Nie liczę, w tej chwili, na zrozumienie mojej „rozmówczyni”. Jest zbyt poraniona i najeżona. Liczę, że zrozumie o czym piszę, zanim będzie za późno.
Płakałaś, Madziu… Epilog
Wszystko przez moją naiwność.
Przez grzeczność i poszanowanie dla drugiego człowieka, jego uczuć i prawa do własnego zdania.
Jasne, że zdarza mi się komuś sprawić przykrość: przepraszam grzecznie i próbuję wyjaśnić dlaczego. Ale co, jak ten ktoś nie chce przeprosin ani wyjaśnień? Ukrzyżować się mam?
A co, jeśli jakiś bloger włazi z obłoconymi buciorami w moją prywatność wypunktowując najpierw moją głupotę i błędy, potem zaleca wizytę u psychologa? Na koniec prowokuje temat “o lubieniu” i ma niezłe jaja, bo notkę z tego sporządził i się świetnie bawi.
Co zrobić, gdy Pani nie życzy sobie kontaktów z drugą stroną, a wyraźnie jest się niezrozumianym? Trzeba napisać notkę.
To nie ja upubliczniam informacje pisane w prywatnej korespondencji, tylko Pani. Jedyna rzecz jaką napisałem z prywatnej wymiany zdań, to zakaz kontaktów na Pani blogu i w poczcie wewnętrznej. Niemniej, w mojej notce, zmieniłem Pani płeć, tak by było trudno zgadnąć o kogo może mi chodzić.
Głupota nie jest czymś co dyskwalifikuje człowieka, zaś błędy popełnia każdy z nas. Wypunktowywanie błędów służy ułatwieniu usunięcia ich, a nie krytyce osoby. Jeśli uważam, że ktoś jest zbyt głupi, by zrobił coś z popełnianymi błędami, to go zlewam strumieniem koherentnym. Szkoda mojego czasu. (Tak robiłem od pewnego momentu ze Zbysiem P. Szczęsnym, którego można było traktować jak idiotę bądź agenta.) Odnośnie wysyłania do psychologa, to chętnie zobaczę komentarz, w którym to uczyniłem. Bo wydaje mi się, że nie jest niczym zdrożnym doradzić komuś kontakt z fachowcem, niemniej odbiór społeczny tego jest tego typu, iż nie mam zwyczaju robić tego publicznie.
Temat lubienia Pani wyciągnęła, a ponieważ nie Pani jedna generalizuje swoje odczucia, wykorzystałem to jako pretekst do notki. Mógłbym to napisać bazując na innych wypowiedziach ludzi, którzy wiedzą, że mnie nikt nie lubi. Nie jest Pani jedyna.
Nie bawię się świetnie, bo rola Kasandry nie jest zabawna. Widząc, że ktoś ma problem i teoretycznie można mu pomóc, człowiek stara się coś zrobić. Czasem jest to nieudolne. Zgoda. Niemniej odmawianie drugiemu dobrych intencji i podejrzewanie go o zabawę kosztem innej osoby, to gruba przesada.
Napisałam o Madzi.
Mam syna niewiele starszego i kiedy na niego patrzę myśląc o Tym Dziecięciu łzy same z oczu lecą. Napisałam jak czułam.
Ale nie!
Cyniczne to było, ironiczne, miałam cicho siedzieć, niepotrzebnie się odezwałam. Po drodze zaliczyłam pod swoim adresem buractwo, odezwałam się tak, jak nigdy nie powinnam do nikogo, nie dałam prawa do własnych odczuć, powycinałam niby komentarze i inne takie tam łącznie z “dnem” i “pukaniem w dno od spodu”. Odsyłam do lektury komentarzy.
Co ciekawe – nie tylko na moim blogu.
Jeden komentarz mojego autorstwa mówiący, że nie miała Pani racji pisząc o swoich uczuciach. Proszę o jeden mój komentarz uzasadniający Pani żale. Zarzuciłem gdzieś Pani cynizm? Czyżbym pisał w suahili?
Ja mam dość!
Piszę po to, żeby odpoczywać, żeby oderwać się od bluzg, zakłamania, fałszywości i innych blee tego świata. Nie łapię się za tematy o których nie mam pojęcia. Piszę o dupie Maryny, bo przy tym odpoczywam. To, że czasem coś wyrwie mi się z trzewi nie oznacza, że daję prawo do oceniania moich uczuć.
