Jak powiedziała jedna z dziennikarek goszczących rankiem w radiowej trójce 17.4.2013 nie ma ludzi działających bardziej przeciwko wprowadzeniu sześciolatków do szkoły niż odpowiedzialni za wprowadzenie „reformy”. Oczywiście nie wywołało to żadnej głębszej refleksji na temat kompetencji władzy w ogóle ani ministerstwa odpowiedniego w szczególności.
W ramach propagowania linii rządowej dziennikarki wspominały, że w innych krajach dzieci chodzą do preskulu, czego nie należy mylić z przedszkolem, i tam nawet czterolatki uczą się poprzez zabawę. Może zatem zamiast przedszkoli wprowadzić preskule i dać spokój dzieciom? Przecież wystarczy zmienić pieczątki i już 3 latki będą chodzić do placówek, gdzie będą uczyć się przez zabawę! Czy ktoś spośród zwolenników reformy zastanowił się nad absurdalnością proponowanego podejścia?
Pakowanie dzieci do klas, gdzie wyróżnikiem jest data urodzenia, a nie poziom rozwoju intelektualnego i społecznego, jest głupie i służy wtłoczeniu dziecka w ramy społeczne, poprzez niszczenie osobowości dziecka. Nauczanie jest produktem ubocznym dzisiejszej szkoły, a dzięki nowoczesnym koncepcjom równania w dół, by dorównać „przodującym systemom oświatowym” Zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych Ameryki, poziom tegoż nauczania leci na twarz.
W Polsce ciągle mówi się o fatalnym stanie edukacji w stosunku do innych krajów, natomiast polskie dzieci wyjeżdżając do tych przodujących krajów, z przeciętniaków, czy nawet słabeuszy stają się gwiazdami, nieomal geniuszami. Cóż takiego zachodzi po drodze, że trójkowy uczeń z Polski, lądujący dwa lata wyżej w brytyjskiej szkole staje się uczniem bardzo dobrym i rozważane jest przesunięcie go do bardziej zaawansowanej grupy? Cuda czy co? A może jest to kwestia sposobu sprawdzania wiadomości i odbiegania tychże od poziomu wiedzy. System szkolny Wielkiej Brytanii nastawiony jest na uczenie dzieci zdawania testów, a nie przekazywanie wiedzy. Dane informacje są potrzebne o tyle, o ile przydają się na teście, więc nauczyciel zaznacza te partie materiału, które występują częściej! Przecież to jest paranoja!
Jeśli chce się podnieść rzeczywisty poziom nauki, to należy wprowadzić dobrowolność nauki, a najlepiej jej odpłatność. Dla dzieci biednych, ale bardzo zdolnych system stypendiów uzależnionych od postępów w nauce, a nie od stopnia biedy. To plus przyzwoite pieniądze osiągane dzięki wykształceniu i nie będzie nam straszny żaden ranking, bo to inni będą chcieli się u nas uczyć, a nie my u nich. Więcej informacji na temat rozwiązań problemów oświaty i nie tylko można przeczytać tutaj.