Co do ofiary jej sensu i biblijnego znaczenia, tu też mamy do czynienia z wielorakością interpretacji, które na jednym “poziomie” interpretacji uchodzą za “logiczne” i “racjonalne”, ake wystarczy wejść na trochę inny poziom, by wszystko postawić w wątpliwość. i odwieczne pytanie czy Bóg naprawdę nie mógł obejść się bez tej straszliwej ofiary z własnego syna?
Jezus rodzi się w konkretnym kontekście, zarówno religijnym jak i historycznym. BYł zapowiedziany oraz w tych zapowiedziach uhylono rąbka tajemnicy – dzięki temu, można Go zidentyfikować czy On był tym, którego zapowiedziano.
Druga ważna rzecz, to kwestia Męki Jezusa rozważana z pominięciem kontekstu religijnego( tego, co mówią o Nim zapowiedzie ksiąg prorockich) oraz dalszej Jego historii: Zmartwychwstania, Jego obecności wśród apostołów, Wniebowstąpienia, obietnicy wylania Ducha świętego skazuje całe rozmyślanie o sensowności Jego Męki na klęskę.
A to dlatego, że postać Jezusa jest elementem konkretnego planu, który dokonuje się w czasie: od pierwszych rodziców aż do powtórnego przyjścia.
Wg mnie bezsensowne jest rozważanie o Jezusie odrywając go od kontekstu BIblijnego, ktory sam autoryzował mówiąc o sobie właśnie w taki sposób jak nazywali Go prorocy: Syn Człowieczy, Król, Mesjasz, itd.
Kiedyś czytałe przepiekny esej ks. Hryniewicza, który udowadniał, że ofiary Jezusa nie należy traktować w znaczeniu “sacrifitium” czyli ofiary przebłagalnej za grzechy ludzkości , jakiej oczekiwał znieważony i zagniewany Bóg od ludzi, ale w znaczeniu “Victima” – czyli takim, że Jezus stał się “ofiarą” ludzkich knowań i złej woli.
No pewnie, że nie. Odkupienie – jak sama nazwa wskazuje jest uwolnieniem – z czegoś złego. A przecież niewola wobec złego jest największym niebezpieczeństwem człowieka, gdyż zły zabija duszę. A Jezus właśnie mówi o tym, by nie bać się tego co zabija ciało, ale tego co jest w stanie zabić duszę.
Poprzez grzech, człowiek stracił moc zachowania niezależności wobec złego. Więc akt śmierci Jezusa jest wymierzony w szatana a nie koniecznością w związku z “udobrychaniem zagniewanego” Ojca. Przecież w przypowieści o Synu Marnotrawnym( albo dobrym i cierpliwym Ojcu ) mamy inny obraz Ojca.
Więc owa tragedia człowieka polega na takim, błędnym przekonaniu, że czyni dobrze, że owo budowanie sobie życia jest budowaniem sobie osobistego piekła – o tym właśnie mówi dosadnie owa przypowieść: – syn bierze należną część swojego majątki i idzie na własną rękę nim zarządzać – w pewnym momencie swojego życia nachodzi otrzeźwienie i widzi, że wszystko przegrał – podejmuje decyzję o zawróceniu z tej ścieżki na którą wszedł i wraca do Ojca
Pytanie dotyczy, dlaczego w tym procesie potrzebny był Jezus. Wg mnie, gdyby Jezusa nie było, w momencie otrzeźwienia syn, nie mógłby o własnych siłach wrócić, gdyż byłby w całkowitej niewoli “ścieżki” na którą wszedł. Świetną metaforą owej ścieżki jest metafora pierścienia u Tokiena. Pierścień, który zniewala i przejmuje kontrolę nad tym, który go nosi.. = droga zła która przejmuje kontrolę nad człowiekiem.( jest to tajemnica zla ).
