Wyrok sądu jest jaki jest. Szpital pewnie będzie sie odwolywal. Problem w biskupie Stefanku i lekarzach. Otóż biskup najwyraźniej nie przyjmuje do wiadomości istnienie prawa państwowego – jest absolutnie przekonany, że obowiazuje tylko jego prawo. W końcu lekarze, odmawiając przeprowadzenia badan, zastosowali sie wlasnie do jego, biskupa, prawa. I to jest problem.
A mowimy cos o rozdziale panstwa od kosciola katolickiego. Nawet Wehrin pisal cos na ten temat.
Dopiero w tej chwili zorientowałam się, że jest to już trzeci mój tekst, w którym poruszam tematy związane z Kościołem. Poczułam się tym lekko zaniepokojona.
Lecz z drugiej strony, jest to dość symptomatyczne i oznacza to, że postawa Kościoła budzi ogromne kontrowersje. A tak chyba być nie powinno.
jak ktoś sobie taki pseudonim wybiera, to potem tak ma. Ja ze swoim też mam krzyż, bo wszyscy oczekują, że coś śmieszne zaraz opowiem, albo zacznę chodzić na rękach.
Z ciekawości zaglądnąłem sobie do wiki i tam, pod stosownym hasłem znalazłem takie cóś: Samson loved Delilah, she betrayed him, and, what is worse, she did it for money
Jakby Pani się nazwałą Zuzanną...
Nie. Wtedy to znowóż od starców byś się nie mogła Pani opędzić. Dobry Wieczór Panie Lorenzo…
To nie jest takie proste. Trudno mi sie pogodzić z faktem, że Kościół coraz bardziej oddala się od wiernych. Trudno pogodzić się z tym, że w imię istnień czysto hipotetycznych całkowicie nie liczy się z istnieniami ludzkimi które już są. Z ich bólem i cierpieniem. Że tragedia matki, które urodziła i wychowuje dwójkę kalekich dzieci, dzień po dniu cierpiąc wraz z nimi i zadając sobie bolesne pytanie o to jaka przyszłość je czeka zdaje się być całkowicie poza pojmowaniem księży.
Że biskup łomżyński nie dostrzegł w tej kobiecie dziecka bożego nad którym powinien pochylić się z troską i miłością, bo w końcu na tym powinna polegać jego rola.
Do diabła!
a tak poważnie, to czy nie sądzi Pani, że ważne jest to, że odszkodowanie zostało zasądzone i czy, kiedy i w jaki sposób zostanie zapłacone.
Dlaczego dla pani ważne jest zdanie Biskupa, a nie dyrektora szpitala, lekarzy, w końcu sąsiadów tych państwa?
Pani mniema, że to tylko biskupia głupota i znieczulica stoi za tragedią tej rodziny?
Ja całkiem poważnie uważam, że to odszkodowanie powinni zapłacić lekarze, którzy odmówili tej kobiecie prawa do badań. Jakby jeden z drugim na własnej skórze poczuli konsekwencje swoich bezprawnych decyzji to więcej nie ferowaliby takich wyroków ani oni, ani żaden inny lekarz. Własną moralność to mogą sobie wprowadzać jak otworzą prywatne kliniki lub przychodnie.
Ze zdaniem biskupa miałam możliwość się zapoznać, zdania dyrektora szpitala nie znam.
Tak Panie Yayco, to właśnie kler obwiniam o tę tragedię, aczkolwiek nie bezpośrednio.
Praktyk duchowych? Panie Yayco, Pan kpi czy o drogę pyta? Co mają wspólnego praktyki duchowe ze sprawami czysto cielesnymi? Na jakiej podstawie praktyki duchowe które uprawiają panowie X, Y czy Z mają mieć wpływ na życie i decyzje innych, obcych osób?
Faktycznie, przepraszam za złe odczytanie. Ale to nie zmienia istoty rzeczy. Duchowni jak sama nazwa wskazuje powinny zajmować sprawy duszy. Tymczasem jak widać choćby z wystąpień niektórych ich przedstawicieli najbardziej ekscytującym ich tematem są sprawy związane z płodnością.
Dobranoc.
1. Rolą biskupa jest przekazywać nauczanie Kościoła
2. Rolą Kościoła jest przekazywać nauczanie Chrystusa
3. W szczególności ŻADEN z powyższych podmiotów nie zajmuje się dobrym samopoczuciem osób trzecich.
Użycie sformułowania ‘dobre samopoczucie’ w kontekście tak trudnych życiowo sytuacji jak konieczność urodzenia czy wychowania dziecka, które jest upośledzone, może zostać odebrana jako impertynencja…
Zdaję sobie z tego sprawę.
Tym niemniej jestem zdania, że należy mówić wprost – owijanie w bawełnę niczego nie zmienia.
Wypowiedź biskupa z logicznego punktu widzenia opierała się na następujące obserwacji: Odszkodowanie wypłacamy temu, kto poniósł szkodę. Biskup zadaje pytanie: co konkretnie było szkodą, w danym wypadku. Odpowiedź formułuje sąd: szkodą było w tym wypadku urodzenie sie dziecka obarczonego wadą.
Zarówno użyty język (prawniczy – a ten jakoś nikogo nie razi o dziwo!) jak i sytuacja sądowa dają naturalne i intuicyjne skojarzenia. Otóż najnaturalniejszym skojarzeniem jest sytuacja zakupu przedmiotu lub usługi. Jeśli sprzedawca lub usługodawca, dostarcza przedmiot obarczony wadą to należy się odszkodowanie.
Dziecko obarczone wadą jest szkodą dla rodziców. Rodzice mają prawo do produktów pozbawionych wad.
Wniosek numer jeden: istnienie człowieka może być uznane za szkodliwe
Wniosek numer dwa: wyraźnie dokonujemy rozróżnienia między produktem (człowiekiem) wadliwym i pozbawionym wad
Takie postawienie sprawy budzi sprzeciw biskupa, który stoi na (zgodnym z nauką Kościoła – a i Chrystusa przy okazji) stanowisku, że człowiek – niezależnie od stanu zdrowia (wad) jest zawsze dobrem i jego istnienie (urodzenie) nie może być uznane za szkodę.
Można za szkodliwe uznać świadome działania jakiegoś człowieka, a nawet go za to ukarać lub prewencyjnie odstrzelić, ale samo istnienie człowieka nie może być szkodą.
Można się z tym nie zgadzać...
Ale zarzucać biskupowi, że nie powinien wypowiedzieć się w taki sposób jest moim skromnym zdaniem idiotyczne! Od tego jest Biskup. Jeżeli nauczanie Kościoła jest sprzeczne z powszechnie przyjętym poglądem spodziewałbym się, że biskup zreferuje mi zdanie Kościoła, a nie wynik badania opinii publicznej.
Nie po to mam biskupa, żeby mi mówił to, co mogę usłyszeć w telewizji tylko po to, żeby mi mówił to, co mogę przeczytać w Piśmie. Ewentualnie w nauczaniu doktorów Kościoła…
Zdaje się że to u de Mello było, że jest tu jakaś prawidłowość. W Przebudzeniu jest taki kawałek, jak to pewien guru z Indii twierdzi, że kiedy przychodzi do niego prostytutka, mówi wyłącznie o Bogu, a gdy ksiądz, najczęściej o seksie. To jezuita napisał, zresztą. Chodziło o to, że człowiek zrasta się z tym, czego się wyrzeka.
Duchowni powinni się zajmować sprawami duszy, a więc wszystkim tym, co może jej zaszkodzić. Czynienie zła, grzechu szkodzi duszy. Trudno więc oczekiwać, że biskup będzie w tej sprawie milczał.
Zgadzam się, że sprawa dotyczy dusz osób zaangażowanych – rodziców, lekarzy, prawników.
A więc osobami, które powinny się wypowiadać są:
1. rodzice
2. lekarze
3. prawnicy
4. biskup
Nie ma na tej liście Pani. Przykro mi.
To jest właśnie ta sprawa, w której biskup powinien się wypowiedzieć! Dotyczy przecież dusz tylu ludzi…
Ok, ja też nie oczekuję od księży że będą wypowiadać się w duchu niezgodnym z wykładniami religijnymi. A nawet wprost przeciwnie, chciałabym aby ich interpretacja słowa Bożego pomagała wiernym w podejmowaniu trudnych decyzji, również takich jak urodzenie kalekiego dziecka. Pomagała, nie zmuszała. W omawianym wypadku słowa biskupa są jedynie manipulacją mającą na celu wywołanie wrażenia, że decyzja lekarzy była słuszna. Brzmią niczym pochwała łamania prawa. Uważam, że ta wypowiedź mogła zabrzmieć calkiem inaczej nie stawiając w sprzeczności obowiązujących norm prawnych z normami religijnymi.
I dlaczego wypowiedź biskupa jest zmuszaniem do podejmowania decyzji?
I co to w ogóle znaczy?
Jak powinna wyglądać wypowiedź, która nie zmusza do podejmowania decyzji? (Przykład mile widziany)
Przed chwilą znalazłem w sieci szersza informację – podobno do rodziców dziecka, już w trakcie trwania pierwszego procesu zgłosili się przedstawiciele Kościoła z propozycją zorganizowania adopcji dziecka. W sprawę biskup zaangażowany był od początku. Rodzice odrzucili tę propozycję argumentując, że inni rodzice nie daliby takiej samej miłości jak oni (parafrazuję – do znalezienia w necie) podtrzymując jednocześnie wypowiedzi o tym, że aborcja była ich celem.
Biskup wypowiada się emocjonalnie bo sam jest w sprawę zaangażowany. Czekam na więcej informacji.
W świetle tego, co wiadomo na razie jest tak, jak w moim ulubionym dowcipie – nie w Moskwie, a w Erewaniu, nie samochody, a rowery i nie rozdają, a kradną.
To tyle. Jak się jeszcze czegoś dowiem, to rozwinę.
Czy to tak trudno pojąć? Widocznie we wpajaniu zasad religii coś bardzo szwankuje, skoro wady płodu są najczęściej powodem decyzji o aborcji. Może gdyby kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji mogła liczyć na wsparcie Kościoła nie dochodziłoby do takich przypadków. Sorry, ale propozycja adopcji nie jest takim wsparciem. I zapewniam Cię, że większość kobiet potrafi bezgranicznie pokochać dziecko, ktorego wcześniej z różnych przyczyn nie chciało urodzić.
Gdybym miała na wszystko gotową odpowiedź to zapewne nie blog byłby miejscem mojej ekspresji.
A biskup wbrew pozorom wcale niekoniecznie powinien angazować się w tę akurat sprawę. To nie przepisy religijne czy kanoniczne zostały złamane.
na Pani blogu – witam
Dwie króciótkie uwagi.
Pierwsza dotyczy czegoś, o czym jakoś mało kto mówi: odmówiono badań prenatalnych, a nie aborcji; innymi słowy umozliwienie badań lekarze utożsamili ze zgodą na aborcję; przecież do diabła tej kobiecie należały się badania – co ma do tego etyka lekarza?! To w moich oczach panów doktórów dyskwalifikuje zawodowo i etycznie właśnie.
Druga rzecz to odszkodowanie: szlachetne jest żądać, aby lekarze je płacili a nie podatnicy. Ale przecież wszyscy wiemy, że to olbrzymie koszta, ponoszone przez wiele lat – żaden lekarz im nie sprosta, i tak spadnie to na państwo, albo, przy dużym szczęściu, na jakiegos dobroczyńcę.
bo i problem nie byle jaki,gdyby nie wątek megalomański,fanatyczny wprost.
Nie bardzo rozumiem dlaczego Delilah nie ma prawa napisać o swoich odczuciach?
Wyrazić swoje stanowisko w sprawie?
Dlaczego poglądy kobiety nie mają mieć znaczącej wartości?
A może kobieta to nie człowiek?
Sprawa rodziny Wojnarowskich stała się sprawą ogólnoludzką,dzięki okolicznościom wynikłym z funkcjonowaniu polskiej służby zdrowia i terroru KK.
Sporządzanie listy kto ma prawo do wyrażania opinii w sprawie jest delikatnie rzecz ujmując nie na miejscu!
Świadczy także o pewnej ciasnocie w rozumowaniu i postrzeganiu rzeczywistości.
Ponadto wpis Delilah akcentuje bardziej skutki narodzin dziecka niż ocenę postaw moralnych.
Pozdrawiam
Druga rzecz to odszkodowanie: szlachetne jest żądać, aby lekarze je płacili a nie podatnicy. Ale przecież wszyscy wiemy, że to olbrzymie koszta, ponoszone przez wiele lat – żaden lekarz im nie sprosta, i tak spadnie to na państwo, albo, przy dużym szczęściu, na jakiegos dobroczyńcę.
Skutki decyzji lekarzy dotyczą życia (kilkudziesięciu lat życia) kilku osób. Pogląd, że powinni ponieść za to realną odpowiedzialność, nie wydaje mi się “szlachetny” (lub “nieszlachetny”); ma raczej coś wspólnego z poczuciem sprawiedliwości.
Co do kosztów, jest coś takiego jak ubezpieczenie od skutków błędu zawodowego (mniejsza o precyzyjną nazwę czy formułę). Brak realnej kary dla lekarzy + szeroko rozpropagowane stanowisko katolickie (moim zdaniem nieetyczne) to zachęty do dalszego nieprzestrzegania prawa. I to na koszt podatnika.
Problem jest dość skomplikowany, a jednocześnie, jeśli rozpatrywać jego pojedyncze aspekty – nader prosty. Dyskusja na jego temat pokazuje także niezbyt sympatyczne cechy grupy pod nazwą Kośció Katolicki,a dokladniej jej kaplanów.
Otóż po pierwsze – nie slyszalem, by glos w tej sprawie zabrali przedstawiciele jakiegokolwiek innego Kościola, czy to protestantów czy prawoslawnych, o rabinach nie wspominając (tymczasem reguly obowiązujące w religii żydowskiej sa chyba o wiele bardziej restrykcyjne w wielu sprawa doczesnych).
Po drugie – lekarze zlamali niewatpliwie obowiązujące prawo; i zrobili tak nie dlatego, że poddali się naciskowi ze strony przedstawicieli religii, do której wyznawców sie zaliczają.
Po trzecie – o ile wiem, badania prenatalne nie maja z zalożenia podjęcie decyzji o aborcji, ale np. o możliwości przeprowadzenia operacji na plodzie jeszcze w lonie matki, zastosowania także jeszcze w tym okresie odpowiedniego leczenia bezinwazyjnego itp.
Po czwarte – jak każdy system rządzenia, tak i KK stosuje w celu realizacji swych celów (rząd dusz) glównie kary i zakazy, dotyczące jednak glównie teraźniejszości czyli doczesności, wspominając co prawda o nagrodzie, ale w bliżej nieokreslonej i niesprawdzalnej przyszlości.
Ponadto KK (ale pewnie nie tylko on) wypelniony jest dużymi pokladami hipokryzji. Oto z jednej strony, gdy jego kaplanom jest tak na rękę, oglaszają wszem i wobec, że nie interesuja ich sprawy doczesne, że oni tylko od spraw duszy (jakby problemy duszy byly związane li tylko z zaświatami i zyciem pośmiertnym); z drugiej zaś ingerują permanentnie (i znów tylko wtedy , gdy leży to w ich programie politycznym) w życie spoleczne i polityczne twierdzą, że kaplani też sa obywatelami i maja prawo – jako obywatele – wypowiadać swoje zdanie (i oczywiście przekazywać je innym, a niejednokrotnie naciskać na innych). Nie ponoszą przy tym żadnej odpowiedzialności.
Bo prosze zwrócić uwagę, że odpowiedzialności żadnej nie ponoszą. Ewentualne koszty poniosza zawsze inni, zazwyczaj ci, których sprawa dotyczy. To nie kaplani KK będą ponosili i ponoszą koszty finansowe takich a nie innych rozwiązań, ale jeśli już – są nimi czlonkowie wspólnoty.
