Co prawda nie wiem, czy system da się zabić, ale nie oczekujcie logiki od cyborga na głodzie nikotynowym o czwartej nad ranem.
Lepiej wczytajcie się w piękno tej frazy (jak już wstaniecie) i wytłumaczcie mi, nierozumiejącej, co to kurwa znaczy:
Chcę powiedzieć, że jeśli kobieta, której dni są policzone, postanawia spędzić resztkę swego czasu przy łóżku śpiącego mężczyzny, po to, by patrzeć na niego, to jest w tym coś z miłości. Chcę powiedzieć jeszcze więcej, że jeśli w tym czasie ta kobieta miała atak serca i nie wezwała pomocy, tylko po to, by nie oddalić się ani na chwilę od tego mężczyzny, to ta miłość może stać się wielka.
Im dłużej to czytam, tym bardziej czuję (intuicyjnie), że to jest jakiś lemat – proste i eleganckie twierdzenie pomocnicze, niestety, kurwa, w odróżnieniu od Pana Hodowcy jestem z wykształcenia humanistką, jakże banalnie, no… A pojęcie lematu oczywiście znam z Jerofiejewa.
Jeżeli znasz Miłość, poznałeś także Duszę Wszechświata, która jest Miłością.
Krótsze, ale też nie powiem, żebym rozumiała o co chodzi.
“Jeśli znasz marchewkę, poznałeś także Panią z Warzywniaka, która jest marchewką”.
Choć oczywiście, rozumienie nie jest konieczne:
Kiedy kochamy, nie potrzebujemy wcale rozumieć, co się dzieje wokół, bo wtedy wszystko dzieje się w nas samych i wtedy nawet człowiek może przemienić się w wiatr.
Wbrew pozorom, akurat to zdanie jest bardzo logiczne i precyzyjne, aczkolwiek tyczy się nie tyle kochania, co fazy maniakalnej CHAD. Jednakże niewątpliwie widzę jakiś postęp w stosunku do poprzednich cytatów.
O… to jest doskonałe:
Wiele spraw w naszym życiu osobistym i zawodowym podobnych jest do chińskiego bambusa.
Jakim cudem nie wpadłam na to wcześniej?
Każdy z nas chce się zaangażować, chce mieć przy swoim boku osobę, która będzie towarzyszyła mu w podziwianiu piękna Genewy, dyskutowała o życiu lub nawet jadła razem z nami kanapkę.
W tym samym czasie? Trzeba mieć nieźle podzielną uwagę, żeby podziwiać piękno życia w Genewie, dyskutując jednocześnie o kanapce przy swoim boku. A wszystko to w sposób zaangażowany, a nie na odwal się.
Siedzieliśmy długo w milczeniu, trzymając się za ręce. Czytałam w jego oczach odwieczny lęk, odziedziczony po przodkach, lęk przed prawdziwą miłością i próbami, na jakie wystawia ona mężczyznę.
Znaczy bał się, że mu nie stanie?
Opowiedziałabym anegdotkę o moim nauczycielu muzyki i szwedzkim wizytatorze, ale nie będę kompromitować osób poniekąd publicznych.
Odkryłam, że wycie ze śmiechu łagodzi objawy odstawienia substancji.
Jeszcze dwie i pół godziny, a znowu zapalę to świństwo, co uzależnia jak helenka, ale przynajmniej nie trzeba tego wbijać w żyłę... Rozumiem palić, rozumiem nawet wciągać, ale żeby się kłuć, to trzeba już być ostatnim desperado.
Dobry jest ten kawałek. Bardzo mi podchodzi.
Bo ten, który minął
Do ciebie nie należał
I ten, który nadejdzie
Także twój nie będzie
Nadal nie wiem, czy uzależnienie istnieje alibo nie. Faktem jest, że przetrwałam znacznie większą niż zwykle ilość godzin, nie paląc. Moja silna wola sprawuje się doskonale. Szkoda tylko, że jako cyborg nie sypiam, w ten sposób nie musiałabym się przejmować uzależnieniem, które w dodatku nie istnieje i jako takie nie jest godne mej uwagi.
