Znów w trójce wypowiadało się indywiduum, którego przyzwoity człowiek nie zaprosi do domu. Nie wiem, czy jest to pożyteczny idiota czy cyniczny gracz, niemniej ilość nieprawdy jaką jest w stanie zawrzeć (w czym?) powaliła mnie. Zaskoczyło mnie jak łagodnie traktował go dziennikarz prowadzący rozmowę. Jeśli ktoś mówi, że „ciał nie można było zidentyfikować, bo przypominały kotlet mielony, jak to jest w każdej katastrofie lotniczej”, to aż się prosi o skonfrontowanie tego z wypowiedzią syna Anny Walentynowicz, który twierdził, że w Moskwie matka wyglądała jak za życia i nie miał żadnych kłopotów z identyfikacją, zaś zmasakrowana była dopiero w momencie ekshumacji. Ciekawe, czy ta kreatura zarzuciłaby Walentynowiczom kłamstwo, czy znalazła jakiś inny sposób zreinterpretowania rzeczywistości.