Środa, 30.10.2002 Jezu ufam tobie !
„Maryjo, Pani Aniołów! – u Ciebie
O twej korony prosim zmartwychwstanie –
A niech się wola Syna Twego stanie
Na ziemi – naszej, tak, jako jest w Niebie”
( Cyprian Norwid)
DROGI MARKU !!!
Pojawiłeś się znikąd. Chciałeś pomóc wszystkim, którzy sami sobie nie mogli pomóc. Dla nich narkotyki i alkohol były wyjściem jedynym.
Ty to zmieniłeś choć początki były trudne. Zgłaszali się nieliczni.
Teraz Monary i Markoty są w całym kraju. Dzięki tobie ludzie zaczęli przychodzić z własnej woli. Ty jako jedyny pomyślałeś o ludziach, którzy byli już dawno zapomnieni. A teraz Ciebie już nie ma. Oddałeś się temu całkowicie. Ludzie zaczęli Ci pomagać. Masz to czego chciałeś. Doszedłeś do celu, który wyznaczyłeś dawno temu.
Dlaczego taki człowiek jak Ty musiał akurat teraz odejść ?!!
Jeszcze tyle jest do zrobienia. Jest wielu ludzi, którzy będą kontynuować twoją pracę. Jednak nie będzie to już to samo.
Wiedz, że zawsze pozostaniesz w naszych sercach.
Młodzież, która nigdy o Tobie nie zapomni.
Ten list ( z punktu literackiego jest to otwarty list, nie wiem czemu nazwałam go modlitwą) wisi w postaci zwiniętego rulonu na grobie Marka, w każdym bądź razie wisiał tam na początku października gdy Go odwiedziłam.
Byłam na Jego pogrzebie lecz nie były moje dzieci (szkoła). Pójdą na niego dziś 01.11.2002 (tvp 2, godz. 17.20 „Markowi Kotańskiemu” film dok. Mirosława Dembińskiego).
To jest moment gdy namacalnie uzmysławiam sobie trafność pewnych określeń. Jakich ? Na przykład „cud techniki”.
Piątek, sobota, niedziela 1,2,3.11.2002-11-04
Jezu ufam Tobie
Wieczny odpoczynek racz Im dać Panie a światłość
wiekuista niechaj Im świeci na wieki wieków. Amen
( Najkrótsza z modlitw jaką pamiętam od dzieciństwa odmawia się w intencji tych, którzy odeszli)
A ta poniżej to całkiem współczesna, spisana z tablicy przy wejściu do kościoła, w którym znalazłam się w ostatnią niedzielę trochę pod presją Babci (i nie żałuję – że uległam tej presji, oczywiście)
Za tych co odeszli
Palę świeczkę Panie…
Widzę w jej płomieniu
Ich imiona
Zapisane w
Twojej księdze życia…
Autor nie jest podany ale tak jakbym Go już kiedyś czytała z dużym zadziwieniem.
Czwartek 5,6,7.11.2002 Jezu ufam Tobie !
Ufam tobie boś ty wierny, wszechmogący miłosierny
Dasz mi grzechów odpuszczenie, łaskę i wieczne zbawienie.
„Pomyśl o jakimś miłym zdarzeniu związanym z osobą, która odeszła, o tym czego się od niej nauczyłaś...”
Słowa z homilii na pogrzebie mego Taty – 10.10.2001.
Obok mnie stał Matis junior, spojrzałam na niego, nie wypadało rozmawiać ale spytałam Go później.
Wtedy przyszło mi jedno do głowy – samochód.
Mój Tata nauczył mnie prowadzić i często łapię się na tym, że gdy trzymam ręce na jedwabistej powierzchni kierownicy mam wrażenie, trzymam … i „słyszę” Jego głos – „...wiesz, miałem takiego kolegę, nigdy nie miał wypadku samochodowego ale gdy on prowadził to nigdy nie było takiej siły, która sprawiłaby aby odwrócił wzrok od drogi”
Matisa też uczył.
Za co najbardziej jestem wdzięczna Zofii?
Zofia nauczyła wszystkie moje dzieci czytać. Niewiele?