No dobra, może rozwieję ten jakże lubiany przeze mnie mit, bo zaraz ktoś gotów się zmartwić i podesłać mi jakieś barbiturany. Śpię, śpię, siedem godzin na dobę zazwyczaj, tylko że w przedziałach, na które nikt inny by nie wpadł. Swoją drogą, jak uważam, że świat jest piękny i dobry, tak jednego w nim urządzenia nienawidzę: rytmu dobowego. Buntuję się i odmawiam, zamierzam przeżyć życie na jet lagu, nie ruszając się z własnego pokoju. Wstawać o czwartej rano albo o piętnastej, jeść kolację na śniadanie, robić dokładnie to, na co mam w danej chwili ochotę. Spierdalać mi ze sztywnym grafikiem, będę nieszczęśliwa.
:)
komentarze
Interesujące,
zrobiło mi się duszno i boli mnie głowa.
nieistniejeobiektywnienieistniejeobiektywnie
Czy ja mam słaby charakter?
Jakoś dziwnie przypuszczam, że wątpię.
Wyszlifowałam sobie mózg z latami tak, że zamienił się w ostre i paskudne narzędzie.
Bólu się nie boję, wysiłku się nie boję, agresji się nie boję... No kurwa, prawie niczego się nie boję. Co ileś razy udowodniłam sobie albo innym.
Dobra, jestem uroczo impulsywna i brakuje mi zdrowego rozsądku, ale jak już pamiętam, żeby się zastanowić, to osiągam spektakularne efekty.
Za wyjątkiem nielicznych momentów, kiedy system pada, to uważam, że mam nad sobą kontrolę tego gatunku, która uzasadnia robienie sobie jaj pt. jestem cyborgiem.
Chwilowo nie pamiętam, co jeszcze świadczy o silnym charakterze, ale pewnie też to mam. Aaaa. Twarde wychowanie i dyscyplina wewnętrzna? No jasne, że tak. Aaaaaa. Jeszcze pół godziny.
Nie mam problemów z żadnymi nałogami. To logiczne.
Aaaaaaaaa.
Aha,
ból głowy się wyjaśnił, głód i nadpobudliwość też, nie rozumiem tylko, czemu duszno. Aha, pewnie dlatego, żebym otworzyła okno, bo mózg się domaga tlenu.
http://palenie.esculap.pl/odstawienie.htm
(shut up, sama jestem sobą zażenowana, ale jakoś muszę sobie radzić z rzeczami nieistniejącymi obiektywnie)
Jakie to żałosne: woda, soki owocowe… Co ja jestem, zwierzątko?
Wody to używam do ćpania i mycia, a soku ewentualnie do wódki.
A w ogóle, najfajniej opisał to wszystko Witkacy w “Narkotykach”.
I co oni pieprzą, jaka depresja? Tego akurat ani nie rozumiem, ani nie umiem sobie wyobrazić, autentycznie. Wszystko inne spoko, rozdrażnienie, dekoncentra, szał Podkowińskiego… jasne, ale depresja, bo się odstawiło fajki? Coś mi się wierzyć nie chce, to jakieś nielogiczne.
Choć w sumie… Wizja, że zamiast cameli czy davidków miałabym gryźć pestki i zapijać sokiem owocowym, niesie za sobą jakąś taką otchłanną melancholię.
Boże, co za szczęście, że ja nie jestem alkoholikiem. Wizja niewypicia już nigdy więcej łyka wódki jest jeszcze o wiele gorsza.
A swoją drogą, obserwacje antropologiczne tego typu zmniejszają rozmiary problemu, bo skutecznie odwracają uwagę. :)
Dodam tylko,
że jeśli kiedyś zdecyduję się rzucić, to bez użycia zybanu, czy podobnych idiotyzmów… Bo nie ukrywam, że ta jebana noc miała też swój urok. W sensie, całkiem dobrze się teraz czuję, po circa 12 godzinach bez dymu, jeśli pominąć to cholerne ćmienie w głowie :)
nic się nie zdarzy
........... ................. .............
Docent Stopczyk -- 03.02.2010 - 07:50Docent,
a co ma się zdarzyć, laboga, laboga.
Pozdrawiam o poranku
Humanstka, to nie rozumie nauk scisłych
Droga Pino,
Miłość, wszechśwait, miłość ...
Tia… chrzany. Jak stąd do wieczności.
Miłość to niestet czyste zjawisko chemiczne. Wstarczy, że ci w nos zawieje, a ci się jakaś reakcja chemiczna w mózgu uskutecznia i jesteś bezradna. I wydaje ci się wtedy, że nagle drzwi wszechświata się otwierają, że widzisz tak wiele, wszystko w zasadzie… chyba lepiej nie pisać, kiedy się człowiek zakochuje.
bo potem to ma w plecy. Dwa rosyjskie cytaty muziczne:
No i drui mniej więcej o tem samem. Znaczy się artystka zakochuje się zaraza.
