Piąty. Odpust niezupełny

Na Polesiu, niedaleko od Pińska żył, lat temu ze sto, pobożny dziad. Dobrotliwy eremita o otwartym sercu.
Pijał wodę źródlaną i sok brzozowy, a jadł tylko korzonki i jagody. I jakieś grzybki podobno.

Biegał po lesie i bagnie okolicznym goły i zadowolony. I jednego szatana miał za nieprzyjaciela. I Cara jego głównego wyznawcę. A resztę kochał. Tak mówił.

Oczywiście oprócz sług szatana, do których zaliczał: cara, urzędników jego, służbę leśną, kościół prawowity i cerkiew prawosławną (które miał za popsowane od środka), tych, co na welocypedach jeżdżą po Pińsku, oraz większość białogłów, bo zepsute. Oraz ich mężów, bo rogacze ślepi. I wszystkich, co mówili, że brzydko pachnie. I jeszcze chłopów. I szewców. I kowali. I Cyganów.

Nielubiani, bo z jego nominacji szataństwem skażeni, obchodzili go z dala. Raz, że mógł faktycznie być świętym, a dwa, że rzucał kamieniami. I jeszcze ich wyklinał, czarnymi słowy. Do szóstego pokolenia. I wyśmiewał. I grał na lutni. Fałszując.

Przyszedł kiedyś do Lemieszewicz na odpust. W kosoworotce dziurawej. Pochodził, wzrokiem nieco obłędnym, potoczył. Jak raz, na odpuście tańce były i dziewczynka jedna, ledwie co siódmy rok która skończyła, na stole tańczyła.

Pięknie tańczyła. Ludzie aż łzami płakali od tego.

Spojrzał na nią pobożny dziad i krzyknął:
- Przepadniesz ty na wieki. Zło za tobą idzie i przed tobą biegnie. Nawet jeśliś ty sama w sobie tańczyć umiejąca, to to twoje tańczenie sromotę na ciebie przyniesie i uczyni z Ciebie babilońską bladź. Wstyd na ciebie i przodków twoich!

Spojrzeli ludzie po sobie i pomyśleli, że on może jednak jest prawosławny, bo prawosławni z muzyki to głownie grali na dzwonach. Ale nie: na lutni przecież grał. Fałszował, ale grał. I sam tańcował nocą na polanie. A innym broni…

Podszedł jeden starszy do niego i zagaił:
- Nu, a ty i czego od dziecka chcesz? Tak zobacz, dziecko płacze i matka jego płacze. Czemu ty tak do nich, ze złym słowem?

A dziad, jakby się ze snu przecknął i powiada:
- Ja? Przeciwko dziecku? A gdzieżbym? Toż ja pokorny robak boży jestem, nie mógłbym i nie śmiał przeciwko dziecku słowa powiedzieć. Ja za dobrem obstaje i przeciw jego nieprzyjaciołom. Na nią nic nie mówiłem, tylko wszystkich tutaj napominałem, że Szatan jej grozi. Że na dwory ją będą ciągać. Na cnotę nastawać. Aż oną cnotę popsują. Jak to w obyczaju mają. Nie przeciwko niej występowałem, a przeciw szatanowi i carowi, jego pokłonnikowi. I przeciw Cyganom, co też na stołach tańcują.

I poszedł.

A jak się grzybami struł następnego roku, to go nawet nie pochwali.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Eeeeee...

Kiedy un, uże na drugim jarmarku straszy.
On d’id.


A nie wiem,

one do siebie takie podobne, jeden z drugim…

Pozdrawiam


Hm, ten krótki tekst, no i ten

dziiad mnie przyciągnął więc jako pierwszy przeczytałem.
tekst, znaczy.
A i mam pytanie techniczne, czy te numerki sugerują kolejność czytania?

Czy trza czytać wg jakiego klucza niczym niczym np. ,,Grę w klasy” Cortazara?
Mam nadzieję, że się pan z atakie porównania nie obrazi:), bo nie wiem czy pan Y literaturę iberoamerykańską lubi czy nie bałdzo.


Panie Grzesiu,

te numerki sugerują kolejność umieszczania na TXT. I nie jest to kolejność tworzenia.

Tak chciałem, żeby były ułożone. A nawet parę razy zmieniałem kolejność.

Czytać można jak kto chce. I tak fajne jest, że ktoś to w ogóle czyta.

Jak ktoś do tego dorobi ideologię, to fajnie bo doda sensu tam gdzie go nie ma.

Pozdrawiam


To jeszcze mam pytanie,

ile tych tekstów z numerkami będzie?
Czy to już wszystkie, bo na razie zaliczony, znaczy przeczytany mam jeden.
I zbieram się i zabieram do kolejnych.


A jeszcze,

(przepraszam za moją nadekspresję komentarzową, ale pewnie pan przyzwyczajony już), jak dziad, to mi się skojarzył z tym:

Wprawdzie nie jest to moja ulubiona piosenka zespołu SNL, ale tak jakoś metodą skojarzeń mi spasowała.
I jesienna trochę.


Pan to jak Dziecko,

która, zanim serial zacznie oglądać, to zaraz w internecie sprawdzi ile ma odcinków ten serial, żeby wiedzieć, czy jej to warto tak oglądać.

Na razie sześć . I pewnie starczy. Każda forma się wyczerpuje.

Ale kto wie. Miały być trzy a wyszło sześć. Dziwne.

Z tym cholera nigdy nic nie wiadomo.

Więc pośpiechu nie ma, Panie Grzesiu.

Proszę sobie czytać, albo i nie czytać, kiedy Pan sobie chce.

Pozdrowienia

PS A piosenka, to o całkiem innych jest dziadach. Zupełnie. Ale fajna.


Subskrybuj zawartość