Całkiem niedawno okazało się, że odwiedza mnie na TXT bliska mi K, z którą widziałem się przedostatnio bodajże w listopadzie lub w grudniu, a ostatnio dopiero wczoraj. Spotkanie było nieoczekiwane, lecz bardzo miłe, przynajmniej dla mnie.
I cóż, okazało się, że K. jada “Braci”.
A ponieważ dawno nie wrzucałem kontynuacji powieści, naprawiam kiksunia i zapraszam do śledzenia przygód trzech outsiderów.
Oczywiście fajnie będzie przeczytać wszystko od początku.
Dobra, lecimy:
IX
Działka miała jakieś cztery ary. Była jedną z większych. I jedną z najpiękniejszych. Od godziny Grzesiek chodził wzdłuż obsadzonych młodymi krzaczkami ozdobnymi grządek. W ręku trzymał kartkę z tabelami z nazwami roślin, ilość krzaków. W puste pola Grzesiek skrupulatnie coś wpisywał. Uśmiechał się do siebie. Co mu widocznie bardzo w duszy grało.
Siadł na ławce przy altanie. Patrząc na sadzonki, w myślach liczył ile na nich zarobi. Nie zauważył zbliżającego się z sąsiedniej działki Czesia. Przywitali się.
Czesiu z uznaniem spojrzał na hodowlę krzewów.
- Witaj Grześ. Widzę, że jednak dopinasz swego? – Wie pan, mam dosyć czekania, aż ktoś mnie zatrudni.
Wskazał na rośliny. – Nawet, jeśli połowa z tego mi padnie przez zimę, to towaru jest na zdaje się siedem, osiem tysięcy. A ceny sprawdzałem w sklepach. Powinno być dobrze.
Czesiek uśmiechnął się zadowolony. – To dobrze, bardzo dobrze…- mruknął- Będziesz zakładał firmę? – Nie… zaraz na początku Zus mnie zniszczy. Nie ma sensu. Może z czasem… Zobaczymy. Na razie na spokojnie, na bazarku.
Czesiu przytaknął ze zrozumieniem. Kiedyś, z kumplami z pracy postanowił założyć usługi elektryczne. Nawet nie zauważyli, jak wpierdoliła ich biurokracja zus i pozostałe opłaty.
- Przyniosłem polewę- wyjął zza pleców puszki z piwem.
Syknęły zaczepy. Nachylili piwka do gardeł. Rozległo się grzdykanie.
Po chwili Czesiek rzekł: – Ojciec się wścieknie. – No. – Wiesz młody, nie rozumiem tego wszystkiego… wiesz, tego jak cię traktuje. – No. – Niedawno widziałem go na mieście, z tą jego lafiryndą. Mama wie, że on tak się z tym afiszuje? Chwalił mi się, że…
... że chodził po mieście i gadał każdemu znajomemu i chyba w każdej firmie, że jego syn do chuj i skurwiel?
Czesiek spojrzał zdziwiony.
-Jasne, że wiem. Przecież to w jego stylu. – Szkoda matki, wiesz? – Mi było szkoda, jak „Gladiator” umarł, i co? – Daj spokój Grzesiek. Wiesz, co mi chodzi.
Grzesiek patrzył na Cześka spokojnym, niezmąconym niczym wzrokiem. Jakby rzecz, o której rozmawiali, była nieistotna. – Wiem też, żeście w tej altance rżnęli Boguśkę. Dwa dni wióry po was sprzątałem. I wiem jeszcze jedno: ciężko jest żyć z nienawiścią własnego ojca.
Cześkowi zrobiło się nieswojo. – Kończ waść, wstydu oszczędź.- dodał kwaśno Grzesiek- Miło się rozmawiało. Piwo oddam.
Pożegnał się z Cześkiem. Czesiek wrócił na swoją działkę jak zbity pies.
Grzesiek spojrzał przed siebie. Razem z Cześkiem wróciło jedno ze wspomnień. Jedno z takich, które niemal na siłę próbujesz wytrzeć z pamięci. A gdy myślisz, że udaje się, nieoczekiwanie wraca…
Była niedziela. W sypialni spała matka Grześka, Bogusława. Ponieważ niedawno wyszła ze szpitala, każda chwila odpoczynku liczyła się jej podwójnie. Jak to po operacji. Leki lekami, ale bez ciszy i spokoju medycyna jest gówno warta.
Stał nad nią i patrzył. Upewniał się, że śpi. Stał na środku pokoju i patrzył. Jak złodziej, który boi się nakrycia. Jak ktoś, kto nie chce wydać żadnego odgłosu. Włączył telewizor, znów przyjrzał się żonie. Jej spokojny oddech świadczyło, szybko się nie obudzi. Zadowolony wyszedł z pokoju. Po chwili zajrzał do pokoju, w którym spał Grzesiek. Ostrożnie, znów niczym złodziej, który boi się nakrycia upewnił się, że śpi. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Zniknął w przedpokoju.
Grzesio ostrożnie wstał, po czym na palcach podszedł do ściany, przy której był zainstalowany telefon. Przyłożył ucho do ściany dzielącej go od przedpokoju. Usłyszał rozmowę. Ojciec mówił półgłosem. Grzesiek usłyszał...
