Teatr pisania. DZIENNIK 2001-2005 (72)

15.12.2004 Jezu ufam Tobie!

*

Tchnień najwonniejszych, najczystszych zapałów,
Tobie się stała całość jedno-słowna,
I pąk, i górny kwiat wszech-ideałów,
Promieniejący jasnymi zorzami
W koronie cierni: O! R ó ż o D u c h o w n a,
Módl się za nami…

:-?)))
Najprzyjemniejsze są takie pozytywne odkrycia.
Z kim wam się kojarzy anioł ciemności…?
Też tak myślałam.
I tu miłe rozczarowanie, bo posłuchajcie (cytuję):

Św. Anioł Orfar jest Aniołem ciemności i nocy.
Jest pomocny ludziom upadłym, narkomanom, alkoholikom, nałogowcom. Jest silnym i potężnym Aniołem, który wspiera zgnębionych i potrafi wydostać z niebezpieczeństwa i nałogu, przygarnąć i pocieszyć jeśli się do niego zwróci o pomoc.

Święty Orfarze, Aniele nocy i ciemności – przyjdź mi z pomocą
i ratuj w ciemnościach duchowych. Ratuj upadłych
grzeszników (alkoholików, narkomanów), dusze zagubionych ludzi
i zaprowadź na drogę światłości. Amen
Ojcze nasz…, Zdrowaś Mario…, Chwała Ojcu
i Synowi i Duchowi Świętemu…

( za książeczką Babci z Aniołem w tytule, fragment pochodzi z dłuższej modlitwy do 7 Aniołów, do tej pory pisałam o trzech – Rafale,Michale i Gabrielu- Orfar jest kolejnym)

Dobrze jest mieć potężne wsparcie.
W tej książeczce jest też modlitwa zatytułowana : „Szturmówka do aniołów”).
Doprawdy, do tej pory szturmówka kojarzyła mi się całkiem inaczej.
Czasy się zmieniłyczy co ;) – chyba ze dwa razy (ta książczka jest gdzieś z XIX wieku).

„Suma to nie wynik dodawania lecz msza rano w niedzielę”

„Kompozytor miał dużo pracy, ale dzieci mu przeszkadzały, więc je dalej tworzył po nocach”
(Humor zeszytów szkolnych, oczywiście)

18.12.2004/Jezu ufam Tobie/

*
Z najczystszej kości przez rody królewskie
Wybudowana w strop, jak Babel-nowa,
Żeby sojusze powrócić niebieskie
I zespołecznić padół z otchłaniami;
O wieżo biała – W i e ż o D a w i d o w a,
Módl się za nami…

O upadku do wanny nie wypełnionej bynajmniej żadnym eliksirem

Bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie
Aby cię strzegli na wszystkich twych drogach
Na rękach będą cię nosili,
Abyś nie uraził swej stopy o kamień(…)
Ps.91

Przyjechałyśmy z Marysią do mojej Mamy. W planach były ostatnie pociągnięcia porządkowe i ubranie małej choinki.
To miała być szybka akcja, przed świętami program każdego dnia pęka w szwach.
Marysia poinstruowana po drodze jak to Babci będzie przyjemnie gdy z Nią wspólnie popracujemy przy porządkach świątecznych, zwijała się z przejęciem ze spryskiwaczem i szmatką do mycia szyb.
Ja obleciałam wszystkie niedostępne miejsca z kurzu i już byłam w łazience kombinując jak dostać się do położonej pod samym sufitem wąskiej,schowanej za suwanymi drzwiczkami półki gdzie znajdowała się choinka,
Było to dość trudne bo lewą stronę łazienki stanowiła wanna (usytuowana prostopadle do drzwi) a na prawo ciągnęła się zwarta zabudowa szafy ze wspomnianą półką, z której pralka wystawała na około 25 cm.
Środek łazienki stanowiła przestrzeń odpowiadająca szerokości drzwi.
Najpierw próbowałam postawić stołek na szerokim krześle ale zaraz uświadomiłam sobie, że zawsze stawałam stopą na pralce i drugą za suwanymi drzwiami we wnętrzu szafy.
Poszło szybko, już choinka była na dole, już ugięłam kolano aby bezpiecznie oprzeć stopę na krześle gdy zobaczyłam smugę kurzu na kulistym, mlecznym żyrandolu. No nie skoro już tu się wdrapałam to nie mogę jej tam zostawić. Marysia usłużnie podała mi szmatkę i zniknęła a ja trzymając się wąskich suwanych drzwiczek półki, wychylona w kierunku środka łazienki obcierałam mleczne szkło kuli żyrandola.
Nie zdążyłam pomyśleć, że przerabiam w praktyce sformułowanie „drzwi puściły”gdy
znalazłam się z nimi w garści zawieszona w stopklatce nieuchronnie zmierzając w dół, skierowana plecami w stronę wanny.
„Więc to teraz” (zabierasz mnie do siebie) pomyślałam tylko, i nie wykonałam ani jednego świadomego ruchu obronnego.
To dlatego jakiś czas temu przestałam bać się śmierci, to by się zgadzało z tym co jakiś czas temu powiedziała w TVP żona znanego piosenkarza – jej synek zanim zginął w wypadku opowiadał, że nie boi się śmierci.
Straszny rumor przerwał moje refleksje. Kątem oka zobaczyłam jak z brzegu wanny strącona moją ręką zsuwa się szklana salaterka i przemyka po dnie wanny na chwilę przed tym gdy trafia tam lędźwiowy odcinek moich pleców (jakoś tak na wysokości nerek).
Leżę sobie w wannie złożona w scyzoryk, z potylicą wpasowaną dokładnie w przestrzeń nad krawędzią wanny a druga jej(wanny) krawędź wypełnia zgięcie pod moimi kolanami , w lekkiej perspektywie widzę swoje… pięty. No i wiecie jaki cytat przyszedł mi do głowy.
W następnej chwili śmieję się jak szalona bo drzwi łazienki wypełniają dwie twarze z oczami jak spodki ( martwię się ,że starsza z nich może dostać drugiego zawału).
Marysia z Mamą kręcącą z niedowierzania głową pomogły mi wygrzebać się spomiędzy plastikowej miski – półki opartej w poprzek wanny z jednej strony a mydelniczki- półki opartej na wannie z mojej drugiej strony. Te dwie konstrukcje, między które trafiłam, zamortyzowały mój upadek lecz kto odgiął mi głowę bym nie walnęła w kafelki za krawędzią wanny?

