Środa 11.06.2003 Jezu ufam Tobie
Ciągle jestem do tyłu (może tak ma być) ,
właśnie minęło Zesłanie Ducha Świętego (08.06.2003)
Aga w ubiegłym roku miała bierzmowanie, pamiętam rano
podczas biegania odkryłam na mało uczęszczanym torowisku
(nasze osiedle leży w rozwidleniu linii kolejowych
wschód-zachód) pole czerwonych maków
Wśród żwiru i zaolejonych podkładów kolejowych
wyglądały zjawiskowo.
Zaczęłam je zbierać. Był piękny, słoneczny
poranek, pachniało poranną rosą w górze śpiewał
skowronek, nieopodal rozciągały się pola,
poczułam się bajkowo.
Zbierałam, zbierałam, zbierałam…
Potem szłam wolno w stronę drogi i skojarzyłam,
że o makach znam tylko jedną pieśń:
Czerwone maki pod Monte Casino…
Zmarkotniałam,potem niosąc ten wielki bukiet
musiałam odpędzać jeszcze jedno smętne
skojarzenie związane z kolorem.
Co mi chcesz powiedzieć....?
W domu wielka wiązanka ledwo weszła do wazonu
(pewnie zaraz zwiędną, pomyślałam – ale nie,może dlatego,
iż nie odcięłam im korzeni trzymały się wspaniale)
Przed samą mszą wpadła chrzestna Agi. Spisała się
na medal, z daleka już wołała, że tak owszem
była u spowiedzi jak Ją Aga prosiła.
W równym stopniu zachwyciła się wyglądem Agi
co pięknym bukietem maków stojących w
przejrzystym wazonie.
Ja też wkrótce zachwyciłam się, to było jak orzeźwienie.
Kościół był zatłoczony, nie próbowałam nawet dotrzeć
w pobliże Agi ale od razu zwróciłam uwagę na
gigantyczną dekorację w jasnym, radosnym
prezbiterium (wnętrze z ołtarzem głównym).
Moją uwagę przykuł jeden jej element –
CZERWONE MAKI –poprzypinane jako deseń
stanowiący tło dla napisu. Zdaje się był to cytat
z Biblii a może nie, utkwiło mi w głowie jedno słowo
M I Ł O Ś Ć
(czerwień to kolor miłości,chodziło o miłość!
niepotrzebnie się dołowałam)
W każdym bądź razie gdybym ja projektowała tą dekorację
to zamieściłabym ten cytat:
PRZYJDŹ DUCHU MIŁOŚCI I POKOJU
Ps.
Kończy się okres okołoWielkanocny więc w cdnie pewien inny dialog –też z zaległości.
Środa 2 lipca 2003 Jezu ufam Tobie
Jest mistrz, co wszystkie duchy wziął do chóru
I wszystkie serca nastroił do wtóru,
Wszystkie żywioły naciągnął jak struny:
A wodząc po nich wichry i pioruny,
Jedną pieśń śpiewa i gra od początku:/
A świat dotychczas nie pojął jej wątku
ARCY-MISTRZ A. Mickiewicz 1830 (podkreślenie moje wynikające z zadziwienia, że można żyć w tak odległych czasach i mieć tak zbliżone
Czy Panu, Panie Adamie wszystkie pieśni w Pana
czasach wydawały się podobnie monotematyczne?
Bo ja w moich czasach nie bywam na koncertach i
recitalach tak często jak przypuszczam Pan bywał
ale mam do dyspozycji kilka programów radiowych
i tv i słyszę tą pieśń, i tak bardzo chcę pojąć... skojarzenia
(wiersz trafił przypadkiem w tych dniach w moje ręce)
Jest noc, za oknem szumi ulewa. Pora nadrobić zaległości choć tak naprawdę ostatnio z racji codzienności małych zmartwychwstań dotyczących duszy człowieka ( można zmartwychwstawać czyli pokonywać strach, lenistwo, nienawiść, uprzedzenia, roztargnienie, kompleksy ) temat z okresu Świąt Wielkiej Nocy czyli Zmartwychwstania Pańskiego wydaje mi się aktualny przez cały rok.
Do rzeczy.