Docenić może to ktoś, kto przerabiał ten temat z dukającym I-wszoklasistą.
Starszaki jako “pierwszaki” mieszkały obok Niej a Marysia gdy była w ostatniej grupie przedszkola pojechała do Niej na ferie.
I było tak:
„- Ciociu mogę pójść do Eweliny?”
“- dobrze tylko przeczytaj mi te pół strony.”
Za kilka godzin:
„Ciociu będę mogła obejrzeć kreskówki?”
-“zgoda ale przeczytaj mi co było dalej w tej bajce ?” itd. itp.
Po feriach Marysia wróciła któregoś dnia z przedszkola i powiedziała, że Pani nie może się nadziwić jak ona płynnie czyta.
W czasach gdy ja nie widziałam świata spoza tetrowych pieluch, Zofia kupowała dziecinne książki a ponieważ nie było już miejsca na półkach składowała je w tapczanie narażając się na stałe żarciki ze strony Daniela i jego brata.
Jeszcze teraz Marysia potrzebując lektury sięga po nie do tapczanu, przez 18 lat uzbierało się trochę „półek”.
Ja też dostałam od Niej kilka książek. Kiedyś dała mi garść mini wydawnictw z poezjami.
Sięgnęłam do nich gdy przez tydzień nie miałam komputera.
Wzięłam je do ręki jak garść orzechów włoskich. Otworzyłam
pierwsze.
Stare Miasto! Warszawy relikwiarzu święty.
Pieśnią wieków porosły, mgłą ich
przysłonięty,
Zadumany jak starzec wyniosły i krzepki,
Co z miłością pogląda na wnucząt kolebki,
Co, opiekun pokoleń wschodzących na
grobie,
Na poły się uśmiecha, na poły w żałobie
Zarannej gwiazdy szuka na pochmurnym
niebie –
Stare Miasto, witam i pozdrawiam ciebie!(...)
Patrz! Tu Najświętsza Panna wychyla się
z wnęki,
U stóp jej kwietny wianek: dar pobożnej
ręki,
Tam Jan święty, apostoł, obok malowidło:
Pan Jezus, nad nim anioł rozpiął białe
skrzydło;
W krąg pamiątki: puścizna zmierzchłych
wieków święta –
Zginież lud, co tak przeszłość kocha, zna,
pamięta?(...)
(„Stara Warszawa” wiersze Artura Oppmana / Or-Ota/, drzeworyty Tadeusza Cieślewskiego/syna/, wybór wierszy i drzeworytów Anna Derwojedowa, Warszawa 1982 wydawnictwa Artystyczne i Filmowe)
A jeśli mam choć trochę poczucia humoru to mam go po
dziadku ze strony Mamy, Michale. Dziadka znam z opowiadań a właściwie jednego (opowiem je kiedyś w tej rubryce) – zmarł zanim się urodziłam.
Pamiętam jego portret w ołówku. Miał sumiaste wąsy i oczy… ciepłe, łagodne z cieniem figlarnego błysku.
Ze względu na Dziadka Michała będę pracowała nad tą cechą
mojego charakteru (ostatnio ja zaniedbałam). Troszkę gnębiłam się tym, iż mój dziennik niedługo stanie się tygodnikiem ale przeszło mi gdy przypomniałam sobie pewien żart. Dzięki niemu nadrobię zaległości w religijnych powiedzonkach ludowych.
Dwóch „poszukujących” prowadzi dywagacje na temat istnienia Boga:
- Jeśli DZIĘKI BOGU pana Boga nie ma, to CHWAŁA BOGU, ale jeżeli NIE DAJ BOŻE Bóg jest, to niech nas RĘKA BOSKA BRONI...
ps.ilustracja muzyczna (październik 2008),bardzo miła bo oglądana z
obczyzny,chciałam powiedzieć drugiej Ojczyzny :)
komentarze
Pięknie opowiedziane,
tak 1-listopadowo w klimacie acz nie smutno.
grześ -- 15.11.2008 - 22:09jak zwykle u ciebie pozytywnie jest.