Napisałem Kłopotowskiemu...

Na S24 redaktor Krzysztof Kłopotowski popełnił był kilka wpisów, które zainicjowały dość szeroką dyskusję. Ponieważ akurat wydaje mi się, że nie najgorzej mi się napisało, to postanowiłem podzielić się z Wami jednym komentarzem. Pomijam sam początek, gdyż jest on nieistotny i źle wygąda wyrwany z kontekstu:

————
[...] swych kulturowych korzeni doszukuję sie bardziej w kulturze klasycznej niźli w naszej polskiej kurnej chacie.

Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale uważam, że dwieście lat zaborów a potem dwie wojny światowe i PRL nie zasłużyły się Polsce najlepiej i właściwie trudno jest powiedzieć czymże miałoby być tutaj owo “wrośnięcie” w kulturę narodową. Jakże inaczej jest tu niż w takiej Francji czy Włoszech, gdzie wspaniałe dziedzictwo kulturowe aż człowieka przygniata. W Polsce, co by nie mówić – dziedzictwa narodowego trzeba poszukiwać a i wówczas – znajduje je się na ogół w jakiś fatalnych “okolicznościach przyrody”, co nie napawa do zachwytów. Kiedy widzę wokół ten upadek wspomagany barbarzyńską erupcją bezguścia i brzydoty – i to nie tylko w trywialnych przejawach codzienności, lecz także a może przede wszystkim – w realizacjach wzniosłych, takich jak Licheń czy Świątynia Opatrzności Bożej, kiedy me uszy kaleczą melodie Golców i Rubika, to naprawdę myślę sobie, że temu narodowi przydałoby się jakieś otwarcie kulturowe a nawet jakiś zastrzyk świeżej krwi, bo staliśmy się jakby ofiarami zdziczałej hodowli wsobnej, która wobec braku pielęgnacji wyrodziła się z porządku i zaczęła zakwitać formami zdegerowanymi, pozbawionymi estetycznych zalet. I chociaż naród ten wciąż rodzi samorodne talenty, to w tej ponurej rzeczywistości skazane są one bądź na emigrację bądź zatracenie, gdyż jako kwiat na pustyni porzucony bez wody giną. Nic więc dziwnego, że właśnie te jednostki – najszlachetniejsze, najbardziej wrażliwe i twórcze – najmocniej opowiadają się za modelem europejskiej integracji, ponieważ wiedzą, że ludzkie życie krótkie jest a w tym naszym polskim grajdole – jeśli zostawi się go samemu sobie, to trzeba będzie nie dekady a wieki czekać aż otwartość dusz i umysłów dorówna tej, która tworzy atmosferę Londynu, Kolonii czy Paryża.

Zatem, Panie Krzysztofie – moja więź z narodem Polskim jest bardzo szczególna i wybiórcza. Cenię sobie naprawdę dorobek tych kilku raptem wybitnych postaci, które składają się na naszą narodową tzw. spuściznę, lecz jest to przestrzeń doprawdy zbyt wąska i w dodatku – sama z siebie mocno ograniczona, żebym mógł powiedzieć, że “to właśnie oni mnie ukształtowali”. Myślę, że Polska – w tym czym jest w istocie – przestała mi już wystarczać gdzieś w ostatnich klasach szkoły podstawowej, kiedy otworzył się przede mną wielki świat literatury i okazało się jak mało w ogóle i na jakże mało tematów pisali Polacy. Kiedy stało się jasne, że na tkance naszego narodu nie odłożyły się całe warstwy kulturowego osadu, które ukształtowały współczesne oblicze reszty kontynentu. A nawet, jeśli gdzieś się tutaj odłożyły, to za sprawą historii depozyt ten przepadł bezpowrotnie.

Tak Panie Kłopotowski – obsesyjno-kompulsyjne pielęgnowanie tego jednego, zdegenerowanego już mocno aspektu naszej narodowej spuścizny, jaką bez wątpienia jest katolicka tradycja nie przysłuży się więcej Polakom, lecz wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej oddali nas od tego, co nazwałbym duchem Europy. Utknięci między kruchtą a plebanią stajemy się coraz większymi dziwolągami, jakimś obcym ciałem na mapie kontynentu. Nasz naród nie produkuje już żadnych idei, które byłyby inspiracją dla innych narodów. Staliśmy się jakimś zatęchłym przedsionkiem europejskiej kultury a wydaje nam się, że mamy klucze do duchowego serca Europy.

