Państwa biorące udział w II wojnie światowej były przygotowane do użycia broni chemicznej.
Bardzo dużo takiej broni miały Niemcy, które broń chemiczną produkowały między innymi na ziemiach polskich. Nie użyły jej jednak ze względu na spodziewany odwet ze strony aliantów.
Po wojnie magazyny niemieckie i alianckie zapełnione były taką bronią, niszczono ją zatapiając w Bałtyku w starych statkach, luzem.
Większość amunicji chemicznej zatopiono w latach 1946 – 1947, jednak zatapiano ją jeszcze do lat osiemdziesiątych. Zatapiała ją armia radziecka i była armia NRD.
Armia radziecka zatapiała amunicję chemiczną nie tylko na Bałtyku, również w Morzu Białym,
Berentsa, Ochockim i Morzu Japońskim.
Na podstawie dokumentów Rosyjskiego Sztabu Generalnego, ocenia się, że w latach 1946 – 1948 zatopiono w morzach około 300 000 ton niemieckiej amunicji chemicznej. Została ona zatopiona w Morzu Północnym, Bałtyckim i cieśninach Skagerrak i Kattegat.
Zapasy środków trujących w posiadaniu Niemiec w końcu wojny wynosiły:
iperyt siarkowy – 22 000 ton
preparaty iperytu siarkowego – 2 400 ton
iperyt azotowy – 1 700 ton
związki fosforoorganiczne (tabun, sarin) – 12 800 ton
olej arsynowy – 7 500 ton
difenylochloroarsyna – 1 000 ton
adamsyt – 3 400 ton
chloroacetofenon – 7 100 ton
difosgen i fosgen – 5 900 ton
cyklon B i nne środki trujące – 80 ton
Wymienione środki znajdowały się w amunicji takiej jak: pociski artyleryjskie (105 – 150 mm)
bomby lotnicze (50, 250, 500 kg), miny, fugasy, świece i granaty dymne.
Łącznie około 600 000 szt. Były też pojemniki: beczki, kanistry.
Wszystko to było zatapiane w Bałtyku na głębokości od 10 do 117 metrów, niektóre miejsca zatopień mają 820 – 1370 km2. Nie wszystkie takie miejsca są znane.
Tylko w polskiej strefie ekonomicznej jest takich miejsc około 16.
Od czasu do czasu amunicja ta przypomina o sobie, ogółem zostało skażonych 41 rybaków,
126 osób innych w tym dzieci, 30 osób wymagało leczenia szpitalnego.
Ostatni przypadek skażenia miał miejsce w 1997roku na kutrze Wła 206.
Oczywiście nie są to wszystkie przypadki, wiele lekkich skażeń nie zostało odnotowanych.
Na podstawie badań laboratoryjnych określono czas wydostania się substancji trujących z pojemników na 8 do 390 lat. Jest to zależne od grubości ścianek pojemników.
Niektóre oceny mówią o skorodowaniu pojemników w 70 – 80 procentach, czyli za kilkanaście, kilkadziesiąt lat może dojść do katastrofy ekologicznej poważniejszej w skutkach od katastrofy w Czarnobylu. A mogą to zruszyć prace przy układaniu rury Rosja – Niemcy.
Obecnie nie ma możliwości radykalnego rozwiązania problemu, amunicja pozostanie na dnie Bałtyku.
Dno zalega również olbrzymia ilość konwencjonalnej amunicji, min i t.p.
Przykładowe charakterystyki rejonów z zatopioną amunicją chemiczną w polskiej strefie:
Rejon 1 „Bornholm” – głębokość 70 – 105 m – bomby,amunicja artyleryjska, miny, pojemniki, kontenery z iperytem, związkami arsenowymi i sternitolakrymetorami.
Rejon 2 „Dziwnów” – głębokość 10 – 12 m. – pociski artyleryjskie z iperytem i związkami arsenowymi.
Rejon 3 „Kołobrzeg” – głębokość 65 m. – bomby, amunicja artyleryjska, miny, pojemniki, kontenery z iperytem, związkami arsenowymi i sternitolakrymetorami.
Rejon 4 „Darłowo” – głębokość 90 m. – bomby z iperytem
Rejon 5 „Hel” – głębokość do 117 m. – bomby, amunicja artyleryjska, miny, pojemniki, kontenery z iperytem, związkami arsenowymi i sternitolakrymetorami.
To tylko pięć miejsc ze znanych szesnastu w naszej strefie ekonomicznej.
.
W oparciu o materiały Instytutu Chemii WAT i Instytutu Chemii Akademii Świętokrzyskiej
komentarze
Hmmm...
To może by tak… fląderkę?
Smacznego!
Zbigniew P. Szczęsny -- 11.09.2008 - 09:33A tak poważnie...
Na szczęście można liczyć, że iperyt już trochę spolimeryzował i ma dziś konsystencję wosku raczej niż cieczy – więc będąc nierozpuszczalny w wodzie tak wiele szkód nie narobi.
Toksyny fosforoorganiczne są z drugiej strony – po uwolnieniu do środowiska – stosunkowo szybko rozkładane przez mikroorganizmy. Są to w sumie estry kwasu fosfonowego i fosforowego, więc enzymy bakteryjne wiedzą co robić.
Fosgen i difosgen reagują samorzutnie z wodą ulegając rozkładowi do chlorowodoru i tlenku węgla – na tym polega właśnie ich toksyczne działanie.
Preparaty cyjankowe, choć bardzo toksyczne, są również bardzo reaktywne, więc ich trwałość w środowisku po uwolnieniu będzie znikoma. Wytrują tylko to, co znajdzie się w pobliżu a po kilku dniach będzie już po problemie.
