Pieniądze publiczne
Władza (dowolnego szczebla) nie może inwestować publicznych pieniędzy poza terenem swojego działania. Wynika to z trzech przesłanek:
1. jeśli warunki inwestowania poza administrowanym terenem są gorsze niż na nim, to jest to trwonienie grosza publicznego, więc działanie niekorzystne…
2. jeśli warunki inwestowania poza administrowanym terenem są lepsze niż na nim, to jest to kiepskie administrowanie (zarządzanie), więc działanie niekorzystne…
3. władza nie jest powołana do konkurowania z obywatelami ani do wyręczania obywatela w kwestii podejmowania ryzyka.
Pieniądz
Państwo nie powinno kreować relacji między ludźmi, ale dbać o równe warunki dla swych obywateli. Na forum międzynarodowym warunkiem uczciwej konkurencji jest wprowadzenie zasady rozliczania się po kosztach ludzkiej pracy zamiast księżycowych kursów walut.
Wyroby „Made in China” są tanie, nie dlatego że praca w Chinach jest bardziej wydajna, ale dlatego że chińscy pracownicy są nisko opłacani. Wynika to nie tylko z relatywnie niskich poborów, ale również z chorego przelicznika juana na inne waluty. Przy czym nie dyskutuję tu różnic w cenie pracy wykwalifikowanej, jaka musi podlegać prawom rynku, zaś kwalifikacje uzyskiwane w różnych krajach są trudne do porównania. (Brytyjskie doktoraty są często na poziomie polskich prac magisterskich, choć polski magister jest traktowany na wyspach na równi z ichnim bakałarzem.) Mnie chodzi o wynagrodzenie za pracę, jaką można wykonywać nie znając języka i bez specjalistycznego szkolenia. Sprzątaczka w Polsce pracuje nie gorzej niż w Zjednoczonym Królestwie, natomiast kosztuje pracodawcę około 4,5 raza mniej (stan z wiosny 2010). To jest chore.
Należy wstrzymać wymienialność złotego, wprowadzając w zamian rozliczenia według przelicznika płacy minimalnej. Towary chińskie natychmiast okażą się bardzo drogie, natomiast Brytyjczycy w jednej chwili przestaną być nieprzyzwoicie bogaci (cały świat, a przynajmniej Polska, przestanie się składać na to bogactwo).
Światopogląd obowiązujący w państwie
Państwo jest zasadniczo neutralne światopoglądowo, choć jest osadzone w tradycji europejskiej i judeochrześcijańskiej. Niemniej w relacjach z innymi państwami obowiązuje zasada wzajemności.
Zatem, jeśli chrześcijanie nie mogą w Egipcie pełnić funkcji publicznych z racji wyznawania innej religii niż islam, to w Rzeczpospolitej urzędy mogą pełnić tylko Egipcjanie niebędący muzułmanami. Oczywiście dotyczy to również wszelkich osób z Egiptu chcących urzędowo odwiedzić Rzeczpospolitą, włączając w to dyplomatów.
Jeśli w Izraelu, jedynym państwie żydowskim, osoby uznawane przez to państwo za gojów nie mogą kupić ziemi, to oczywiste jest, że w Rzeczpospolitej wyznawcy judaizmu nie mogą nabyć ziemi.
Skoro Niemcy nie uznają istnienia mniejszości polskiej w RFN, to Polska powinna tak samo traktować mniejszość niemiecką.
Przykłady można oczywiście mnożyć, niemniej zasada jest chyba jasna.
Stosunki międzypaństwowe
Państwo ma obowiązek ochrony swoich obywateli i niewolników.
Jeśli obywatel lub niewolnik zostanie „ukarany” za rzekomą obrazę wiary (niedawny przypadek Brytyjki w Czadzie) lub rzekomy gwałt (przypadek Polaka sprzed kilku lat w Stanach Zjednoczonych Ameryki), to obywatele (niewolnicy) danego kraju przebywający na terytorium Rzeczpospolitej są „karani” w ten sam sposób. Innymi słowy, sąd w dowolnym kraju, sądząc obywatela bądź niewolnika państwa musi wziąć pod uwagę, że w ten sposób skazuje swoich obywateli przebywających w państwie. (Zasada wzajemności) [edycja 24.3.2021]
Dla osób niezorientowanych: Brytyjka została skazana za zezwolenie klasie na nazwanie pluszowego misia imieniem jednego z uczniów (Mahomet). To miało obrazić uczucia religijne muzułman. Dla osób przekonanych o słuszności oburzenia muzułman proponuję gimnastykę intelektualną w zakresie przewidywania reakcji muzułman na dwa inne możliwe zakończenia:
1. Brytyjka zabrania dzieciom nazwać misia imieniem Mahomet; oburzenie muzułman nie ma granic;
2. Brytyjka podpowiada dzieciom nazwanie misia imieniem Jezus; zostaje ukamienowana.
Polak mieszkający w SZA został skazany na więzienie, bo przywiózł do szpitala swoją pasierbicę, która uległa wypadkowi i zeznał, że nie jest z nią spokrewniony. To wystarczyło tamtejszemu sądowi do skazania go za wykorzystywanie seksualne dziecka, pomimo zaprzeczeń dziecka jakoby coś takiego miało miejsce.
Ograniczenia sanitarne (2021)
W związku z doświadczeniami „pandemii” i skrajną nieudolnością rządu w walce z nią, a tak naprawdę ze społeczeństwem, należy wprowadzić ograniczenie władzy w zakresie ograniczania praw obywateli. Oczywiście właściciel niewolnika może wprowadzić dowolne ograniczenie swobód temu ostatniemu, aczkolwiek musi się liczyć z rezygnacją niewolnika ze swojego statusu lub ze zmianą właściciela na bardziej liberalnego. Niestety obecnie nie jest możliwe wypowiedzenie poddaństwa właścicielowi, bo teoretycznie jesteśmy wolni, a że władza traktuje nas gorzej niż pan traktował chłopa pańszczyźnianego, to urok „współczesnego kapitalizmu”. (Z kapitalizmem nie ma to niczego wspólnego.)
Otóż zamknięcie kraju, województwa, powiatu, gminy czy jakiegokolwiek innego obszaru ma sens wtedy, gdy zaraza jest poza tym obszarem, a nie wewnątrz. Jeśli wirus chińskiej zarazy dotarł do Polski, „lock down” nie ma sensu. Zanim to świństwo stwierdzono w Polsce, czy jakimkolwiek innym kraju, należało wprowadzić blokadę granic z przymusową kwarantanną dla wszyskich przyjeżdżających, a szczególnie tych z państw objętych epidemią. Jeśli ludzie umierają na różne choroby, w tym na chińskie świństwo, a blokada gospodarki nie wpływa na ilość zarażeń, to prostą konsekwencją powinno być postawienie władzy stosującej „lock down” z uporem godnym lepszej sprawy przed odpowiednim sądem za szkodnictwo gospodarcze.
Nie jestem przeciwnikiem walki z zarazą, tylko za stosowaniem sensownych działań. Po roku „walki z pandemią” można śmiało stwierdzić, że „lock down” nie wpływa w najmniejszym stopniu na rozprzestrzenianie się wirusa, ale w znacznym stopniu wpływa na gospodarkę. Nie jest to wpływ korzystny.