jak w kiści bananów. Ale pominę poboczne wątki, chociaż są ciekawe.
Drodzy bracia i siostry w obłędzie: jeśli nie jesteście absolutnie samowystarczalni finansowo i nie narobiliście długów, to nie ma wyjścia, traficie do psychiatry. Zaliczyłam wielu, och. To są wszystko, z jednym szlachetnym wyjątkiem, straszliwi idioci (oczywiście w ramach zbioru mi znanego; wyjątek mnie nie leczył, znajomość towarzyska). Wy, moje wariackie gołąbeczki, każdego z nich jesteście w stanie przejrzeć i oszukać. Jesteście szalenie inteligentni, wrażliwi i dobrzy, nikt inny nie wpada w obłęd (nie jestem pewna, czy wyjątku nie stanowi schorzenie pod nazwą hebefrenia).
Zatem do dzieła, wykorzystajmy Moc, jaką daje Wiedza.
Rodzina osłabnie z ulgi, kiedy potulnie się zgodzicie na wizytę i mocno wam odpuści. No to myk, do sieci wszechświatowej, sami wybierzemy odpowiednią placówkę w naszym mieście.
Psychoanaliza? Hi, hi, żart jakiś, nie mówię do kretynów, tylko do wariatów. Sto kilometrów dystansu od wszelkich kozetek.
Brać tylko i wyłącznie behawiorystę, a po wejściu do gabinetu patrzeć, czy ma miłą twarz, uśmiecha się do was – a potem, czy kategorycznie sprzeciwia się naciskom waszych wścibskich krewnych – tajemnica lekarska jest święta. Po spełnieniu tych warunków brzegowych już wiecie, że oto skończyła się wasza gehenna, oto ostatni z waszych gabinetów.
Zaczynamy gadkę. Absolutnie, w żadnym przypadku, nie opowiadać nic o swoich wizjach, przeżyciach itd, jeszcze stuknie 800 g ketrelu, żeby was wytłumić. Odpowiadać na pytania, będą bardzo proste.
Śpi w nocy? Je w dzień? Uprawia sport? Chodzi do szkoły? Zalicza egzaminy? Ma pomysł na podjęcie pracy w przyszłości? Nie wpada w konflikty z otoczeniem? Duże te skoki nastroju? Bardziej depresja, czy bardziej mania? Nie robi długów?
Nudne, proste, szybkie, mówić precyzyjnie, zachowywać spokój, ziew, oni naprawdę myślą, że to jest jakiekolwiek wyzwanie dla człowieka, który zwiedził Piekło?
Behawioryści to treserzy dzikich zwierzątek, nic więcej. Niech się trafi poczciwy treser, niech zwierzątko grzecznie skacze przez obręcz i zjada smakołyki, za pół roku wyjdzie na zawsze z gabinetu i będzie mieć w dupie wszelkie diagnozy, recepty, leki i cały ten szajs.
Pozdrawiam uprzejmie,
Pino -- 07.03.2012 - 19:13Pino MC
Właśnie się obudziłam.
Akurat, na pewno, zasnę niewinnym snem, skoro skłamałam, kurwa, ponieważ mam sklerozę.
O nieee, życie to nie bajka, obudziłam się z ponurą myślą: Jerzy Krzysztoń...
Mnie prosto, łatwo i przyjemnie wyprowadził z bagna graf von Moltke. Bogu dzięki za Prusy.
A tamten… truł się gazem, odratowali go, nie chcę nawet sprawdzać, ale jestem niemal pewna, że w końcu, niby wyleczony (w Tworkach) popełnił samobójstwo…
NIE mógł wyzdrowieć, NIE mógł, przeczytałam po pięć razy każdy tom “Obłędu” i rozumiem, jak może nikt inny, co tam jest napisane. Kurwa, tak strasznie mi żal tego Krzysztofa J.
Nie leczą nas psychotropy, spacery, świeże powietrze ani zwierzęta, nie zabija nas internet ani papierosy.