Chloroacetofenon znany z używanych przez naszą policję granatów łzawiących nie jest jakoś bardzo szkodliwy. Rozkłada się powoli, ale bardziej podrażnia niż truje. Przynajmniej tak działa na ludzi – nie wiem jak z toksycznością wobec ryb i innych organizmów morskich.
Najgorsze są preparaty arsenowe. Tu istotnie trudno coś poradzić.
Zbigniew P. Szczęsny -- 11.09.2008 - 09:46jesz pan dorsze
z Bałtyku?
I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.
Docent Stopczyk -- 11.09.2008 - 10:45A gdzieś Pan, Panie Docencie,
widizał ostatnio dorsze z Bałtyku. Ich już tam prawie nie ma. A szkoda, bo bardzo smaczna ryba, tylko przez propagandę z lat minionych (jedzcie dorsze, g… gorsze) obrzydzona.
Pozdrawiam południową porą
Lorenzo -- 11.09.2008 - 11:23Szanowny Panie Wiki
Zanim jeszcze przystapiliśmy do Unii byl taki program pomocowy, dotyczący wszelkich pozostałości (głównie amunicji) z czasów wojny. Tylko sie nie załapaliśmy, bo był tylko dla członków. Potem pojawiła się jego druga wersja, ale tym razem chyba zapomnieliśmy złożyć odpowiednie kwity i czas minął. Niestety zapomniałem, jak się ten program nazywał. Pewnie Pan Igła będzie wiedział.
Pozdrawiam
Lorenzo -- 11.09.2008 - 11:25>Lorenzo
przysłowie o dorszach znam z opowieści mojego ś.p. staruszka :) ... dorsza nigdy nie jadłem he he
I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.
Docent Stopczyk -- 11.09.2008 - 12:02To żałuj, drogi Docencie.
taki z patelni, albo z grilla. Po prostu bajka. Zreszta dorsz jest uważany za jedna z najsmaczniejszych ryb. Dlatego go już prawie w Bałtyku nie ma.
Miłego popołudnia
Lorenzo -- 11.09.2008 - 12:12a dziękuję
raczej już dorsza nie spróbuje … właśnie zajadam pyszne curry z tofu i makaronem :)
I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.
Docent Stopczyk -- 11.09.2008 - 14:55Rany Boskie, Panie Docencie,
toż to prawie jak ta zakazana na txt na m.
Miłego spożywania
Lorenzo -- 11.09.2008 - 14:57dziękuję a
kto to: “zakazana na txt na m”??
ale ostre mi wyszło to curry … a dałem tylko 1/2 scotch bonneta i jedną zwykłą ostrą paprykę
I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.
Docent Stopczyk -- 11.09.2008 - 15:00No, boję się, Panie Docencie,
a niech tam: mortadela
Wiem, że coś dodaje, jak za ostre wyszlo, ale już nie pamiętam co.
Lorenzo -- 11.09.2008 - 15:06a mortadela!!
przedrostek “morta” sugeruje że to musi być martwa dela :)
I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.
Docent Stopczyk -- 11.09.2008 - 15:12Zakazana TXT
Jest niejaka patriotyczna wiedźma – Maryla.
Dorsz jest jak najbardziej wskazany, jako ryba narodowa, co to uciekła spod Szwda.
Igła -- 11.09.2008 - 15:25Jadana przez rząd, prezydenta a nawet niejakiego Palikota.
Popijając żołądkową gorzką.
Proponuję, Panie Docencie,
przenieść ten wątek do Hyde Parku Grzesia, bo nam Pan Wiki kuku zrobi.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 11.09.2008 - 15:33Lorenzo
zrobi na nas nagankę/nagonkę
I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.
Docent Stopczyk -- 11.09.2008 - 17:52Lorenzo, Docent
No wiecie?! A co to ja? Jakaś czarna mamba, czy jakie licho?
Pozdrawiam
wiki3 -- 11.09.2008 - 17:55@
Dawno już morskich rybek nie jadłem.
Przyznam, że pomimo tych “morskich dodatków” i brzęczącego mi w uszach powiedzonka z lat pięćdziesiątych (jedzcie dorsze, gówno gorsze), chętnie jednak bym takiego spałaszował.
Powiedzonko było bardzo modne, lecz wtedy było pełno ryb słodkowodnych, jednak są one smaczniejsze.
Pozdrowienia
wiki3 -- 11.09.2008 - 17:59Zbigniew P. Szczęsny
To prawda, więc pewnie w jakimś odległym czasie przyroda upora się z tymi dodatkami.
Pozdrawiam
wiki3 -- 11.09.2008 - 18:02Igła
Dajże spokój Panie Igło z tymi atakami, tak chyba jednak nie wypada.
Pozdrawiam
wiki3 -- 11.09.2008 - 18:05Mambą Pan zdecydowanie nie jest, Panie Wiki,
ale nie wypada bez zgody gospodarza zasmiecac mu poważny tekst gadulami o dorszach i innych daniach.
A co do dorszy z tamtych lat, to świeże one nie byly, przynajmniej poza wybrzeżem i prywatnymi rybakami. Wszystko zasolone w beczkach, wożone tygodniami, śmierdzące. Na dodatek Centrala Rybna mieścila się w Warszawie zamiast nad morzem, a magazyny Fotooptyki byly w Jastarni na Helu.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 11.09.2008 - 18:24"A co to ja? Jakaś czarna mamba, czy jakie licho?"
czarna Wołga :)
I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.
Docent Stopczyk -- 11.09.2008 - 19:14