Po niedawnych rewelacjach na temat sukcesów wychowawczych pani Doroty Zawadzkiej, omawianie jej wypocin przypomina kopanie leżącego, niemniej aspirowanie do roli autorytetu moralnego, ma swoje smutne konsekwencje. A ja zacząłem się nad tymi bzdurami pastwić już jakiś czas temu.
Trzylatek
Niezależność – oto najważniejsza cecha trzylatka!
Jak człowiek ma w ręku młotek, to wszystko przypomina mu gwoździe. Każdy widzi w otaczającym świecie to, co chce. Jak ktoś chce dostrzegać dążenie do niezależności, to będzie to widział wszędzie. Jak inaczej spojrzy na świat, to zacznie dostrzegać inne ważne rzeczy.
Należy rozumieć, że dwulatek potrzebuje „poczucia niezależności”, zaś trzylatek „niezależności”. Jakim cudem trzylatek może być niezależny od dorosłych, tego pani Dorota Zawadzka nie raczy przedstawić. Na moje oko, niezależność w przypadku trzylatka, to czyste marzenie, w najlepszym razie.
Trzylatek jest skupiony na sobie i buntuje się, gdy otoczenie nie podziela jego punktu widzenia. Zdecydowanie rzadziej tyranizuje domowników, zaczyna uczyć się cierpliwości. Nie stawia żądań, potrafi o coś poprosić.
Jedne trzylatki są skupione na sobie inne nie. Oczywiście, dziecku zdarza się buntować, choć nie musi to być związane ze skupieniem się na sobie. Może trzylatek jest skupiony na sobie tylko wtedy, „gdy otoczenie nie podziela jego punktu widzenia”? Bardzo śmiała teza i raczej bezsensowna, niemniej po pani Dorocie Zawadzkiej można spodziewać się wszystkiego.
Nie wiadomo od kogo rzadziej trzylatek tyranizuje domowników, bo przecież dwulatek zgodnie z opisem „najwspanialszej” niani nie tyranizuje nikogo. Może tyranizowanie rozwija się z wiekiem i pojawia się w czwartym roku życia? Czas pokaże. Trzylatek „uczy się cierpliwości”. Ja też się jej uczę i mam nawet pewne sukcesy, choć niewielkie. Trzylatek już jest lepiej zsocjalizowany i swoje żądania potrafi ubrać w słowa prośby. To chyba lepiej oddaje praktykę zarówno dzieci jak i rodziców, niż jakąś cechę rozwojową trzylatków.
Histeria dwulatka zamienia się u trzylatka w długotrwale marudzenie – cichsze, lecz niekoniecznie łatwiejsze do zniesienia. Skutki działań są dla niego o wiele szybciej rozpoznawalne. Dziecko zaczyna rozumieć, że złe zachowanie może mieć przykre następstwa.
Jak się okazuje z opisu dziecka trzyletniego dowiedzieć się można, że dziecko dwuletnie histeryzuje. Czemu „najwspanialsza” z niań nie umieściła tej informacji w opisie dziecka dwuletniego? Chodzi o to, by nie przerażać rodziców, czy też „najlepsza” z niań ma znów kłopoty z rachunkami i relacjami przyczyna – skutek?
Marudzenie może występować u dzieci, choć nie u tych, których rodzice są stanowczy i konsekwentni. U takich dzieci szybko pojawia się stwierdzenie „I tak tego nie dostanę.” lub podobne w wymowie.
Skutki czyich działań są rozpoznawalne? Co to w ogóle znaczy, że skutek jest rozpoznawalny? Pytanie od czego dzieje się to szybciej? jest zupełnie nieistotne, choć nie bez sensu. Niektóre dzieci rozumieją, że pewne zachowania wiążą się z sankcjami, choć pamięć o tym jest zwykle dość ulotna.
Trzylatek chętnie uczestniczy w życiu rodziny i potrafi dostosować się do ustalonego rytmu dnia. Nauczmy go więc pomagać w prostych pracach domowych i doceńmy ten wysiłek. Dziecko pragnie sprawiać nam przyjemność i być pomocne.
Po pierwsze gramatyka: „Nauczmy je, więc…”. Jeśli mówimy o dziecku to nauczamy je a nie „go”. Natomiast „więc” rozpoczyna część zdania podrzędnie złożonego i musi być poprzedzone przecinkiem.