-...kocham cię Walerko…- półgłos wstrząsnął Grześkiem- nie, nikt nie słyszy…. Boguśka? Ona uwierzy we wszystko, co jej powiem… Jest na tyle głupia, że przedstawię ci ją i ona nic się nie domyśli…... ten gnój? eee… on nic nie znaczy…tylko powiem słowo, a ten burek podkula ogon…
Grzesiek poczuł, jak leci w gruzy. Jego twarz zmieniła się- dosłownie w oczach zwiędła; człowiek, w którego wierzył zdradził go. Wygląda jak William Wallace w filmie „Waleczne Serce” w scenie, w której człowiek, któremu powierzył swoją ufność i wszystkie pozytywne uczucia, zdradził go. Z trudem wyprostował się. Już nie słuchał co mówił do słuchawki jego ojciec. Wystarczyło mu to, co usłyszał.
Niemal natychmiast pomyślał, co będzie, gdy matka dowie się. Przecież to ją zabije! Co robić? Po raz pierwszy poczuł ciężar wiedzy, której – przynajmniej na razie- nie może ujawnić.
Za to w przedpokoju jego ojciec wciąż beztrosko szeptał ze swoją kochanką. Rozmowa trwała w najlepsze, gdy w przedpokoju pojawił się Grzesiek. Miał ściągniętą do granic możliwości twarz. Zaciśnięte usta tworzyły cieniutką linię. Wzrokiem zdawał się ścinać ojca. Kuba, dumny z siebie, pokazał synowi środkowy palec.
Zaszklone oczy. Uderzenie mimowolnie upuszczonej na taras puszki. Brzęczenie pszczół. Świergot kosów. Przebiegająca przez działkę wiewiórka…
część pierwsza:
http://tekstowisko.com/maddog/51224/rozpoczynam-nowy-cykl-plus-ilustracj...
część druga:
http://tekstowisko.com/maddog/51509/nowy-cykl-dwa
część trzecia:
http://tekstowisko.com/maddog/51745/nowy-cykl-trzy
część czwarta:
http://tekstowisko.com/maddog/52103/powiesc-bracia-cztery
część piąta:
http://tekstowisko.com/maddog/52346/powiesc-bracia-piec
część szósta:
http://tekstowisko.com/maddog/52712/powiesc-bracia-szesc
część siódma:
http://tekstowisko.com/maddog/53391.html
część ósma:
http://tekstowisko.com/maddog/55137.html
komentarze
widzisz Mad
z tego da się zrobic PDF’y :)
prezes,traktor,redaktor
max -- 07.08.2008 - 15:13ojciu, a ten znowu swoje.
Raz, jak się nauczę.
Dwa, muszę wysłuchać opeerów, by zanotować sobie uwagi i sugestie. Zresztą sam wyłapałem kilka baboli.
Trzy…no, zapomniałem.
Human Bazooka
Mad Dog -- 07.08.2008 - 15:15Mad
ja widzę że jak Cie człowiek nie po dręczy to Ty nic od siebie:)))
prezes,traktor,redaktor
max -- 07.08.2008 - 15:18A wiesz, że coś w tym jest?
Human Bazooka
Mad Dog -- 07.08.2008 - 15:23Max teraz będzie łaził
po wszystkich blogach i upierdliwie jęczał o tych pdf-ach, widzę
grześ -- 07.08.2008 - 15:41:)
A zaraz się biorę, Madzie, do czytania.
Nom.
Ale widzę grzesiu, że on ma ostatnio taką jazdę
pdf pdf pdf pdf pdf pdf sredeef pedeef wuef
:)))
:)))
Human Bazooka
Mad Dog -- 07.08.2008 - 15:37Ano dać chopakowi zabawkę, to się cieszy:)
pzdr
grześ -- 07.08.2008 - 15:41srutu tutu
gul Wam skoczył złościwcy,
i dobrze,
lepiej się zmobilizujcie bo coś mi się kołacze po głowie
coś nowego
p.s Madzik jak masz gg to weź podrzuć na poczte pogadamy przy okazji
prezes,traktor,redaktor
max -- 07.08.2008 - 15:43GRZESIU
Jest taki kawał:
“jedzie sobie chłop furmanka z węglem
podjeżdża pod chałupe i drze się do zony:
Stara, wungiel przywiozłech!
Taaa, ty przywiozłeś...- parskną koń”
no dałeś, dałeś:))
prezes,traktor,redaktor
max -- 07.08.2008 - 15:47Mad
a sam tekst, no cóż
życiowy
dobry
mnie się podoba
zresztą ostatnio mało mi się niepodoba:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 07.08.2008 - 17:50dziękuję, dziękuję
Taki miał być. Zadnych dolinonicości. Widzisz. Obserwujesz. Podsumowujesz. Na własny rachunek.
A słuchaj Max, później odezwę, ok?
Teraz jestem w przerwie rozwałki mieszkaniowej, czyli przygotowuję miejsce dla okniarzy, którzy jutro mają wparować i wstawić cośtam. Ok?
Human Bazooka
Mad Dog -- 07.08.2008 - 17:54luz
prezes,traktor,redaktor
max -- 07.08.2008 - 17:56Ja jestem za tym, że
krzewy się uprawia a nie hoduje.
Igła -- 08.08.2008 - 06:08I.
Ano uprawia.
Human Bazooka
Mad Dog -- 11.09.2008 - 17:06