Jarosław Kaczyński dał właśnie popis transowego tańca czarnego luda i w gomułkowskiej manierze powyklinał posłów Platformy Obywatelskiej, że nie są Polakami. Następnie w ultymatywnym tonie zarządał od PO “patrotycznej skruchy”, czego dowodem miałoby być wystąpienie tej partii ze “zdominowanych przez Niemcy” szeregów Europejskiej Partii Ludowej.
Powiem tak, już nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Normalnie, to powinni takich u czubków zamykać, lecz Polska jak wiadomo jest krajem chorym, więc nie powinno dziwić, że świry świrują również w wielkiej polityce.
Na niefortunnie populistyczną zagrywkę niemieckich chadeków – zgodnie z zasadą “uderz w stół – nożyce się odezwał” – zareagował bez wątpienia największy obecnie populista w regionie – prezez PiS. Gdyby trzymać się prowadzonej przez niego retoryki, to Polska powinna chyba wypowiedzieć Niemcom wojnę o ile kanclerz Merkel nie pokaja się i na kolanach nie przejdzie z Berlina do Częstochowy…
A poważnie – po raz kolejny partia Jarosława Kaczyńskiego robi z nas – ze wszystkich Polaków wariata, ponieważ jego nieodpowiedzialne wyskoki całkowicie “przykryły” wywołany przez niemiecką chadecję skandal. Teraz już nikt w Europie nie będzie zwracał uwagi ani na to, co właściwie wymyślili niemieccy populiści ani na nasze racje narodowe, gdyż furiacki język pana prezesa i nakierowanie przez niego osi ataku w stronę PO całkowicie zmieniły skalę barw zaistniałego w polsko-niemieckich relacjach problemu.
Stosując ulubioną przez siebie strategię eskalowania napięcia prezes Kaczyński liczy, że wystawi Platformę na minę przedstawiając tę partię, jako niezdolną do obrony polskiej racji stanu. Zagrywka ta adresowana jest już chyba wyłącznie do najdurniejszego, najbardziej zacietrzewionego elektoratu, gdyż wszelkie prowadzone od wielu lat sondaże pokazują, że Polacy pragną z Niemcami spokojnych, partnerskich relacji i rzeczowych metod rozwiązywania sporów. Tymczasem to, co proponuje Jarosław Kaczyński żadnego sporu nie rozwiązuje, lecz wręcz przeciwnie – poszerza pole niezgody skazując obie strony na długotrwałą wojnę pozycyjną, na której Polska – jako strona ekonomicznie słabsza – napewno dobrze nie wyjdzie.
Wyrażam zatem cichą nadzieję, że kolejna antyniemiecka histeria wywołana przez PiS skończy się dla tej partii źle. Już niedługo zobaczymy wyniki wyborów do europarlamentu, szkoda jedynie, że polityczna interpretacja ich wyników będzie mocno utrudniona ze względu na spodziewaną niską frekwencję.
Tak czy inaczej – PiSowi na pohybel !
komentarze
Ano właśnie
Nasi zagryzą się na śmierć a Niemcy już coś o prawach zaczynają przebąkiwać.
Dymitr Bagiński -- 27.05.2009 - 21:45