Piątek 11.10.2002-10-11
Jezu ufam tobie
Byłam u św. Jozafata (mały kościółek na Powązkach obok cmentarza powązkowskiego) po swoje świadectwo chrztu. Po tym
przypomniałam sobie, że mogę odwiedzić grób Marka Kotańskiego.
Poszłam tam i zmówiłam modlitwę, Koronkę do Miłosierdzia Bożego w jego intencji
Wczoraj dostałam od Babci broszurkę, zatytułowaną „Papieska Korona” Jej autorem jest Kustosz Sanktuarium Maryjnego w Licheniu Ks.Mgr. Eugeniusz Machulski.
Dowiaduję się z niej iż Jesienią 1965r Papież Paweł VI – wydał dekret koronacyjny i obraz Matki Bożej Licheńskiej uznał za cudowny, charyzmatyczny. Ks. Prymas Kardynał Stefan Wyszyński jako Duchowy Wódz Polaków ten Obraz dał Narodowi na drugie tysiąclecie – jako symbol i przypomnienie ślubów narodowych, jako dokument wieczystego przymierza
Polski z Maryją, Swą Królową.
Jest w tej małej książeczce modlitwa:
„Matko Królowo Nasza nie opuszczaj nas,
bo znużeni walką zwątpimy w jej sens
i zginiemy na wieki z mapy świata.”
Wtorek, 22.10.2002
Apostrofa
Panno, co ręką Boską z dwunastu gwiazd wity
nosisz na swojej głowie wieniec znakomity
i coś niedostatniemu nawożenie wina
z wody uczynionego zjednała u Syna,
ty sama, opiekunko z wielkiej łaski twojej
nastrój głos smutny lutni tępej pieśni mojej!
Do ciebie serce swoje z rękoma podnoszę,
Ciebie i Syna twego o ratunek proszę!
Zjednaj mi to, a uderz rózgą twej litości
w opoczne serce, rozkwil sumienia twardości,
bych mógł w płaczliwym stoku omyć duszę swoją,
obróć najświętsze oczy na modlitwę moją!
Ty sama najlepiej wiesz moje niedostatki,
Tobie żywota mego polecam ostatki
(„Pochodnia Bożej Miłości – barokowy poemat alegoryczny
wędrówki przez noc grzechu i płomienie miłości”(1628) Kasper Twardowski , redakcja Ariadna Masłowska-Nowak, wyd. Instytut Badań Lit. PAN 1995, Książka dofinansowana ze środków Komitetu Badań Naukowych)
Przez tydzień nie miałam komputera (siadł tylko zasilacz, na szczęście) chodziłam po ścianach a to, że nie spadłam zawdzięczam przyjaciołom i poetom (u mnie to jedno i to samo).
W rozmowie z moim najbliższym przyjacielem, takim na całe życie, ustaliłam co potrafię – potrafię cytować, co za cudowna świadomość, to do roboty.
Powyższy cytat-modlitwa to bynajmniej („ulubione” słowo Daniela:) nie efekt żmudnego ślęczenia w jakiejś bibliotece parafialnej czy serfowania po internecie. Nie, któregoś pięknego sierpniowego dnia, maszerowałam z biura do mojej Mamy [miałam jej oddać odkupiony parasol, w zamian za ten, który zgubiłam a należał do jej koleżanki, oukiiii powiem drukowanymi literami – Mama pożyczyła parasol od koleżanki, potem napatoczyłam się ja, w deszcz i bez parasola więc użyczyła go mnie. Długo czekała na jego zwrot (najpierw byłam zalatana, potem zapomniałam a jak sobie przypomniałam to parasola nie było bo Daniel go gdzieś zostawił) Po dłuższym czasie udało się go odkupić.]
Więc maszerowałam z wzmiankowanym parasolem przez osiedle, które w czasach mojego dzieciństwa zwano „osiedlem za żelazną bramą” (małe mieszkanka w dużych blokach charakteryzowały się tym, że miały „ślepe” tzn bez okien kuchnie).
To jest mały antykwariat, „dziupla” ale prowadzący go jest „molem książkowym” i rozumie inne „mole” bo pozwala im „grzebać” w swoich skarbach. Ja mój znalazłam choć wcale go nie szukałam.
Do tego antykwariatu weszłam z ciekawości bo są w zaniku (lubię zwiedzać skanseny?). Spytałam czy skupuje książki -o dziwo skupuje.
Przejrzałam kilka tytułów leżących obok kasy a potem sama się karcąc za to w myślach (do Mamy miałam jeszcze kawałek drogi) poszłam w najdalszy kąt z półkami. Przebiegłam wzrokiem po grzbietach książek i… trzymałam książkę, z której przepisałam tą piękną modlitwę będącą wstępem do dłuższego poematu podanego w pięknej, starej polszczyźnie.
Tego dnia Mama znowu nie odzyskała parasola. Nie, nie dlatego, że nie dotarłam do Niej. Dotarłam, lecz gdy już docierałam zatopiona w błogo-zadziwionych rozmyślaniach, dotarła do mnie rażąco-elektryzująca myśl
– p a r a s o l…!!!
Z o s t a ł...zaraz, zaraz
tylko gdzie ? W biurze… czy w antykwariacie…?
Był w antykwariacie o czym przekonałam się po …dwóch, trzech tygodniach gdy znowu tamtędy przechodziłam.
Cdn
komentarze
Hm, widac, że nie tylko ja jestem zakręcony
i roztargniony.
A ja uwielbiam wchodzić zawsze do antykwariatów, księgarni, centrów taniej ksiązki podobnych przybytków, w nieznanym mieście lubię zwiedzać kościoły stare i księgarnie własnie.
pozdr
grześ -- 15.11.2008 - 21:58