Trzeba tym narodem potrząsnąć chyba, żeby się z letargu kadzidlanego obudził i zaczął żyć własnym życiem a nie mitem Chrystusa Narodów. Ale dopóki to nie nastąpi, wolę czerpać swe inspiracje skądinąd, gdyż mój organizm bardzo źle znosi wszechobecną tu przyduchę.
——————-

Pozostawiam to do rozmyślań i pozdrawiam TXT.
ZS

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, nie do końca na temat,

myślę, że tu problemem nie jest katolicyzm cale tylko mentalność w ogóle.
Taki rodzaj prowincjonalizmu, pretensji do innych narodów/kultur i, poczucia wyższości i jednocześnie martyrologii i użalania się nad sobą.

Co do polskiej kultury, to jeszcze ważne i podkreślic trzeba, że Polska nigdy nie była i raczej nie będzie w centrum kultury światowe, bo po prostu jest małym krajem.
Zresztą w kręgu kultury europejskiej myślę, że mamy podobną pozycję jak Wegrzy, Czesi, narody byłej Jugosławii czy nawet i Skandynawowie (no bo poza(Bergmanem, Andersenem i i black metalem też znowu nie są jacyś powszechnie znani)

Poza tym jednak promowanie kultury i polskich dzieł wymaga jednak i zaplanowanej polityki i pomysłów i pieniędzy, nie za bardzo to widać i dlatego albo mamy złą opinię albo nijaką na zewnątrz.

A co do więzi z kultura polską, ja w sumie nie widze problemu, że się potrzebuje literatury/muzyki/kultury z innych krajów czy kontynetów i że czasem one są bliższe czy ważniejsze w rozwoju człowieka.

Dla mnie to jakby oczywiste, szczególnie, że na wielu polach w kulturze albo polskich śladów nie było albo były wtórne wobec Zachodu.

Choćby w takiej literaturze popularnej (literatura grozy)


@Grześ

No i widzisz – skąd ty jesteś Grześ, że ty w mig łapiesz o co chodzi a taki Kłopotowski nie może nic zrozumieć?

Bo mnie w szczególności chodzi o ten lęk wynarodowienia i motywowane nim kompulsywne zachowania wsobne:

- Napisz coś niepochlebnie o jakimś epizodzie polskiej historii – nazwą Cię parszywym zdrajcą.

- Powiedz gdzieś, że zapętlenie się całego dyskursu społecznego w Polsce wokół religii katolickiej (niczym w krajach islamskich, gdzie o niczym nie można powiedzieć bez odniesienia do Koranu i prawa szarii) nie służy naszej narodowej ekspresjii – nazwą cię rozbijaczem narodowej tradycji.

- Napisz coś o miałkości polskiej kultury – nazwą cię zgniłym kosmopolitą, który snobuje się na bóg wie co i nie popiera krajowej sztuki (żeby nie być gołosłownym – gdy zaproszono Kyle Minogue do Gdańska, padały komentarze, że za zbyt duże pieniądze, ale równie często, że trzeba było “artystów krajowych” promować)

Nawet ostatnia akcja Rajkowskiej w Poznaniu, gdzie zaproponowała, żeby zbudować minaret:

http://wyborcza.pl/1,75478,6772198,Awantura_o_minaret_w_Poznaniu.html

wywołuje tak wielkie głosy protestu, że widać jak bardzo zmkniętym i – właśnie – prowincjonalnym społeczeństwem jesteśmy.

A tymczasem tacy ludzie jak Kłopotwoski, którzy powinni mieć nieco oleju w głowie, zamiast rozładowywać jakoś te lękowe napięcia jeszcze je podkręcają pisząć, że za wszystkim stoi zmowa kontrolujących media i kulturę Żydów. Absurd jakiś!


Ziggi

Jakoś nie widzę tego, co napisałeś, znaczy tej niższości naszego Narodu, jako takiego, że niby idei naród dla innych narodów nie tworzy i w ogóle taki prowincjonalny.

A jakie niby idee miałby tworzyć?
A masz jakiś naród, który teraz takie idee tworzą?

Ja jakoś nie widzę, ale być może nie zauważam…

Jak dla mnie idee, kultura itp, to dzieła przede wszystkim ludzi konkretnych, jednostek, których i wśród Polaków dużo i pewnie tyle samo, co w innych nacjach.

A że Polacy jakąś cechę taką mają, żeby tego nie zauważać, żeby się we własne niedowartościowanie zaszywać i z góry w sumie coś co polskie uwazają w dużym stopniu za gorsze, to już inna sprawa.