Po drugie meritum: Każde dziecko chętnie uczestniczy w życiu rodzinnym, chyba że ma do czynienia z głęboką patologią, zatem nie jest to cecha tylko trzylatków. Dzień nie musi mieć określonego rytmu. Natomiast dziecko nie ma większego wpływu na rozkład dnia i musi się do niego przystosować. Dziecko chce brać udział w tym co robią dorośli, bo wydaje mu się to znacznie bardziej atrakcyjne, niż to co robi samo. Czy z tego wynika, że trzeba mu obrzydzać prace domowe, czyniąc z nich obowiązki? Może lepiej nauczyć siebie i dziecko takie zabawy, jakie spowodują wykonanie obowiązków w ramach rozrywki? Jak widać są różne drogi do wdrożenia dzieci w obowiązki i nie wszystkie muszą być przykre czy wiązać się z wysiłkiem.
Trzyletnie dziecko z reguły potrafi się samodzielnie lub z niewielką pomocą rozebrać. Zaczyna się też chętniej samo ubierać. Jest również w stanie czerpać przyjemność z bycia samemu. Najbardziej lubi się bawić. Pojawia się pytanie: „Co to?”
Czasem znacznie młodsze dzieci potrafią się rozebrać szczególnie, gdy nie lubią danej części garderoby. Wtedy potrafią pozbyć się butów zawiązanych na sznurówki nie wysiadając z wózka. Trudno to uznać za osiągnięcie u trzylatka. Próba samodzielnego ubrania się, to coś zupełnie innego.
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Ponadto dzieci przebywające razem w tym wieku bawią się raczej niezależnie od innych dzieci. Taka specyfika wieku. Dlaczego dopiero u trzylatka ma to sprawiać przyjemność? Nie wiadomo. Natomiast stwierdzenie, że dziecko najbardziej lubi się bawić, to coś na poziomie „człowiek oddycha”. Też prawdziwe, tylko niczego nie wnosi do prezentowanych treści. Każdy człowiek lubi aktywność, która przynosi przyjemność, a to nazywamy zabawą. Jest to czyste pustosłowie.
Co z tego, że pojawia się pytanie „Co to?”?
Większość maluchów nie budzi się już w nocy i uwielbia się kąpać. Wiele dzieci ssie jeszcze palec lub smoczek. W tym wieku może pojawić się strach przed ciemnością i lęki wobec obcych osób.
Znów dowiadujemy się czegoś o dzieciach dwuletnich i młodszych. Takie dzieci nie przesypiają całej nocy! Czemu nie ma o tym w rozdziale poświęconym dwulatkom? Dowiadujemy się, że dla dwulatków naturalne jest ssanie palca, smoczka czy innej myjki. Znów w rozdziale o trzylatkach.
Natomiast o trzylatkach dowiadujemy się, że mogą zacząć bać się ciemności i obcych. To jest konkret, jakich powinno być wiele w tej książce. W ramach dywagacji można by zastanowić się nad związkiem tych strachów z wyobraźnią, rzekomo świetnie rozwiniętą u dwulatków. Może ona rozwinęła się jeszcze bardziej? Tylko jak to zbadać? Czy ma to jakiś związek z energią trzylatka?
Trzyletnie dziecko szybko zapamiętuje wszystko, co widzi i słyszy. Często potrafi recytować z pamięci duże fragmenty bajek czytanych na dobranoc. Bardzo ważne są dla niego „wieczorne rytuały”.
Człowiek generalnie łatwo zapamiętuje wszystko z czym się styka. Problemem nie jest „zapisanie danych” tylko dostęp do nich. Przypomnienie stanowi problem, a nie zapamiętanie. Ponieważ dziecko trzyletnie ma stosunkowo mało materiału do przypomnienia sobie, to wszystko jest łatwo dostępne. Dopiero później trzeba sobie ten materiał jakoś organizować i pewne treści stają się słabo dostępne lub niedostępne w normalny sposób.
Dla dziecka trzyletniego są ważne wieczorne rytuały. To pewnie prawda (nie zgłębiałem tego zagadnienia). Niemniej wyróżnienie „wieczornych” rytuałów wydaje mi się nieuprawnione. Każdy element stały – poranne mieszanie herbaty przez ojca, czy nielubiana poranna kaszka manna, leżakowanie po obiedzie – mają takie samo znaczenie porządkujące, jak wieczorna kąpiel czy czytanie baśni.
Większość trzylatków jest przygotowana na pójście do przedszkola.
No i co z tego? Grupa rówieśnicza jest jednym z najmniej naturalnych środowisk człowieka. Liczne rodzeństwo czy znajome dzieci trochę starsze i trochę młodsze są znacznie lepszym towarzystwem niż trzydziestka, której jedynym spoiwem jest wspólny rok urodzenia, a czasem rejon zamieszkania lub praca rodziców. Wpychanie dziecka do grupy rówieśniczej, bo już powinno być wystarczająco dojrzałe, jest rodzajem przemocy, z którą rzekomo walczy pani Dorota Zawadzka.