Kończą się wakacje. Dzieci idą do szkoły. Studenci do nauki, literaci do pióra. Pracownicy rzucają się w wir wyścigu szczurów. Będąc hybrydą tego wszystkiego odczuwam przez skórę nadchodzącą Zmianę. Koniec nicnierobienia. Znakiem końca nicnierobienia jest post. Przekroczę Rubikon i wakacje się skończą.
W ramach odpoczynku od odpoczynku czytałem. David Boaz „Libertarianizm”. Książka stworzona z myślą o niewybrednym czytelniku. To nie deprecjonuje jej jako dość ciekawej pozycji. Co zrobić, kiedy czyta się i się nie wierzy w większość tego, co się czyta? Polemizować. I najlepiej w piśmie. To oczyszcza. Ten kończący wakacyjną nudną, gęstą i nieproduktywną sielankę post jest właśnie polemiką ze sposobem myślenia Boaza i wielu jemu podobnych.
Boaz nie występuje jako głos wszystkich libertarian. Zarysowuje główne koncepcje. Wciska kilka kiepskich żartów. I tak ja nie będę prowadził sporu z Boazem, tylko z głównym założeniem, jakie legło u podstawy filozofii wolnościowych.
Na okładce książki jest cytat z amerykańskiego komika „Oddanie wadzy i pieniędzy rządowi jest jak oddanie whisky i kluczyków do samochodu nastolatkom”. I to jest credo libertarian, czy też ekonomicznych liberałów. Pijany nastolatek z całą pewnością nie działa racjonalnie. I taki właśnie jest rząd. Pijany nastolatek. Chce poszaleć. Rozwinąć skrzydła. Kto ma się przeciwstawić? Rodzic. Duch oddolnej amerykańskiej demokracji mówi, że rodzicem wobec rządu są obywatele. To oni powinni sprawować nad nim opiekę. Jest podejście odmienne od europejskiego, gdzie to państwo jest rodzicem, a obywatele są dziećmi.
Jest coś niepokojącego w demokracji po amerykańsku. Jest w niej ukryte założenie, że człowiek jest istotą racjonalną. Działa na chłodno, kalkuluje, a jeśli nie kalkuluje dzisiaj, to życie nauczy go kalkulować jutro, albo pojutrze. Niepotrzebne jest libertarianom szkiełko i oko socjologa. Sami widzą świat takim, jakim jest i podejmują decyzje najlepsze z możliwych. Decyzje w pełni oddolne, świadome, najlepsze dla nich samych. Czy tak aby naprawdę jest? Czy przypadkiem homo economicus nie jest mirażem?
Człowiek z racjonalnością ma niewiele wspólnego. Nie podejmuje decyzji w oparciu o chłodną analizę. Otoczony jest światem, dyskursem, kulturą, własną przeszłością i antycypacją przyszłości, której archetypem może być macho, funny dumb, bądź cokolwiek innego. Ani macho ani dumb nie muszą być uświadomione. Ot kody kulturowe. Czy można dać władzę narodowi, którego spory odsetek wierzy w to, że ziemia jest płaska, a rząd komunikuje się z kosmitami? Pijany nastolatek. I takie oto obywatelskie społeczeństwo ma podejmować decyzje, które odbijają się czkawką dla tych, o których istnieniu owo społeczeństwo „wolnych przedsiębiorczych jednostek” nie zdaje sobie sprawy.
Nie jestem rzecznikiem autorytaryzmu. Jestem rzecznikiem społeczeństwa oświeconego. Wizja rządu jako pijanego nastolatka dzierżącego władzę i pieniądze mnie nie przekonuje. Nie przekonuje mnie ludowa mądrość, a tym bardziej jej kanalizacja w systemie ekonomiczno- społecznym. Oczywiście nie do końca pokłóciłem się z rozumem. Zdaje sobie sprawę z ogromnych niedomagań administracji. Ale żeby od razu dziecko z kąpielą?
Co jest złego złego grodzonych osiedlach retorycznie pyta Boaz i jednocześnie stwierdza, że jeśli ludzie grodzić się chcą, to nie ma w tym złego nic. Wolna wola homo economicus. I tak oto homo economicus wilkiem patrzy na złowrogi, zepsuty i gorszy świat, który znajduje się po drugiej stronie krat jego fortecy. A świat gorszy patrzy z zazdrością i nienawiścią na homo economicus zamkniętego w swojej twierdzy. Ani z jednej ani z drugiej perspektywy nie widzą pęknięcia.
Pełna racjonalność podejmowania decyzji jest iluzoryczna. Aby podjąć decyzję w miarę racjonalną potrzebny jest aparat badawczy. Nie wierzę w gladwellowski błysk. Aparatu badawczego nie posiada niestety Kowalski. Dlatego pewne decyzje dla jego dobra powinien podjąć ktoś, kto jest w aparat takowy wyposażony. Bo niby, dlaczego w 60 tysięcznym mieście nie mogę iść do pubu i nie śmierdzieć dymem. Jeśli homo economicus w przedsiębiorcach nie działa, a niewidzialna ręka rynku nimi nie potrząsa, potrzebny jest zakaz administracyjny.
komentarze
Hm,
ale czy nie masz wrażenie, ze jednak ludzie mają też prawo do złych i nieracjonalnych decyzji?
Jednak liberałowie czy libertarianie nie twierdzą, że zawsze wybieramy najlepiej, ale jeśli jesteśmy wolni, to logiczne że jesteśmy też odpowiedzialni za zły/błędny wybór.
A z tą końcówką, wiesz, mozesz założyć swój pub:)
A powazniej, popyt na knajpy dla niepalących jest, u mnie w mieście 50-tysięcznym gdzieś tak na początku roku powstała knajpka, w której jest zakaz palenia i jest jedną z najpopularniejszych.