Ale, ale jak Ty to Ojcze powiedziałeś?
(…)… stojąc na ziemi patrzeć w Niebo
Stańmy więc na ziemi:
Znam tego anioła(co „odgiął” mi głowę:), uczył nas bezpiecznych padów do tyłu („głowa zawsze dociśnięta brodą do klatki piersiowej”) w czasie trzymiesięcznych ( 8-10 dwugodzinnych treningów) zajęć z samoobrony dla kobiet. Są organizowane w miastach przez Straż Miejską. Trafiłam tam z Agą, uznałam, że przyda się jej trochę wiedzy praktycznej z tego zakresu..
Morał z tej przygody:

Dobro skierowane w stronę drugiego człowieka wraca do nas zawsze, czasem w najmniej oczekiwanych momentach.
(Patrz stare jak świat porównanie z kamykiem wrzuconym do jeziora. Kręgi które kamyk wytworzy zawsze wracają z powrotem, odbite od brzegów jeziora.)

Ps.
No i ja już tak mam.
Wiem że większość zjawisk naszej rzeczywistości można wyjaśnić prawami tej bądź innej nauki lecz i tak widzę w tym palec boży , On stworzył te prawa my je z mozołem odkrywamy.
Więc gdy widzę tęczę wolę za poetą powiedzieć
„Wielość barw tęcza
bieli zawdzięcza”
niż analizować prawa fizyki.

:-{))
Jeden z seniorów naszej rodziny do Marysi(l.11):
-wiesz ponoć, żeby napisać książkę trzeba najpierw przeczytać 100 (sto) książek. – phi – ona na to – dawno mam to już za sobą

Adwent to oczekiwanie. W tegorocznym podoba mi się, że w TVP i Polskich stacjach radiowych nie słychać jeszcze kolęd. Jest czas aby zatęsknić do nich.

:-{)))

Najkrótsze adwentowe wariacje kombinowane na temat
„Dziadka do orzechów”

„Żółw musi być aż tak twardy, bo jest tak miękki”
„Ostryga jest to ryba w kształcie orzecha”

:-?)))
Całkiem niedawno przeczytałam, że Bóg pomieszał języki ludziom gdyż chcieli zbudować wieżę Babel bez Niego.

Ps.2
Pamiętasz Zofio jak wściekłaś się na moje słowa,
że dom to nie ściany, nie budynek (właśnie straciliśmy go).
Nic wtedy nie odpowiedziałam bo wściekłam się,
że Ty się wściekłaś. Uważałam, że to oczywiste, jasne jak słońce, że każda autentyczna wspólnota przetrwa choćby wylądowała pod mostem.
Z dystansu czasu rozumiem Cię, twoje powojenne pokolenie budujące byt materialny od podstaw musiało inaczej (dojrzalej?)widzieć rzeczywistość.
Dziś nurtuje mnie pytanie czy troszcząc się o materialny wymiar domu można zbudować wspólnotę.
Może to jest jak z organizmem ludzkim. Aktywność fizyczna stymuluje pracę mózgu i na odwrót?

ps.3
nie spotkałam go nigdy ale gdy zadzwonił wiedziałam z kim rozmawiam (ojciec kolegi Daniela, poświadczył nam kredyt pod dom, zalegaliśmy z ratami więc bankowe monity „zawitały” pod jego i tak niewesoły dach – jego żona chorowała na raka).
Jego głos dobiegał do mnie jak zza oceanu.
-jak skończy się ta historia? – spytał niepewnie
po wstępnych grzecznościach.
-dobrze – odpowiedziałam.
Jakoś niedługo po tej rozmowie udało nam się sprzedać (ze świadomością nieodwracalności tej transakcji) DOM

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, no trzeba uważać,

najwięcej wypadków się w domu zdarza podobbno.

A twoja historia z wanna to kiedyś do opowieści pod wpisem pana Yayco by pasowała, ja tam przytaczałem moje przygody z żyrandolem, co było dosyć zabawne i skończyło się tylko kilkoma zadraśnięciami.

A ja też Kaczmarskiego ci podrzucę, ale w wykonaniu Strachów na Lachy,miałem tak, że przez pewien czas słuchałem tego utworu bez końca…
Piękny jest i hipnotyzuje:


Dzięki, tak na prawdę to Walkę Jakuba z Aniołem pierwszy raz

usłyszałam w trójce w ich wykonaniu właśnie(zachwyciła mnie bardzo ale nie znalazłam dobrej wersji do zamieszczenia), a ta góra daje do myślenia, dlaczego w sumie
sława tak magnetycznie przyciąga.

pozdrawiam sennie nieco.

ps.
sorki za zaległości w czytaniu twojego filmowego cyklu,
obiecuję nadrobić.


Subskrybuj zawartość