Wiadomo nie od dzisiaj, kto jest w układzie. -W układzie jest każdy, kto nie jest z nami. Dlatego obrzydliwe macki układu macają nie tylko polskie, czy też pseudopolskie, mozgi, ale również macają mozgi zagraniczne. Można dojść do wniosku, że to globalne macki macają mozgi polskie. Pewne jest niemal wszystko, ale ponad wszelką wątpliwość pewne jest, że jedynym skutecznym sposobem na obrzydliwe, długie i lepkie kończyny układu jest lustracja. Aby skutecznie walczyć z wrogiem należy być elastycznym i przejmować jego taktykę. Jeżeli ramiona układu bezwstydnie przekraczają granice państw narodowych, to taka powinna być też odpowiedź: globalna. Fight fire with fire. Wsłuchawszy się w kultowy utwór metalliki Chodakiewicz zawalczył ogniem z ogniem. – Jeśli oni nas macają zza granicy, to my ich k…, zlustrujemy. I tak Chodakiewicz zlustrował Obamę i zapłodnił mnie do pewnej polemiki. Nie tylko z nim, ale z pewnym sposobem myślenia.
Kim jest matka Obamy? Matka Obamy, wg Chodakiewicza i neokońskiego pisma National Review to szalona lewicowa hippiska. Kim jest ojciec Obamy? Ojciec Obamy jest czarny, z Kenii rodem, który wykorzystał szaloną hippiskę, i zwiał do swoich dzikusów do Kenii. Na marginesie Chodakiewicz odnotował, że plemię, z którego się wywodzi ojciec Obamy całkiem niedawno wyrzynało się na potęgę. Zapewne czerpiąc dobre wzorce z Rwandy wyrzynało się maczetami. Wiadomo: dzikusy.
Na tej części zakończyłem lekturę postu. Nie dlatego, że się strasznie oburzyłem na podłość, czy moralną karłowatość autora. Wyobrażam sobie, ze są ludzie bardziej moralnie skarlali i podlejsi. Po prostu tego typu poszukiwania Prawdy mnie nie interesują. Zainteresowało mnie natomiast, dlaczego takie poszukiwanie Prawdy może być atrakcyjne. Dlaczego, zwłaszcza prawica, chętnie zagląda w czyjeś papiery? Dlaczego tak niewielu czytelników postu Chodkiewicza zdziwiła jego dygresja na temat tego, że plemię, z którego pochodzi ojciec Obamy wyrzyna się gdzieś, w jakiejś krainie Króla Lwa? Biedny Trystero, rzucił na to okiem, skomentował i już posypały się na niego gromy. A to, że zdrajca, że dryfuje w lewo, czyli w domyśle, zasila układ.
Nagle doznałem olśnienia! Nie tam takiego jakiegoś, jakie Wierzejski wyczytuje w tych ratzingerowych rozprawach, a później męczy czytelników na blogu niestrawnymi opracowaniami. Nie! Platońska idea gdzieś zapewne latała po moim pokoju, i akurat natrafiła na mój mózg, tak jak kometa z Dnia Zagłady trafiła w Matkę Ziemię. Iluminacja! Prawica (choć nie tylko) grzebie się w rodzinach, hakach, teczkach, Żydach, poglądach z lat młodzieńczych (chociaż te przeszukuje również Wyborcza) ponieważ nie zauważa różnicy między tym-co-było, a tym-co-jest. Jeden z drugim umiłował Historię i Tradycję do tego stopnia, że przestał odróżniać czas przeszły, od teraźniejszego. Człowiek urodził się z matki i ojca swego dziedzicząc nie tylko po połowie ich materiał genetyczny, ale również ich winy, przewiny, zdrady, nieprawości, plugastwa i obrzydliwości. A ci przejęli plugastwa i obrzydliwości od rodziców swoich. Tym sposobem obrzydliwość jest w człowieku z dziada pradziada, z ojca i matki na syna i wnuka prawnuka pozostaje niezmienna. Dlatego dygresja o dzikusach, które się rżną, przepraszam, wyrzynają gdzieś na końcu świata jest istotna dla rysu postaci kandydata na prezydenta USA. Oni i on są naznaczeni niezmywalnym piętnem historii obrzydliwości i obmierzłości.
Człowiek jest naznaczony swoimi młodzieńczymi szaleństwami, poglądami i obrzydliwościami do grobowej dechy. Byt jest stateczny i nieruchomy. Nic się nie zmienia. Tylko głupcy sądzą inaczej. Wszystko jest, jakie było i inne nie będzie. Zmiana jest niemożliwa. Możliwa jest tylko taktyka lisa, która nakazuje obmierzłemu delikwentowi wymazywanie i farbowanie swoich niedomagań moralnych (bo przecz o moralność tu chodzi), tylko po to, aby oszukać ludzi, aby ci z kolei lisowi przekazali władzę. Lis jak lis – ma swoją naturę. Bierze ona górę podczas sprawowania urzędu. Raz lis, zawsze lis. Urząd oddany przefarbowanemu lisowi degraduje się i gnije. Trąd moralny przechodzi z dziada pradziada na lisa, a z niego na urząd, który piastuje.