Palenie to też chemia. Może krótki filmik o jednej z czynnośc fizlojolgicznych wyjaśni Pino trochę jak działa obywatel.
Lagriffe -- 03.02.2010 - 08:53Lagriffe,
i tak, i nie. Fenyloetyloamina robi człowiekowi straszny burdel w biochemii, to jest oczywiste, ale idzie się na to uodpornić. Znaczy – zgodnie ze wskazówkami naszego znakomitego konsultanta Nicponia, uruchomić silną wolę i powiedzieć NI.
Żaden problem, spróbowałam raz tego świństwa i uprzejmie dziękuję za powtórkę. Jest wiele innych rzeczy, które można ćpać z większym powodzeniem.
Fajna muzyczka, ale jak artystka i pa russki, to tylko ten kawałek:
Rany, nie dość, że jestem ćpunem, to jeszcze mam straszne problemy z tym ustrojstwem: http://www.rusofil.pl/cyrylica/index.html
Siostro, dwudziestkę haloperidolu proszę...
Pino
jestem już kurewsko zmęczony. jak dojdę do ładu z jednym to pojawia sie jakiś kolejny problem. jak w śnieżnej kuli. chciałbym się normalnie napić wódki, ale nie mogę bo codziennie na 8 muszę byc w robo. nie to żebym narzekał ale…
najbardziej mnie wkurza moja niemoc rozwiązania pewnych spraw czysto technicznych, które przeszkadzają mi w realizacji innych spraw
mam nadzieje że los się odwróci. w postaci nagłego olśnienia albo jakiś wskazówki na forum windows syfrer 2003 :P
Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich
Docent Stopczyk -- 03.02.2010 - 09:32Znam to,
nie mój przypadek, ale mam identyko w najbliższym otoczeniu.
Ten człowiek postanowił sobie to rozwiązać dosyć radykalnymi zmianami w życiu. Zmiana otoczenia, mieszkania itepe.
Nic nie sugeruję, nic więcej nie umiem powiedzieć. Trzymaj się, jesteśmy twardzi i paskudni. Hopla hopla :P
Złota myśl w ramce
Oczywiście są wśród ludzi uzależnionych jednostki życiowo nieporadne, rozmemłane, mazgajowate tylko często jest tak, że one szybciej się poddadzą.
Twardziele (bez względu na płeć) jako ludzie ze stali mogą uczynić sobie większą krzywdę, bo przecież w ich wizji samych siebie nie mieści się to, że mogą z czymś sobie nie radzić, że jakaś substancja rządzi ich życiem wybijając rytm jak na bębenku.
Wszelkie wspólnoty „anonimowych” zaczynają od pierwszego kroku, który brzmi „uznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec(alkoholu, narkotyków, seksu, hazardu itd.), że przestaliśmy kierować swoim życiem” dla tych ze stali to brzmi raczej kiepsko.
Wiktor Osiatyński kiedyś powiedział, że to zmaganie się przypomina wychodzenie na ring boksera wagi muszej, który staje naprzeciw boksera wagi ciężkiej. Skutki są łatwe do przewidzenia.
Hehehe, tak mi mów i w to mi graj na bębenku :P
“Ech, ogniu próżności, jakże trudno artyście ugasić cię w sobie”. :)
Zaraz wszyscy poumierają z nudów,
ale ja naprawdę mogę na ten temat długo i namiętnie.
Przełączcie se na Trójkę, salon polityczny już się chyba skończył, bo ja się muszę jeszcze powynurzać.
Dżingiel:
Cytaty z Tacyta:
Już od jakiegoś czasu to palenie zaczęło mnie wkurzać. Tzn. umówmy się, ja uwielbiam palić. Pasjami. I w sumie te szlugi tak już we mnie wrosły, że nawet nie bardzo wyobrazam sobie siebie bez papierosa.
To samo. Jak na jakimś zdjęciu nie wyglądam jak gavroche z camelkiem, to wszyscy zadziwieni.
No ale to, że muszę palić wpienia mnie do amoku. Co to w ogóle znaczy, że muszę?
