Jak już kiedyś pisałem, bywam rasistą. Niemniej na takie pomysły, jak niektórzy na wyspach, to nigdy bym nie wpadł.
Od ponad tygodnia rozmyślam o różnicach pomiędzy Polską i Zjednoczonym Królestwem. Otóż, w darmowej gazetce „Metro” dostępnej w autobusach w Dandi z dnia 11. lipca 2013 opublikowano artykuł o pani Martha-Renée Kolleh, która jest właścicielką knajpy „Yeanon café” w Ossett w West Yorkshire. Pani owa jest oburzona na potencjalnych klientów, że zaglądają do knajpy i widząc ją rezygnują z jedzenia. Pani Martha-Renée Kolleh wini za takie zachowanie rasizm współobywateli, gdyż jest murzynką. Twierdzi, że w ramach eksperymentu zatrudniła białą kobietę, by obsługiwała klientów za barem. Jak twierdzi, w tym czasie miały bardzo dobre obroty, ale jak tylko właścicielka wróciła za bar, to wszystko siadło.
Mnie by do głowy nie przyszło, by oburzać się na klientów, że nie chcą korzystać z mojego serwisu! Oskarżanie klientów o kierowanie się kryterium rasowym wydaje mi się bezsensowne, niemniej jak zmusić klienta by jadł w lokalu, w którym obsługuje go ktoś, kogo klient nie lubi?
Odnośnie czynników wpływających na decyzję klientów, to może to być atrakcyjność osoby obsługującej. Pani Martha-Renée Kolleh jest w średnim wieku, ma nadwagę i generalnie nie jest miss świata. Jeśli zatrudniona przez nią kobieta była nie tylko biała lecz także młoda i szczupła, to można założyć, że właśnie niska atrakcyjność właścicielki jest przyczyną jej biznesowej porażki. Ozywiście, można powiedzieć, że aparycja właścicielki czy barmanki nie ma wpływu na jakość potraw. To prawda. Natomiast wpływa na zadowolenie z konsumpcji, podobnie jak obecnść białego obrusa na stole. Niby obrus nie smakuje, ale obiad zjedzony na nim jest smaczniejszy niż ten jedzony na ceracie…
W Polsce, knajpa z czarną obsugą cieszyłaby się raczej dużą popularnością… A Brytyjczycy i inne głupki z Zachodu uczą nas tolerancji!