Narracja, która każe ludziom sądzić, że odkrycie kolejnych rodzinnych kart, wyśledzenie kolejnych wagonów fajek wypalonych, czy też przemyconych, zaglądanie do płuc w poszukiwaniu marihuany jest u swych podstaw bardzo niechrześcijańska. Gdzie podziewa się wtedy, zdawałoby się jedno z podstawowych założeń chrześcijaństwa, mianowicie wiara w odkupienie, zmianę człowieka i przebaczenie?
Nie chodzi mi w tym poście bynajmniej o, jakby mi pewnie zarzucono, uniewinnianie winnych. Jeśli ktoś popełnił rzecz plugawą, to powinien ponieść karę (co do jej wymiaru również można się spierać). Nie chodzi mi też o forsowania taktyki robienia białych plam. Nie, nie. Proszę rekonstruować tożsamość rodu Obamów, jego przodków do 20 pokolenia wstecz. Opieranie się jednak na takich przesłankach podczas oceny kandydata na urząd jest, najzwyczajniej na świecie, głupie. Czy jestem zdeterminowany przez grzechy moich rodziców? Czy moje poglądy nie mogą ulec zmianie? Odpowiedź brzmi: nie i nie. Dla wielu nawet nie będzie się chciało stawiać pytania. Odpowiedzi nie będzie tym bardziej. Wystarczy wiedzieć, że plemię ojca Obamy wyrzyna się w Kenii, a brat Michnika to brutalny kacap. A wszystko to z dziada pradziada na wnuka prawnuka.
komentarze
Panie Ezekielu
też przeczytalem tekst p. Chodakiewicza. I albo jest to prowokacja (w sensie pokazania do jakiego absurdu może prowadzić lustracja, choć to raczej cienka hipoteza znając autora), albo jest kompletnym… i tu nie wiem, jak pana profesora nazwać. Na dodatke bodaj z paszportem amerykańskim.
Polak lustruje kandydata na prezydenta USA. Czy można sobie wyobrazić coś piękniejszego?
Pozdrawiam nic nie rozumiejący
Lorenzo -- 19.07.2008 - 20:27ezekiel
przykład do którego się odniosłeś rzeczywiście idiotyczny
tym bardziej że jest to często broń obosieczna, to gmeranie w biogafiach przodków, się okaże że w 7 pokoleniu ktoś ...a szkoda dywagacji
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 19.07.2008 - 20:34Panie Maksie!
Najśmieszniejsze jest to, że jak mawia jeden mój znajomy, nigdy nie wiadomo kto nasze pra pra babki gwałcił, więc może okazać się, że najwięcej genów to mamy od Mongołów, a nie Słowian. I co wtedy?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 19.07.2008 - 23:20Hm,
pan Chodakiewicz w poprzednim tekście zachwycał się ,,Rzymianami” i ,,rzymskim pozdrowieniem”, że to obrońcy prawdziwych wartości i walczący z polityczną poprawnością.
Chyba szkoda więc na niego czasu…
pzdr
grześ -- 19.07.2008 - 23:27Panie Jerzy
podobna myśl kołatała mi się po głowie, z drugiej zaś strony jakiś przodek mógł np. księżniczkę chędorzyć i kto wie czyim synem był kolejny pretendent do tronu:))
nie znane są wyroki boskie:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 19.07.2008 - 23:43Panie Maksie!
Ja nie zaglądam nikomu w genealogię, więc moje stwierdzenie odnosi się w równym stopniu do chłopstwa jak i innych warstw: szlachty, mieszczaństwa, Żydów.
Najazd Mongołów był bardzo demokratyczny…
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 20.07.2008 - 04:04Chodakiewicz
typowy PiS-man – miłośnik Heilowania (tzw. rzymskiego salutu) i lustrowania wszystkiego co się rusza (za wyjątkiem braci K., bo jak wiadomo teczka Jar Kwacza jako jedyna została sfałszowana)
Nota bene, zastanawia mnie kiedy ten pan napisze obronę swastyki, w końcu to prastary symbol słońca Indoeuropejczyków (i nie tylko Indoeuropejczyków). W sam raz do noszenia na gaciach plażowych
historyk12 -- 20.07.2008 - 14:28Panie Historyku!
A może uznać, że swastyka nie jest niczemu winna. Natomiast winne jest jej użycie jako symbolu narodowej wersji socjalizmu. Jakoś nie słyszę oburzenia na symbol gwiazdy pięcioramiennej symbol bolszewickiej wersji socjalizmu.
A u wyznawców Zen symbol podobny do swastyki kręci się w przeciwną stronę.
Jerzy Maciejowski -- 20.07.2008 - 17:52