To znaczy, drogi Arturze, że mamy tu klasyczne wishful thinking. Bo uzależnienie nie istnieje obiektywnie, istnieją tylko ludzkie słabości i przyzwyczajenia. Nie będzie nami rządził jakiś zwitek papieru, nespa? Tylko że musisz. Tylko że mnie w trakcie nocy bezsennej nosiło, aż zreperowałam krzesło, posprzątałam mieszkanie i przeczytałam cały Internet. Plus rozbolała mnie głowa, a nigdy nie boli mnie głowa.
Wrociłem do domu, zapaliłem i wywaliłem paczkę do kubła.
Nihil novi sub sole, ja miałam kiedyś zwyczaj ciskać ramką z kładki na Marymonckiej i mówić sobie: pieprzę, nie palę przez najbliższy miesiąc. I nie paliłam, bardzo będąc dumna ze swojej silnej woli. A po miesiącu abarot, Marlboro.
Och, w mordę, Nietzsche nas byłby uściskał. Mój charakter złamie każdą klamkę...
Tylko dlaczego ja mam pewne podejrzenia, że to się jakoś źle skończy? :P
hehe
Niezłe :)
Po pierwsze analiza Pałulo mnie rozśmieszyła do łez. On to jednak potrafi napisać coś, co do złudzenia sugeruje, że jest tam jakaś treść...
Po drugie, w komentarzach, bardzo piękny zapis tego, jak to uzależnienie nie istnieje.
Hi hi.
Gretchen -- 03.02.2010 - 11:50Pino
Pozwolisz, że szerzej wypowiem się w drugiej dekadzie lutego.
Na razie, jak w komentarzu Gretchen.
Magia -- 03.02.2010 - 12:28Magio,
rzucasz pety, czy jedziesz na ferie?
merlot -- 03.02.2010 - 14:24Chrzanić,
stwierdziłam, że pora w tym temacie się cofnąć o dwie stacje. :)
Bałagany bezczynne i błogie
Gdy niczego nie muszę, a mogę
Bałagany sobotnio-niedzielne
Bałagany tytoniowo-chmielne…
To da radę zrobić, w tym szaleństwie dwójmyślenia jest metoda. Jeśli z jednej strony przyjmuję, że uzależnienie nie istnieje, to tylko kwestia silnej woli itepe, a z drugiej widzę, że jednak coś jest na rzeczy, to chociaż jedno z drugim sobie zaprzecza i tworzy bezsens poznawczy, to jednak wypaliłam dzisiaj zdecydowanie mniej niż zwykle.
Fluff.
Pino
“Ten człowiek postanowił sobie to rozwiązać dosyć radykalnymi zmianami w życiu”
w moim przypadku to by oznaczało przejście na Sambę (panicznie boję się konfigurowania Linuxa :D :P) albo (o tempora!) Mac OS Server (niestety nie stać mję :P)
................ na szczęście udało mi się postawić na nogi tego badziewiastego Windowsa …. nie obyło się bez krwawych strat, ale na szczęście posiłki z Azji ratują sprawę :P … oby wujek Bill miał mję i jego (serwa) w opiece :D
hopla hopla
Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich
Docent Stopczyk -- 03.02.2010 - 18:19:)
Mogę do przodu iść, olewając drogowskazy…
hopla hopla
Zgubiłam długopis.
Ten dramatyczny wypadek uniemożliwia mi podjęcie sensownej aktywności naukowej.
Jako zabita konserwatystka i najczarniejsza reakcja, odmawiam tworzenia notatek z Dwudziestolecia w programie tekstowym. Programy tekstowe służą do pieprzenia od rzeczy i do niczego więcej.
Założyłam sobie coś w rodzaju nikotynowego ZUS-u, ukrywszy sprytnie papierosy sztuk pięć w tajemnym regionie mieszkania.
Kłopot w tym, że pamiętam, jaki to region. Do diabła z mózgiem.
Przypomniał mi się tekst, który ze spontaniczną goryczą wygłosiłam kiedyś na przerwie przy sklepiku: “dlaczego człowiek nie może sobie odstrzelić głowy i przyszyć ją sobie, kiedy życie się stanie nieco mniej potworne?”
Pięć fajek. Powinnam poczekać do momentu, kiedy znów zaczną mnie nękać nieistniejące obiektywnie syndromy.
Kłopot w tym, że albo palenie przyjemnościowe teraz, albo kroplówka przez noc.
