Czwarty tekst pożegnalny

Tagi:

 

Ósłyszałem “wejść” i, prawda, wszedłem.

Kierownik siedział za biórkiem, odrywał właśnie z grzbietu makreli tłósty kęs, ktury po chwili wylądował w jego bózi.

— Dzień dobry — przywitałem się, ale kierownik tylko machnął ręką i pokazał krzesło.

— Dobra tam, dobra. Siadajcie Bulzacki — mlasnął. — Co was do mnie sprowadza. Mówcie.

— Panie kie…

— O! Zobaczcie, co za głupiego robota — wtrącił. — Klei się, o… patrzcie — oderwał od makreli kawałek gazety — jak, za przeproszeniem was Bulzacki, gówno do buta. Dawniej były gazety! Taki “Kraj Rad”, szkoda gadać... Powiem wam tak, z jednej strony “Kraju Rad” potrafiłem zjeść i parówki, i rybkę, i śniadanie też się zawinęło. Taka jakość. A to, no masz… — zeskrobał resztkę papieru z ogona. — W ogóle, kurwa, nie można jeść!

— Panie kierowniku — zacząłem — przyszedłem do pana, prawda, bo mam prośbę.

— Mówicie Bulzacki, jestem dla was jak drugi ojciec. Ile lat pracujecie w referacie?

— Prawie dziesięć.

— No i bardzo dobrze, że dziesięć. Mówicie Bulzacki, mówcie, co tam u was?

— Panie kierownikó, tó jest moje, prawda, wymuwienie — położyłem pismo na biórku, obok gazety z makrelą.

— No i dobrze, weźcie to i dajcie pani Ani. Ona prześle do naczelnika Gontarza.

— Panie kierownikó, Gontarz jest od dostępó do informacji póblicznej, od skarg i wnioskuw. Ja przyniosłem prośbę o rozwiązanie ómowy o pracę, najlepiej za porozómieniem stron.

— A co wy Bulzacki, z koniem na łby się pomienialiście! Dam wam starszego.

— Nie chcę. Panie kier…

— Przeszereguję was. Dostaniecie tyle co radca Grzelak.

— Panie…

— Kurwa, Bulzacki, ostry z was gracz! Dam wam starszego i dzień wolnego. No? Nie będziecie tych godzin rozliczać, co to je rozliczacie, jak na to coś tam chodzicie, co was na nie puszczam. Na co wy chodzicie?

— Semianarióm…

— Semiarium! Tak, seminarium — wytarł ręce w gazetę — dobrze mi się coś tak z kościołem kojarzyło. Główka poniekąd jeszcze pracuje. No, Bulzacki, wy nam tu jesteście potrzebni. No…

— Ale ja jóż podjąłem decyzję...

— Bulzacki, dajcie spokój, no… Gdzie wy chcecie iść?

— Do referatu dyrektora Majewskiego.

— Dajcie spokój Bulzacki — prychnął. — Referat na referat zmieniacie. Przecież to jest jakaś malizna. I co — pokiwał głową — u Majewskiego będzie wam lepiej? Gówno wam będzie lepiej! Jesteście ćwok i burak cukrowy…

— Wypraszam sobie, co to w ogule…

— O! Widzicie! Wy nawet podstawowych kwalifikacji nie macie. Nerwy was żrą. Mały test psychologoczny wam zrobiłem, Bulzacki, i od razu wyszło, że nie potraficie działać w stresie. A ja wam starszego proponuję, tak… I co? Dlaczego wam, Bulzacki, mój referat się nie podoba? Powiedzcie mi tu prędziuto, no…

— Panie kierowniku — podniosłem głos — powiem wprost. Jestem inteligentniejszy od radcy Grzelaka pięć razy, a od pana kierownika pewnie z dziesięć razy…