Ponadto – ale tu wykraczam juz trochę poza temat – przydawanie sobie pozycji jedynych slusznych interpretatorów slów Pisma (które też zostalo napisane przez ludzi, niewątpliwie mądrych), a tym samym jedynych, ktorzy maja bezpośredni kontakt z Bogiem, zakrawa na… W innych religiach, a nawet odlamach religii chrześcijanskiej (protestanci) wygląda to jednak troche inaczej.
Tym bardziej, że jesli Państwo zechca prześledzić historię, to pewne dogmaty pojawiaja się dopiero wtedy, gdy reprezentanci tych interpretatorów uznaja, że lezy to w ich interesie politycznym.
Gdy zechcecie krytykować mój komentarz, zwróćcie prosze uwage, że nie atakuję tu religii jako takiej, ale zachowanie jej biurokratycznych przedstawicieli. Nic mi do religii, jesli nie jestem jej wyznawcą, jesli jednak owi przedstawiciele, w tak hipokryzyjny sposób starają sie wywierać na mnie wplyw (mimo mojego oporu) przy pomocy środków politycznych (mimo istniejących uregulowan prawnych), to mam prawo wyrazic swoje zdanie na ten temat.
Dziecko obarczone wadą jest szkodą dla rodziców. Rodzice mają prawo do produktów pozbawionych wad.
Wniosek numer jeden: istnienie człowieka może być uznane za szkodliwe
Wniosek numer dwa: wyraźnie dokonujemy rozróżnienia między produktem (człowiekiem) wadliwym i pozbawionym wad
Demagogia. Gdyby jakiś orwellowski sąd nakazał Panu zająć się wychowaniem narzuconego przez państwo niemowlaka z sierocińca i ponosić przez parędziesiąt lat skutki życiowe (i finansowe) takiego nakazu, niewątpliwie czułby się Pan poszkodowany (co wnoszę z dostrzeżonego kiedyś kątem oka wyznania, iż nie uważa się Pan za świętego ;). Taka forma istnienia tego (niewątpliwie) człowieka byłaby Pańską szkodą.
Co do wniosku #2, nic lepiej. Od razu wskoczę do sedna: znowu ten fundamentalistyczny pogląd, że można nakazać postawę heroiczną jako obowiązek moralny, mało tego, wbrew prawu. Do tego bowiem sprowadza się stanowisko biskupa.
wyznania biskupa, który ma swoje priorytety, mam wielkie przekonanie, że badań nie zrobiono nie ze względu na wielkie moralne zgryzoty.
Najpewniej był to bałagan lub limity narzucone przez NFZ miejscowym lekarzom, którzy ze względu na oszczędności będą w całej Polsce wpierać gruźlikowi, ze to tylko grypa. A jak ten zechce sie zbadać kompleksowo to kierują do prywatnego gabinetu/przychodni kolegi.
Środowisko lekarskie już dawno uwłaszczyło sie na majątku służby zdrowia, co najmniej od czasów Gierka. I oczywiście wcale nie tęskni za prywatyzacją.
Pójdę dalej: polskie prawo dopuszcza również aborcję w przypadku ciężkich uszkodzen płodu, zatem do aborcji ta pani również miała prawo. Niestety jak się okazuje jedynie na papierze.
Niestety w omawianym przypadku nie ma mowy o błędzie zawodowym i co za tym idzie nie wchodzi w grę ubezpieczenie od takiego błędu.
Lekarze po prostu odmówili jej badań. To nie błąd, to jasrawy przykład złej woli oraz co może brzmi kuriozalnie łamania etyki lekarskiej, za co powinni zostać ukarani.
Za swoje nieetyczne postępowanie powinni zostać ukarani również gdyby dziecko pani Wojnarowskiej urodziło się zdrowe.
Zastanawiam się czy biskup łomżyński w ogóle słyszał o czymś takim jak medycyna prenatalna? A gdyby usłyszał, jakie byłoby jego zdanie na ten temat?
Niestety wciąż odnoszę wrażenie, że kler po prostu nie nadąża za postepem cywilizacyjnym. Świat dookoła się zmienia a oni wciąż stoją w miejscu.
Chodziło mi wyłącznie o kontrargument do “lekarze nie są wypłacalni”. Nie wiem, jakie składki przewidziałby ubezpieczyciel w polisie od “złamania etyki lekarskiej”. To już ew. problem studentów medycyny ;>
Decyzja sądu zmieniła to w problem nas wszystkich. Poza tym dała pole do wyrażania opinii takich jakimi uraczył nas biskup Stefanek. Mieszających przyczyny ze skutkami w celu manipulacji.
Stanowiska KK w sprawie iv zupełnie nie rozumiem. Widać za cienki jestem. Ale wlaśnie to są te kropelki zbierające się na pełen dzban ludzkiego zobojętnienia na nauczanie kościoła.
Do tego dochodzi fanatyczna obrona każdego stanowiska biskupów przez ludzi mylących wiarę z wiedzą.
Razem daje to taki efekt jak widać.
“Najgroźniej brzmi słowo odszkodowanie, bo to oznacza, że wyrządzono szkodę (...), czyli była krzywda. Na czym polega ta krzywda? Na tym, że żyje człowiek, że uratowano od zabicia życie ludzkie?”
Po czym tak się do tejże wypowiedzi odnosi:
“Biskup Stefanek zdaje się nie przyjmować do wiadomości faktu, że lekarze złamali obowiązujące przepisy prawne, stawiając swoją decyzję ponad nimi. Dla biskupa wydaje się być oczywistym, że kobieta ciężarna w Polsce może być wyjęta spod jakichkolwiek praw, nawet tych, które teoretycznie mają ją chronić i służyć jej dobru.”
Otóż słowa biskupa można interpretować i tak, że biskup Stefanek swoją wypowiedzią daje wyraz troski o prawa kobiet (jeśli państwu Wojnarowskim urodziła się córka) lub mężczyzn (jeśli urodził im się syn). Chodzi mi o prawo do życia.
Na istotę sprawy zwrócił uwagę hexenhammer, który napisał:
“Wniosek numer jeden: istnienie człowieka może być uznane za szkodliwe
Wniosek numer dwa: wyraźnie dokonujemy rozróżnienia między produktem (człowiekiem) wadliwym i pozbawionym wad.”
Inny od biskupa Stefanka klecha, salezjanin, profesor Tadeusz Biesaga, podkreśla, że w dyskusjach na tematy takie jak eutanazja czy aborcja, nie można uciec od pojęcia godności osoby ludzkiej i pisze:
“Uzależnienie ontycznej i aksjologicznej godności człowieka od jakości jego życia, jak czynią to zwolennicy eutanazji, czyli od jego sprawności biologicznych, psychicznych, świadomościowych, społecznych, ekonomicznych itd., jest błędnym urzeczowieniem kogoś, kto właśnie sprawia, że te wszystkie sprawności mają jakąś wartość.”
Centralnym pojęciem, z którym mamy do czynienia w sprawie państwa Wojnarowskich jest właśnie pojęcie jakości życia. Mówiąc w skrócie – jest to to pojęcie, którym bardzo dzielnie wywijał Peter Singer dopóki nie musiał zmierzyć się z chorobą swojej matki. Moim zdaniem jest wielką naiwnością sądzić, że biskup Stefanek mógł w tej sprawie zająć stanowisko inne niż zajął, a ta opinia Autorki tekstu: “chciałabym aby ich interpretacja słowa Bożego pomagała wiernym w podejmowaniu trudnych decyzji, również takich jak urodzenie kalekiego dziecka. Pomagała, nie zmuszała” jest wyrazem kompletnego niezrozumienia istoty sprawy. A co więcej mógł zrobić biskup niż zaproponować, że udzieli pomocy w adopcji dziecka?
No smutne to po prostu. Przez takie sprawy coraz więcej osób czuje się wyobcowanych z Kościoła. Calkiem tak jak pisałeś w swoim świątecznym liście do Jezusa.
- państwo XY uprawiają seks, pani XY zachodzi w ciążę i rodzi dziecko z rzadką chorobą genetyczną – państwo XY uprawiają seks i pani XY pnownie zachodzi w ciążę – pani XY robi badania prenatalne finansowane przez społeczeństwo, które badania te finansuje pod przymusem – badania pokazują, że dziecko pani XY ma rzadką chorobę genetyczną – pani XY wyskrobuje dziecko na koszt podatników, którzy zabieg ten opłacają pod przymusem – państwo XY uprawiają seks i pani XY po raz trzeci zachodzi w ciążę – pani XY robi sobie badania na koszt podatników, którzy badania te finansują pod przymusem – badania pokazują, że dziecko pani XY ma rzadką chorobę genetyczną – pani XY wyskrobuje dziecko na koszt podatników, którzy zabieg ten finansują pod przymusem – państwo XY uprawiają seks i pani XY po raz czwarty zachodzi w ciążę – pani XY robi sobie badania na koszt podatników, którzy badania te finansują pod przymusem – badania pokazują, że dziecko pani XY ma rzadką chorobę genetyczną – pani XY wyskrobuje dziecko na koszt podatników, którzy zabieg ten finansują pod przymusem
Czy ja się mylę, czy mamy takie właśnie prawo, na dodatek popierane przez mnóstwo ludzi, które sankcjonuje aberrację przeze mnie pokazaną?
Mogę co najwyżej ubolewać, że biskup Stefanek całkowicie zlekceważył prawa kobiety ktora już żyje.
Spróbuj spojrzeć na tę sprawę z nieco innej strony. Wiele chorób jest możliwych do wyleczenia juz na etapie życia płodowego. Wyspecjalizowane kliniki dokonują skomplikowanych operacji płodu, w wyniku których dziecko przychodząc na świat jest zdrowe lub tez ma znacznie większe szanse na wyleczenie niż gdyby pozostawiono sprawy wyłacznie biologii.
Nie można odmawiać kobiecie prawa do badań prenatalnych kierując się wyłacznie przekonaniem, że ich zły wynik stanie się przyczyną aborcji. Taka decyzja to nie tylko pogwałcenie praw pacjentki, w pewnych przypadkach może również oznaczać pogwałcenie praw nienarodzonego dziecka, o które przecież rzekomo tak troszczą się środowiska katolickie.
O tym wszystkim biskup Stefanek milczy.
Życia ludzkiego nie można oczywiście uznac za szkodliwe. Szkodliwe są tylko czyny ludzi, ktorzy pozbawiają innych praw wyboru.
“Wyspecjalizowane kliniki dokonują skomplikowanych operacji płodu, w wyniku których dziecko przychodząc na świat jest zdrowe lub tez ma znacznie większe szanse na wyleczenie niż gdyby pozostawiono sprawy wyłacznie biologii.”
Trudno mi o tym gadać, bo nie mam odpowiedniej wiedzy medycznej ani właściwej dokumentacji w tej konkretnej sprawie. Dlatego pytam: czy po stwierdzeniu wady u tego dzieciaka Wojnarowskich dało by radę tego dzieciaka nareperować? Masz jakieś linki do rzetelnych opinii na ten temat?
***
“Życia ludzkiego nie można oczywiście uznac za szkodliwe.”
No nie wiem. Nie wiem, na jakiej płaszczyźnie gadamy, ale mnie się trochę wydaje, że życie Lenina, czy życie Stalina, czy życie Hitlera były szkodliwe. Ty myślisz że nie były szkodliwe?
Z tego co mi wiadomo w przypadku choroby dzieci państwa Wojnarowskich medycyna prenatalna jest narazie bezsilna. Ale po urodzeniu można te dzieci leczyć, choć koszty terapii są niezwykle wysokie. Wczoraj media podały, że znalazła się firma, która skóonna jest sponsorować leczenie.
Czy nie sądzisz, ze w wyszukiwanie takich sponsorów powinna przede wszystkim zaangażowac się lokalna społeczność katolicka z biskupem na czele? Tymczasem aż do tej pory rodzina Wojnarowskich była wobec nieszczęścia pozostawiona samym sobie. Kośció miał do zaoferowania co najwyżej pomoc w adopcji. To jak dla mnie żenująco mało.
Jeśli interesuje Cię problem diagnostyki prenatalnej oraz jej pozytywnych skutkó zajrzyj tutaj:
A co do Lenina, Stalina czy Hitlera- to nie ich życie było złem lecz ich czyny, ktore między innymi sprowadzały się do narzucania siłą swoich przekonań reszcie świata.
Nic dodać. Ja bym to znacznie ostrzej wyraził.
Ingerencja Kościoła w naukę i arbitralne a sofistycznie ustalane rozstrzygnięcia szkodzą przede wszystkim jemu. Bardzo to jest bliskie stosunkowi hierarchów do zapłodnienia in vitro. Podobnie jak dawniej do teorii Kopernika, Darwina…
Taka postawa w XXI wieku bardziej jednak jest niezrozumiała niż dawniej – w średniowieczu na przykład.
“Czy nie sądzisz, ze w wyszukiwanie takich sponsorów powinna przede wszystkim zaangażowac się lokalna społeczność katolicka z biskupem na czele?”
Bardzo możliwe, że tak powinno być, aczkolwiek z pewnością nie jest to głównym zadaniem społeczności katolickich i biskupów. Głównym zadaniem katolików jest osiągnąć zbawienie. W osiągnięciu zbawienia może pomóc wiele rzeczy, w tym oczywiście miłość bliźniego, która przejawia się chociażby poprzez wszelkie działania charytatywne. Zauważ jednak, że państwo, od kiedy wzięło się za działania opiekuńcze, niszczy w ludziach poczucie wspólnoty, niszczy w ludziach wrażliwość, niszczy w ludziach odpowiedzialność za los innych, przede wszystkim najsłabszych. Ludzie, którym pod przymusem zabiera się owoce ich pracy między innymi po to, aby finansować całą tę ideę państwa opiekuńczego, wychodzą z założenia, że jak już ich państwo skroiło, to niech się troszczy o tych biednych i tych, którzy bardzo potrzebują pomocy. I trudno się ludziom dziwić.
Ja myślę, że ten, kto nie występuje przeciwko temu, że państwo zabiera ludziom owoce ich pracy po to, by finansować potrzeby niektórych grup (chorych, biednych, bezrobotnych, chcących pracować w telewizji państwowej – mówię o podatku celowym zwanym abonamentem, górników, pielęgniarek, nauczycieli itd.), a przy tym zarzuca lokalnym społecznościom katolickim i biskupom, iż nie angażują się w działalność dobrocznną, albo jest cynikiem do imentu albo nic nie kuma z tego, co się wokół dzieje.
No cóż, historia lubi się powtarzać, nie tylko jeśli chodzi o błędy Kościoła.
Trudno w takich sytuacjach solidaryzować się z opiniami księży, trudno czuć się czlonkiem wspólnoty, która w imię ideologii odrzuca naukę i postęp.
Czy ja sie mylę, ze w powyższym komencie sugerujesz nalożenie na panstwo XY calkowitego zakazu uprawiania seksu z powodu felera genetycznego, jakie przekazuje pan lub pani XY. W charakterze kary dodatkowej mozna wprowadzic rowniez nakaz rozwodu z tej przyczyny (cos mi to przypomina, ale z powodu wieku nie moge sobie przypomnieć co).
Oczywiście uprawianie bezpiecznego seksu takze nie wchodzi w grę, bowiem KK jest przeciwny uzywania srodków zapobiegania ciąży.
Skoki w bok równieź nie wchodzą w gre z powodów oczysiwtych.
No chyba, że wprowadzimy nakaz rodzenia dzieci z felerem genetycznym, jednoczesnie kosztami utrzymania tego dziecka do końca jego życia obciążamy
Tylko jak to przeprowadzic zgodnie z prawem, albo jak tu uchwalic takie prawo.
I jeszcze jedno pytanie, bom niedoinformowany: czy państwo (tu zapomnialem nazwiska) byli wierzący? A co jesli byliby niewierzącymi w wiarę KK? Czy ingerencja biskupa w zycie niewierzących jest także uprawniona?
Co do podatków calkowicie się z Tobą zgadzam, co do tego że socjalny parasol ochronny panstwa wpływa hamująco na wszelkie formy aktywizacji społeczeństwa również się zgodzę.
Ale co to ma wspólnego ze sprawą Wojnarowskich?