To była środa w wielkim tygodniu czyli przed Niedzielą Wielkanocną 2003. W naszym osiedlu-ogrodzie podobnie jak w wielu innych parafiach (a właściwie niepodobnie, bo w większości ma to miejsce w piątek) miała się odbyć droga krzyżowa prowadzona po ulicach, wśród domów.
Mimo iż uważam taką celebrę za bardzo dobry pomysł jakoś było mi tak ciężko tego dnia się pozbierać. Usiadłam wśród przedpołudniowej krzątaniny na podłodze naszego „dziennego” i zadałam
Ci Panie to pytanie a właściwie stwierdzenie,
brzmiało mniej więcej tak:
„życie jest takie samo w sobie ciężkie dlaczego
jeszcze dociążać je rozważaniem Twojej Męki?”
i zaskakująco szybko dotarła do mnie odpowiedź
w postaci myśli:
„Dlatego by w chwilach trudnych, chwilach
wielkich doświadczeń, które są składnikiem życia
mieć świadomość Twojej Obecności”
Pozbierałam się z tej podłogi i przebrnęłam jakoś przez nerwicowe nastroje tego dnia.
Marysia nie bardzo miała ochotę iść ze mną ale łagodna perswazja i wizja spotkania koleżanek z klasy zadziałała.
Drogę prowadził ksiądz prefekt (kiedyś mówiło się wikary, czyli ksiądz młodszy wiekiem i stażem od proboszcza)
Gdy patrzę na pracę tego człowieka, na to jak zajmuje się bardzo liczną grupą ministrantów to czasem żałuję, że Marysia nie jest chłopcem.
Tymczasem moja dziewczynka trzeba dodać nader energiczna wsiąkła mi w naszą dość dziś liczną grupę parafian, w poszukiwaniu koleżanek oczywiście.
Nie przejęłam się tym zbytnio z racji kameralności naszej procesji i osiedla. Wystarczyło mi , że widziałam ją w prześwitach między ludźmi i widziałam, że słucha.
A było czego.
Takiej drogi krzyżowej ani ona ani ja jeszcze nigdy nie odbywałyśmy.
To, że rozważania czytane były przez świeckich uczestników procesji to w dzisiejszych czasach bardzo powszechne ale dużym zaskoczeniem w kontekście moich przedpołudniowych rozmyślań była ich treść.
Był pogodny, wiosenny dzień idąc po uliczkach naszego osiedla zatrzymywaliśmy się tyle razy ile jest stacji drogi krzyżowej (14 x). Za każdym razem po nazwaniu danej stacji np. Pan Jezus bierze krzyż na swe ramiona zamiast (do czego byłam przyzwyczajona ) rozważań dotyczących treści stacji następowało odczytanie świadectwa osoby , ciężko doświadczonej przez życie.
Tak więc był list: narkomana, alkoholika, rodziców po śmierci dziecka, sparaliżowanych itp. i… wszyscy Oni w swych krótkich listach pisali iż podźwignęli się ze swoich nieszczęść dzięki bożej pomocy.
A na koniec zabrzmiała pieśń, znana mi z czasu umierania Zofii.
Utkwiła mi w pamięci bo tamtego wieczoru gdy przypłynęła do mnie jako odpowiedź na pytający ból duszy, mój duch nawrzeszczał na Ciebie. Tłukłam pięściami o materac mego łóżka i powtarzałam z wściekłością:
Ja nie chcę takiej pełni życia, nie chcę, nie chcę,
nie chcę, nie za takie Jej cierpienie!!!
Teraz słowa tego refrenu przynosiły jakiś spokój i ukojenie. Po części dzięki rozważaniom-listom drogi krzyżowej a po części dzięki temu, że Zofia po swym odejściu za pośrednictwem pewnego pięknego snu dała mi znać jak bardzo jest tam szczęśliwa.
A ta pieśń brzmi tak:
Zbawienie przyszło przez krzyż
Ogromna to tajemnica
Każde cierpienie ma sens
Prowadzi do pełni życia
Jeżeli chcesz mnie naśladować
To weź swój krzyż na każdy dzień
I choć ze mną zbawiać świat
Kolejny już wiek
Cdn a w nim o moim tegorocznym prezencie urodzinowym oraz o innych bardziej przyziemnych sprawach.
komentarze
Hm, zawsze widziałem
jakiś urok w tej pieśni, tak jeszcze w kilku wielkopostnych innych.
pzdr
grześ -- 26.12.2008 - 10:37