Była raz sobie piękna dziewczyna
Rodziców miała, maturę też
I kwitła sobie jak oberżyna
Aż się przebudził w niej dziki zwierz
Niewinne serce dziewczyna miała
Resztę niewinną poniekąd też
I już ze złości łzami płakała
I pomyślała: bierz mnie, kto chcesz!
Siada dziewczyna do Internetu
A w Internecie jest piękny Czech
I nie dworować z knedlików mnie tu
Czech, kiedy młody, starczy za trzech.
On się zwał David, jej Małgorzata
Rodzice czuli dali na chrzcie.
I jakby Bażant powiedział: tatam!
Oto opowieść o seksie w Brnie.
Z pięknym i młodym informatykiem
Która nie zgrzeszy, kiedy jest chęć?
Dziewczę się Pino chwali wynikiem
Że było ponoć, ach! Na plus pięć.
Lecz starczy smutny rzut oka w mapę;
Gdzie Wielkopolska, Morawy gdzie?
Dziewczyna traci entuzjazm, napęd
Kraków już widzi: może być źle.
Poszła Małgosia do terapeutki
Ta jej wylewa wodę na łeb:
“Skończysz jak Wanda, w Warcie czy w Pełtwi,
Albo urośnie ci czeski chleb
I będziesz tulić swe prekvapenie…
Mała, potrzebne ci to na chuj?”
Nie słucha dziewczę, głupie szalenie
Pędzi opłakać ideał swój.
I kroki wiodą ją, nieprzytomną
Pekaes nocny – Wawelski Gród…
Gdzie Margot żywi nadzieję płonną:
“Nareszcie urlop! Bosko, cud miód!
Nareszcie przerwa w tej życia taczce!
Którą z wysiłkiem cholernym pcham…
Lecz kto mi płacze na wycieraczce?!
O piątej rano?! Ach, co za cham…”
I szlocha Gosia starszej Małgosi
Tej z irytacji serce się rwie
Rzuca trzy stówy i tak ją prosi:
Jedź, drogie dziewczę, pieprzyć się w Brnie.
I jedzie młoda w czeską krainę
Gdzie czeka David (młodszy lat trzy)
I znowu odlot z husyckim synem
Wspólne spacery, rozkoszy łzy…
Lecz mija boski weekend, dziewczyno
Znów jedziesz w Kraków, ten zimny gród
Gdzie Cię wyśmieje w kawiarni Pino
I znów dopadnie Cię uczuć głód.
Rzucisz hakera, weźmiesz żeglarza
Czy inną cholerę chłopięcą
Ach, jak ten schemat się wciąż powtarza
Ach, jak gówniarze nas nęcą.
Zemdlejesz w kinie, zatańczysz czaczę
Zakocha w Tobie się jakiś pan
Przyszłość przed Tobą ponura raczej
Chyba, że taki masz właśnie plan?
Dalsze rozdziały życie dopisze
Mnie już od sylab bolą palce.
Szepnę jedynie, nim przejdę w ciszę
Życie fandango jest, nie walcem…
komentarze
Cholerka, Pino!
Na miejscu TEJ dziewczyny, łeb bym Ci przy samych jajach urwała, które, jak ciągle powtarzam – masz!
A swoją drogą...
niezłe rymy, i ten tytuł!!!!
Nie ukrywam, że leciałam czytać na łeb i szyję i …. no, no!!!
Za stronę poetycką – 5* koniaczek :)
dorcia blee -- 20.01.2010 - 18:30Pino
zabrnęłaś w seks, widzę:))
Dymitr Bagiński -- 20.01.2010 - 19:03Dobra, dobra,
ja tej dziewczynie ze dwa lata robiłam za amatorskiego psychoterapeutę i to szkierewka za darmo. :P
Nuda v Brně
Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich
Docent Stopczyk -- 20.01.2010 - 22:19Czy to ta szalona Margita?
Ta pomylona Gośka?
Czy to Cieszyn
Czy to Brno
One zawsze
Głupie so.
“W mroku podziemnych przejść
dworca w Cieszynie Gośka pomylona
śpiewa miotłę ściskając w dłoniach
to zaklętej królewny pieśń
melodię echo niesie po peronach
kiedy śpiewa z tą miotłą w dłoniach
Fajkowy blues
rumowy song
symfonia biletowa
smród piwa z ust
zmącony wzrok
i pieśni płyną słowa
pomylonej Gośki…”
J.Nohavica
nieergonomiczna -- 21.01.2010 - 14:35Być może?
Niektóre atrybuty pasują.
Fajki i rum niekoniecznie. :)
Pino
piękny wierszyk!
U meni 6.
A to po prostu cudne
“Dalsze rozdziały życie dopisze
Mnie już od sylab bolą palce.
Szepnę jedynie, nim przejdę w ciszę
Życie fandango jest, nie walcem…”
Wspólny blog I & J
Alga -- 21.01.2010 - 23:06Dziękuję :)
Bażancie
Biedna ta Małgorzata.
Biedna.
Bardzo piknie napisane, co mówię w imieniu własnym i Publicznej Służby.
:)
Gretchen -- 21.01.2010 - 23:38Spoko Maroko
Nareszcie znormalniała podobno. Odcina pępowinę rodzicielską.
I sukcesywnie ciągnie studia (ósme z kolei, no ale…)
;)