Ale jak dla mnie właśnie w tym tkwi problem, znaczy nie w tym, że nie ma wśród Polaków tworzycieli idei wychodzących daleko do przodu, tylko w tym, że Polacy takich ludzi nie zauważają. Bo choć w sferze werbalnej twierdzą, że jesteśmy jakimiś wybrańcami losu, to tak w głębi siedzi w tym kompleks, kompleks, który mówi: “inni i tak są wartościowsi, ciekawsi, mądrzejsi…” I ten kompleks “zabija”, nie daje się wydostać, albo każe uciekać temu co wartościowe…

A to jest jakaś spirala samonakręcająca się. Bo przy takim podejściu, to nie wiem, co się musiałoby z nami stać, żebyśmy w końcu poczuli się takimi samymi ludźmi jak wszyscy wokół i takimi samymi narodami. Takimi samymi oczywiście pod względem wartości jako takiej…

Jak się tego kompleksu Polski lud, czy tam jego “światła” część nazywająca siebie inteligencją nie pozbędzie, to z tej spirali nigdy nie wyjdzie i tyle…

Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi.
Jak nie, to jeszcze rozwinę.

pozdrawiam


@Jacek Ka.

Tak – proszę rozwiń temat, ponieważ sądzę, że jest ważny. To znaczy – to chyba jest ważne przynajmniej podjąć próbę oceny na ile – jak mówisz – mamy do czynienia ze słą samooceną (czyli, że mamy do czynienia z jakimś narodowym kompleksem) a na ile mamy tu do czynienia z realnym ubóstwem w sferze kultury (co ja jednak dostrzegam).

Zależy mi na opiniach innych osób – nie chciałbym dyskusji przytłoczyć swoimi poglądami. Napisz proszę! – może inni równiez się przyłączą?


Jacku, ale to nie o to chodzi,

(sorry, że się za Zbigniewa wcinam), chodzi o świadomość włąsnych wad i niedoskonałości, o świadomość, co w narodzie/państwie jest złe lub niewystarczające.
I o to, że gadanie otym nie jest żadnym “pluciem we własne gniazdo” a właśnie składnikiem patriotyzmu.
Bo patriotyzm to nie przekonanie, że idealni jesteśmy.

A co do innych narodów?

Przecież nie ma co ukrywać, że są rzeczy, w których dane narody są bardziej rozwinięte.
trudno sobie wyobrazić np. muzykę klasyczną bez kompozytorów z Niemiec i Austrii, czy filozofię bez Niemców.

A literaturę światową bez Rosjan choćby.

A Polacy nawet jak są w czymś dobrzy, to tego nie promują, za to promują się za granicą ludowością czy czyms podobnym.


Odpowiedź na S24

Na S24 mój komentarz doczekał się pierwszej odpowiedzi. Aż ją tu dosłownie przytoczę:
——————————-
Twój tekst jest niezła miarą upadku i zwyrodnienia w postrzeganiu polskiej racji stanu,a zwłaszcza fakt, ze takie teksty , jak Twój, mają prawo obywatelstwa. Nie tylko mają takie prawo, ale ich autorzy na serio czują się “lepsi“z powodu, ze sa tacy znowocześnieni i wyzwoleni z okowów polskosci.

Zupełnie jak towarzysze z przedwojennej KPP, których wyzwalała z tych samych okowów Międzynarodówka spod znaku sierpa i młota.

2009-07-06 21:49 unukalhai
———————————


Panie Zbigniewie

Zacząć to w ogóle należałoby od tego co to jest kultura, a co już nią nie jest.
Czy weźmiemy na warsztat ujęcie socjologiczne , czy ideologiczne .

Jeśli socjologiczne , to widzimy szerzej.

O ile jednak ideologiczne , to węziej, a do tego często ocennie, niejednokrotnie nie na temat.

Dowodem na to niech będą komentarze tekstowiskowe versus salonowy.

Wydaje mi się, że jesteśmy mistrzami świata w minimalizowaniu swoich możliwości, dyskredytowaniu osiągnięć, a z drugiej strony pełni wzgardy dla niekochania nas przez świat.
Do tego wewnętrzne, a zdecydowane skrajności w ocenie tego samego, bo punkt widzenia jakże różny, prowadzą nader często do wymiany ciosów, a nie do rozmowy.

W ten sposób, trudno z miejsca ruszyć i potencjał ubrać, w realny kształt.

Nasuwa mi się taki drobniutki przykład, może trochę obok.

Z okazji dnia dziecka, korzystając z dobrodziejstw generalnych remontów torów tramwajowych, na Placu Zbawiciela w Warszawie, zorganizowano piknik imrezkowy dla dzieci.
Pomysł był kilku NGOsów, finansowany przez Urząd Miasta.

Nazwano Plac Zbawiciela w tym dniu, Placem Zabawiciela.
I już, gotowe. Oburzone głosy katolików, sieć dymi i trzeszczy, jakby wojna miała być.

Siedzę sobie u znajomych i nawiązuję do tego, a oni że nazwa kontrowersyjna, że to jak robienie sobie jaj z katolików.
Trochę się wybauszyłam z oczami, ale zadaję pytania.
Spokojna rozmowa, naprawdę.