A to ciekawe :-) Popatrz, piszesz o błędach Kościoła, a zatem wychodzi na to, że widzisz sprawy lepiej niż widzi je Kościół, że racja Twoja jest lepsza niż racja Kościoła, że, jednym słowem, jesteś mądrzejsza niż cały ten Kościół. W związku z tym zasadne jest pytanie: po jaką cholerę zawracasz sobie dupę Kościołem?
Ja na przykład uważam, że ideologia marksistowska to stek bzdur, ale nie przejmuję się tym, że trudno mi solidaryzować się z opiniami członków organizacji marksistowskich czy wyznawcami marksistowskich idei. Ja się cieszę, że nie jestem idiotą wyznającym marksistowskie ideały. A czy Ty cieszysz się, że odrzucasz ideały Kościoła, że Twoje postrzeganie świata stoi w ostrej opozycji do sposobu, w jaki postrzegają świat biskup Stefanek, Jezus z Nazaretu, św. Paweł, św. Tomasz z Akwinu i ksiądz Włodzimierz Sedlak?
“Czy ja sie mylę, ze w powyższym komencie sugerujesz nalożenie na panstwo XY calkowitego zakazu uprawiania seksu z powodu felera genetycznego, jakie przekazuje pan lub pani XY.”
Owszem, mylisz się. Zupełnie.
***
“Oczywiście uprawianie bezpiecznego seksu takze nie wchodzi w grę, bowiem KK jest przeciwny uzywania srodków zapobiegania ciąży.”
Nie rozumiem, po co wprowadzasz do tej gaduły Kościół katolicki. Czy ja we wpisie, do którego odnosisz się pisałem cokolwiek o Kościele katolickim?
***
“I jeszcze jedno pytanie, bom niedoinformowany: czy państwo (tu zapomnialem nazwiska) byli wierzący? A co jesli byliby niewierzącymi w wiarę KK? Czy ingerencja biskupa w zycie niewierzących jest także uprawniona?”
A jakie znaczenie ma to, czy państwo Wojnarowscy są wierzący? Jakie znaczenie dla mnie, któremu państwo zabiera kasę na finansowanie badań i zabiegów, którym poddaje się pani Wojnarowska, ma to, czy państwo Wojnarowscy są wierzący czy nie? I dalej – w jaki to niby sposób biskup Stefanek zaingerował w życie państwa Wojnarowskich? On tylko wypowiedział swoją opinię, czyż nie?
***
Mało sprytnie ominąłeś istotę problemu, czyli fakt, że te wszystkie zabiegi i badania, o których pisałem, są finansowane ze środków, które państwo zabiera ludziom pod przymusem.
***
Moja rada: jak gadasz ze mną, to odpuść sobie automatyczne ustawianie mnie w pozycji zaciekłego, nierozumnego, fundamentalistycznego i prostackiego obrońcy Kościoła katolickiego czy jakiegokolwiek innego Kościoła. Tylko się wygłupisz postępując w ten sposób. Z robieniem ze mnie tępego katola dali już sobie spokój wszyscy ci, którzy (co prawda rzadko i dawno temu) próbowali tego w salonie24.
Prowadzić z Panem rozmowę, to jak wpływać na “szeroki przestwór oceanu” w łódce-łupince bez wioseł i sternikiem, który steruje jak mu wygodniej. :)
Sprawę Wojnarowskich sprawnie Pan ominął, poleciał do aborcji i eutanazji. Zatrzymał się na chwilę przy godności ludzkiego życia (poczętego oczywiście), odmówił tejże godności poczętym – Stalinowi i Hitlerowi. Wpadł Pan do medycyny prenatalnej. Zakwestionował zasadność stosowania badań prenatalnych sugerując jednocześnie jakąś formę eugeniki (seks XY). Wpadł na chwilę na przystanek “Zbawienie” skąd prosto popędził Pan do krytyki państwa opiekuńczego (opowiedz Pan o tym hierarchom KK:). Zarzucił cynizm i niekumatość Autorce. Zasugerował, że wszyscy, którzy nie zgadzają się ze słowami biskupów to marksiści, czyli idioci. I “łagodnie” zacumował (chwilowo?) na przystanku Jesus z Nazaretu.
Wie Pan, co? Wysiadam, nawet bez kapoka. W głowie mi się zakręciło.
1. Mówiąc precyzyjniej – dla Ciebie prowadzić ze mną rozmowę, to jak wpływać na “szeroki przestwór oceanu”. Nie ma czegoś takiego jak “prowadzenie ze mną rozmowy” jako takie, gdyż samo się nie prowadzi, “tak jak grzmi samo i samo się błyska”. Byłoby rzetelnie, gdybyś wypowiadała się tylko w swoim imieniu, albowiem bardzo być może, że dla niektórych prowadzić ze mną rozmowę to co innego niż wpływać na “szeroki przestwór oceanu”.
2. Całe szczęście, że – jak dotąd – nie ma obowiązku prowadzenia ze mną rozmowy.
Ja to od siebie pisałam i w swoim imieniu. Jak wszystko. To chyba łatwo zauważyć czytając ostatnią linijkę wpisu. Tylko trzeba przeczytać.
I znowu bezokoliczników użyłam, kurcze. Znowu Pan nie zrozumie?
A gdzieś Ty wyczytal u mnie, że robię z Ciebie tępego katola? Nigdy by mi coś takiego nie przyszlo do glowy. Wielokrotnie podkreślalem, ze kwestia wiary jest osobistą sfera każdego czlowieka i nic mi do tego.
Więc z kolei Ty nie ustawiaj mnie w pozycji tępego agresora. Chyba troche mnie znasz ze stylu komentowania i pisanych przeze mnie tekstów, by wykluczyc cos takiego. Jesli mimo to stosujesz ten zabieg, to znaczy że chcesz mna manipulować.
Natomiast interesuje mnie jedno: jak zostala uzasadniona odmowa przeprowadzenia badań prenatalnych w tym przypadku?
A co do podatków, to wszystkie one są pobierane przymusowo. Skoro w przepisach jest okreslone, co jest z nich pokrywane, to sorry Winnetou. Najpierw zmieńmy prawdo, a potem będziemy mogli deliberować na ten temat.
“Więc z kolei Ty nie ustawiaj mnie w pozycji tępego agresora. Chyba troche mnie znasz ze stylu komentowania i pisanych przeze mnie tekstów, by wykluczyc cos takiego.”
OK, to przepraszam. Szczerze.
Natomiast wracając do sprawy. Jakoś tak się złożyło, że najpierw napisałeś to: “Oczywiście uprawianie bezpiecznego seksu takze nie wchodzi w grę, bowiem KK jest przeciwny uzywania srodków zapobiegania ciąży.”, a na moje pytanie: “Nie rozumiem, po co wprowadzasz do tej gaduły Kościół katolicki. Czy ja we wpisie, do którego odnosisz się pisałem cokolwiek o Kościele katolickim?” nie odpowiedziałeś :-)
No więc powtarzam pytanie – po co wprowadzasz Kościół katolicki kiedy odnosisz się do mojego wpisu, w którym o żadnym Kościele nie ma mowy?
Pelna zgoda co do konieczności deliberacji na temat ewentualnych zmian.
Natomiast wprowadzilem KK do tej dyskusji wcale nie po to, by wkladać Ci w usta to, czego nie powiedzialeś. Odnosilem sie jedynie do hipotetycznej sytuacji, gdy malżenstwo panstwa XY dowiaduje sie po pierwszym dziecku, że dalsze uprawianie wseksu w celach prokreacyjnych może prowadzić do takiego samego efektu. Więc by zachować zdrowie psychiczne, a jednocześnie nie prowokowac natury, musieliby stosować środki zapobiegawcze, które z kolei, gdyby byli wierzący, sa zakazane przez hierarchów. Ot i tyle tytulem wytlumaczenia.
Czy nie sądzisz, ze w wyszukiwanie takich sponsorów powinna przede wszystkim zaangażowac się lokalna społeczność katolicka z biskupem na czele? Tymczasem aż do tej pory rodzina Wojnarowskich była wobec nieszczęścia pozostawiona samym sobie. Kośció miał do zaoferowania co najwyżej pomoc w adopcji. To jak dla mnie żenująco mało.
Mało? To jest dokładnie tyle ile trzeba!
Jeszcze raz, bo może coś umknęło… wedle info, które da się znaleźć na sieci: już w początkowej fazie całego zamieszania przedstawiciele jakiejś kościelnej instytucji (brak danych jakiej) zaproponowali pomoc w zorganizowaniu adopcji. Adopcja została odrzucona pod argumentem, że my będziemy kochać to dziecko bardziej. Równolegle rodzice jasno deklarują i deklarowali, że aborcja była ich celem.
To jest ten punkt którego za cholere nei jestem w stanie zrozumieć. Otóż rodzice woleli zabić dziecko, którego oddać na wychowanie komu innemu nie chcieli. Innymi słowy ich szczególna miłość do dziecka objawiła się tym, że gotowi byli dziecko raczej zabić niż pozwolić mu żyć, mimo, że mieli taką możliwość.
Mogę zrozumieć jedno… mogę zrozumieć drugie… ale jednego i drugiego razem nijak pojąć nei jestem w stanie.
Nie widzę spójnej argumentacji, która jednocześnie wyklucza oddanie do adopcji dziecka, które chce sie zabić aborcją.
ad nameste:
Prosiłbym o używanie słowa demagogia w sposób nieco ostrożniejszy. Pan też jakoś prześlizgnął się nad sednem problemu.
‘nameste’
Demagogia. Gdyby jakiś orwellowski sąd nakazał Panu zająć się wychowaniem narzuconego przez państwo niemowlaka z sierocińca i ponosić przez parędziesiąt lat skutki życiowe (i finansowe) takiego nakazu, niewątpliwie czułby się Pan poszkodowany (co wnoszę z dostrzeżonego kiedyś kątem oka wyznania, iż nie uważa się Pan za świętego ;). Taka forma istnienia tego (niewątpliwie) człowieka byłaby Pańską szkodą.
Zapomina Pan, że alternatywą jest śmierć dziecka. Przy takiej alternatywie oczywiście ciężar moralny szantażu ma dla mnei mniejsze znaczenie. Jeśli wiedziałbym, że odmowa oznacza śmierć dziecka to pewnie bym nie odmówił. Szkoda polega na zmuszeniu mnie do czegoś. Gotów jestem ponosić szkodę własną jeśli na szali leży życie dziecka.
I to jest właśnie to, czego nie rozumiem. Przecież w sprawie Wojnarowskich nie istniała konieczność aborcji. Rodzice zdecydowali się na wychowywanie dziecka mimo, że proponowano im adopcję. Dlaczego teraz żądają odszkodowania obejmującego koszta leczenia dziecka? Rozumiem odszkodowanie, które miałoby pokrywać straty wynikłe z ciąży… koszta leczenia matki, urlopu, ew. utrudnień pracy, etc… Natomiast decyzję o przyjęciu dziecka podjęli świadomie. To jakaś kompletna schizofrenia jest!
Co do postawy heroicznej – no więc cała demagogia polega na tym, że oni wcale nie musieli podejmować heroicznych wysiłków bowiem mieli możliwość odstąpienia od wychowywania dziecka, którego przecież nie chcieli (bo wadliwe)... Okazuje się, że winny jest ponoć Kościół Katolicki… za cholerę nie widzę czemu! Przecież decyzja należała do Wojnarowskich!
I jeszcze jedno – ja oczywiście widzę pewną możliwość, która tłumaczy zachowanie tego małżeństwa… W świetle tej możliwości ich zachowanie jest całkowicie logiczne i fundamentalnie spójne. Otóż rozwiązanie z aborcją jest wygodne. Adopcja oznacza brak jakichkolwiek korzyści… natomiast obecna sytuacja jest dla Wojnarowskich całkiem zyskowna. Do adopcji dziecko oddać będą pewnie mogli tak, czy siak. Natomiast odszkodowanie piechota nei chodzi. Ryzykują niewiele, a mają okazję nieźle na tym zarobić...
W pełni i całkowicie zdaję sobie sprawę z tego jak cyniczny i paskudny jest to sposób myślenia. Natomiast to jedyny spójny system myślenia, który konsekwentnie tłumaczy zachowanie Wojnarowskich. Każde inne podawane tutaj wyjaśnienie nei trzyma się kupy w świetle już znanych faktów…
Utrzymywanie, że Wojnarowscy zostali zmuszeni do przyjęcia tego dziecka jest kłamstwem. Obarczanie odpowiedzialnością biskupa za brak pomocy jest też nieprawdą. Zamiast wyżalac sie na to jak to Kościół komuś nei odpowiada, zajmijmy się może kwestią faktów i tego, co się w zasadzie tam stało! Nikt nie ma obowiązku zgadzać sie z etyką proponowaną przez Kościół... ale już mówienie nieprawdy to zupełnie inna para kaloszy.
Moja uwaga o demagogii dotyczyła Pańskiego cudowania nad prawniczym terminem szkoda, z czego wysnuł Pan zdania o produkcie wadliwym itd.
Skoro chce Pan do sedna – proszę bardzo. Otóż i Pańska początkowa niezdolność zrozumienia sytuacji, i późniejszy “jedyny i spójny system myślenia, który konsekwentnie tłumaczy zachowanie Wojnarowskich”, wynikają (moim zdaniem) z Pańskiego samouwięzienia się w nieadekwatnych, ciasnych mówiąc wprost, kategoriach poznawczych, ostro nacechowanych ideologicznie. Używa Pan terminu “dziecko” zarówno na oznaczenie płodu we wczesnej fazie rozwoju (a więc tej, w której aborcja pod pewnymi warunkami może być legalna), jak i już (ewentualnie) urodzonej osoby. Ja mogę sobie wyobrazić system wartości i konstrukcję emocjonalną (psychologię) ludzi, którzy dopuszczają myśl (i czyn) aborcji. Ci sami ludzie mogą się jednak wzdragać przed oddaniem narodzonego dziecka do adopcji, po donoszonej ciąży, bo postrzegają je już jako osobę właśnie i to związaną z nimi najbliższym z możliwych więzem pokrewieństwa. Sądzę, że nie jestem (w ramach polskiego społeczeństwa) przypadkiem egzotycznym, i myślę, że taką optykę może podzielać wiele osób.
Zechciał Pan zrekonstruowany przez siebie “system myślenia” państwa W. nazwać “paskudnym i cynicznym”. Jeśli tak, to ja nazwę Pański “system myślenia” paskudnym i cynicznym. Dlatego, że przypisuje Pan innym wyłącznie materialistyczne, nastawione na zysk pobudki, właściwie tylko na tej podstawie, że (domniemuję) nie podzielają oni wąskości Pana kategorii poznawczo-emocjonalnych. To ta część paskudna. Cyniczny jest natomiast Pański “rachunek heroizmu”. Ponad półroczny okres ciąży, przechodzony w warunkach niepewności co do zdrowia (ba, możliwości przeżycia) przyszłego dziecka, a później koszt psychiczny rozstania się ze śweżo narodzoną osobą – tyle oznacza adopcja – to dla Pana koszty zerowe. Dlatego tak łatwo przychodzi Panu (czy innym, funkcyjnym bądż nie, fundamentalistom) zadysponowanie ponoszenia tego kosztu – innym. (Na podobnej zasadzie skonstruowane jest stanowisko popierających przymus rodzenia zgwałconej.)
Tyle mojego komentarza w sprawie sedna przypadku państwa W. Od razu też powiem, że nie podejmę polemiki (o charakterze rytualnego sporu) “aborcyjnej”. Jeśli Pan ciekaw argumentacji, odsyłam do dyskusji tutaj: http://www.anewak.salon24.pl/8974,index.html, ostrzegając przy tym, że jest słoniowo długa.
Jakimś cudem wcześniej przeoczyłam salonową dyskusję u anewak, teraz gdy podałeś link nadrobiłam straty.
Podziwiam Cię za cierpliwość.
I w ogóle szacun ;)
...a przy okazji nie chciałbym dalej brnąć w rozważania na temat ew. ciasnoty umysłowej i samouwięzienia któregoś z dyskutantów. Mógłby się pan tak nie nadymać... ;)
Być może nie do końca zrozumiał pan moją wypowiedź. Otóż ja nie chciałbym przypisywać Wojnarowskim cynicznych i paskudnych motywacji… Innymi słowy byłoby mi miło, gdyby zaprezentowany przez pana system myślenia miał sens.