— Oczywiście — kierownik z zachwytem podjął myśl. — Oczywiście, Bulzacki, że jesteście inteligentniejsi. I teraz uważajcie, bo udzielę wam za darmo drugiej lekcji. Bulzacki, nieważne jest to co mówicie, ale jak mówicie. Ja, przykładowo, chodzę na rozmowy bez przygotowania i dyrekcja jest zachwycona. Z wami gadam nie dłużej niż dziesięć minut i już mnie wkurwiacie. Potraficie mi wytłumaczyć ten fenomen? Dziwicie się... Młodzi jesteście, naiwni. Wy Bulzacki jesteście tylko człowiekiem, który się denerwuje, irytuje, nie panuje nad emocjami. Reszta jest nieważna. Zresztą arbitrem w sprawach, które opracowujecie, też jestem ja. Mogę je podpisać, mogę nie podpisać. Lubię was, Bulzacki, to podpisuję, taki mam kaprys. Rozumiecie? Nikt nie wie jak to się stało, że ja siedzę tu, a wy tam. Tak nam się życie ułożyło i inaczej już nie będzie. A wy mi mówicie, że referat chcecie zmieniać. Dajcie spokój…

— Panie kierowniku, tylko że…

— Jesteście Bulzacki człowiekiem wykształconym. Pewnie macie nawet wyższe studia. Macie wyższe studia?

— Rozprawę habilitacyjną...

— Nie o to pytam, studia czy macie?

— No, mam.

— Widzicie, Bulzacki, studia poniekąd macie, a o życiu ciągle nic nie wiecie. Mam rację — podniósł się i klepnął mnie w plecy tłustą od makreli łapą. — Mam, czy nie mam?

— Nie wiem…

— Gówno wiecie Bulzacki, gówno wiecie.

— Do widzenia panie kierownikó.

— Idźcie z wiatrem Bulzacki. Do widzenia.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

I co?

jeszcze nikt?

No dobra, listopad to dobry miesiąc na pyskówki z kierownikiem:)

prezes,traktor,redaktor


Bulzacki

Dobry ten wasz kierownik. Ludzki taki i o zyciu wie wszystko chyba.
Echhh…, dobre panisko.

Pozdrowcie go tam ode mnie.


Wy Referencie

To jesteście łebski gość. Ale Wy się do takiej roboty zwyczajnie nie nadajecie. Szklarnię Wam otworzyć albo co…


Panie Referencie!

To udało się zwolnić czy nie? No i jak na ewentualnymvnowym stanowisku?

Pozdrawiam


panie Referencie

A może w ogóle pan porzuci referaty i zajmie się czym innym, np książki zacznie pisać, albo zacznie robić coś równie ciekawego?
pzdr


Panowie,

dziękuję, prawda, za czytelnictwo. Na pytanie, czy udało mi uwolnić od referatu, odpowiem jak Prus, kiedy nagabywano go o Wokulskiego. “Proszę czytać dalej” – powiedział wówczas Prus, i poniekąd, prawda, miał rację.

Czołem, dziękuję, pozdrawiam,
referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


>Referencie

Prosze spojrzeć na to wydarzenie w innym świetle.

“Makreli smak to miłości znak…”

http://beefem.wrzuta.pl/audio/28nJ5UINtS/czarno-czarni_-_jedza_rybe


Panie Referencie,

normę wyrabia Pan pożegnaniami?
Łatwizna:)

Pozdrawiam


-->Yassa

Łatwizna, dobre sobie. Każdy wyraz cyzeluję kilkanaście minut. Jak mówiłem, w ogóle nie śpię, tylko tekstowisko i tekstowisko…

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Delilah

Tak, pani Delilah, miłości znak… Zobaczymy jak dostanie Pani makrelę zamiast kwiatów.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


>Referencie

Ja tam nie jestem romantyczna. Makrela mi pasuje. Dobrą pastę można z niej zrobić i zawsze jakiś pożytek mieć. Nie to co z badylami, które i tak zaraz zwiędną.

Ale podejrzewam, że i tak nic z tego. Mężczyźni jak nie są domyślni w sprawie kwaitów, tak i innowacyjny pomysł z makrelą im nie przyjdzie do głowy.


-->Delilah

Nie wiadomo, nie wiadomo. Niektórzy są domyślni. Gotowi makrelę kurierem przysłać, do miejsca pracy, prawda.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Subskrybuj zawartość