Przepierdoliłam radośnie trzy lata liceum, zrobiłam najlepszą maturę z historii w całej historii szkoły. Co zostało podsumowane: “dobrego karczma nie zepsuje, złego kościół nie naprawi”. Tak.
Jeśli zrozumieliście cokolwiek, z tego powyżej mojego i Magii gadania, no to może załapiecie, że jedyna istotna rzecz to Wzór.
Żadna sztuka słuchać swojego małego, wewnętrznego feldmarszałka, on mówi prosto i jasno, planuje dowcipne pułapki, jest wrednym skurwysynem i ma w życiu ubaw. Umiera zdrowy, syty lat i wojen, w wieku lat 91.
Krzysztoń miał Wzór, a jakże, samego, kurwa mać... samego pieprzonego agenta, pochlapanego krwią gorzej niż Jaruzel… tzw. zbawcę ojczyzny, patrona Uniwersytetu Warszawskiego…
Jeśli w duszy zasiądzie ten pierdolony Dziadek, bodajby na niego nasrała Kasztanka, to ja polecam od razu, hm, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale najmniej bolesny i najszybszy jest chyba skok z wieżowca?...
NIGDY nie wyjdziecie z chaosu i nigdy nie zrozumiecie, czemu wasze życie bez przerwy się pierdoli, jeśli będziecie myśleć, że jesteście: Cezarem, Napoleonem, Hitlerem, Stalinem, albo Piłsudskim właśnie.
Bo to są wszystko, moi szanowni słuchacze, to są wszystko – no co – psychopaci.
A skąd wiadomo? A wiadomo, po śmierciach. :)
Sztylet w plecy, arszenik, żelazna polopiryna w bunkrze, szaleńczy wrzask strachu, że oto podchodzą do łóżka żydowscy lekarze, długi, bolesny, doskonale i świetnie, że tak było, tylko szkoda, że stał na czele Polski, zaraz, co mu wysiadło? nerki? prostata? No mniejsza z tym, przez ostatnie lata Józio dogorywał i jak mówię, mam nadzieję, że z tego bólu wył.
Za maj, za sanację, za traktowanie ludzi jak bydło, za samotne pasjansiki w Belwederze, za to, że do dzisiaj, o Boże, wszyscy go mają niemalże za świętego. I wy się, kurwa, ośmielacie szydzić z Rosjan, że u nich stoją ciągle pomniki Lenina?
Nie radzę polemizować, opór jest daremny; to był skrót, umyślnie wyostrzona forma, ale mogę omówić fakt po fakcie, każdą kolejną psychopatyczną jazdę. Niom.
Moltke zasnął, powiedział wcześniej tylko: nie osłabcie mojego skrzydła. I tyle.
Osłabili, przerżnęli, byli głupi, spoko.
Nie wszyscy są głupi i nie wszyscy uważają, że każdy ma swoją prawdę, jak mi to wciskała kiedyś jedna polonistka.
Prawda leży tam, gdzie leży. Chyba zostawiłam ją na stoliku, koło papierośnicy i telefonu.
Dobranoc.
Pino -- 08.03.2012 - 02:07Dodatek poetycki:
jeden z najwspanialszych polskich poetów, w Sztokholmie nie są głupi. Proszę.
Latami będzie chodzić w Belwederze.
Piłsudski nigdy nie uwierzy w trwałość.
I będzie mruczeć: “Oni nas napadną”.
Kto? I pokaże na zachód, na wschód.
“Koło historii wstrzymałem na chwilę”.
Powój wyrośnie z plam zeschniętej krwi.
Gdzie żyto klęka, tam wstanąbulwary.
I pokolenie pyta: jak to było?
Aż żaden, miasto, nie zostanie kamień
W miejscu na którym leżał i przeminiesz.
Płomień rozgryzie malowane dzieje.
Jak wykopany grosik będzie pamięć.
Za twoje klęski dostaniesz nagrodę.
Na znak, że tylko mowa jest ojczyzną
Mur twój obronny u twoich poetów.
______
No, ciesz się, ojczyzno, że nie jestem tylko poetą, ale też geodetą. Albo coś w tym guście.
Pino -- 08.03.2012 - 14:42