Tak czy siak nie ma on dal mnie sensu i moje zdziwienie nadal pozostaje w mocy.
Rozumiem, że ktoś mógłby inaczej postrzegać status ontologiczny płodu (dziwnie tolerancyjnie to zabrzmi, ale celowo nie używam tutaj słowa błędny – proszę na przyszłość wziąć to pod uwagę) natomiast nie klei mi się to, co następuje później.
Jeżeli ktoś za szkodę – to nie ja ten termin wymysliłem – postrzega narodzenie dziecka (już dziecka), a równocześnie argumentuje, że bardziej je będzie kochał niż ktoś, kto tego dziecka od początku chciał (nawet wtedy, gdy jeszcze – przyjmijmy – nie było dzieckiem tylko płodem), a nawet bardziej niż ktoś, kto nie postrzega tego dziecka jako wadliwe (w sensie wyłącznie takim, że nei spełniające uprzednich założonych oczekiwań), to mnie to zupełnie konfunduje.
Nie mam tu na celu uzasadniania jakichkolwiek ontologii czy szerokich pojęć typu człowiek. Dziwi mnie i jednocześnie niepokoi fakt współutrzymywania psychologicznie niespójnych przekonań. Gdybyż w Wojnarowskich zaszła jakaś gwałtowna zmiana, w rodzaju tak, teraz odczuwamy z tym dzieckiem bliski związek emocjonalny... ale tak nie jest! Oni nadal uparcie stoją na stanowisku, że wtedy tez dokonali by aborcji…
Już wiem, co mi tu szwankuje… związek przyczynowo skutkowy! Nie mogę zrozumieć tego, że dziecko (niezależnie od którego momentu), które aktualnie istnieje może być akceptowane jako dobro, a jednocześnie proces, który uniemożliwiłby jego pojawienie się również jest postrzegany jako dobro. Tzn. jak można cieszyć się dzieckiem, którego się nie chciało (pomijam dla pańskiej wygody rozważania o zabijaniu/niezabijaniu)! Najwyraźniej nie ma tu miejsca proces dostosowywania się do nowej niewygodnej sytuacji – Wojnarowscy odrzucili (jak się wydaję bezkosztową) drogę pozbycia sie problemu zanim on powstał.
Rozumiałbym, gdyby w trakcie ciąży doszło do zmiany nastawienia. Mój sposób myślenia postrzegam jako spójny – tzn. jeśli od początku postrzegam dziecko jako szkodę, to na końcu tego procesu nie zmieniam zdania. Staram się psychologicznie oddzielić dziecko jako wynik ciąży, od całego tego procesu… i mi nie wychodzi! Zaakceptowałbym nawet i takie rozumowanie, w którym to konkretne dziecko okazało się być na tyle wartością, że rodzice go chcą, ale nadal uważają, że ogólnie to niedobrze mieć dziecko z wadą genetyczną... tutaj tego nie ma.
Znam ludzi, którzy po narodzinach dziecka dochodzili do wniosku, że jednak warto było, bo to, co jest teraz usprawiedliwia szkody i obciążenia całego procesu ciąży. Ale tutaj tak nie jest! Tutaj jest wyrażana silnie negacja całej sytuacji, przy jednoczesnym psychologicznym przywiązaniu do efektu tej sytuacji.
Dlatego zupełnie świadomie na określenie takiej postawy używałem i używam słowa schizofrenia. Tak to wygląda z mojego punktu widzenia.
P.S.: Czy mógłby pan używać wyrażeń typu nie zgadzam się z panem zamiast wyrażeń typu pański fundamentalnie błędny sposób myślenia… ? Podobno von Neumann zwykł był zaczynać wykłady matematyczne od słów Pewien goj udowodnił kiedyś takie twierdzenie… Ale nie za to go kochamy, prawda? ;) Autorytatywne stwierdzanie, że jestem ciemniakiem niczego nie tłumaczy, a zmusza do takich polemicznych wystąpień, które potem zaciemniają dyskusję.
Mam wrażenie, że ma Pan za złe Wojnarowskim [*], iż nie prezentują spójnej postawy, racjonalnej wg przez Pana dekretowanych przesłanek i schematów wyjaśnień. Tymczasem zaś, zwłaszcza w sytuacjach (poniekąd) ekstremalnych, ludzie nie zachowują się w pełni konsekwentnie i “spójnie”, albo też – można przez moment założyć – ich wybory i oceny należałoby oceniać wg ich (zrekonstruowanych z maksymalnie dobrą wolą) przesłanek, systemu wartości, sytuacji życiowej itd.
[*] a właściwie pewnej projekcji tych państwa; przecież polega Pan wyłącznie na doniesieniach medialnych, nie zna Pan tych ludzi, nie przeprowadził Pan z nimi wyczerpującej i szczerej rozmowy (ciekaw byłbym kryteriów kompletności i jakości ewentualnego ustalonego-raz-na-zawsze stanu rzeczy, ustalonego na podstawie takiego głębokiego “śledztwa”)
Pan jednak fomułuje sądy ocenne, ostre i potępiające. Wolno Panu. Ale i mnie wolno w takim razie. Nie użyłem zwrotu “pański fundamentalnie błędny sposób myślenia”. Wprowadziłem natomiast swoją ocenę zdaniem warunkowym
Jeśli tak, to ja nazwę Pański “system myślenia” paskudnym i cynicznym.
Nie dostał Pan nic ponad to, co sam Pan serwuje innym.
Reasumując. Wojnarowscy mieli pełne prawo dokonać swojego własnego moralnego wyboru. “Mieli prawo” zarówno ogólnie, jak i w ramach porządku prawnego. W to drugie zaingerowała bezwstydna decyzja lekarzy. Sąd to potwierdził, przyznając odszkodowanie. Wszystkie powyższe elementy tej sprawy podlegają recenzji. Państwo W., lekarze, biskup, sąd, media. Sami recenzenci. Mnie zaś szło o to, że nie istnieje jedynie słuszny i obowiązujący powszechnie zestaw przesłanek, na mocy których wolno tych recenzji dokonywać. Cieszę się, że i Pan (pośrednio bo pośrednio) jednak przychyla się do tego zdania.
(A poza tym, jak zwykle, można by pomarudzić nad tym, że dyskusje w internecie nie kumulują się i że zawsze może nadejść moment, w którym trzeba by zaczynać da capo ;)
Myślę, że gdybyśmy zmniejszyli ilośc przymiotników w naszych wypowiedziach to łątwiej by nam było rozmawiać.
Na przykład gdyby postanowił Pan jednak zrezygnowac z przymiotnika bezwstydna w odniesieniu do lekarzy (w końcu Pan tez dokonuje projekcji, a to tez ludzie o okreslonym systemie moralnym) to Pańska ocena byłaby dla mnei nieco bardziej przekonująca.
Po wyrzuceniu przymiotników zostajemy przy faktach. A i biskup jakoś taki mniej ‘krwiożerczy’ się wydaje…
A wracając do tematu – nie istnieje jeden system wartości, więc nie widze powodu, dla którego ten reprezentowany przeze mnie nie musi zostać skomentowany poprzez:
nameste
z Pańskiego samouwięzienia się w nieadekwatnych, ciasnych mówiąc wprost, kategoriach poznawczych, ostro nacechowanych ideologicznie.
Troszeczkę sam Pan sobie przeczy narzekając na moją cistnotę intelektualną, a zaraz potem gardłując za zrozumieniem dla innych systemów myślenia.
W szczególności: system reprezentowany przez biskupa może zostać oceniony, skrytykowany nawet… ale trudno oprzeć się wrażeniu, że w wypowiedziahc Pani Delilah da się odczytac nutkę rozczarowania tym, że jednak ktoś taki jak biskup Stefanek istnieje i wypowiada się publicznie na temat nei swoich spraw. Oczywiście lepiej gdyby tego nei robił, prawda? ;)
No więc mnie to razi. Choćby dlatego, że staram się unikać tych przymiotników. Wyrażam nie potępienie, ale niezrozumienie. A to coś zupełnie innego.
Na płaszczyźnie psychologicznej rozumiem Wojnarowskich (projekcję tychże) i fakt, że mogli się w tym jakoś pogubić. Przyjmuję Pana rozumowanie. Natomiast w momencie, w którym w grę wchodzą osoby trzecie (dziecko) oraz reguły prawne (relacje społeczne) niespójność działa na niekorzyść zainteresowanych. I osoby trzecie mogą słusznie interweniować.
Rozumiem, że ktoś może mieć trudności z określeniem czego chce. Ale zakładając sprawę sądową powinien swoje przekonania jakoś skonkretyzować.
1. jest jakiś stan prawny, który nie funkcjonuje dobrze. Tutaj nie ma wątpliwości. Wojnarowskim nalezy się odszkodowanie, które będzie odpowiadalo szkodzie, jaką ponieśli.
2. sposób okreslenia tego stanu prawnego jest przedmiotem pewnej dyskusji aksjologicznej. Trzeba jasno określić, jaki jes trzeczywisty zakres szkody tego małzeństwa. Tzn. co ma mieć wpływ na sumę odszkodowania.
Ogólnie w takiej sytuacji (mimo, że to się kłóci z moimi przekonaniami) gotów jestem bronić tezy, że nalezy im się odszkodowanie za brak możliwości skorzystania z przysługującego im prawa do przewania ciąży.
Natomiast nadal uparcie domagam się odpowiedzi na pytanie, dlaczego odszkodowanie ma pokrywać koszta utrzymywania dziecka.Wedle, tego co – być moze ułomnie – zrozumiałem, Wojnarowscy mieli możliwość zrezygnowania z wychowywania dziecka (co okreslili jako częśc swojej szkody). Czy szkoda, którą się dobrowolnie przyjęło domaga się zadośćuczynienia?
To nie jest tylko bełkot prawniczy. To kwestia pewnej logiki. Prosze pamiętać, że sprawa jest szersza – tego typu odszkodowania pojawiają się tu i ówdzie, także w Polsce.
Sprowadźmy zagadnienie do czystej logiki
??Czy w Polsce istnieje obowiązek wychowywania własnych dzieci? ??
Wydaje się, że nie. Tzn. zdaje się mężczyzna zrezygnowac nie może, ale kobieta już tak. Dalej – istnieją conajmniej dwie drogi (jesli nie więcej) zdjęcia z siebie obowiązku wychowania dziecka. JEdna, to pozostawienie dziecka w szpitalu. Dziecko automatycznie wtedy dostaje imię, wpisuje się: ‘matka nieznana’ (a ojciec? Pisałem o tym na S24 – może warto do tego wrócić...) i dziecko trafia do adopcji automatycznie.
Jest droga poprzez zrzeczenie się praw rodzicielskich – dłuższa i pewnie nie pozbawiona pewnej odpowiedzialności rodziców biologicznych.
Generalnie: istnieje szeroka gama możliwości prawnych, które zdejmują z rodziców konieczność wychowania dziecka, także upośledzonego.
W przypadku opisywanym tutaj powodowie powołują się na szkodę, która została zdefiniowana jako koniecznośc utrzymywania i opieki nad dzieckiem. To nie jest – sprawdziłem – żadanie odszkodowania tytułem tego, że dziecko się urodziło z wadą. To ciekawy aspekt tej sprawy. Wojnarowscy – wedle mojej wiedzy – nie pozywają szpitala za to, że dziecko jest obarczone wadą, ale za to, że musza je teraz utrzymywać (poniekąd za to, że w ogóle jest…)
Równolegle natrafiłem na informację, że została im zaproponowana adopcja, na którą się nie zdecydowali.
Zostawmy na boku kwestie emocji i psychologii. Z punktu widzenia sądu, szkoda może ew. obejmowac fakt urodzenia dziecka obarczonego wadą genetyczną, a więc wszystko to, co związane jest z ciążą i porodem. Natomiast absolutnie sąd nie ma możliwości uznania za szkodę tego, że wojnarpwscy nadal musza to dziecko utrzymywać.
Zgodnie z dostępnymi mi informacjami odrzucili możliwość zrezygnowania z tegoż.
Fundamentalna zasada prawa rzymskiego mowi, że Volenti non fit iniuria.
Czy w ogóle w Polsce można żądać takiego odszkodowania?
komentarze
Szanowna Delilah
Wyrok sądu jest jaki jest. Szpital pewnie będzie sie odwolywal. Problem w biskupie Stefanku i lekarzach. Otóż biskup najwyraźniej nie przyjmuje do wiadomości istnienie prawa państwowego – jest absolutnie przekonany, że obowiazuje tylko jego prawo. W końcu lekarze, odmawiając przeprowadzenia badan, zastosowali sie wlasnie do jego, biskupa, prawa. I to jest problem.
A mowimy cos o rozdziale panstwa od kosciola katolickiego. Nawet Wehrin pisal cos na ten temat.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 29.12.2007 - 23:15>Szanowny Lorenzo
Dopiero w tej chwili zorientowałam się, że jest to już trzeci mój tekst, w którym poruszam tematy związane z Kościołem. Poczułam się tym lekko zaniepokojona.
Delilah -- 29.12.2007 - 23:27Lecz z drugiej strony, jest to dość symptomatyczne i oznacza to, że postawa Kościoła budzi ogromne kontrowersje. A tak chyba być nie powinno.
Szanowna Delilah
Po pierwsze to wszelkie instytucje budzą i powinny budzić ogromne kontrowersje.
Po drugie zas jeszcze większe kontrowersje winny budzić instytucje “pracujace” w obszarze obietnic nieweryfikowalnych.
Więc nie ma powodu, by sie Pani niepokoila. Ja bym to uznal za normalne. Ale czy ja jestem normalny?
Mimo to pozdrawiam
Lorenzo -- 29.12.2007 - 23:35Pani Dalilo,
jak ktoś sobie taki pseudonim wybiera, to potem tak ma. Ja ze swoim też mam krzyż, bo wszyscy oczekują, że coś śmieszne zaraz opowiem, albo zacznę chodzić na rękach.
Z ciekawości zaglądnąłem sobie do wiki i tam, pod stosownym hasłem znalazłem takie cóś:
Samson loved Delilah, she betrayed him, and, what is worse, she did it for money
Jakby Pani się nazwałą Zuzanną...
yayco -- 29.12.2007 - 23:47Nie. Wtedy to znowóż od starców byś się nie mogła Pani opędzić. Dobry Wieczór Panie Lorenzo…
>Szanowny Lorenzo
To nie jest takie proste. Trudno mi sie pogodzić z faktem, że Kościół coraz bardziej oddala się od wiernych. Trudno pogodzić się z tym, że w imię istnień czysto hipotetycznych całkowicie nie liczy się z istnieniami ludzkimi które już są. Z ich bólem i cierpieniem. Że tragedia matki, które urodziła i wychowuje dwójkę kalekich dzieci, dzień po dniu cierpiąc wraz z nimi i zadając sobie bolesne pytanie o to jaka przyszłość je czeka zdaje się być całkowicie poza pojmowaniem księży.
Delilah -- 29.12.2007 - 23:51Że biskup łomżyński nie dostrzegł w tej kobiecie dziecka bożego nad którym powinien pochylić się z troską i miłością, bo w końcu na tym powinna polegać jego rola.
Do diabła!
>Panie Yayco
Jako typowa kobieta jestem po prostu przekorna:) Wybrałam sobie przekorny nick i w dodatku przekornie gustuję w panach o urodzie Telly Savalasa:)
Delilah -- 29.12.2007 - 23:55Szanowna Delilah
Aaa, jesli idzie o diabla, to zadbal o tę kwestie przelożony biskupa Stefanka. Pewnie Pani już czytala, więc nie będę przynudzal, bo późno.
A bizkup nie jest od tego, by dostrzegać i sie pochylać. On jest od pilnowania przepisów i wiernych, by się nie zbiesili.
Lorenzo -- 29.12.2007 - 23:55Pani Delilah,
a tak poważnie, to czy nie sądzi Pani, że ważne jest to, że odszkodowanie zostało zasądzone i czy, kiedy i w jaki sposób zostanie zapłacone.
yayco -- 29.12.2007 - 23:57Dlaczego dla pani ważne jest zdanie Biskupa, a nie dyrektora szpitala, lekarzy, w końcu sąsiadów tych państwa?