Nagle wpada mi do głowy myśl. Mówię: jakbyście ocenili tę samą nazwę, ten sam Plac Zabawiciela, gdyby proboszcz tej parafii zechciał zorganizować tę właśnie imprezę, pod identycznym hasłem.

Czy czasem nie byłoby fajnie, jaki proboszcz wesoły i kreatywny?
Przyznali, że owszem.

No to ja mam wrażenie, że tak jest ze wszystkim.
Za dużo ideologii, za dużo poszukiwania wrogów, za mało otwartości, radości życia i nie gmerania, jak nie potrzeba. Tak po prostu.

Z palmą na Rondzie de Gaulla, było podobnie. Fuj, ble, w naszym klimacie palmy nie rosną. No i co z tego? Niech se palma stoi.

To jak rozmawiać o kulturze, z przeproszeniem, wyższej, kiedy nie daje się wyjść poza własne, ugruntowane poglądy? I kiedy przeciętny Polak guzik się nią interesuje, z różnych zresztą względów?

A czy taki koncert Madonny, to jest wydarzenie (pop)kultury, czy nie?

A wystawa Bodies?

Co tak naprawdę wiemy, o własnym podwórku?


Autor

coś za szybko przechodzi od marności kultury narodowej do dowalania katolickiej tradycji. Znaczy że ona temu winna?


@Dymitr

Ja – fakt – na katoli cięty jestem, ale nie w tym dziś rzecz.

Ja jedynie zadaję pytanie – czy – i na ile refleksja przez pryzmat katolickich odniesień nie zawłaszczyła całości dyskursu społecznego w Polsce. Bo ja naprawdę czasami czuję się tak, jak za starych dobrych czasów, tylko kiedyś takim punktem odniesienia były dzieła Włodzimierza Ilicza a dziś – JPII.

Wystarczy się pokręcić i popatrzeć jakie dyskusje się w Polsce toczą i jakie środowiska nadają im ton. Poza jedną Krytyką Polityczną (która w sumie też mocno odnosi się do tej katolickiej wszechobecności w Polsce – jako przeszkody właśnie) – mamy właściwie wyłącznie środowiska ze słowem Chrześcijański lub Katolicki w nazwie. Obie wiodące partie polityczne nie są w stanie w swym programie społecznym wyjść poza “społeczną nauke Kościoła”. Na prowincji, to właściwie mamy podział władzy między wójta, policmajstra i księdza właśnie. W telewizji – co rusz duchowny – już nawet w filmach i serialach – przedstawiany zawsze w wyidealizowany sposób. Opinia hierarchów Kościoła jest w Polsce zawsze uważana za ważny głos w danej sprawie. Ostatnio, promocja “wartości chrześcijańskich” została nawet zadeklarowana, jako misja TVP. Nauczanie religii zostało włączone do programu szkolnego i nawet można “z religii” zdawać maturę (horrendum!!! z religioznawstwa, to rozumiem – ale z religii – nie!).

W zasadzie – wg obiektywnych kryteriów mamy w Polsce sytem państwowy tak mocno wyróżniający jedno określone wyznanie i tak mocno powiązany z instytucjami i hierarchią tego wyznania, że można by śmiało powiedzieć, iż mamy tu państwo “parawyznaniowe”, gdzie poglądy bazujące na innym systemie wartości są eliminowane z życia publicznego lub co najmniej mocno marginalizowane.


Szczęsny mądrze prawi

to nie jest przypadek, że byliśmy potęgą w XVI w., kiedy protestancki Sejm (wybrany przez katolicką szlachtę !) uchwalał program reform, a heretycy wszelkiej maści zlatywali sie do Polski jak pszczoły do ula.

a ostry zjazd w dół zaczął się w XVII w., wraz z triumfem tepej kontrreformacji, spod znaku jezuitów. w XVIII w. to już byliśmy tylko grajdołem i pośmiewiskiem Europy, z wyjątkiem końcówki tego stulecia.

kult jednostki natomiast jest zawsze równie głupi, niezależnie od tego, jakiej jednostki dotyczy.


@Zbigniew P. Szczęsny

Kurwa mać. I co z takim Ziggim zrobić? Człowiek z ortogonalnym kawałkami światopoglądem, używa słowa “katol” (którego nie znoszę organicznie) – ale rzeczonym “katolem” będąc, nie mogę nie przyznać mu racji w paru dziedzinach co najmniej. To spróbujmy tak po kawałku.

“Bo ja naprawdę czasami czuję się tak, jak za starych dobrych czasów, tylko kiedyś takim punktem odniesienia były dzieła Włodzimierza Ilicza a dziś – JPII.” – rozumiem analogię, acz porównanie uważam za cokolwiek krzywdzące. Jednak żadna policja polityczna nie egzekwuje obecnie stosowania się do.