Tu niestety Pani się myli. Publikując cokolwiek, wystawia się Pani na publiczny osąd, bez względu na to, czy się Pani to podoba czy nie. Wiem, że może Pani sobie nie życzyć tej oceny. Niemniej wchodząc w kontakt społeczny musimy ją brać pod uwagę. Nie ma Pani oporów przed formułowaniem ostrych ocen na mój temat, a dla siebie żąda Pani poszanowania Pani prywatności w sieci… Czarno to widzę.
Nie chcę i nie pozwalam. I nie zamierzam się tłumaczyć z tego.
Jeżeli macie taką wolę i przyjemność- czytajcie i komentujcie, bo to dodaje mi skrzydeł.
Ale nie krytykujcie. Bo mnie nie znacie. Bo nie jesteście mną.
Ja wiem, że na TXT pokłócili się już wszyscy ze wszystkimi.
Żeby było jasne: nie zamierzam się z nikim kłócić. Wyznaczam tylko granice i proszę, aby wyznaczonych nie przekraczać.
Bardzo ufam, że zrozumiecie tym razem mój przekaz.
Też z serca, jak wszystkie inne moje notki.
„Zrozumieć” i „zgodzić się z” to zupełnie różne rzeczy. Jak już napisałem, rozumiem czego Pani chce i jak Pani widzi, nie komentuję u Pani ani prywatnych wiadomości do Pani nie wysyłam. Natomiast nie zamierzam ślubować milczenia w żadnej sprawie. W sprawie Pani również. :(
PS. Nie wątpię, że pisze Pani pod wpływem silnych emocji. To rzuca się w oczy i tego nie negowałem. Zauważyła Pani?
komentarze
Panie Jerzy
Obiecuję Pani blog i komentarze omijać uważając, że to powinno zamknąć sprawę i zapewnić Pani spokój zakłócony moimi pojawieniami się.
A wszystko przez to, że nie dotrzymał Pan danego mi słowa równiutko 2 lata temu.
NIe zrozumiałam, pewnie jest za późno dla mnie.
Dlatego zezwalam Panu zrobić doktorat na psychologicznej analizie mojego przypadku.
NIech Pan pisze co chce, jak chce i gdzie chce.
Ja więcej nie dam się sprowokować, obiecuję.
I słowa dotrzymam, bo jedyny sposób, aby Pan się nie przyczepił, to kompletna ignorancja Pańskich komentarzy i notek.
Niech Pan już da mi spokój i pozwoli żyć tak jak potrafię.
PS: dziś też są moje imieniny.
Oj tam, oj tam...
proszę Państwa…
jotesz -- 06.02.2012 - 15:08: ))
A ja myślałem, że TXT znowu znika!
Pani Doroto!
Obiecuję Pani blog i komentarze omijać uważając, że to powinno zamknąć sprawę i zapewnić Pani spokój zakłócony moimi pojawieniami się.
A wszystko przez to, że nie dotrzymał Pan danego mi słowa równiutko 2 lata temu.
Nie zrozumiałam, pewnie jest za późno dla mnie.
Dlatego zezwalam Panu zrobić doktorat na psychologicznej analizie mojego przypadku.
Niech Pan pisze co chce, jak chce i gdzie chce.
Ja więcej nie dam się sprowokować, obiecuję.
I słowa dotrzymam, bo jedyny sposób, aby Pan się nie przyczepił, to kompletna ignorancja Pańskich komentarzy i notek.
Niech Pan już da mi spokój i pozwoli żyć tak jak potrafię.
PS: dziś też są moje imieniny.
Wszystko dlatego, że nie ma ciągłości tekstowiska, a ja nie pamiętam, jak układały mi się stosunki z wszystkimi na tekstowisku. Teraz już będę starał się pamiętać, że nie życzy Pani sobie mojego kontaktu, więc by wymienić zdania czy uprzejmości będzie się Pani musiała pofatygować do mnie lub spotkać się u kogoś innego. Natomiast nie obiecuję, że za dwa lata będę pamiętał ten komentarz. To na prawdę nie jest sprawa od której zależy moje życie ani mój spokojny sen. Staram się innym nie wchodzić w drogę, ale nie jestem w tym dobry i kłopoty co i rusz mi się przytrafiają.
Wiem, że trudno Pani w to uwierzyć, jednak ja Pani dobrze życzę i to nie tylko z okazji imienin. Ja dobrze życzę nawet tym, którzy mnie nie lubią. :)
Jerzy Maciejowski -- 06.02.2012 - 20:21Panie J.Sz.!
Mam nadzieję, że tekstowisko przetrwa to spięcie. Jak mi uświadomiła Pani Dorota, nie jest to nasze pierwsze spięcie i o ile wiem, to nie z powodu naszego sporu tekstowisko zawiesiło poprzednio działalność.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.02.2012 - 20:25