Cytryna, łyżeczka, zapalniczka, igła i strzykawka…
Nic już nie rozumiem
z dyskusji magicznych i szczęsnych… Chwała Bogu, że nie uczynił z nich pary demiurgów z realnym wpływem na klimat, bo mielibyśmy totalny pierdolnik: lodowce by się na przemian kurczyły i przyrastały, wulkany wybuchały i zapadały, polarne niedźwiedzie wyemigrowałyby na znak protestu na Haiti, a zagubiona ludzkość by musiała nosić pod kożuchami kostiumy kąpielowe. Na szczęście takie akcje to tylko u Pratchetta na Cori Celesti (“bogowie nie zwracali uwagi na to, co się dzieje na Dysku, bo byli zajęci pisaniem petycji w sprawie Lodowych Gigantów, którzy nie chcieli oddać pożyczonej kosiarki do trawy”).
Ja normalnie nie piszę w ten sposób. Brak nikotyny to też jest nikotyna.
Szlag by trafił mój stacjonarny byt przyziemny z jajecznicą :( Pojechałabym daleko w świat, bażanty są istotami w drodze, klimat, jakkolwiek to z nim jest w odległej perspektywie, chwilowo im absolutnie nie sprzyja…
Nie wiem, czy wspominałam, ale jedno z moich wcieleń nazywa się Dean Moriarty.
Ech, Agnieszka powinna doczekać ery blogów :)
Cudownie głupie życie i odpowiednia śmierć, z pięcioletnim przystankiem w Sopocie…
Już tyle lat nie żyje, a była od mojej babci młodsza o parę miesięcy…
Nie żyje?
Eee tam.
Czuję się tragicznie,
tzn. podniośle. Oczywiście takie rzeczy zdarzają mi się tylko wtedy, kiedy nikogo nie ma i nikt się nie może tym przejąć na wskroś.
A on chciał dobrze i miał sklep, i serce dał jak ciepły chleb…
Nie, to chyba nie o to chodzi. Szukam, pardą, asocjacji na temat: ludzie, którzy są czymś innym, niż by chcieli być.
Ale ja jestem tym, czym chcę być! I mój los jest odpowiednio podniosły i tragiczny. W kontrapunkcie, ofkors. Powiedziałabym jeszcze coś o jeleniu na rykowisku, ale ktoś wpadł wcześniej niż mua na ten motyw. :(
Uboczną stroną tego, że możesz być wszystkim, jest to, że nie możesz być... hm… myślałby kto, że to takie łatwe! Wiele spraw w naszym życiu osobistym i zawodowym podobnych jest do chińskiego bambusa. Taaa. Zawiść mnie żre. Zawodowa. :)
http://janepsycho666.wrzuta.pl/audio/4mtlkPllNuM/piotr_olejnik_-_ulica_s...
W zasadzie, to...
wygrałam?
Druga noc – i nic mnie nie trzepało, nie bolała głowa, pełny luzik. Cały czas mnie swędzą płuca (nie wiem, jak to możliwe), ale to nawet nie jest wkurzające, raczej zabawne.
I to ma być uzależnienie? Liczyłam na jakąś psychomachię, a tu nic(poń). Co za nuda, potrzymam się bez dymu jeszcze parę godzin, może wydarzy się coś ciekawego.
Choć z drugiej strony:
La Bohème, la Bohème, ca voulait dire, on est heureux
Wychodzę do Żabki, słońce mnie oślepia niczym na Hawajach… jakaś kobieta na mój widok ze zgrozą krzyczy “Jezu!”
Ach, ci filistrzy. Człowieka w krótkich spodniach i rozpiętej bluzie wojskowej typu desert nie widzieli?
Nadal nie palę, poszłam tylko po colę i mleko czekoladowe.
Jednak zgodzę się chyba z Arturem, przereklamowane te uzależnienia. Choć jego trzepało gorzej, więc już sama nie wiem…
Osłabłam,
znaczy tym razem naprawdę mi zabiło system.
Niepokonany Triarius i jego kumple – zwracam uwagę, że tytuł posta brzmi “Prawdziwa rynkowa prawica”, ale nie dajcie się tym zmylić...
https://www.blogger.com/comment.g?blogID=28439478&postID=508801832996677...
P.S. A, dalej nie palę.
ZAPROSZENIE NA WARSZTATY DLA MĘŻCZYZN
Kurs jest dwudniowy i obejmuje następujące zagadnienia:
DZIEŃ PIERWSZY
1. JAK WYKONAĆ KOSTKI LODU?
Instrukcja krok po kroku wraz z prezentacją.