“Obie wiodące partie polityczne nie są w stanie w swym programie społecznym wyjść poza “społeczną nauke Kościoła”.” – ale to jest gadanina, nijak nie tłumacząca się na praktykę. Od kiedy w społecznej nauce Kościoła jest pochwała monopoli i dymania obywatela na każdym kroku przepisami, podatkami, regulacjami etc? Jak jutro ogłoszę, że gwałcąc kobiety uwspólniam je w myśl lewicowych ideałów- należy winić za to ludzi o poglądach lewicowych? No chyba niekoniecznie.

“Poza jedną Krytyką Polityczną “ – ci pajace za to uwielbiają Lenina – to chyba lepiej? Choć ja jednak wolę wariant konkurencyjny, bo przynajmniej nie podżega do rzezi. Czego o Zizkowym idolu powiedzieć się nie da.

“Opinia hierarchów Kościoła jest w Polsce zawsze uważana za ważny głos w danej sprawie.” – bez przesady, to nie lata 90te. A że biskupi przesrywają kapitał zaufania (czy co tam z niego jeszcze zostało) zabierając głos w absolutnie każdej kwestii, to inna sprawa.

“Ostatnio, promocja “wartości chrześcijańskich” została nawet zadeklarowana, jako misja TVP.” – chryja, zgadzam się.

“Nauczanie religii zostało włączone do programu szkolnego i nawet można “z religii” zdawać maturę (horrendum!!! z religioznawstwa, to rozumiem – ale z religii – nie!).” – chryja do kwadratu, acz to powinno mnie złościć bardziej niż Ciebie. W końcu na “katoli” jesteś cięty, a KK promując takie rozwiązania strzela sobie w stopę.

“państwo “parawyznaniowe”, gdzie poglądy bazujące na innym systemie wartości są eliminowane z życia publicznego lub co najmniej mocno marginalizowane.” – czy Ty łaskawco aby troszkę nie histeryzujesz? Marginalizuje Cię ktoś? Eliminuje Ciebie lub Twoje poglądy? Znowu: rozumiem złość, rozumiem źródło, ale jednak używany przez Ciebie język jest mocno nieadekwatny. A dodatkowy problem jest taki, że mnie do tego systemu wartości – chyba, z kontekstu wnosząc – bliżej znacznie niż Tobie, a mam permanentne wrażenie że jest to “lip service” a na moje zdanie, jako szeregowego katolika, zarówno świecka jak i kościelna wierchuszka sobie leje.

Poza tym, co do poglądów jeszcze: jak to jest, powiedz mi, z tą dyskryminacją poglądów nie-katolików… Lider Behemotha podarł Biblię, ktoś tam mu (z cywilnego powództwa!) wytoczył sprawę – i media drą łacha do skutku. A weź się przejedź po jakiejś mniejszości, to Ci prokuratura spodnie przez głowę ściągnie.

tyle na razie, potem cdn

pozdro


Ziggi dłubie kijem

raz w mrowisku, gdy dosrywa wszystkim, raz w oku, gdy dosrywa wybrańcowi. W ogólności taki sobie wybrał sposób, by potrząsnąć i sprowokować. Pewnie chciałby do myślenia, i to, jak widać z dyskusji, się udało…

Zbigniewie – trudno się określić w tej materii, bo straszliwie rozległa, więc ja skupię się na sobie i wyłącznie na muzyce. Od kiedy słuchać zacząłem, to słucham mało muzyki polskiej. Jakoś tak wyszło. Zastanawiam się nad tym i myślę, że kulturę pchają do przodu JEDNOSTKI. W muzyce to ci, którzy jakąś rewolucję wywołali, albo choćby ferment. Choć od razu sam siebie kontruję, że i oni bez tradycji, którą dobrze poznali, nic by nie pchnęli.

Nigdy nie przekonał mnie Frank Zappa do tego, że w dawnych czasach ludzie słuchali tylko muzyki swoich czasów, dlatego dziś słuchanie muzyki baroku choćby jest anachronizmem. Parę dziesiątków lat po śmierci J.S.Bacha nikt go już nie słuchał, bo to były dla następnego pokolenia ramoty. Dopiero XIX wiek zaczął go przypominać, odświeżać i przywracać szerokiej publiczności. Bo muzycy znali wartość JSB i nie zapominali. To co – mam nie słuchać muzyki minionej? Bo już niemodna? Nieważna? Zappy słucham ciągle, choć umarł 16 lat temu. Po tylu latach Bacha nie grywano…

fz_yellow.jpg

Wracając do naszych baranów – jednostek ważnych dla kultury trochę mieliśmy. Może ciut poniżej średniej europejskiej, może ciut powyżej – to niemierzalne. Teraz rzucę parę nazwisk. Banalnie: Chopin, Penderecki, Lutosławski, Grotowski, Lem. Każdy z tych pojedynczych wiele znaczy w kulturze światowej, albo przynajmniej europejskiej, oczywiście w swej szerszej lub węższej niszy…