Podobną siłą jaka bierze i pęta człowieka jest zło – dlatego też cała Ewangelia jest ostrzeżeniem przed nimi konieczności odwracania się od niego.
Zatem, posługując się metaforą Tolkiena, Jezus jest tym, który poświęcił się temu, aby zniszczyć ów pierścień – raz na zawsze aby nigdy nie mógł zawładnąć czlowiekiem.
Jednak zniszczenie człowieka nie oznacza, wolności od niego. Rewelacyjnym przykładem zniewolenia, mimo nie posiadania pierścienia jest Golum. Mimo, że nie posiada, nie potrafi być wolny. W niektórych sytuacjach zachowuje się jakby nim, rządził pierścień – gdyż nie jest do końca sobą.
I właśnie postać Goluma – dla mnie – obrazem człowieka sakożonego grzechem pierworodnym, który mimo, że już wie o tym, że zło jest złem – dobro zaś dobrem. To jednak ma skłonność do zła – tak jak Golum, nie jest całkiem wolny od pierścienia.
Reasumując:
- Jezus swoją Męką, Zmartwychwstaniem odebrał władzę szatanowi nad człowiekiem – Człowiek jednak musi sam, osobiście – jak Golomn – uczyć się nowego życia, bez zła(pierścienia) i w wolności wobec niego, podążając za dobrem. – Jezus jeszcze dodaje, że obiecuje siłę wszystkim tym, którzy wejdą na tę drogę( Zesłanie Ducha Świętego ), który pociesza, umacnia i prowadzi wszystkich “golumnów”, którzy już chcą być wolnii od “pierścienia”.
W naziązaniu do tym, co napisałeś o ks.Hryniewiczu, plan jaki realizuje Bóg rozgrywa się zupełnie na innym poziomie niż, ten który my widzimy – chociaż my jesteśmy powodem i beneficjentem tego planu. To ze względu na mnie ów plan został zrealizowany-bezinteresownie i wspaniałomyślnie.
@głosik
Co do ofiary jej sensu i biblijnego znaczenia, tu też mamy do czynienia z wielorakością interpretacji, które na jednym “poziomie” interpretacji uchodzą za “logiczne” i “racjonalne”, ake wystarczy wejść na trochę inny poziom, by wszystko postawić w wątpliwość. i odwieczne pytanie czy Bóg naprawdę nie mógł obejść się bez tej straszliwej ofiary z własnego syna?
Jezus rodzi się w konkretnym kontekście, zarówno religijnym jak i historycznym. BYł zapowiedziany oraz w tych zapowiedziach uhylono rąbka tajemnicy – dzięki temu, można Go zidentyfikować czy On był tym, którego zapowiedziano.
Druga ważna rzecz, to kwestia Męki Jezusa rozważana z pominięciem kontekstu religijnego( tego, co mówią o Nim zapowiedzie ksiąg prorockich) oraz dalszej Jego historii: Zmartwychwstania, Jego obecności wśród apostołów, Wniebowstąpienia, obietnicy wylania Ducha świętego skazuje całe rozmyślanie o sensowności Jego Męki na klęskę.
A to dlatego, że postać Jezusa jest elementem konkretnego planu, który dokonuje się w czasie: od pierwszych rodziców aż do powtórnego przyjścia.
Wg mnie bezsensowne jest rozważanie o Jezusie odrywając go od kontekstu BIblijnego, ktory sam autoryzował mówiąc o sobie właśnie w taki sposób jak nazywali Go prorocy: Syn Człowieczy, Król, Mesjasz, itd.
Kiedyś czytałe przepiekny esej ks. Hryniewicza, który udowadniał, że ofiary Jezusa nie należy traktować w znaczeniu “sacrifitium” czyli ofiary przebłagalnej za grzechy ludzkości , jakiej oczekiwał znieważony i zagniewany Bóg od ludzi, ale w znaczeniu “Victima” – czyli takim, że Jezus stał się “ofiarą” ludzkich knowań i złej woli.