Pytanie, dlaczego nie ma chętnych do zakładania takich knajp?
Osobiście moge chodzić i do tych gdzie sie pali (miałem fazę, że lubiłem opary dymu przy piwie, a teraz zdarza mi się samemu dymić czasem:) i także do tych dla niepalących.
pzdr
grześ -- 31.08.2008 - 11:03grześ:
Mam z tym problem. Jeśli nie byłoby nakazu zapinania pasów bezpieczeństwa znacznie więcej osób postradałoby życie. I czy oni mają prawo zginąć? No mają, ale czy chcialiby zginąć i czy ich rodziny zaakceptowałyby ich decyzje?
Nie chce zakładać pubu. Nie wiem co leży u podstaw niezakladania pubow dla niepalących. Klientela jest olbrzymia, a nikt si tego przez wiele lat nie podjął. Chyba niewidzialna ręka rynku nie istnieje. Zresztą, gdyby nie akcja w USA uświadamiająca (co dowodzi, ze wczesniej ludzi podejmowali decyzje o paleinu w oparciu o błędne przesłanki) o szkodliwości palenia, a następnie fala zakazów administracyjnych palenia w pubach w całej europie, to nikt by nawet nie myslał o pubie dla niepalących.
ezekiel -- 31.08.2008 - 11:09A dlaczego
nie bierzesz poprawki na to, że Jankesi to potomkowie purytan i innych, często skrajnych protestantów.
Igła -- 31.08.2008 - 11:29Kostycznych racjonalistów ale wolnościowców.
Dopiero teraz się to zmienia.
Ciekawe co będzie, jak do elit wejdą czarni, latynosi, żółci?
Kilka uwag
Pierwsza, że studenci mają jeszcze miesiąc wakacji, a ci, co nie mają, to chyba już jakiś czas temu przysiedli do nauki. W przeciwnym razie byłoby już na naukę za późno :-)
Co do meritum. Jest chyba grubą przesadą rozprawiać się z demokracją po amerykańsku poprzez deprecjonowanie tez Boaza, bo w skali USA, jak i innych krajów to margines wpływów. To jakby rozprawiać się z wizjami Polski kapitalistycznej waląc w Korwina.
No i człowiek jako jednostka jest jednak istotą racjonalną. Dopiero w grupie jest zdolny do głupot, o jakie sam nigdy by siebie nie podejrzewał.
Pozdrawiam
TNM -- 31.08.2008 - 11:42TNM
Co za wakacje we wrześniu?
Nieufność wobec rządu, mitycznego rządu, chyba nigdzie nie jest tak widoczna jak w USA. Skąd wszelakie teorie spiskowe?
Neokonserwatywne środowiska mają w USA ogromny wpływ na życie polityczne.
A czy człowiek istnieje poza społecznością? Zapewne mówisz trochę o Buncie mas. Człowiek sam również nie jest racjonalny. Jest ofiarą swoich lęków i uprzedzeń. Trzeba wielkiej woli, aby się od nich uwalniać, co zazwyczaj jest skazane na niepowodzenie
Pozdrawiam
ezekiel -- 31.08.2008 - 14:00TNM,
człowiek bywa nieracjonalny, to oczywiste, mam wrażenie, że kwestia mas/grupy nie ma tu znaczenia.
Tyle że z tej nieracjonalności nie wynika, że złe wybory mogąś być nią usprawiedliwiane.
Hm, chyba coś zamotałem, ale mam wrażenie, że zrozumiale napisane.
pzdr
grześ -- 31.08.2008 - 14:12TNM,
człowiek bywa nieracjonalny, to oczywiste, mam wrażenie, że kwestia mas/grupy nie ma tu znaczenia.
Tyle że z tej nieracjonalności nie wynika, że złe wybory mogąś być nią usprawiedliwiane.
Hm, chyba coś zamotałem, ale mam wrażenie, że zrozumiale napisane.
pzdr
grześ -- 31.08.2008 - 14:12Ezekielu
Z tego co ja wspominam ze swoich czasów studenckich, to wrzesień był najlepszym okresem wakacji. Temperatura już co prawda nie ta, za to tłumów nie było.
Co do nieufności wobec rządu. Myślę, że nie ma co szukać “mitycznych Rządów”. Poziom zaufania do rządów faktycznie istniejących (i do klasy politycznej w ogólności) jest mierzony realnie badaniami sondażowymi i frekwencją wyborczą. I nie sądzę, by USA wypadały pod tym względem najgorzej na świecie ;-). Natomiast faktem jest, że amerykański obywatel ma trochę inne oczekiwania wobec rządu, niż Europejczyk i jest mniej skory do przekazywania mu większego zakresu kompetencji.
Neoconi mają wielki wpływ na życie polityczne w USA, ale pisałem o libertarianiźmie. Neoconi zresztą nie są zwolennikami maksymalnego ograniczania roli państwa.
Co do jednostki i zbiorowości, miałem raczej na myśli psychologię tłumu
Pozdrawiam
TNM -- 31.08.2008 - 15:50Grzesiu
Zrozumiale. Ale kwestia masy/grupy ma znaczenie. Człowiek sam i człowiek w tłumie potrafi sie wobec takiej samej sytuacji zachowywać kompletnie inaczej. Np. czemu spokojny zawsze człowiek potrafi się przyłączyć do linczu?
Pozdrawiam
TNM -- 31.08.2008 - 15:55TNM,
ale to jest kwestia wpływu grupy/masy, psychologia tłumu czy jakieś tam rzeczy, fak, jest cuś takiego i fakt, że wtedy nie działa się racjonalnie.
Tyle że z tego nie wynika, że w innych okolicznościach zawsze działasz racjonalnie.
pzdr
grześ -- 31.08.2008 - 23:05