Pani mniema, że to tylko biskupia głupota i znieczulica stoi za tragedią tej rodziny?
>Szanowny Lorenzo
W takim razie ów przełożony powinien zacząć od przegnania diabła z szeregów własnej trzódki. Bo jak mówi przysłowie najciemniej jest pod latarnią.
Delilah -- 29.12.2007 - 23:59>Panie Yayco
Ja całkiem poważnie uważam, że to odszkodowanie powinni zapłacić lekarze, którzy odmówili tej kobiecie prawa do badań. Jakby jeden z drugim na własnej skórze poczuli konsekwencje swoich bezprawnych decyzji to więcej nie ferowaliby takich wyroków ani oni, ani żaden inny lekarz. Własną moralność to mogą sobie wprowadzać jak otworzą prywatne kliniki lub przychodnie.
Ze zdaniem biskupa miałam możliwość się zapoznać, zdania dyrektora szpitala nie znam.
Delilah -- 30.12.2007 - 00:06Tak Panie Yayco, to właśnie kler obwiniam o tę tragedię, aczkolwiek nie bezpośrednio.
Jak rozumiem,
zakaz praktyk duchownych wyeliminuje ludzką głupotę, zlo i wszelkie nieszcżęscie?
yayco -- 30.12.2007 - 00:10No coż, zazdroszczę łatwości w znajdowaniu odpowiedzi. Dobranoc.
>Panie Yayco
Praktyk duchowych? Panie Yayco, Pan kpi czy o drogę pyta? Co mają wspólnego praktyki duchowe ze sprawami czysto cielesnymi? Na jakiej podstawie praktyki duchowe które uprawiają panowie X, Y czy Z mają mieć wpływ na życie i decyzje innych, obcych osób?
Delilah -- 30.12.2007 - 00:15Nie "duchowe",
a “duchowne”.
yayco -- 30.12.2007 - 00:18O drogę pytam.
Dobranoc.
>Panie Yayco
Faktycznie, przepraszam za złe odczytanie. Ale to nie zmienia istoty rzeczy. Duchowni jak sama nazwa wskazuje powinny zajmować sprawy duszy. Tymczasem jak widać choćby z wystąpień niektórych ich przedstawicieli najbardziej ekscytującym ich tematem są sprawy związane z płodnością.
Delilah -- 30.12.2007 - 00:24Dobranoc.
Moim skromnym zdaniem...
1. Rolą biskupa jest przekazywać nauczanie Kościoła
2. Rolą Kościoła jest przekazywać nauczanie Chrystusa
3. W szczególności ŻADEN z powyższych podmiotów nie zajmuje się dobrym samopoczuciem osób trzecich.
Użycie sformułowania ‘dobre samopoczucie’ w kontekście tak trudnych życiowo sytuacji jak konieczność urodzenia czy wychowania dziecka, które jest upośledzone, może zostać odebrana jako impertynencja…
Zdaję sobie z tego sprawę.
Tym niemniej jestem zdania, że należy mówić wprost – owijanie w bawełnę niczego nie zmienia.
Wypowiedź biskupa z logicznego punktu widzenia opierała się na następujące obserwacji: Odszkodowanie wypłacamy temu, kto poniósł szkodę. Biskup zadaje pytanie: co konkretnie było szkodą, w danym wypadku. Odpowiedź formułuje sąd: szkodą było w tym wypadku urodzenie sie dziecka obarczonego wadą.
Zarówno użyty język (prawniczy – a ten jakoś nikogo nie razi o dziwo!) jak i sytuacja sądowa dają naturalne i intuicyjne skojarzenia. Otóż najnaturalniejszym skojarzeniem jest sytuacja zakupu przedmiotu lub usługi. Jeśli sprzedawca lub usługodawca, dostarcza przedmiot obarczony wadą to należy się odszkodowanie.
Dziecko obarczone wadą jest szkodą dla rodziców. Rodzice mają prawo do produktów pozbawionych wad.
Wniosek numer jeden: istnienie człowieka może być uznane za szkodliwe
Wniosek numer dwa: wyraźnie dokonujemy rozróżnienia między produktem (człowiekiem) wadliwym i pozbawionym wad
Takie postawienie sprawy budzi sprzeciw biskupa, który stoi na (zgodnym z nauką Kościoła – a i Chrystusa przy okazji) stanowisku, że człowiek – niezależnie od stanu zdrowia (wad) jest zawsze dobrem i jego istnienie (urodzenie) nie może być uznane za szkodę.
Można za szkodliwe uznać świadome działania jakiegoś człowieka, a nawet go za to ukarać lub prewencyjnie odstrzelić, ale samo istnienie człowieka nie może być szkodą.
Można się z tym nie zgadzać...
Ale zarzucać biskupowi, że nie powinien wypowiedzieć się w taki sposób jest moim skromnym zdaniem idiotyczne! Od tego jest Biskup. Jeżeli nauczanie Kościoła jest sprzeczne z powszechnie przyjętym poglądem spodziewałbym się, że biskup zreferuje mi zdanie Kościoła, a nie wynik badania opinii publicznej.
Nie po to mam biskupa, żeby mi mówił to, co mogę usłyszeć w telewizji tylko po to, żeby mi mówił to, co mogę przeczytać w Piśmie. Ewentualnie w nauczaniu doktorów Kościoła…
+ A. M. D. G. +
hexenhammer -- 30.12.2007 - 00:37Delilah
Zdaje się że to u de Mello było, że jest tu jakaś prawidłowość. W Przebudzeniu jest taki kawałek, jak to pewien guru z Indii twierdzi, że kiedy przychodzi do niego prostytutka, mówi wyłącznie o Bogu, a gdy ksiądz, najczęściej o seksie. To jezuita napisał, zresztą. Chodziło o to, że człowiek zrasta się z tym, czego się wyrzeka.
s e r g i u s z -- 30.12.2007 - 00:31i dodatek do komentarza...
Duchowni powinni się zajmować sprawami duszy, a więc wszystkim tym, co może jej zaszkodzić. Czynienie zła, grzechu szkodzi duszy. Trudno więc oczekiwać, że biskup będzie w tej sprawie milczał.
Zgadzam się, że sprawa dotyczy dusz osób zaangażowanych – rodziców, lekarzy, prawników.
A więc osobami, które powinny się wypowiadać są:
1. rodzice
2. lekarze
3. prawnicy
4. biskup
Nie ma na tej liście Pani. Przykro mi.
To jest właśnie ta sprawa, w której biskup powinien się wypowiedzieć! Dotyczy przecież dusz tylu ludzi…
+ A. M. D. G. +
hexenhammer -- 30.12.2007 - 00:32>Hexenhammer
Ok, ja też nie oczekuję od księży że będą wypowiadać się w duchu niezgodnym z wykładniami religijnymi. A nawet wprost przeciwnie, chciałabym aby ich interpretacja słowa Bożego pomagała wiernym w podejmowaniu trudnych decyzji, również takich jak urodzenie kalekiego dziecka. Pomagała, nie zmuszała. W omawianym wypadku słowa biskupa są jedynie manipulacją mającą na celu wywołanie wrażenia, że decyzja lekarzy była słuszna. Brzmią niczym pochwała łamania prawa. Uważam, że ta wypowiedź mogła zabrzmieć calkiem inaczej nie stawiając w sprzeczności obowiązujących norm prawnych z normami religijnymi.
Delilah -- 30.12.2007 - 00:46>Sergiusz
Coś w tym jest:)
Delilah -- 30.12.2007 - 00:49>Hexenhammer
Bynajmniej nie odczuwam przykrości nie znajdując się na liście którą Ty spisałeś.
Mogę przedstawić znacznie więcej powodów dla których mam pełne prawo wypowiadac się na tego typu tematy.
Delilah -- 30.12.2007 - 00:55co to znaczy pomoc w podejmowaniu decyzji?
I dlaczego wypowiedź biskupa jest zmuszaniem do podejmowania decyzji?
I co to w ogóle znaczy?
Jak powinna wyglądać wypowiedź, która nie zmusza do podejmowania decyzji? (Przykład mile widziany)
Przed chwilą znalazłem w sieci szersza informację – podobno do rodziców dziecka, już w trakcie trwania pierwszego procesu zgłosili się przedstawiciele Kościoła z propozycją zorganizowania adopcji dziecka. W sprawę biskup zaangażowany był od początku. Rodzice odrzucili tę propozycję argumentując, że inni rodzice nie daliby takiej samej miłości jak oni (parafrazuję – do znalezienia w necie) podtrzymując jednocześnie wypowiedzi o tym, że aborcja była ich celem.
Biskup wypowiada się emocjonalnie bo sam jest w sprawę zaangażowany. Czekam na więcej informacji.
W świetle tego, co wiadomo na razie jest tak, jak w moim ulubionym dowcipie – nie w Moskwie, a w Erewaniu, nie samochody, a rowery i nie rozdają, a kradną.
To tyle. Jak się jeszcze czegoś dowiem, to rozwinę.
+ A. M. D. G. +
hexenhammer -- 30.12.2007 - 00:59>Hexenhammer
Czy to tak trudno pojąć? Widocznie we wpajaniu zasad religii coś bardzo szwankuje, skoro wady płodu są najczęściej powodem decyzji o aborcji. Może gdyby kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji mogła liczyć na wsparcie Kościoła nie dochodziłoby do takich przypadków. Sorry, ale propozycja adopcji nie jest takim wsparciem. I zapewniam Cię, że większość kobiet potrafi bezgranicznie pokochać dziecko, ktorego wcześniej z różnych przyczyn nie chciało urodzić.
Delilah -- 30.12.2007 - 01:16Gdybym miała na wszystko gotową odpowiedź to zapewne nie blog byłby miejscem mojej ekspresji.
A biskup wbrew pozorom wcale niekoniecznie powinien angazować się w tę akurat sprawę. To nie przepisy religijne czy kanoniczne zostały złamane.
Pierwszy raz
na Pani blogu – witam
Dwie króciótkie uwagi.
Pierwsza dotyczy czegoś, o czym jakoś mało kto mówi: odmówiono badań prenatalnych, a nie aborcji; innymi słowy umozliwienie badań lekarze utożsamili ze zgodą na aborcję; przecież do diabła tej kobiecie należały się badania – co ma do tego etyka lekarza?! To w moich oczach panów doktórów dyskwalifikuje zawodowo i etycznie właśnie.
Druga rzecz to odszkodowanie: szlachetne jest żądać, aby lekarze je płacili a nie podatnicy. Ale przecież wszyscy wiemy, że to olbrzymie koszta, ponoszone przez wiele lat – żaden lekarz im nie sprosta, i tak spadnie to na państwo, albo, przy dużym szczęściu, na jakiegos dobroczyńcę.
pozdrawiam
Stefan -- 30.12.2007 - 02:38Niezła dyskusja
bo i problem nie byle jaki,gdyby nie wątek megalomański,fanatyczny wprost.
Nie bardzo rozumiem dlaczego Delilah nie ma prawa napisać o swoich odczuciach?
Wyrazić swoje stanowisko w sprawie?
Dlaczego poglądy kobiety nie mają mieć znaczącej wartości?
A może kobieta to nie człowiek?
Sprawa rodziny Wojnarowskich stała się sprawą ogólnoludzką,dzięki okolicznościom wynikłym z funkcjonowaniu polskiej służby zdrowia i terroru KK.
Sporządzanie listy kto ma prawo do wyrażania opinii w sprawie jest delikatnie rzecz ujmując nie na miejscu!
Świadczy także o pewnej ciasnocie w rozumowaniu i postrzeganiu rzeczywistości.
Ponadto wpis Delilah akcentuje bardziej skutki narodzin dziecka niż ocenę postaw moralnych.
Zenek -- 30.12.2007 - 05:32Pozdrawiam
re: odszkodowanie
Druga rzecz to odszkodowanie: szlachetne jest żądać, aby lekarze je płacili a nie podatnicy. Ale przecież wszyscy wiemy, że to olbrzymie koszta, ponoszone przez wiele lat – żaden lekarz im nie sprosta, i tak spadnie to na państwo, albo, przy dużym szczęściu, na jakiegos dobroczyńcę.
Skutki decyzji lekarzy dotyczą życia (kilkudziesięciu lat życia) kilku osób. Pogląd, że powinni ponieść za to realną odpowiedzialność, nie wydaje mi się “szlachetny” (lub “nieszlachetny”); ma raczej coś wspólnego z poczuciem sprawiedliwości.
Co do kosztów, jest coś takiego jak ubezpieczenie od skutków błędu zawodowego (mniejsza o precyzyjną nazwę czy formułę). Brak realnej kary dla lekarzy + szeroko rozpropagowane stanowisko katolickie (moim zdaniem nieetyczne) to zachęty do dalszego nieprzestrzegania prawa. I to na koszt podatnika.
nameste -- 30.12.2007 - 08:47Szanowni
Problem jest dość skomplikowany, a jednocześnie, jeśli rozpatrywać jego pojedyncze aspekty – nader prosty. Dyskusja na jego temat pokazuje także niezbyt sympatyczne cechy grupy pod nazwą Kośció Katolicki,a dokladniej jej kaplanów.
Otóż po pierwsze – nie slyszalem, by glos w tej sprawie zabrali przedstawiciele jakiegokolwiek innego Kościola, czy to protestantów czy prawoslawnych, o rabinach nie wspominając (tymczasem reguly obowiązujące w religii żydowskiej sa chyba o wiele bardziej restrykcyjne w wielu sprawa doczesnych).
Po drugie – lekarze zlamali niewatpliwie obowiązujące prawo; i zrobili tak nie dlatego, że poddali się naciskowi ze strony przedstawicieli religii, do której wyznawców sie zaliczają.
Po trzecie – o ile wiem, badania prenatalne nie maja z zalożenia podjęcie decyzji o aborcji, ale np. o możliwości przeprowadzenia operacji na plodzie jeszcze w lonie matki, zastosowania także jeszcze w tym okresie odpowiedniego leczenia bezinwazyjnego itp.
Po czwarte – jak każdy system rządzenia, tak i KK stosuje w celu realizacji swych celów (rząd dusz) glównie kary i zakazy, dotyczące jednak glównie teraźniejszości czyli doczesności, wspominając co prawda o nagrodzie, ale w bliżej nieokreslonej i niesprawdzalnej przyszlości.
Ponadto KK (ale pewnie nie tylko on) wypelniony jest dużymi pokladami hipokryzji. Oto z jednej strony, gdy jego kaplanom jest tak na rękę, oglaszają wszem i wobec, że nie interesuja ich sprawy doczesne, że oni tylko od spraw duszy (jakby problemy duszy byly związane li tylko z zaświatami i zyciem pośmiertnym); z drugiej zaś ingerują permanentnie (i znów tylko wtedy , gdy leży to w ich programie politycznym) w życie spoleczne i polityczne twierdzą, że kaplani też sa obywatelami i maja prawo – jako obywatele – wypowiadać swoje zdanie (i oczywiście przekazywać je innym, a niejednokrotnie naciskać na innych). Nie ponoszą przy tym żadnej odpowiedzialności.
Bo prosze zwrócić uwagę, że odpowiedzialności żadnej nie ponoszą. Ewentualne koszty poniosza zawsze inni, zazwyczaj ci, których sprawa dotyczy. To nie kaplani KK będą ponosili i ponoszą koszty finansowe takich a nie innych rozwiązań, ale jeśli już – są nimi czlonkowie wspólnoty.
Ponadto – ale tu wykraczam juz trochę poza temat – przydawanie sobie pozycji jedynych slusznych interpretatorów slów Pisma (które też zostalo napisane przez ludzi, niewątpliwie mądrych), a tym samym jedynych, ktorzy maja bezpośredni kontakt z Bogiem, zakrawa na… W innych religiach, a nawet odlamach religii chrześcijanskiej (protestanci) wygląda to jednak troche inaczej.
Tym bardziej, że jesli Państwo zechca prześledzić historię, to pewne dogmaty pojawiaja się dopiero wtedy, gdy reprezentanci tych interpretatorów uznaja, że lezy to w ich interesie politycznym.