No pewnie, że nie. Odkupienie – jak sama nazwa wskazuje jest uwolnieniem – z czegoś złego. A przecież niewola wobec złego jest największym niebezpieczeństwem człowieka, gdyż zły zabija duszę. A Jezus właśnie mówi o tym, by nie bać się tego co zabija ciało, ale tego co jest w stanie zabić duszę.
Poprzez grzech, człowiek stracił moc zachowania niezależności wobec złego. Więc akt śmierci Jezusa jest wymierzony w szatana a nie koniecznością w związku z “udobrychaniem zagniewanego” Ojca. Przecież w przypowieści o Synu Marnotrawnym( albo dobrym i cierpliwym Ojcu ) mamy inny obraz Ojca.
Więc owa tragedia człowieka polega na takim, błędnym przekonaniu, że czyni dobrze, że owo budowanie sobie życia jest budowaniem sobie osobistego piekła – o tym właśnie mówi dosadnie owa przypowieść: – syn bierze należną część swojego majątki i idzie na własną rękę nim zarządzać – w pewnym momencie swojego życia nachodzi otrzeźwienie i widzi, że wszystko przegrał – podejmuje decyzję o zawróceniu z tej ścieżki na którą wszedł i wraca do Ojca
Pytanie dotyczy, dlaczego w tym procesie potrzebny był Jezus. Wg mnie, gdyby Jezusa nie było, w momencie otrzeźwienia syn, nie mógłby o własnych siłach wrócić, gdyż byłby w całkowitej niewoli “ścieżki” na którą wszedł. Świetną metaforą owej ścieżki jest metafora pierścienia u Tokiena. Pierścień, który zniewala i przejmuje kontrolę nad tym, który go nosi.. = droga zła która przejmuje kontrolę nad człowiekiem.( jest to tajemnica zla ).
Podobną siłą jaka bierze i pęta człowieka jest zło – dlatego też cała Ewangelia jest ostrzeżeniem przed nimi konieczności odwracania się od niego.
Zatem, posługując się metaforą Tolkiena, Jezus jest tym, który poświęcił się temu, aby zniszczyć ów pierścień – raz na zawsze aby nigdy nie mógł zawładnąć czlowiekiem.
Jednak zniszczenie człowieka nie oznacza, wolności od niego. Rewelacyjnym przykładem zniewolenia, mimo nie posiadania pierścienia jest Golum. Mimo, że nie posiada, nie potrafi być wolny. W niektórych sytuacjach zachowuje się jakby nim, rządził pierścień – gdyż nie jest do końca sobą.
I właśnie postać Goluma – dla mnie – obrazem człowieka sakożonego grzechem pierworodnym, który mimo, że już wie o tym, że zło jest złem – dobro zaś dobrem. To jednak ma skłonność do zła – tak jak Golum, nie jest całkiem wolny od pierścienia.
Reasumując:
- Jezus swoją Męką, Zmartwychwstaniem odebrał władzę szatanowi nad człowiekiem – Człowiek jednak musi sam, osobiście – jak Golomn – uczyć się nowego życia, bez zła(pierścienia) i w wolności wobec niego, podążając za dobrem. – Jezus jeszcze dodaje, że obiecuje siłę wszystkim tym, którzy wejdą na tę drogę( Zesłanie Ducha Świętego ), który pociesza, umacnia i prowadzi wszystkich “golumnów”, którzy już chcą być wolnii od “pierścienia”.
W naziązaniu do tym, co napisałeś o ks.Hryniewiczu, plan jaki realizuje Bóg rozgrywa się zupełnie na innym poziomie niż, ten który my widzimy – chociaż my jesteśmy powodem i beneficjentem tego planu. To ze względu na mnie ów plan został zrealizowany-bezinteresownie i wspaniałomyślnie.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 23.02.2012 - 12:37Drążę tunel.. .