Ze strony Społecznego Towarzystwa Oświatowego, czy też ich pisma, trafiłem na stronę http://www.diament.edu.pl/informacja_ogolna.php. Wydawałoby się, że inicjatywa powinna być fantastyczna i nic tylko przyklasnąć. Wydawałoby się…
Na razie działacze urządzili sobie wycieczkę do Stanów Zjednoczonych Ameryki i jestem pewny, że nie płacili z własnej kieszeni tylko z kieszeni podatnika.
Teraz będzie się opracowywać system wspomagania dzieci zdolnych. Potem będzie się szkolić kadry. Potem będzie się wdrażać program związany z kompetencjami kluczowymi. Potem się oceni działania i napisze raport. Czy to coś da? Nie! Bo nie ma nawet pomysłu, co to znaczy uczeń zdolny. Czy jest to uczeń z dobrymi stopniami czy osiągający wysokie wyniki w teście inteligencji? Ale już założono, że dzieci będą brały normalny udział w swoich lekcjach, a wspomaganie rozwoju będzie odbywać się poza lekcjami! To jest kompletne nieporozumienie.
Dzieci zdolne, uzyskujące wyniki powyżej 130 w skali wechslerowskiej, różnią się od normalnych dzieci na tyle, że powinny mieć własne klasy i iść własnym tempem. Według mojej oceny co najmniej trzykrotnie szybszym niż dzieci „normalne”. Tylko na takiej zmianie kształcenia nie da się zbić kapitału (politycznego ani finansowego).
Ciekawe jakie jeszcze eksperymenty zostaną przeprowadzone za pieniądze podatnika w ramach udawania, że chodzi o dobro dzieci uzdolnionych. :)
komentarze
PanieJerzy,
nie przeczytałem dokładnie linkowanego tekstu więc na razie się kompetentnie nie wypowiem, ale czemu to niby do mnie?
Choć fakt, w kilku organizowanych na koszt podatnika przez CODN czy Goethe Institut (to juz na koszt rządu niemieckiego) czy DAAD (to tyz Niemcy) czy przez Benediktushoehe (tez otganizacja prywatna niemiecka) uczestniczyłem.
Wiele mi to dało, choćby w najprostszej takiej sprawie jak materiały na zajęcia, rozwinięcie swoich zainteresowań, pogłębienie wiedzy itd
No i jak pan sobie wyobraża, że taki nauczyciel po studiach (np. języków, gdzie ciągłe szkolenia są potrzebne a dokształcanie wręcz konieczne by kontaktu z nowościami nie stracić ni z językiem), który zarabia 1 tys zeta ma się dokształcać za własną kasę?
Zresztą i tak większość się dokształca, bo robi podyplomówki, studia doktoranckie, wyjeżdża za granicęi uczy sięl kolejnego języka itd
Przepraszam, że tak ogólnie, ale szczegółowo nie jestemw stanie się odnieść chilowo.
Co do edukacji w ogóle, polecam mój tekst, który mam nadzieję, w przeciągu najbliższego tygodnia powstanie i się pojawi na TXT, o edukacji będzie, więc będzie możliwość pogadania/podyskutowania/pokłócenia się.
Pozdrówka.
grześ (gość) -- 01.07.2009 - 13:13Panie Grzesiu!
Gdy to pisałem, to miałem wrażenie, że jest Pan jedynym czytelnikiem mojego blogu. Teraz nie wydaje mi się to najlepszym tytułem, ale mleko się rozlało. I nie chodzi o podnoszenie rzeczywistych kwalifikacji. Chodzi o bicie piany z udziałem władz wojewódzkich (samorządowych chyba).
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 01.07.2009 - 15:35Spoko,
tytuł mi nie przeszkadza, jest okej,co do tego projektu poczytam i się wypowiem.
Pozdrawiam tyż.
grześ (gość) -- 01.07.2009 - 15:42