Gdy zechcecie krytykować mój komentarz, zwróćcie prosze uwage, że nie atakuję tu religii jako takiej, ale zachowanie jej biurokratycznych przedstawicieli. Nic mi do religii, jesli nie jestem jej wyznawcą, jesli jednak owi przedstawiciele, w tak hipokryzyjny sposób starają sie wywierać na mnie wplyw (mimo mojego oporu) przy pomocy środków politycznych (mimo istniejących uregulowan prawnych), to mam prawo wyrazic swoje zdanie na ten temat.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 30.12.2007 - 08:51—> hexenhammer
Napisał Pan:
Dziecko obarczone wadą jest szkodą dla rodziców. Rodzice mają prawo do produktów pozbawionych wad.
Wniosek numer jeden: istnienie człowieka może być uznane za szkodliwe
Wniosek numer dwa: wyraźnie dokonujemy rozróżnienia między produktem (człowiekiem) wadliwym i pozbawionym wad
Demagogia. Gdyby jakiś orwellowski sąd nakazał Panu zająć się wychowaniem narzuconego przez państwo niemowlaka z sierocińca i ponosić przez parędziesiąt lat skutki życiowe (i finansowe) takiego nakazu, niewątpliwie czułby się Pan poszkodowany (co wnoszę z dostrzeżonego kiedyś kątem oka wyznania, iż nie uważa się Pan za świętego ;). Taka forma istnienia tego (niewątpliwie) człowieka byłaby Pańską szkodą.
Co do wniosku #2, nic lepiej. Od razu wskoczę do sedna: znowu ten fundamentalistyczny pogląd, że można nakazać postawę heroiczną jako obowiązek moralny, mało tego, wbrew prawu. Do tego bowiem sprowadza się stanowisko biskupa.
nameste -- 30.12.2007 - 09:16Zostawiwszy na boku...
wyznania biskupa, który ma swoje priorytety, mam wielkie przekonanie, że badań nie zrobiono nie ze względu na wielkie moralne zgryzoty.
Najpewniej był to bałagan lub limity narzucone przez NFZ miejscowym lekarzom, którzy ze względu na oszczędności będą w całej Polsce wpierać gruźlikowi, ze to tylko grypa. A jak ten zechce sie zbadać kompleksowo to kierują do prywatnego gabinetu/przychodni kolegi.
Środowisko lekarskie już dawno uwłaszczyło sie na majątku służby zdrowia, co najmniej od czasów Gierka. I oczywiście wcale nie tęskni za prywatyzacją.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 30.12.2007 - 09:44>Stefanie
Pójdę dalej: polskie prawo dopuszcza również aborcję w przypadku ciężkich uszkodzen płodu, zatem do aborcji ta pani również miała prawo. Niestety jak się okazuje jedynie na papierze.
Pozdrawiam
Delilah -- 30.12.2007 - 10:26>Nameste
Niestety w omawianym przypadku nie ma mowy o błędzie zawodowym i co za tym idzie nie wchodzi w grę ubezpieczenie od takiego błędu.
Delilah -- 30.12.2007 - 10:33Lekarze po prostu odmówili jej badań. To nie błąd, to jasrawy przykład złej woli oraz co może brzmi kuriozalnie łamania etyki lekarskiej, za co powinni zostać ukarani.
Za swoje nieetyczne postępowanie powinni zostać ukarani również gdyby dziecko pani Wojnarowskiej urodziło się zdrowe.
>Lorenzo
Zastanawiam się czy biskup łomżyński w ogóle słyszał o czymś takim jak medycyna prenatalna? A gdyby usłyszał, jakie byłoby jego zdanie na ten temat?
Delilah -- 30.12.2007 - 10:39Niestety wciąż odnoszę wrażenie, że kler po prostu nie nadąża za postepem cywilizacyjnym. Świat dookoła się zmienia a oni wciąż stoją w miejscu.
—> Delilah
Chodziło mi wyłącznie o kontrargument do “lekarze nie są wypłacalni”. Nie wiem, jakie składki przewidziałby ubezpieczyciel w polisie od “złamania etyki lekarskiej”. To już ew. problem studentów medycyny ;>
nameste -- 30.12.2007 - 10:40>Panie Igła
Jakoś do mnie Pana arguementacja nie przemawia. Nie w kontekście klimatu, który wytworzył się wokół życia poczętego.
Delilah -- 30.12.2007 - 10:43>Nameste
Decyzja sądu zmieniła to w problem nas wszystkich. Poza tym dała pole do wyrażania opinii takich jakimi uraczył nas biskup Stefanek. Mieszających przyczyny ze skutkami w celu manipulacji.
Delilah -- 30.12.2007 - 10:50>19zenek
:)
Delilah -- 30.12.2007 - 11:03Dellilah
Pewnie masz rację a ja sie czepiam.
Stanowiska KK w sprawie iv zupełnie nie rozumiem. Widać za cienki jestem. Ale wlaśnie to są te kropelki zbierające się na pełen dzban ludzkiego zobojętnienia na nauczanie kościoła.
Do tego dochodzi fanatyczna obrona każdego stanowiska biskupów przez ludzi mylących wiarę z wiedzą.
Razem daje to taki efekt jak widać.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 30.12.2007 - 11:29Jakość życia
Autorka cytuje tę wypowiedź biskupa Stefanka:
“Najgroźniej brzmi słowo odszkodowanie, bo to oznacza, że wyrządzono szkodę (...), czyli była krzywda. Na czym polega ta krzywda? Na tym, że żyje człowiek, że uratowano od zabicia życie ludzkie?”
Po czym tak się do tejże wypowiedzi odnosi:
“Biskup Stefanek zdaje się nie przyjmować do wiadomości faktu, że lekarze złamali obowiązujące przepisy prawne, stawiając swoją decyzję ponad nimi. Dla biskupa wydaje się być oczywistym, że kobieta ciężarna w Polsce może być wyjęta spod jakichkolwiek praw, nawet tych, które teoretycznie mają ją chronić i służyć jej dobru.”
Otóż słowa biskupa można interpretować i tak, że biskup Stefanek swoją wypowiedzią daje wyraz troski o prawa kobiet (jeśli państwu Wojnarowskim urodziła się córka) lub mężczyzn (jeśli urodził im się syn). Chodzi mi o prawo do życia.
Na istotę sprawy zwrócił uwagę hexenhammer, który napisał:
“Wniosek numer jeden: istnienie człowieka może być uznane za szkodliwe
Wniosek numer dwa: wyraźnie dokonujemy rozróżnienia między produktem (człowiekiem) wadliwym i pozbawionym wad.”
Inny od biskupa Stefanka klecha, salezjanin, profesor Tadeusz Biesaga, podkreśla, że w dyskusjach na tematy takie jak eutanazja czy aborcja, nie można uciec od pojęcia godności osoby ludzkiej i pisze:
“Uzależnienie ontycznej i aksjologicznej godności człowieka od jakości jego życia, jak czynią to zwolennicy eutanazji, czyli od jego sprawności biologicznych, psychicznych, świadomościowych, społecznych, ekonomicznych itd., jest błędnym urzeczowieniem kogoś, kto właśnie sprawia, że te wszystkie sprawności mają jakąś wartość.”
Centralnym pojęciem, z którym mamy do czynienia w sprawie państwa Wojnarowskich jest właśnie pojęcie jakości życia. Mówiąc w skrócie – jest to to pojęcie, którym bardzo dzielnie wywijał Peter Singer dopóki nie musiał zmierzyć się z chorobą swojej matki. Moim zdaniem jest wielką naiwnością sądzić, że biskup Stefanek mógł w tej sprawie zająć stanowisko inne niż zajął, a ta opinia Autorki tekstu: “chciałabym aby ich interpretacja słowa Bożego pomagała wiernym w podejmowaniu trudnych decyzji, również takich jak urodzenie kalekiego dziecka. Pomagała, nie zmuszała” jest wyrazem kompletnego niezrozumienia istoty sprawy. A co więcej mógł zrobić biskup niż zaproponować, że udzieli pomocy w adopcji dziecka?
Pozdro.
wyrus -- 30.12.2007 - 11:44>Igła
No smutne to po prostu. Przez takie sprawy coraz więcej osób czuje się wyobcowanych z Kościoła. Calkiem tak jak pisałeś w swoim świątecznym liście do Jezusa.
Delilah -- 30.12.2007 - 12:09Dopisek
- państwo XY uprawiają seks, pani XY zachodzi w ciążę i rodzi dziecko z rzadką chorobą genetyczną – państwo XY uprawiają seks i pani XY pnownie zachodzi w ciążę – pani XY robi badania prenatalne finansowane przez społeczeństwo, które badania te finansuje pod przymusem – badania pokazują, że dziecko pani XY ma rzadką chorobę genetyczną – pani XY wyskrobuje dziecko na koszt podatników, którzy zabieg ten opłacają pod przymusem – państwo XY uprawiają seks i pani XY po raz trzeci zachodzi w ciążę – pani XY robi sobie badania na koszt podatników, którzy badania te finansują pod przymusem – badania pokazują, że dziecko pani XY ma rzadką chorobę genetyczną – pani XY wyskrobuje dziecko na koszt podatników, którzy zabieg ten finansują pod przymusem – państwo XY uprawiają seks i pani XY po raz czwarty zachodzi w ciążę – pani XY robi sobie badania na koszt podatników, którzy badania te finansują pod przymusem – badania pokazują, że dziecko pani XY ma rzadką chorobę genetyczną – pani XY wyskrobuje dziecko na koszt podatników, którzy zabieg ten finansują pod przymusem
Czy ja się mylę, czy mamy takie właśnie prawo, na dodatek popierane przez mnóstwo ludzi, które sankcjonuje aberrację przeze mnie pokazaną?
Pozdro.
wyrus -- 30.12.2007 - 12:14>Wyrusie
Mogę co najwyżej ubolewać, że biskup Stefanek całkowicie zlekceważył prawa kobiety ktora już żyje.
Delilah -- 30.12.2007 - 12:25Spróbuj spojrzeć na tę sprawę z nieco innej strony. Wiele chorób jest możliwych do wyleczenia juz na etapie życia płodowego. Wyspecjalizowane kliniki dokonują skomplikowanych operacji płodu, w wyniku których dziecko przychodząc na świat jest zdrowe lub tez ma znacznie większe szanse na wyleczenie niż gdyby pozostawiono sprawy wyłacznie biologii.
Nie można odmawiać kobiecie prawa do badań prenatalnych kierując się wyłacznie przekonaniem, że ich zły wynik stanie się przyczyną aborcji. Taka decyzja to nie tylko pogwałcenie praw pacjentki, w pewnych przypadkach może również oznaczać pogwałcenie praw nienarodzonego dziecka, o które przecież rzekomo tak troszczą się środowiska katolickie.
O tym wszystkim biskup Stefanek milczy.
Życia ludzkiego nie można oczywiście uznac za szkodliwe. Szkodliwe są tylko czyny ludzi, ktorzy pozbawiają innych praw wyboru.
>Autorka
“Wyspecjalizowane kliniki dokonują skomplikowanych operacji płodu, w wyniku których dziecko przychodząc na świat jest zdrowe lub tez ma znacznie większe szanse na wyleczenie niż gdyby pozostawiono sprawy wyłacznie biologii.”
Trudno mi o tym gadać, bo nie mam odpowiedniej wiedzy medycznej ani właściwej dokumentacji w tej konkretnej sprawie. Dlatego pytam: czy po stwierdzeniu wady u tego dzieciaka Wojnarowskich dało by radę tego dzieciaka nareperować? Masz jakieś linki do rzetelnych opinii na ten temat?
***
“Życia ludzkiego nie można oczywiście uznac za szkodliwe.”
No nie wiem. Nie wiem, na jakiej płaszczyźnie gadamy, ale mnie się trochę wydaje, że życie Lenina, czy życie Stalina, czy życie Hitlera były szkodliwe. Ty myślisz że nie były szkodliwe?
Pozdro.
wyrus -- 30.12.2007 - 12:38>Wyrusie
Z tego co mi wiadomo w przypadku choroby dzieci państwa Wojnarowskich medycyna prenatalna jest narazie bezsilna. Ale po urodzeniu można te dzieci leczyć, choć koszty terapii są niezwykle wysokie. Wczoraj media podały, że znalazła się firma, która skóonna jest sponsorować leczenie.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4798255.html
Czy nie sądzisz, ze w wyszukiwanie takich sponsorów powinna przede wszystkim zaangażowac się lokalna społeczność katolicka z biskupem na czele? Tymczasem aż do tej pory rodzina Wojnarowskich była wobec nieszczęścia pozostawiona samym sobie. Kośció miał do zaoferowania co najwyżej pomoc w adopcji. To jak dla mnie żenująco mało.
Jeśli interesuje Cię problem diagnostyki prenatalnej oraz jej pozytywnych skutkó zajrzyj tutaj:
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/684813.html
A co do Lenina, Stalina czy Hitlera- to nie ich życie było złem lecz ich czyny, ktore między innymi sprowadzały się do narzucania siłą swoich przekonań reszcie świata.
Delilah -- 30.12.2007 - 12:57Łagodnie sformułowane
Nic dodać. Ja bym to znacznie ostrzej wyraził.
Stary -- 30.12.2007 - 13:11Ingerencja Kościoła w naukę i arbitralne a sofistycznie ustalane rozstrzygnięcia szkodzą przede wszystkim jemu. Bardzo to jest bliskie stosunkowi hierarchów do zapłodnienia in vitro. Podobnie jak dawniej do teorii Kopernika, Darwina…
Taka postawa w XXI wieku bardziej jednak jest niezrozumiała niż dawniej – w średniowieczu na przykład.
>Autorka
“Czy nie sądzisz, ze w wyszukiwanie takich sponsorów powinna przede wszystkim zaangażowac się lokalna społeczność katolicka z biskupem na czele?”
Bardzo możliwe, że tak powinno być, aczkolwiek z pewnością nie jest to głównym zadaniem społeczności katolickich i biskupów. Głównym zadaniem katolików jest osiągnąć zbawienie. W osiągnięciu zbawienia może pomóc wiele rzeczy, w tym oczywiście miłość bliźniego, która przejawia się chociażby poprzez wszelkie działania charytatywne. Zauważ jednak, że państwo, od kiedy wzięło się za działania opiekuńcze, niszczy w ludziach poczucie wspólnoty, niszczy w ludziach wrażliwość, niszczy w ludziach odpowiedzialność za los innych, przede wszystkim najsłabszych. Ludzie, którym pod przymusem zabiera się owoce ich pracy między innymi po to, aby finansować całą tę ideę państwa opiekuńczego, wychodzą z założenia, że jak już ich państwo skroiło, to niech się troszczy o tych biednych i tych, którzy bardzo potrzebują pomocy. I trudno się ludziom dziwić.
Ja myślę, że ten, kto nie występuje przeciwko temu, że państwo zabiera ludziom owoce ich pracy po to, by finansować potrzeby niektórych grup (chorych, biednych, bezrobotnych, chcących pracować w telewizji państwowej – mówię o podatku celowym zwanym abonamentem, górników, pielęgniarek, nauczycieli itd.), a przy tym zarzuca lokalnym społecznościom katolickim i biskupom, iż nie angażują się w działalność dobrocznną, albo jest cynikiem do imentu albo nic nie kuma z tego, co się wokół dzieje.
Pozdro.
wyrus -- 30.12.2007 - 13:21>Stary
No cóż, historia lubi się powtarzać, nie tylko jeśli chodzi o błędy Kościoła.
Delilah -- 30.12.2007 - 13:36Trudno w takich sytuacjach solidaryzować się z opiniami księży, trudno czuć się czlonkiem wspólnoty, która w imię ideologii odrzuca naukę i postęp.
Szanowny Wyrusie
Czy ja sie mylę, ze w powyższym komencie sugerujesz nalożenie na panstwo XY calkowitego zakazu uprawiania seksu z powodu felera genetycznego, jakie przekazuje pan lub pani XY. W charakterze kary dodatkowej mozna wprowadzic rowniez nakaz rozwodu z tej przyczyny (cos mi to przypomina, ale z powodu wieku nie moge sobie przypomnieć co).
