“Nagle za drzwiami huknęło, jakby komuś brzuch pęknął, drzwi się otwarły i do pokoju wbiegła starsza pani o rozpalonych wścieklizną oczach, w peruce, podobna w swej furii do suki rasy nieokreślonej, którą osa ugryzła w przyrodzenie.
- Mam cię, draniu – wybełkotała pod adresem Osiełka. – Panie Wulkan, to jest bandyta, on moją córkę zniewolił moralnie, splugawił, zbezcześcił, zdeprawował, zzz…
Starsza pani rzęzi.
Wulkan:
- Ależ co się stało, kochana pani Heksenszus?
- Jak to co? Pan wie, co zrobił pański klient? Ha! Pan nie wie, a ja wiem; mam tu zapisane na karteczce; wszystko widziałam… panie, takie słowo pod sową, o!
Wulkan:
- Proszę się uspokoić. Mogę panią zamagnetyzować magnetyzmem zwierzęcym.
- Precz, szarlatanie, ten człowiek napisał na murze nieprzyzwoite słowo. Ha! Ale jakie! Mam tu zapisane na karteczce; moja córka, czysta jak lilia (panie, co to za dziewczę!), przeczytała to słowo i nauczyła się na pamięć. Panie Wulkan, ja tego łotra zamorduję!... Takie słowo! Cóż pozostało teraz po córce mojej? Nic, grudka popiołu, tak albowiem spłonęło dziewictwo. O, ja nieszczęśliwa!
I starsza pani załamała ręce i zamarła w klasycznej posturze bólu.
Astrolog Wulkan pocieszał cierpiącą niewiastę, podstawiał pod nos trzeźwiące sole; ale wszystko na darmo: Heksenszus zemdlała i, leżąc na podłodze jak długa, robiła piersiami i brzuchem wypukłym nad wyraz.
Po pewnym czasie z cielska, zaściełającego podłogę, wyszedł głos cichy jak Anhelli:
- Jeżeli ten łotr nie ożeni się z moją córką, to nie będzie dżentelmenem. Tak!
Ale tu podniósł się Porfirion Osiełek, pogłaskał w uda wedle zwyczaju i, rozczapierzając dłoń na piersi, jak najuroczyściej:
- Co to, to nie, proszę panią, jestem, byłem i będę dżentelmenem. Ożenię się z pani córką, choćby była zezowata. Amen.
Teraz pani Heksenszus z lekkością rzuconego połcia słoniny podniosła się z podłogi i rzekła:
- Pan jest człowiek zasad, wiedziałam; takie słowa mogą pisać tylko ludzie z zasadami. Panie, jestem wdową, a mój mąż był królewskim nadwornym wypychaczem ptaków.
- Jam jest Porfirion Osiełek false Hilarion Gaff, fabrykant sztucznych nosów i noktambulik – zaśpiewał Osiełek i uniósł się na palcach dla dodania sobie majestatu.
Piękna to była scena. Stali naprzeciw siebie Osiełek i Heksenszus: on, dostojeństwa pełen, jaśniejący bohaterstwem dokonanego czynu, okrągły, wyniosły, dworsko wachlujący się zielonym melonikiem; ona, asekurowana “na córkę”, niemal rzewna, pozwalająca nieznacznie prześwitywać brudnym majtkom poprzez czarny, tragiczny jedwab sukni.
A pomiędzy nimi, dysząc zielonym oparem, który bił od zieleni dalmatyki, unosił się astrolog Wulkan, osłupiały, i trzepotał, trzepotał brwiami.
Troje ludzi zamarło, skamieniało w powadze chwili.
Wreszcie odezwała się pani Heksenszus:
- Panie Osiełek, byłoby mi bardzo przyjemnie, gdyby pan zechciał jutro spożyć z nami skromny obad; czy pan lubi sztukamięs?
- Tak – odparł Osiełek w zachwycie i głasnął się po udach.”
Konstanty Ildefons Gałczyński
komentarze
No...
W każdym razie, szczęśliwego nowego roku!
Jachoo -- 01.01.2009 - 04:57Pozdrawiam jeszcze raz gorąco.
Jachoo,
moc Bożych błogosławieństw dla Ciebie i wszystkich Twoich bliskich! ;)
niech zero dziewięć przyniesie wam pururu :)
No i co Grzesiu?
znalazłeś?
merlot -- 28.12.2009 - 22:20Znalazłem,
ale (kon)tekstu tak czy tak nie rozumiem.
W sumie.
grześ -- 28.12.2009 - 22:28Mieszacie, kurna,
a ja znowu nietrzeźwa.
Follow the polish tłum, k…a!
znaczy nie komentować pod tym, tylko pod dwójeczką.
A czemu nie, co to za ograniczenia?
Wolność komentowania i wolność przeklinania jest jednym z podstawowych praw internauty:)
grześ -- 28.12.2009 - 22:41Spoko luzik,
komentujta se na zdrowie :)
Nie chce mi się:)
spadam, znaczy się.
grześ -- 28.12.2009 - 22:54Uff
He, he
mob, Pino, mob
ale tłum z końcówką -ok doskonale pasuje do Bullzy’iego
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 28.12.2009 - 23:21