Chciejsko - czarodziejsko zbudujemy polską oświatę.

Szkolny kapo przeszedł ewolucję. Gdy rok temu w szkołach pojawiła się nowa funkcja , której wątpliwy zaszczyt pełnienia przypadł mnie, zrobił się mały szum medialny. Jeszcze minister Giertych wymyślił stanowisko, ale już o obowiązkach i kompetencjach było tak niewiele, że Gazeta Wyborcza twórczo wymyśliła, iż szkolny koordynator ds. bezpieczeństwa będzie ni to kapusiem ni to agentem. Niewiele to miało wspólnego z rzeczywistością, ale jakże doskonale wpisywało się w politykę dopieprzania nielubianemu ministrowi.

Jednak jestem w stanie zrozumieć złośliwość mediów, bo powstała funkcja, ale brak było wytycznych co się za nią kryje, czyli najpierw wymyślono koordynatora, a dopiero potem zaczęto wymyślać co będzie miał robić. Żeby było jeszcze ciekawiej to już od września koordynatorzy powinni zwarci i bojowi ruszać do pracy.
Na braku precyzyjnych informacji kapitał zbijały prywatne firmy edukacyjne, które opracowały programy szkoleniowe i mamiły nimi nauczycieli. Zdezorientowani nauczyciele, na których spadł obowiązek pełnienia nowej funkcji szukali przeważnie bezowocnie pomocy w necie. Na forach przewijały się wątki i ogólna myśl, że nie bardzo wiadomo jak problem ugryźć. Na szczęście moja dyrekcja wykazała daleko idące zrozumienie i nie robiła mi wyrzutów, że jestem koordynatorem papierowym, który nic nie robi. Może dlatego, że to dyrekcja miała też wyznaczać cele do realizacji.

Pod koniec lutego tego roku zostałem przeszkolony przez kuratorium jak być porządnym koordynatorem. Muszę przyznać, że stworzone ramy są interesujące. Aktywny koordynator wypełniający zadania jakie przed nim postawiono to wielce użyteczna osoba w życiu szkoły i lokalnego środowiska. Szkoda, że tak późno, ale oddaje to ducha ministerstwa pana Giertycha. Najpierw czyn, a potem dopiero pomyślunek.
Podchodzę z całym szacunkiem dla niewątpliwie sporej pracy jaka włożono w kuratorium oraz w środowisku łańcuckim, bo na szkoleniu pokazywano wzorce, które wypracowano w Łańcucie. Ale…

Gdy wydawałoby się, że teraz będzie z górki, bo jest funkcja, jest szeroki wachlarz opcji jak realizować zadania związane z ta funkcją, jest spójny wzór jak prowadzić działania łączące rodziców, uczniów, grono pedagogiczne, różne instytucje związane ze szkołami jak domy kultury czy poradnie psychologiczno – pedagogiczne oraz policję, sądy czy administrację lokalną, pojawia się małe ale… Małe ale malkontenta. Kiedy to wszystko i w imię czego? Nowa funkcja jest społeczna i w dotychczasowych godzinach pracy. Czyli kolejna praca społeczna na rzecz szkoły. Czyli kolejne chciejstwo centralnie zaordynowane bazujące na tym, że w szkołach są misjonarze, zaniedbujący własne rodziny by zrobić polskiej szkole dobrze. Darmowe kółka zainteresowań i przygotowywanie do całej masy konkursów po godzinach nie wystarczy. Wbrew prawu wożenie uczestników konkursu na różne eliminacje własnym pojazdem też za mało. Tak jak mało jest wbrew logice praca społeczna po godzinach na wycieczkach i szkolnych potańcówkach. Tak się przecież robiło, więc i dalej się robi w imię dobrych obyczajów. Teraz jeszcze się oczekuje, że za friko dołożę sobie pracy, której część do tej pory była rozłożona na kilka osób.

Efekt jest taki, że powstają raporty pełne radosnej twórczości. Rośnie umiejętność fikcyjnej sprawozdawczości i w Warszawce wydaje się, że nie jest źle. No fakt. Jest nieźle.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Sajo...

widzę, żeś ziomek. ja pochodzę z tamtych stron – z pogranicza powiatów Leżajskiego i NIżajskiego, :-)))

Nie wiem dlaczego MEN tej funkcji nie wprowadziło rozporządzeniem – jako dodatkowe stanowisko jak: dyrektor szkoły, pedadog, czy sprzątaczka – tak koordynator.

Wprowadzenie funkcji w statusie wolontariusza to kpina ze szkoły i pachnie jedynie zabiegiem “propagandowym”... – tak jak pamiętna ostawa 203(o ile nie pomyliłem numeru) gwarantującym podwyżki… .

Ktoś sobie ogłosi, że zferomował szkołę.. . Gdyby bardzo zależało na efektach pracy koordynatorów to i byłyby pieniądze. Wprowadzając to w tej postaci ktoś sobie zakpił z nauczycieli – nie pierwszy raz z resztą... .

Pozdrawiam “ziomala”!


sajonara

Jak możesz, a gdzie powołanie? Czyżby naprawdę nauczyciele z powołania to byli przed wojną.
Ach zapomniałam, że wtedy ten zawód dobrze płatny był i szanowany. :)
No prywatne szkoły są potrzebne, bez dotacji z rządu. Póki co dla biedniejszych jakieś pozostałości szkół publicznych, za mniejsze pieniądze niższy poziom, ale zawsze jakąś podstawową wiedzę łykną.


Powołanie?

Powołania starcza na te rzeczy z przedostatniego akapitu na nowe zadania nie mam ani czasu ani zbytniej chęci.


sajonara

ja Cię rozumiem, ale wg mnie powinieneś odmówić pełnienia tej roli, skoro nie masz na nią czasu i nie pisać lewych raportów


paradoks

polega na tym, że funkcję dostałem zanim wymyślono co się z nią wiąże. Teraz w środku roku trudno rezygnować. Z drugiej strony kto będzie miał czas na wypełnianie tych zadań?? W mojej szkole nie widzę chętnego. Cały wic polega na tym, że jakbym chciał rzetelnie się do pracy przyłożyć to musiałbym extra 2 – 3 godziny dziennie poświęcić tylko na to. To nie jest kwestia chcenia, ale szukanie frajera, który charytatywnie będzie wspierał niewydolny system.


ad. paradoks

ja bym się zrzekła tej funkcji, chociażby dla zasady
dlaczego tak mało nauczycieli decyduje się założyć własne szkoły? tyle świetnych pedagogów wspiera system, czyżby to tylko kwestia kasy i fakt, że założyli ci co załatwili sobie dofinansowanie od państwa?
z samych moich znajomych jedna szkoła by się uzbierała, ech


Łatwiej powiedzieć niz zrobić

Pracowałem w prywatnej szkole. Mozliwe, że była xle zarządzana, ale ledwie przędła. Na start potrzeba grubej kasy. Nauczyciele jej nie mają.


Subskrybuj zawartość