Krasowski po prostu pokazal motor dzialania polskich polityków tuż przed (a może i wcześniej) i po ’89 roku. Zagadnienia czy problemy, o których Pan wspomnial, dzialy sie i dzieją mimo wydarzeń z zakresu rozgrywek ambicjonalnych reprezentantów naszej polityki wewnetrznej, choć oczywiście te gry mają na nie duży wplyw.
Z tego co Pan pisze wynika, mniej więcej, to samo o czym napisałem w swoim komentarzu – że Krasowski nie napisał żadnej analizy politycznej, a tym bardziej nie napisał „najlepszej analizy politycznej ostatnich 19 lat”. Dla mnie osobiście ( i w tym jest między nami różnica) to co redaktor „Dziennika” popełnił, to nie żadna analiza polityczna tylko polityczna kronika towarzyska.
Co do FYM, to jakkolwiek bym tego blogera nie znosił, jak bardzo prezentowane przez niego poglądy byłyby mi obce, to jego postawa wydaje mi się o wiele bardziej uczciwa niż takiego Krasowskiego. Tak się bowiem ostatnimi czasy złożyło, że w przestrzeni publicznej pełno jest mędrków co to wobec „obu stron sporu” rozsądnie zachowują jednakowy dystans.
Takich, jak ktoś to słusznie zauważył, domorosłych Salomonów, dla których posiadanie, a już szczególne wypowiadanie, własnego zdania, jest czymś nieomalże kompromitującym. Sami własnego zdania nie mając, niczego nam swoimi „analizami” nie objaśniają, są irytujący jak ci prymusi co to wyrywają się do głosu przez nikogo nie proszeni, bo nie mając nic tak naprawdę do powiedzenia zawracają tylko innym głowę swoimi poprawnymi, neutralnymi, obiektywnymi i kompletnie jałowymi przemyśleniami. Letni są.
Szanowny Pan Lorenzo
Krasowski po prostu pokazal motor dzialania polskich polityków tuż przed (a może i wcześniej) i po ’89 roku. Zagadnienia czy problemy, o których Pan wspomnial, dzialy sie i dzieją mimo wydarzeń z zakresu rozgrywek ambicjonalnych reprezentantów naszej polityki wewnetrznej, choć oczywiście te gry mają na nie duży wplyw.
Z tego co Pan pisze wynika, mniej więcej, to samo o czym napisałem w swoim komentarzu – że Krasowski nie napisał żadnej analizy politycznej, a tym bardziej nie napisał „najlepszej analizy politycznej ostatnich 19 lat”. Dla mnie osobiście ( i w tym jest między nami różnica) to co redaktor „Dziennika” popełnił, to nie żadna analiza polityczna tylko polityczna kronika towarzyska.
Co do FYM, to jakkolwiek bym tego blogera nie znosił, jak bardzo prezentowane przez niego poglądy byłyby mi obce, to jego postawa wydaje mi się o wiele bardziej uczciwa niż takiego Krasowskiego. Tak się bowiem ostatnimi czasy złożyło, że w przestrzeni publicznej pełno jest mędrków co to wobec „obu stron sporu” rozsądnie zachowują jednakowy dystans.
Takich, jak ktoś to słusznie zauważył, domorosłych Salomonów, dla których posiadanie, a już szczególne wypowiadanie, własnego zdania, jest czymś nieomalże kompromitującym. Sami własnego zdania nie mając, niczego nam swoimi „analizami” nie objaśniają, są irytujący jak ci prymusi co to wyrywają się do głosu przez nikogo nie proszeni, bo nie mając nic tak naprawdę do powiedzenia zawracają tylko innym głowę swoimi poprawnymi, neutralnymi, obiektywnymi i kompletnie jałowymi przemyśleniami. Letni są.
Artur Kmieciak -- 29.06.2008 - 13:09