Kończąc, choć chyba nawet nie zacząłem, dodam, że mnie też razi słowo katol, nawet jeśli domyślam się, że chodzi autorowi o wojującego fanatyka z niedużym móżdżkiem i dużą gębą. Jednak większość polskich katolików to normalni ludzie, których nie powinno się obrażać. Takie słowa powinny uderzać precyzyjnie kolego Zbigniewie! To pisze rzymsko-katolicki ateista…

Jednak niektóre przejawy nadaktywności są dla mnie zdumiewające. Choć prezydent Wałęsa na pewno nie jest WYBITNĄ JEDNOSTKĄ w dziedzinie kultury jakiejkolwiek.

http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/walesa-przeciwny-koncertow...


@Banan

jak napisałem – chciałbym wpierw “pozbierać” tutaj kilka komentarzy, żeby za szybko nie skanalizować dyskusji w jakimś jednym szczególnym kierunku – myślę, że pozostawiona komentatorom otwarta pozycja spowoduje, że pojawi się więcej ciekawych głosów.

Niemniej jednak w bardzo krótki sposób odniosę się teraz to Pana komentarza. PO pierwsze – dziękuję, że zechciał Pan go popełnić.

Po drugie – zawsze mnie dziwiło, dlaczego osoby o poglądach koserwatywno-prawicowych przywiązujące wielkie znaczenie do sfery symbolicznej np. w stosunkach międzynarodowych mają równocześnie tendencję do pomijania znaczenia tego symbolicznego wymiaru kiedy stosunki te dotyczą relacji państwo-kościół. A przecież to jest bardzo symboliczne – obecność i głos Kościoła w przeróżnych debatach publicznych w Polsce oraz w trakcie uroczystości państwowych a także w instytucjach tego państwa jest przecież aż nadto widoczna.

Po trzecie – w Polsce rzecz jasna nie mamy do czynienia z kamienowaniem za herezję, lecz nie oznacza to, że silna pozycja Kościoła w Polsce nie przekłada się na sprawy praktyczne. I nie chciałbym właśnie teraz wchodzić w trudne rejony ustawy aborcyjnej, zagadnień dotyczących eutanazji czy sztucznego zapłodnienia, lecz wystarczy przypatrzeć się w jak szczególny sposób, w jakże inny od przyjętego w innych przypadkach trybu dokonywany jest zwrot majątku utraconego przez Kościół na rzecz państwa. Proszę zwrócić uwagę z jakim trudem przebijaja się głosy krytyczne wobec działalności Komisji Majątkowej Państwo-Kościół. Proszę też spróbować dotrzeć do informacji kto zasiada w tej komisji, w jakim trybie się ona zbiera, gdzie i kiedy. Życzę sukcesów!
Proszę zastanowić się, jak to mogło się stać, że kiedy sprawy zwrotu wszelkiego innego majątku toczą się Polsce latami, to spośród ponad 3000 spraw komisja ta była w stanie rozpatrzeć już i dokonać odpowiednich zwrotów lub wypłat w ponad 2700 spraw.

Proszę sobie poczytać np. tu:

http://www.glogowski.net/index.php?option=com_content&view=article&id=12...

albo tu:

http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/krakow;now...

Może jeśli wczyta się Pan w te sprawy, to zauważy Pan, że oprócz normalnego procesu zwrotu zagrabionego przez komunistów majątku mamy tu do czynienia z niezłą hucpą i – poniekąd – grabieżą majątku państwowego (dawne mienie kościelne bywa wyceniane znacznie powyżej wartości, za działki i obiekty położone w mało atrakcyjnych lokacjach do zwrotu przydziela się obiekty położone w atrakcyjnych miejscach centrów miast, itd.). Proszę też zwrócić uwagę, że od decyzji Komisji Majątkowej nie ma trybu odwoławczego.
I proszę zwrócić uwagę w jaki sposób hierarchowie odnoszą się do prezydenta Krakowa, który niechętnie patrzy na zagarnianie coraz większej części miasta przez Kościół i w jaki sposób bywał on przez stronę kościelną określany w mediach.

To tak na początek.

Pozdrawiam,
ZS


@Jotesz

Szerzej odpowiem – z przyjemnością słuchając Joe’s Garage – później a teraz zwrócę uwagę, że mnie raczej chodzi nie o wskazywanie na poszczególnych wielkich twórców – no bo przecież to nie jest tak, że ich w Polsce zupełnie nie mieliśmy, lecz o to, co nazwałbym obecnością kultury w życiu narodu.