Oczywiście uprawianie bezpiecznego seksu takze nie wchodzi w grę, bowiem KK jest przeciwny uzywania srodków zapobiegania ciąży.
Skoki w bok równieź nie wchodzą w gre z powodów oczysiwtych.
No chyba, że wprowadzimy nakaz rodzenia dzieci z felerem genetycznym, jednoczesnie kosztami utrzymania tego dziecka do końca jego życia obciążamy
Tylko jak to przeprowadzic zgodnie z prawem, albo jak tu uchwalic takie prawo.
I jeszcze jedno pytanie, bom niedoinformowany: czy państwo (tu zapomnialem nazwiska) byli wierzący? A co jesli byliby niewierzącymi w wiarę KK? Czy ingerencja biskupa w zycie niewierzących jest także uprawniona?
Pozdrawiam
Lorenzo -- 30.12.2007 - 13:47>Wyrus
Co do podatków calkowicie się z Tobą zgadzam, co do tego że socjalny parasol ochronny panstwa wpływa hamująco na wszelkie formy aktywizacji społeczeństwa również się zgodzę.
Delilah -- 30.12.2007 - 13:47Ale co to ma wspólnego ze sprawą Wojnarowskich?
>Autorka
A to ciekawe :-) Popatrz, piszesz o błędach Kościoła, a zatem wychodzi na to, że widzisz sprawy lepiej niż widzi je Kościół, że racja Twoja jest lepsza niż racja Kościoła, że, jednym słowem, jesteś mądrzejsza niż cały ten Kościół. W związku z tym zasadne jest pytanie: po jaką cholerę zawracasz sobie dupę Kościołem?
Ja na przykład uważam, że ideologia marksistowska to stek bzdur, ale nie przejmuję się tym, że trudno mi solidaryzować się z opiniami członków organizacji marksistowskich czy wyznawcami marksistowskich idei. Ja się cieszę, że nie jestem idiotą wyznającym marksistowskie ideały. A czy Ty cieszysz się, że odrzucasz ideały Kościoła, że Twoje postrzeganie świata stoi w ostrej opozycji do sposobu, w jaki postrzegają świat biskup Stefanek, Jezus z Nazaretu, św. Paweł, św. Tomasz z Akwinu i ksiądz Włodzimierz Sedlak?
Pozdro :-)))
wyrus -- 30.12.2007 - 13:54>Wyrus
Odwracasz kota ogonem, nadinterpretujesz i przypisujesz mi opinie których nie wyraziłam.
Delilah -- 30.12.2007 - 14:01>Lorenzo
“Czy ja sie mylę, ze w powyższym komencie sugerujesz nalożenie na panstwo XY calkowitego zakazu uprawiania seksu z powodu felera genetycznego, jakie przekazuje pan lub pani XY.”
Owszem, mylisz się. Zupełnie.
***
“Oczywiście uprawianie bezpiecznego seksu takze nie wchodzi w grę, bowiem KK jest przeciwny uzywania srodków zapobiegania ciąży.”
Nie rozumiem, po co wprowadzasz do tej gaduły Kościół katolicki. Czy ja we wpisie, do którego odnosisz się pisałem cokolwiek o Kościele katolickim?
***
“I jeszcze jedno pytanie, bom niedoinformowany: czy państwo (tu zapomnialem nazwiska) byli wierzący? A co jesli byliby niewierzącymi w wiarę KK? Czy ingerencja biskupa w zycie niewierzących jest także uprawniona?”
A jakie znaczenie ma to, czy państwo Wojnarowscy są wierzący? Jakie znaczenie dla mnie, któremu państwo zabiera kasę na finansowanie badań i zabiegów, którym poddaje się pani Wojnarowska, ma to, czy państwo Wojnarowscy są wierzący czy nie? I dalej – w jaki to niby sposób biskup Stefanek zaingerował w życie państwa Wojnarowskich? On tylko wypowiedział swoją opinię, czyż nie?
***
Mało sprytnie ominąłeś istotę problemu, czyli fakt, że te wszystkie zabiegi i badania, o których pisałem, są finansowane ze środków, które państwo zabiera ludziom pod przymusem.
***
Moja rada: jak gadasz ze mną, to odpuść sobie automatyczne ustawianie mnie w pozycji zaciekłego, nierozumnego, fundamentalistycznego i prostackiego obrońcy Kościoła katolickiego czy jakiegokolwiek innego Kościoła. Tylko się wygłupisz postępując w ten sposób. Z robieniem ze mnie tępego katola dali już sobie spokój wszyscy ci, którzy (co prawda rzadko i dawno temu) próbowali tego w salonie24.
Pozdro :-)
wyrus -- 30.12.2007 - 14:08Panie Wyrus
Prowadzić z Panem rozmowę, to jak wpływać na “szeroki przestwór oceanu” w łódce-łupince bez wioseł i sternikiem, który steruje jak mu wygodniej. :)
Sprawę Wojnarowskich sprawnie Pan ominął, poleciał do aborcji i eutanazji. Zatrzymał się na chwilę przy godności ludzkiego życia (poczętego oczywiście), odmówił tejże godności poczętym – Stalinowi i Hitlerowi. Wpadł Pan do medycyny prenatalnej. Zakwestionował zasadność stosowania badań prenatalnych sugerując jednocześnie jakąś formę eugeniki (seks XY). Wpadł na chwilę na przystanek “Zbawienie” skąd prosto popędził Pan do krytyki państwa opiekuńczego (opowiedz Pan o tym hierarchom KK:). Zarzucił cynizm i niekumatość Autorce. Zasugerował, że wszyscy, którzy nie zgadzają się ze słowami biskupów to marksiści, czyli idioci. I “łagodnie” zacumował (chwilowo?) na przystanku Jesus z Nazaretu.
Wie Pan, co? Wysiadam, nawet bez kapoka. W głowie mi się zakręciło.
Magia -- 30.12.2007 - 14:24>Magia
1. Mówiąc precyzyjniej – dla Ciebie prowadzić ze mną rozmowę, to jak wpływać na “szeroki przestwór oceanu”. Nie ma czegoś takiego jak “prowadzenie ze mną rozmowy” jako takie, gdyż samo się nie prowadzi, “tak jak grzmi samo i samo się błyska”. Byłoby rzetelnie, gdybyś wypowiadała się tylko w swoim imieniu, albowiem bardzo być może, że dla niektórych prowadzić ze mną rozmowę to co innego niż wpływać na “szeroki przestwór oceanu”.
2. Całe szczęście, że – jak dotąd – nie ma obowiązku prowadzenia ze mną rozmowy.
Pozdro.
wyrus -- 30.12.2007 - 14:40Panie Wyrus
Ja to od siebie pisałam i w swoim imieniu. Jak wszystko. To chyba łatwo zauważyć czytając ostatnią linijkę wpisu. Tylko trzeba przeczytać.
Magia -- 30.12.2007 - 14:55I znowu bezokoliczników użyłam, kurcze. Znowu Pan nie zrozumie?
>Magia
“I znowu bezokoliczników użyłam, kurcze. Znowu Pan nie zrozumie?”
Oczywiście rozumiem. Rozumiem, że to kwestia warsztatu.
Pozdro.
wyrus -- 30.12.2007 - 15:04Drogi Wyrusie
A gdzieś Ty wyczytal u mnie, że robię z Ciebie tępego katola? Nigdy by mi coś takiego nie przyszlo do glowy. Wielokrotnie podkreślalem, ze kwestia wiary jest osobistą sfera każdego czlowieka i nic mi do tego.
Więc z kolei Ty nie ustawiaj mnie w pozycji tępego agresora. Chyba troche mnie znasz ze stylu komentowania i pisanych przeze mnie tekstów, by wykluczyc cos takiego. Jesli mimo to stosujesz ten zabieg, to znaczy że chcesz mna manipulować.
Natomiast interesuje mnie jedno: jak zostala uzasadniona odmowa przeprowadzenia badań prenatalnych w tym przypadku?
A co do podatków, to wszystkie one są pobierane przymusowo. Skoro w przepisach jest okreslone, co jest z nich pokrywane, to sorry Winnetou. Najpierw zmieńmy prawdo, a potem będziemy mogli deliberować na ten temat.
Pozdrawiam pojednawczo
Lorenzo -- 30.12.2007 - 15:54>Lorenzo
“Więc z kolei Ty nie ustawiaj mnie w pozycji tępego agresora. Chyba troche mnie znasz ze stylu komentowania i pisanych przeze mnie tekstów, by wykluczyc cos takiego.”
OK, to przepraszam. Szczerze.
Natomiast wracając do sprawy. Jakoś tak się złożyło, że najpierw napisałeś to: “Oczywiście uprawianie bezpiecznego seksu takze nie wchodzi w grę, bowiem KK jest przeciwny uzywania srodków zapobiegania ciąży.”, a na moje pytanie: “Nie rozumiem, po co wprowadzasz do tej gaduły Kościół katolicki. Czy ja we wpisie, do którego odnosisz się pisałem cokolwiek o Kościele katolickim?” nie odpowiedziałeś :-)
No więc powtarzam pytanie – po co wprowadzasz Kościół katolicki kiedy odnosisz się do mojego wpisu, w którym o żadnym Kościele nie ma mowy?
Pozdro.
wyrus -- 30.12.2007 - 16:05>Lorenzo. Uwaga na marginesie.
Wydaje mi się, że aby zmieniać prawo, trzeba najpierw na temat ewentualnych zmian deliberować. A co Ty myślisz?
Pozdro.
wyrus -- 30.12.2007 - 16:07Drogi Wyrusie
Pelna zgoda co do konieczności deliberacji na temat ewentualnych zmian.
Natomiast wprowadzilem KK do tej dyskusji wcale nie po to, by wkladać Ci w usta to, czego nie powiedzialeś. Odnosilem sie jedynie do hipotetycznej sytuacji, gdy malżenstwo panstwa XY dowiaduje sie po pierwszym dziecku, że dalsze uprawianie wseksu w celach prokreacyjnych może prowadzić do takiego samego efektu. Więc by zachować zdrowie psychiczne, a jednocześnie nie prowokowac natury, musieliby stosować środki zapobiegawcze, które z kolei, gdyby byli wierzący, sa zakazane przez hierarchów. Ot i tyle tytulem wytlumaczenia.
Jesli zrobilem to niezgrabnie, przepraszam.
Pozdrawiam
Lorenzo -- 30.12.2007 - 16:24>Lorenzo
OK, kumam :-)
Pozdro.
wyrus -- 30.12.2007 - 16:27krótkie odpowiedzi
Czy nie sądzisz, ze w wyszukiwanie takich sponsorów powinna przede wszystkim zaangażowac się lokalna społeczność katolicka z biskupem na czele? Tymczasem aż do tej pory rodzina Wojnarowskich była wobec nieszczęścia pozostawiona samym sobie. Kośció miał do zaoferowania co najwyżej pomoc w adopcji. To jak dla mnie żenująco mało.
Mało? To jest dokładnie tyle ile trzeba!
Jeszcze raz, bo może coś umknęło… wedle info, które da się znaleźć na sieci: już w początkowej fazie całego zamieszania przedstawiciele jakiejś kościelnej instytucji (brak danych jakiej) zaproponowali pomoc w zorganizowaniu adopcji. Adopcja została odrzucona pod argumentem, że my będziemy kochać to dziecko bardziej. Równolegle rodzice jasno deklarują i deklarowali, że aborcja była ich celem.
To jest ten punkt którego za cholere nei jestem w stanie zrozumieć. Otóż rodzice woleli zabić dziecko, którego oddać na wychowanie komu innemu nie chcieli. Innymi słowy ich szczególna miłość do dziecka objawiła się tym, że gotowi byli dziecko raczej zabić niż pozwolić mu żyć, mimo, że mieli taką możliwość.
Mogę zrozumieć jedno… mogę zrozumieć drugie… ale jednego i drugiego razem nijak pojąć nei jestem w stanie.
Nie widzę spójnej argumentacji, która jednocześnie wyklucza oddanie do adopcji dziecka, które chce sie zabić aborcją.
ad nameste:
Prosiłbym o używanie słowa demagogia w sposób nieco ostrożniejszy. Pan też jakoś prześlizgnął się nad sednem problemu.
Demagogia. Gdyby jakiś orwellowski sąd nakazał Panu zająć się wychowaniem narzuconego przez państwo niemowlaka z sierocińca i ponosić przez parędziesiąt lat skutki życiowe (i finansowe) takiego nakazu, niewątpliwie czułby się Pan poszkodowany (co wnoszę z dostrzeżonego kiedyś kątem oka wyznania, iż nie uważa się Pan za świętego ;). Taka forma istnienia tego (niewątpliwie) człowieka byłaby Pańską szkodą.
Zapomina Pan, że alternatywą jest śmierć dziecka. Przy takiej alternatywie oczywiście ciężar moralny szantażu ma dla mnei mniejsze znaczenie. Jeśli wiedziałbym, że odmowa oznacza śmierć dziecka to pewnie bym nie odmówił. Szkoda polega na zmuszeniu mnie do czegoś. Gotów jestem ponosić szkodę własną jeśli na szali leży życie dziecka.
I to jest właśnie to, czego nie rozumiem. Przecież w sprawie Wojnarowskich nie istniała konieczność aborcji. Rodzice zdecydowali się na wychowywanie dziecka mimo, że proponowano im adopcję. Dlaczego teraz żądają odszkodowania obejmującego koszta leczenia dziecka? Rozumiem odszkodowanie, które miałoby pokrywać straty wynikłe z ciąży… koszta leczenia matki, urlopu, ew. utrudnień pracy, etc… Natomiast decyzję o przyjęciu dziecka podjęli świadomie. To jakaś kompletna schizofrenia jest!
Co do postawy heroicznej – no więc cała demagogia polega na tym, że oni wcale nie musieli podejmować heroicznych wysiłków bowiem mieli możliwość odstąpienia od wychowywania dziecka, którego przecież nie chcieli (bo wadliwe)... Okazuje się, że winny jest ponoć Kościół Katolicki… za cholerę nie widzę czemu! Przecież decyzja należała do Wojnarowskich!
I jeszcze jedno – ja oczywiście widzę pewną możliwość, która tłumaczy zachowanie tego małżeństwa… W świetle tej możliwości ich zachowanie jest całkowicie logiczne i fundamentalnie spójne. Otóż rozwiązanie z aborcją jest wygodne. Adopcja oznacza brak jakichkolwiek korzyści… natomiast obecna sytuacja jest dla Wojnarowskich całkiem zyskowna. Do adopcji dziecko oddać będą pewnie mogli tak, czy siak. Natomiast odszkodowanie piechota nei chodzi. Ryzykują niewiele, a mają okazję nieźle na tym zarobić...
W pełni i całkowicie zdaję sobie sprawę z tego jak cyniczny i paskudny jest to sposób myślenia. Natomiast to jedyny spójny system myślenia, który konsekwentnie tłumaczy zachowanie Wojnarowskich. Każde inne podawane tutaj wyjaśnienie nei trzyma się kupy w świetle już znanych faktów…
Utrzymywanie, że Wojnarowscy zostali zmuszeni do przyjęcia tego dziecka jest kłamstwem. Obarczanie odpowiedzialnością biskupa za brak pomocy jest też nieprawdą. Zamiast wyżalac sie na to jak to Kościół komuś nei odpowiada, zajmijmy się może kwestią faktów i tego, co się w zasadzie tam stało! Nikt nie ma obowiązku zgadzać sie z etyką proponowaną przez Kościół... ale już mówienie nieprawdy to zupełnie inna para kaloszy.
+ A. M. D. G. +
hexenhammer -- 31.12.2007 - 02:17—> hexenhammer
Moja uwaga o demagogii dotyczyła Pańskiego cudowania nad prawniczym terminem szkoda, z czego wysnuł Pan zdania o produkcie wadliwym itd.
