W artykule Janusza Korwin-Mikkego sprzed kilku lat można przeczytać do jakich kategorii politycznych można zaliczyć feministki, wojujących obrońców Ziemi i różnych innych nawiedzonych. Niby nic bardzo śmiesznego, bo wobec postępów w tworzeniu Związku Republik Europejskich, to raczej jest to straszne, ale dostrzegłem pewną zabawną rzecz związaną z domaganiem się przez feministki ustanowienia parytetów płci w wyborach.
Otóż jest rodzaj wyborów, gdzie rzeczywiście należy się domagać się parytetu płci, o ile stanie się to prawem w wyborach do sejmu czy innych władz prawodawczych. Są to wybory Miss Polonia, Miss Polski i wszelkie inne tego typu. Co najmniej 40% kandydatek powinno być płci przeciwnej niż pozostałe. I niech feministki uzasadnią odstąpienie od parytetów w tym przypadku!
komentarze
Panie Jerzy,
ale feministki w dużej części to raczej są przeciwko Wyborom Miss tak w ogóle i globalnie, więc prędzej radykalne likwidacji tych imprez by chciały niz parytetów.
grześ -- 06.07.2009 - 20:36A ja bym chciała
żeby feministki dostrzegły, upokarzający dla kobiet aspekt parytetów, tak wyraźnie jak dostrzegają go w wyborach piękności .
Moim zdaniem taki, za przeproszeniem, parytet, może być bardziej anty niż kręcenie zadkiem w bikini, przed śliniącym się (?) jury.
Rzekłam, com pomyślała.
Gretchen -- 06.07.2009 - 21:05Panie Grzesiu!
Nie jest ważne za czym one są, tylko jak absurdalne jest zastosowanie ich postulatów w życiu. Jeśli im się uda zakazać wyborów misek przed uzyskaniem parytetów, to absurdu nie będzie, ale jeśli nie, to droga do pokazania ogromu głupoty stoi otworem.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2009 - 21:55Pani G…!
Właśnie o to mi chodziło. W końcu większość wyborców to kobiety. Zatem jeśli one wybierają w przytłaczającej większości mężczyzn, to może ma to jakiś ukryty sens?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.07.2009 - 21:56Panie Jerzy
Ukryty sens, powiada Pan.
Gretchen -- 06.07.2009 - 22:36A na przykład jaki?
równi i równiejsze ?
ja tam nie mam nic przeciwko kobietom w polityce – historia dowiodla, że bywają zarówno wybitne (Maria Teresa Habsburg, Elżbieta II Tudor, Maggie Thatcher), jak i takie , które całe życie powinny sprzątać ubikacje (Anna Fotyga, Nelly Rokita). czyli dokładnie jak w świecie mężczyzn.
natomiast jestem przeciwny wszelkim parytetom – dla kobiet, dla pederastów, dla mniejszości narodowych, dla rolników, dla leworęcznych, łysych i błękitnookich.
bo punkty za pochodzenie już przerabialiśmy, to raz. dwa, jak ktoś idzie do polityki, niech walczy jak równy z równym. trzy, nie życze sobie, żeby ktoś mi ograniczał wolność wyboru.
MAW -- 06.07.2009 - 22:52Pani G…!
Zwykła socjobiologia jest w stanie wytłumaczyć dlaczego mężczyźni mają „ciąg na szkło” lub pęd do władzy. Po prostu kobiety są bardziej zainteresowane mężczyznami o wysokiej pozycji społecznej. Natomiast pozycja społeczna kobiet jest nieistotna dla atrakcyjności kobiet. Co więcej, wysoka pozycja społeczna zawęża kobiecie krąg potencjalnych partnerów. To jest proste jak metr sznurka w kieszeni.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 07.07.2009 - 07:41Panie MAWie!
Małgorzata Thatcherowa była jedynym mężczyzną wśród przywódców zachodnioeuropejskich swojego czasu. Owszem zdarzają się takie chlubne wyjątki, ale generalnie kobiety realizują się przez pozycję swojego partnera lub synów. Natomiast my musimy walczyć o pozycję jeśli chcemy być atrakcyjni. Parytety to debilizm. Może Pan zajrzeć na strony uniwersytetów szwedzkich, gdzie jest sporo wakatów na stanowiskach profesorskich. Są to wszystko wakaty dla kobiet. Wie Pan dlaczego? Właśnie dlatego że są parytety i jak się chce mieć 6 profesorów, to się robi 10 etatów, z czego 4 są dla kobiet. To, że kobiety nie są nimi zainteresowane, to tylko dowód na ich „niską świadomość płciową”.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 07.07.2009 - 07:48Panie Jerzy,
dla mnie ciekawy jest inny aspekt, kobiety zdecydowane, inteligentne, mądre i pozycję chcące wysoką czy w biznesie czy w polityce czy w nauce osiągnąć, po prostu mogą czuć się upokorzone parytetami.
Bo de facto parytet jest pokazaniem, że są słabsze, że im trudniej itd
Wtedy nie zawdzięczają tak naprawdę całej kariery sobie.
Coś w tym stylu (może przesadzam tym porównaniem) jak ktoś dostanie się do pracy/na studia itd po tzw. znajomości lub jakąś łapówkę, to choć później będzie wybitny, to jakaś zadra w nim tkwić może.
Znaczy lepiej wszystko zawdzięczać sobie:)
grześ (gość) -- 09.07.2009 - 11:39Panie Grzesiu!
Zaczyna Pan dryfować w niebezpieczną stronę. Negowanie parytetów, wyrównywania szans, punktów za pochodzenie, to prawactwo czystej wody. Czy Pan aby na pewno chce tak myśleć? Przecież Pan się przyznaje do lewicowości, a tam wspieranie niedorobionych jest normą!
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 09.07.2009 - 19:57Panie Jerzy,
no widzi pan, straszne:), ale zamierzam jeszcze trochę podryfować w różnych niebezpiecznych kierunkach:)
Pozdrawiam nie przyznając się do niczego chwilowo, nawet do stanu upjenia alkoholowego przy pomocy limonkowej Finlandii:)
grześ (gość) -- 09.07.2009 - 22:49