Moim skromnym zdaniem – na skutek wielu fatalnych okoliczności nasz ludek nie dość, że został z materialnych świadectw kultury ograbiony, jego najwartościowsza część – ubita lub wywieziona na zsyłkę, to jeszcze trauma ta spowodowała, że nasza narodowa kultura miast rozwijać się równomiernie, to została upchnięta w pewne utarte koleiny i brakuje jej tej wszechstronności, która charakteryzuje dorobek kulturalny innych narodów o podobnej wielkości.

Ponadto, ja wiem, że to poniekąd wina trudnej historii, lecz w warstwie percepcji społecznej nie należy tu do odosobnionych pogląd, że kultura jest raczej zbytkiem, na który moga pozwolić sobie ludzie zamożni i narody bogate, podczas gdy ludzie i narody biedne nie powinny poświęcać jej zbyt wiele uwagi. W efekcie – Polska ma jedne z najgorszych w Europie wskaźników uczestnictwa w kulturze – i to się niestety żyjąc tu czuje bardzo dotkliwie.

Pozdrawiam,


I najłatwiej skreślić kulturę

z budżetu, gdy trzeba oszczędzać...


Grzesiu, Ziggi

W końcu miałem chwilę i napisałem. Choć tak do końca to z tego, co poniżej zadowolony nie jestem…

Tak w ogóle, to mam wrażenie, że my o tym samym, ale inaczej ;-)

tecumseh

chodzi o świadomość włąsnych wad i niedoskonałości, o świadomość, co w narodzie/państwie jest złe lub niewystarczające.
I o to, że gadanie otym nie jest żadnym “pluciem we własne gniazdo” a właśnie składnikiem patriotyzmu.
Bo patriotyzm to nie przekonanie, że idealni jesteśmy.

No tak, no ale z czego wynika ten brak świadomości, ten brak dystansu?
Jak dla mnie to właśnie objaw kompleksu. Jak ktoś ma kompleks, to reaguje alergicznie na każdą negatywną, albo mogaca go postawić w negatywnym swietle wzmiankę, bo inni jeszcze zauważą, że taki kiepski, albo inni jeszcze się w tym bardziej utwierdzą, itd. Brak kompleksu, to własnie świadomość tego jakim się jest i jak ogólnie jest. To umiejętność zdystansowanej rozmowy o tym jakim się jest. Bo kazdy ma jakieś wady zalety. Trzeba akceptować rzeczywistość i się nie martwić o to “co inni powiedzą”, tylko robić swoje.
A Polacy się ciągle o to martwą...

tecumseh

A co do innych narodów?

Przecież nie ma co ukrywać, że są rzeczy, w których dane narody są bardziej rozwinięte.
trudno sobie wyobrazić np. muzykę klasyczną bez kompozytorów z Niemiec i Austrii, czy filozofię bez Niemców.

A literaturę światową bez Rosjan choćby.

A Polacy nawet jak są w czymś dobrzy, to tego nie promują, za to promują się za granicą ludowością czy czyms podobnym.

Grzesiu, wszystko można sobie wyobrazić ;-)
Ale to trochę nie tak. Być może to ja metnie o tym piszę, ale jakoś ciężko to dobrze opisać... I czasu mało.

Ale pokrótce mi to wyglada tak:

Polacy mają kompleks.
Ten kompleks powoduje, że nie mają wiary w siebie i innych Polaków również.
Przez to nawet jak się trafi w ich bliskim otoczeniu ktoś wartościowy, to oni w niego nie uwierzą, znaczy nie zauważą tej wartościowości. Co innego jak ten człowiek za granicę wyjedzie i tam go zauważą, albo zagranica go odkryje tu, wtedy to od razu zauważają, ...i się chwalą. Tak jakby znajomość taka im samym wartości dodawała… W ogóle przywiązywanie takiej ogromnej wagi do zewnętrznych opinii, lub ich braku jak dla mnie bez sensu też jest. Bo inni muszą nas traktować jak należy, z szacunkiem, bo historia, bo zasługi bo coś tam…

A dla mnie jest jakoś tak, że jak sam swojej wartości nie poznasz i sam jej w sobie nie zaakceptujesz, to własnie się tak miotasz i poszukujesz ciągle dowartościowania na zewnątrz i się pieklisz jak inni jej ci nie dają, albo co gorsza ośmielają się jakieś słowa krytyki mówić, albo co jeszcze gorsze obojętność okazują.

I to ten kompleks też powoduje. Ale to nie znaczy, że wśród Polaków nie ma wartości, ani że jej nie było albo że jej jakoś mniej od innych. Po prostu łatwiej jest sobie pomarudzić, łatwiej jest poszukiwać własnej wartości wśród innych, albo co najgorsze łatwiej jest zbudować jakąś własną wizję własnego narodowego ja i bronić tego potem jak niewiadomo czego.