Skoro chce Pan do sedna – proszę bardzo. Otóż i Pańska początkowa niezdolność zrozumienia sytuacji, i późniejszy “jedyny i spójny system myślenia, który konsekwentnie tłumaczy zachowanie Wojnarowskich”, wynikają (moim zdaniem) z Pańskiego samouwięzienia się w nieadekwatnych, ciasnych mówiąc wprost, kategoriach poznawczych, ostro nacechowanych ideologicznie. Używa Pan terminu “dziecko” zarówno na oznaczenie płodu we wczesnej fazie rozwoju (a więc tej, w której aborcja pod pewnymi warunkami może być legalna), jak i już (ewentualnie) urodzonej osoby. Ja mogę sobie wyobrazić system wartości i konstrukcję emocjonalną (psychologię) ludzi, którzy dopuszczają myśl (i czyn) aborcji. Ci sami ludzie mogą się jednak wzdragać przed oddaniem narodzonego dziecka do adopcji, po donoszonej ciąży, bo postrzegają je już jako osobę właśnie i to związaną z nimi najbliższym z możliwych więzem pokrewieństwa. Sądzę, że nie jestem (w ramach polskiego społeczeństwa) przypadkiem egzotycznym, i myślę, że taką optykę może podzielać wiele osób.
Zechciał Pan zrekonstruowany przez siebie “system myślenia” państwa W. nazwać “paskudnym i cynicznym”. Jeśli tak, to ja nazwę Pański “system myślenia” paskudnym i cynicznym. Dlatego, że przypisuje Pan innym wyłącznie materialistyczne, nastawione na zysk pobudki, właściwie tylko na tej podstawie, że (domniemuję) nie podzielają oni wąskości Pana kategorii poznawczo-emocjonalnych. To ta część paskudna. Cyniczny jest natomiast Pański “rachunek heroizmu”. Ponad półroczny okres ciąży, przechodzony w warunkach niepewności co do zdrowia (ba, możliwości przeżycia) przyszłego dziecka, a później koszt psychiczny rozstania się ze śweżo narodzoną osobą – tyle oznacza adopcja – to dla Pana koszty zerowe. Dlatego tak łatwo przychodzi Panu (czy innym, funkcyjnym bądż nie, fundamentalistom) zadysponowanie ponoszenia tego kosztu – innym. (Na podobnej zasadzie skonstruowane jest stanowisko popierających przymus rodzenia zgwałconej.)
Tyle mojego komentarza w sprawie sedna przypadku państwa W. Od razu też powiem, że nie podejmę polemiki (o charakterze rytualnego sporu) “aborcyjnej”. Jeśli Pan ciekaw argumentacji, odsyłam do dyskusji tutaj: http://www.anewak.salon24.pl/8974,index.html, ostrzegając przy tym, że jest słoniowo długa.
nameste -- 31.12.2007 - 03:39>Nameste
Jakimś cudem wcześniej przeoczyłam salonową dyskusję u anewak, teraz gdy podałeś link nadrobiłam straty.
Delilah -- 31.12.2007 - 09:47Podziwiam Cię za cierpliwość.
I w ogóle szacun ;)
nadal nie rozumiem
...a przy okazji nie chciałbym dalej brnąć w rozważania na temat ew. ciasnoty umysłowej i samouwięzienia któregoś z dyskutantów. Mógłby się pan tak nie nadymać... ;)
Być może nie do końca zrozumiał pan moją wypowiedź. Otóż ja nie chciałbym przypisywać Wojnarowskim cynicznych i paskudnych motywacji… Innymi słowy byłoby mi miło, gdyby zaprezentowany przez pana system myślenia miał sens.
Tak czy siak nie ma on dal mnie sensu i moje zdziwienie nadal pozostaje w mocy.
Rozumiem, że ktoś mógłby inaczej postrzegać status ontologiczny płodu (dziwnie tolerancyjnie to zabrzmi, ale celowo nie używam tutaj słowa błędny – proszę na przyszłość wziąć to pod uwagę) natomiast nie klei mi się to, co następuje później.
Jeżeli ktoś za szkodę – to nie ja ten termin wymysliłem – postrzega narodzenie dziecka (już dziecka), a równocześnie argumentuje, że bardziej je będzie kochał niż ktoś, kto tego dziecka od początku chciał (nawet wtedy, gdy jeszcze – przyjmijmy – nie było dzieckiem tylko płodem), a nawet bardziej niż ktoś, kto nie postrzega tego dziecka jako wadliwe (w sensie wyłącznie takim, że nei spełniające uprzednich założonych oczekiwań), to mnie to zupełnie konfunduje.
Nie mam tu na celu uzasadniania jakichkolwiek ontologii czy szerokich pojęć typu człowiek. Dziwi mnie i jednocześnie niepokoi fakt współutrzymywania psychologicznie niespójnych przekonań. Gdybyż w Wojnarowskich zaszła jakaś gwałtowna zmiana, w rodzaju tak, teraz odczuwamy z tym dzieckiem bliski związek emocjonalny... ale tak nie jest! Oni nadal uparcie stoją na stanowisku, że wtedy tez dokonali by aborcji…
Już wiem, co mi tu szwankuje… związek przyczynowo skutkowy! Nie mogę zrozumieć tego, że dziecko (niezależnie od którego momentu), które aktualnie istnieje może być akceptowane jako dobro, a jednocześnie proces, który uniemożliwiłby jego pojawienie się również jest postrzegany jako dobro. Tzn. jak można cieszyć się dzieckiem, którego się nie chciało (pomijam dla pańskiej wygody rozważania o zabijaniu/niezabijaniu)! Najwyraźniej nie ma tu miejsca proces dostosowywania się do nowej niewygodnej sytuacji – Wojnarowscy odrzucili (jak się wydaję bezkosztową) drogę pozbycia sie problemu zanim on powstał.
Rozumiałbym, gdyby w trakcie ciąży doszło do zmiany nastawienia. Mój sposób myślenia postrzegam jako spójny – tzn. jeśli od początku postrzegam dziecko jako szkodę, to na końcu tego procesu nie zmieniam zdania. Staram się psychologicznie oddzielić dziecko jako wynik ciąży, od całego tego procesu… i mi nie wychodzi! Zaakceptowałbym nawet i takie rozumowanie, w którym to konkretne dziecko okazało się być na tyle wartością, że rodzice go chcą, ale nadal uważają, że ogólnie to niedobrze mieć dziecko z wadą genetyczną... tutaj tego nie ma.
Znam ludzi, którzy po narodzinach dziecka dochodzili do wniosku, że jednak warto było, bo to, co jest teraz usprawiedliwia szkody i obciążenia całego procesu ciąży. Ale tutaj tak nie jest! Tutaj jest wyrażana silnie negacja całej sytuacji, przy jednoczesnym psychologicznym przywiązaniu do efektu tej sytuacji.
Dlatego zupełnie świadomie na określenie takiej postawy używałem i używam słowa schizofrenia. Tak to wygląda z mojego punktu widzenia.
P.S.: Czy mógłby pan używać wyrażeń typu nie zgadzam się z panem zamiast wyrażeń typu pański fundamentalnie błędny sposób myślenia… ? Podobno von Neumann zwykł był zaczynać wykłady matematyczne od słów Pewien goj udowodnił kiedyś takie twierdzenie… Ale nie za to go kochamy, prawda? ;) Autorytatywne stwierdzanie, że jestem ciemniakiem niczego nie tłumaczy, a zmusza do takich polemicznych wystąpień, które potem zaciemniają dyskusję.
+ A. M. D. G. +
hexenhammer -- 31.12.2007 - 09:50—> hexenhammer
Mam wrażenie, że ma Pan za złe Wojnarowskim [*], iż nie prezentują spójnej postawy, racjonalnej wg przez Pana dekretowanych przesłanek i schematów wyjaśnień. Tymczasem zaś, zwłaszcza w sytuacjach (poniekąd) ekstremalnych, ludzie nie zachowują się w pełni konsekwentnie i “spójnie”, albo też – można przez moment założyć – ich wybory i oceny należałoby oceniać wg ich (zrekonstruowanych z maksymalnie dobrą wolą) przesłanek, systemu wartości, sytuacji życiowej itd.
[*] a właściwie pewnej projekcji tych państwa; przecież polega Pan wyłącznie na doniesieniach medialnych, nie zna Pan tych ludzi, nie przeprowadził Pan z nimi wyczerpującej i szczerej rozmowy (ciekaw byłbym kryteriów kompletności i jakości ewentualnego ustalonego-raz-na-zawsze stanu rzeczy, ustalonego na podstawie takiego głębokiego “śledztwa”)
Pan jednak fomułuje sądy ocenne, ostre i potępiające. Wolno Panu. Ale i mnie wolno w takim razie. Nie użyłem zwrotu “pański fundamentalnie błędny sposób myślenia”. Wprowadziłem natomiast swoją ocenę zdaniem warunkowym
Jeśli tak, to ja nazwę Pański “system myślenia” paskudnym i cynicznym.
Nie dostał Pan nic ponad to, co sam Pan serwuje innym.
Reasumując. Wojnarowscy mieli pełne prawo dokonać swojego własnego moralnego wyboru. “Mieli prawo” zarówno ogólnie, jak i w ramach porządku prawnego. W to drugie zaingerowała bezwstydna decyzja lekarzy. Sąd to potwierdził, przyznając odszkodowanie. Wszystkie powyższe elementy tej sprawy podlegają recenzji. Państwo W., lekarze, biskup, sąd, media. Sami recenzenci. Mnie zaś szło o to, że nie istnieje jedynie słuszny i obowiązujący powszechnie zestaw przesłanek, na mocy których wolno tych recenzji dokonywać. Cieszę się, że i Pan (pośrednio bo pośrednio) jednak przychyla się do tego zdania.
nameste -- 31.12.2007 - 13:52—> Delilah
Thx.
(A poza tym, jak zwykle, można by pomarudzić nad tym, że dyskusje w internecie nie kumulują się i że zawsze może nadejść moment, w którym trzeba by zaczynać da capo ;)
nameste -- 31.12.2007 - 13:53O! Do czegoś dochodzimy...
Myślę, że gdybyśmy zmniejszyli ilośc przymiotników w naszych wypowiedziach to łątwiej by nam było rozmawiać.
Na przykład gdyby postanowił Pan jednak zrezygnowac z przymiotnika bezwstydna w odniesieniu do lekarzy (w końcu Pan tez dokonuje projekcji, a to tez ludzie o okreslonym systemie moralnym) to Pańska ocena byłaby dla mnei nieco bardziej przekonująca.
Po wyrzuceniu przymiotników zostajemy przy faktach. A i biskup jakoś taki mniej ‘krwiożerczy’ się wydaje…
A wracając do tematu – nie istnieje jeden system wartości, więc nie widze powodu, dla którego ten reprezentowany przeze mnie nie musi zostać skomentowany poprzez:
z Pańskiego samouwięzienia się w nieadekwatnych, ciasnych mówiąc wprost, kategoriach poznawczych, ostro nacechowanych ideologicznie.
Troszeczkę sam Pan sobie przeczy narzekając na moją cistnotę intelektualną, a zaraz potem gardłując za zrozumieniem dla innych systemów myślenia.
W szczególności: system reprezentowany przez biskupa może zostać oceniony, skrytykowany nawet… ale trudno oprzeć się wrażeniu, że w wypowiedziahc Pani Delilah da się odczytac nutkę rozczarowania tym, że jednak ktoś taki jak biskup Stefanek istnieje i wypowiada się publicznie na temat nei swoich spraw. Oczywiście lepiej gdyby tego nei robił, prawda? ;)
No więc mnie to razi. Choćby dlatego, że staram się unikać tych przymiotników. Wyrażam nie potępienie, ale niezrozumienie. A to coś zupełnie innego.
Na płaszczyźnie psychologicznej rozumiem Wojnarowskich (projekcję tychże) i fakt, że mogli się w tym jakoś pogubić. Przyjmuję Pana rozumowanie. Natomiast w momencie, w którym w grę wchodzą osoby trzecie (dziecko) oraz reguły prawne (relacje społeczne) niespójność działa na niekorzyść zainteresowanych. I osoby trzecie mogą słusznie interweniować.
Rozumiem, że ktoś może mieć trudności z określeniem czego chce. Ale zakładając sprawę sądową powinien swoje przekonania jakoś skonkretyzować.
+ A. M. D. G. +
hexenhammer -- 31.12.2007 - 14:16—> hexenhammer
Rozumiem, że ktoś może mieć trudności z określeniem czego chce. Ale zakładając sprawę sądową powinien swoje przekonania jakoś skonkretyzować.
Bo? Pogwałcono ich prawa, domagają się odszkodowania. To nie wystarczy?
nameste -- 31.12.2007 - 15:04momencik...
to są dwie osobne rzeczy.
1. jest jakiś stan prawny, który nie funkcjonuje dobrze. Tutaj nie ma wątpliwości. Wojnarowskim nalezy się odszkodowanie, które będzie odpowiadalo szkodzie, jaką ponieśli.
2. sposób okreslenia tego stanu prawnego jest przedmiotem pewnej dyskusji aksjologicznej. Trzeba jasno określić, jaki jes trzeczywisty zakres szkody tego małzeństwa. Tzn. co ma mieć wpływ na sumę odszkodowania.
Ogólnie w takiej sytuacji (mimo, że to się kłóci z moimi przekonaniami) gotów jestem bronić tezy, że nalezy im się odszkodowanie za brak możliwości skorzystania z przysługującego im prawa do przewania ciąży.
Natomiast nadal uparcie domagam się odpowiedzi na pytanie, dlaczego odszkodowanie ma pokrywać koszta utrzymywania dziecka.Wedle, tego co – być moze ułomnie – zrozumiałem, Wojnarowscy mieli możliwość zrezygnowania z wychowywania dziecka (co okreslili jako częśc swojej szkody). Czy szkoda, którą się dobrowolnie przyjęło domaga się zadośćuczynienia?
To nie jest tylko bełkot prawniczy. To kwestia pewnej logiki. Prosze pamiętać, że sprawa jest szersza – tego typu odszkodowania pojawiają się tu i ówdzie, także w Polsce.
Sprowadźmy zagadnienie do czystej logiki
??Czy w Polsce istnieje obowiązek wychowywania własnych dzieci? ??
Wydaje się, że nie. Tzn. zdaje się mężczyzna zrezygnowac nie może, ale kobieta już tak. Dalej – istnieją conajmniej dwie drogi (jesli nie więcej) zdjęcia z siebie obowiązku wychowania dziecka. JEdna, to pozostawienie dziecka w szpitalu. Dziecko automatycznie wtedy dostaje imię, wpisuje się: ‘matka nieznana’ (a ojciec? Pisałem o tym na S24 – może warto do tego wrócić...) i dziecko trafia do adopcji automatycznie.
Jest droga poprzez zrzeczenie się praw rodzicielskich – dłuższa i pewnie nie pozbawiona pewnej odpowiedzialności rodziców biologicznych.
Generalnie: istnieje szeroka gama możliwości prawnych, które zdejmują z rodziców konieczność wychowania dziecka, także upośledzonego.
W przypadku opisywanym tutaj powodowie powołują się na szkodę, która została zdefiniowana jako koniecznośc utrzymywania i opieki nad dzieckiem. To nie jest – sprawdziłem – żadanie odszkodowania tytułem tego, że dziecko się urodziło z wadą. To ciekawy aspekt tej sprawy. Wojnarowscy – wedle mojej wiedzy – nie pozywają szpitala za to, że dziecko jest obarczone wadą, ale za to, że musza je teraz utrzymywać (poniekąd za to, że w ogóle jest…)
Równolegle natrafiłem na informację, że została im zaproponowana adopcja, na którą się nie zdecydowali.
Zostawmy na boku kwestie emocji i psychologii. Z punktu widzenia sądu, szkoda może ew. obejmowac fakt urodzenia dziecka obarczonego wadą genetyczną, a więc wszystko to, co związane jest z ciążą i porodem. Natomiast absolutnie sąd nie ma możliwości uznania za szkodę tego, że wojnarpwscy nadal musza to dziecko utrzymywać.
Zgodnie z dostępnymi mi informacjami odrzucili możliwość zrezygnowania z tegoż.
Fundamentalna zasada prawa rzymskiego mowi, że Volenti non fit iniuria.
Czy w ogóle w Polsce można żądać takiego odszkodowania?
+ A. M. D. G. +
hexenhammer -- 31.12.2007 - 16:39