2. PAPIER TOALETOWY – CZY WYRASTA NA UCHWYTACH?
Dyskusja.
3. RÓŻNICE POMIĘDZY KOSZEM NA PRANIE A PODŁOGĄ.
Ćwiczenia praktyczne z pomocą zdjęć i wykresów.
4. NACZYNIA I SZTUĆCE: CZY LEWITUJĄ, SAMODZIELNIE KIERUJĄC SIĘ DO
ZMYWARKI ALBO ZLEWU?
Debata panelowa z udziałem ekspertów.
5. PILOT DO TELEWIZORA – UTRATA PILOTA.
Linia pomocy i grupy wsparcia.
6. NAUKA ODNAJDYWANIA RZECZY.
Otwarte forum tematyczne – Strategia szukania we właściwych
miejscach a
przewracanie domu do góry nogami w takt rytmicznego pokrzykiwania.
7. ZAPAMIĘTYWANIE WAŻNYCH DAT I POWIADAMIANIE W WYPADKU SPÓŹNIENIA.
Pamiętaj o zabraniu własnego kalendarza lub telefonu komórkowego.
DZIEŃ DRUGI
1. PUSTE KARTONY I BUTELKI – LODÓWKA CZY KOSZ?
Dyskusja w grupach i ćwiczenia praktyczne.
2. ZDROWIE – PRZYNOSZENIE JEJ KWIATÓW NIE JEST GROŹNE DLA ZDROWIA.
Prezentacja PowerPoint.
3. PRAWDZIWI MĘŻCZYŹNI PYTAJĄ O KIERUNEK, KIEDY SIĘ ZGUBIĄ.
Wspomnienia tych, którzy przeżyli
4. CZY MOŻNA SIEDZIEĆ CICHO, GDY ONA PROWADZI?
Gra na symulatorze.
5. DOROSŁE ŻYCIE – PODSTAWOWE RÓŻNICE POMIĘDZY TWOJĄ MATKĄ A TWOJĄ
PARTNERKĄ.
Ćwiczenia praktyczne i odgrywanie ról.
6. JAK BYĆ IDEALNYM PARTNEREM NA ZAKUPACH.
Ćwiczenia relaksacyjne, medytacja i techniki oddechowe.
7. TECHNIKI PRZEŻYCIA – JAK ŻYĆ, BĘDĄC CAŁY CZAS W BŁĘDZIE?
Dostępni indywidualni psychoterapeuci.
8. CHOINKA – CZY MUSI STAĆ DO WIELKANOCY.
Telekonferencja z udziałem Świętego Mikołaja.
Już dawno
zauważyłam, że noszę w sobie jakąś niezwykle silną potrzebę porządku i systematyczności.
Tak, zgadza się, proszę nie regulować odbiorników.
jestem pruski dryl i jestem też pierdolone emo
Wszystko, co robię, staram się robić starannie. Choćby pisać na forum. Widzicie u mua jakiekolwiek literówki, albo coś w tym stylu? Proszę porównać choćby z grzesiem. Ewidentnie łagodna forma nerwicy natręctw. Albo… no nie, styknie tego psycholologicznego bełkotu.
Jak słucham radia w necie, to leci jeden kanał do momentu, kiedy puszczają przerwę na reklamy. Co właśnie zdarzyło się przed chwilą. “Konkurs: opisz swoje idealne walentynki”.
Od razu zamajaczyła kusząca wizja siekier i rozlewu krwi…
Potrzebuję
żeby mję znowu płacili za tekst sto dwadzieścia złotych. Mus wewnętrzny taki.
Czuję się irytująco sprzeczna ze swoim osobistym nazwiskiem.
Akurat mi to potrzebne w tej chwili jakieś teksty pisać, chyba zwariowałam… Aha, no tak. Wszystko się zgadza.
Lubię u siebie to, że wszystko jest takie logiczne.
Pino
a gdzie na warsztatach omawiana jest paląca kwestia skarpet?
Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich
Docent Stopczyk -- 05.02.2010 - 11:35Podejrzewam,
że upchnęli to w dniu pierwszym, punkcie trzecim.
Kwestia niewątpliwie zasługiwałaby na osobny panel, ale z różnych przekazów wnioskuję, że ten cały interes z warsztatami i kursami może być zdeka niedofinansowany…
dotacja z EFS?
Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich
Docent Stopczyk -- 05.02.2010 - 12:12Zapytam ojca
A chwilowo słucham country… to jest taka muzyka, że… ja pierdolę! :)
Nie inwestuj we mnie czasu ani drinka
http://www.ala.boncol.pl/pliki/18.mp3
szfak, to tylko sam początek, a dalsze zwrotki miażdżą... ale lepszego linka chyba w sieci nie ma
w domu se posłucham :)
Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich
Docent Stopczyk -- 05.02.2010 - 14:15Rozkoszne
http://naszaklasa.blox.pl/html
Przyznaję, że mam dylemat i widzę jedynie dwa wyjścia.
Albo się wyautować, albo zacząć pisać poważne teksty o sposobach zmiany konstytucji.
Ruchy naszej pięknej i dobrej Administracji (tradycyjnie równie dogmatyczne, co enigmatyczne) odczytuję w ten sposób, że skończyło się, prawda, babci sranie i teraz już tylko układamy strategię dla Polski i okolicznego Wszechświata. A następnie próbujemy ją wdrażać.
Bosz… Niektórzy to mają ambicje.
Merlot pomylił się kompletnie, pisząc, że ja potrzebuję, aby ktoś zachwycał się moim talentem. Nie nie. To jest zbliżone zjawisko, ale istnieje pewna subtelna różnica.
Publiczność zasię jest tym drogowskazem
Czego nie mogą pojąć różni durnie.
Jeżeli błaznów pragnie, bądź jak błazen.
Jeśli koturnów, stańże na koturnie.
To jest moje artystyczne credo. Krystaliczny cynizm.
Chcę być takim rzemieślnikiem, którego usługi kupi każdy reżim. Eisensteinem albo Riefenstahl. Może być pancernik, może być tryumf woli… Liczy się jakość, nie idea. Forma, a nie treść.
Preferuję po stokroć błazenadę, ale skoro Zeitgeist wymaga koturny… To proszę bardzo, mogę zdjąć czapeczkę, chwycić lirę i zadeklamować przejmująco: krzyczy Wołga. Szlocha Sekwana. Woła Dunaj. Jęczą rzeki chińskie. Broczy Wisła jak otwarta rana. Lamentują potoki gruzińskie.
Gałczyński był zawsze Gałczyńskim. Czy pisał o Farlandii, czy też o Stalinie.
Tylko pytanie, czy Administracja jest zainteresowana moim wkładem w strategię dla Polski? Niestety, ale nie jestem prawnikiem, politologiem, dziennikarzem, chemikiem, elektronikiem ani zaangażowanym publicystą.
Jestem tylko przyszłym historykiem. A kto normalny kupuje warzywa w kasynie?
Co może dać wielkim strategom wiedza o przeszłości?
Odcinek 1939
Zawiera głębokie mądrości życiowe i wzruszającą piosenkę...
Pino -- 08.02.2010 - 08:37przerwa śniadaniowa?
ale skoro dziś jest poniedziałek więc jesteśmy w Norwegii …. >>>>
i wisienka na torcie
Docent Stopczyk -- 08.02.2010 - 10:53Słucham na podwieczorek
To zamiatanie piórami jest komiczne :)
O, jaki ładny dopisek: “Piosenkarka przyszła na rozdanie nagród w samych majtkach. Sprawdź! Pomponik.pl”
Czecie wyłączam, bo zaczyna łupać mnie skroń
Dlaczego wokalista Mayhem nie zmył maseczki odświeżającej cerę przed wejściem na stejdż?
Muszę jednak przyznać, że nie znalazłam jeszcze w metalu niczego, co podobałoby mi się tak jak Manowar (przy założeniu, że Motorhead uznajemy za rokendrola). Na drugim miejscu bym postawiła Ajronów, na czecim, jakże oryginalnie, Metallicę...
hopla hopla
"Motorhead uznajemy za rokendrola)ę
bez-kurwa-względnie :P
korpspejnting norweskich leśnych trolli jest rownie zabawny co futrzana bielizna kolegów z Menułora …
metal to ocean różności … weźmy np takiego Mastodona
Metallica … hmmm nagrali jedno arcydzieło MoP’a i prawie arcydzieło AJFA ... reszta jest taka sobie … poza tym ja z frakcji Slayera jestem :P
Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich
Docent Stopczyk -- 08.02.2010 - 19:14