A tak na marginesie to najistotniejsze w tym wszystkim jest to, że realnie nasza własna, jednostkowa wartość, to to czym, znaczy kim my sami jednostkowo jesteśmy. I to jest tak, że idiota żyjący pośród geniuszy idiotą najprawdopodobiej zostanie i odwrotnie… ;-)

pozdrowienia


Jacku, ja się z większościa tego co napoisałeś

zgadzam (jak zwykle:), więc nie pogadamy.

Tylko dodam, że to może nawet nie kompleks aż, ale naturalne jest, że porównujemy po prostu.
Wystarczy przejechać polsko-niemiecką granice, od razu po jakości podłoża poznajesz że wjeżdżasz/wyjeżdżasz z naszego kraju 9(cz te autostrady wredn niemieckie to w dużej mierze dzieło Hitlera jak nie przymierzając jasielski dab:))

I tak smao porównuje się w sferze kultury, taka niby niszowa rzecz, ale z mojej działki np. literatura czy kino grozy w Polsce nigdy nie istniało i nie istnieje.

Oczywiście można be ztego żyć, ale jednak trzeba przyznać, że to domena (jak i wiele rzeczy) Anglików i Amerykanów jest. No i Japończyków w filmie od pewnego czasu.

Ja nie twierdzę (pewnie Ziggi też nie) jak tam Yassa uu siebie po swojemu ujaskrawia, że POlacy to głupi naród bez kultury itd
I ciemnota, panie.

Twierdzę tylko, że jest mnóstwo rzeczy w których albo jesteśmy niewidoczni, słabi albo w ogóle nas nie ma.

I że zaprzeczanie temu czy takie zamykanie się w swojej polskości, zasklepianie się w rodzimej kulturze, że ona jest jedyna, najpiękniejsza itd, niekoniecznie jest wskazane.

W sumie się motam i banały piszę.

A napiszę jeszcze jeden, tak sobie myślę, czy aby najciekawsze rzeczy nie rodzą się na styku/ na granicy kultur, narodów, języków itd

Taki konglomerat.

Dlatego jesli nasza kultura ani nie oddziałuje na inne ani za bardzo (a jeśli już to płytko i na tym najniższym poziomie) nie inspiruje się innymi, to wiele ciekawych rzeczy u na snie powstanie i w tym nurcie światowej kultury nie zaistniemy.


Ooooo,

Ziggi

Moim skromnym zdaniem – na skutek wielu fatalnych okoliczności nasz ludek nie dość, że został z materialnych świadectw kultury ograbiony, jego najwartościowsza część – ubita lub wywieziona na zsyłkę, to jeszcze trauma ta spowodowała, że nasza narodowa kultura miast rozwijać się równomiernie, to została upchnięta w pewne utarte koleiny i brakuje jej tej wszechstronności, która charakteryzuje dorobek kulturalny innych narodów o podobnej wielkości.

Ponadto, ja wiem, że to poniekąd wina trudnej historii, lecz w warstwie percepcji społecznej nie należy tu do odosobnionych pogląd, że kultura jest raczej zbytkiem, na który moga pozwolić sobie ludzie zamożni i narody bogate, podczas gdy ludzie i narody biedne nie powinny poświęcać jej zbyt wiele uwagi. W efekcie – Polska ma jedne z najgorszych w Europie wskaźników uczestnictwa w kulturze – i to się niestety żyjąc tu czuje bardzo dotkliwie.

Coś w tym chyba jest, wystarczy na wskaźniki popatrzeć, raz na 2 lata przeciętny POlak chodzi do kina (taki teatr czy opera to już nie wspominam i nie wypominam, bo sam tu antywzorem), książki? jedna, dwie na rok?

Pamiętam dawno temu dyskusję o czytelnictwie, gdzie ktoś się chwalił, że on dużo czyta, bo 8-10 książek rocznie, jako że wtedy to ja tyle miesięcznie czytałem, to sobie pomyślałem, z takim tempem, to ja bym 1/10 tego co przeczytałem w życiu nie przeczytał:)

Dalej: brak dobrego programu kulturalnego/literackiego w TV (chyba że się coś pojawiło, bo od ponad roku TV nie oglądam), dalej wszelkie telewizje komercyjne i radiostacje kulture olewają zupełnie, de facto nawet popkulturę jako zjawisko.
Brak czasopism kulturalnych, ogólnodostępnych, jakiś tygodnik kulturalny, nie totalnie niszowy i nie totalnie komercyjny by się przydał, nie widzę nic takiego.

pewnie by coś jeszcze wymienił, obraz z tego się wyłania taki sobie, moim zdaniem.

Ale może widzę sprawę zbyt jednostronnie?


Subskrybuj zawartość