Poeta, stojący twarzą do ściany (znowu o tolerancji i nietolerancji)

Gdzieś, kiedyś, napisałem, czym – moim zdaniem – jest tolerancja.

Przypomnę: jest to strefa wyznaczona przez dwa wymiary społecznej normatywności. Strefa między naruszeniem normy, a sankcjonowaniem jej naruszenia.

Z jednej strony, zatem, granicą jest nasza niezgodą na coś: na zachowania, poglądy, postawę życiową innego człowieka, albo innych ludzi. Innymi słowy, strefa tolerancji zaczyna się tam, gdzie normy społeczne, które kierują naszymi zachowaniami mówią: nie, tak robić nie należy i ja tak robić nie będę.

Tolerancja kończy się wtedy, gdy decydujemy się sankcjonować zachowanie niezgodne z normami. Bo się przelało. Bo to już za wiele jest. Bo już dłużej znieść tego nie mogę. Takie tam.

Chciałbym być dobrze zrozumiany: mam tu na myśli wszelkie sankcje społeczne, także te, które nazywa się sankcjami pozytywnymi. Jeżeli dajemy dziecku cukerka, żeby się zamkło, to takie zachowanie również jest sankcją. Pozytywna. Ona, na równi z klapsem mówi, że nie zamierzamy jakiegoś zachowania tolerować.

Sankcje pozytywne nazywamy zwykle, dla uproszczenia, nagrodami.

Przypomniałem sobie o tolerancji jakoś tak wczoraj. A dzisiaj mi się nasiliło. W samochodzie nie mogę słuchać radiostacji internetowych i – chcąc, nie chcąc – słucham dziennikarzy. Z pewnym zdziwieniem, zauważyłem, że jestem starannie i na okrągło pouczany, że powinienem Niemców lubić. Bo są fajni. Tak mówili. W różnych radiostacjach.

Najpierw to zlekceważyłem. Doświadczenia rodzinne kierują moją niechęć na wschód, lubię niemieckie autostrady (nawet bardzo lubię), lubię niemieckie wino (choć wolę austriackie) i browar na lotnisku w Monachium. Języka nie posiadam, złych doświadczeń takoż. Trudno, zatem powiedzieć, że Niemców nie lubię.

Lubić, to też nie, bo nie znam żadnych, tak się złożyło. Obojętny jestem, co do zasady.

Więc co jest, że mam ich lubić. I to od zaraz?

Po jakimś czasie zorientowałem się, że idzie o to, że polskie brukowce opublikowały antyniemieckie rysunki i jest to związane z, absolutnie nieinteresującym dla mnie, wydarzeniem. O wydarzeniu wiem, bo w żadne święto narodowe nie widziałem tylu flag, jak ostatnio. Taki patriotyzm nadwiślański. Mówi się trudno. Ja flagę wywieszam też. Tylko, że ja to robię w innych przypadkach.

W każdym razie, publikacje brukowej prasy, pobudziły dziennikarzy do aktywności, w szczególności zaś do tego, żeby mnie pouczyć względem uczuć do tych Niemców.

Dlaczego mnie? Dlaczego nie pouczono tych brukowców (tak, wiem, zrobiła to stosowna rada od etyki, ale tej informacji musiałem poszukać).

Zapewne, dlatego, że funkcjonariusze medialni, zwani, nie wiedzieć czemu, dziennikarzami, uznali, że to świetny pomysł, żeby znów wywlec na świat dzienny naszą ksenofobię i nietolerancję. Ich (tych dziennikarzy) skrajna nietolerancja tak właśnie się objawia: w poczuciu wyższości, w poczuciu misji i konieczności sankcjonowania tego, co im się nie podoba. I tak dobrze, że poprzestali na sankcjach pozytywnych.

Co ciekawe, jakoś na dniach pewien lewicowiec lokalny, którego nazwiskiem nie będę sobie bloga obsmarowywał, uznał za stosowne pochwalić mordy sowieckie i wyrazić żal, że nie udało się zsowietyzować Polski. To musi być jakaś nieważna sprawa, bo odnalezienie tej informacji, choć możliwe, nie jest łatwe.

Jak widać funkcjonariusze medialni, jeśli chcą, potrafią być naprawdę tolerancyjni. Tolerancyjni, bo nie wierzę, że nie potępiają tak głupich i obraźliwych, nie tylko dla ofiar systemu sowieckiego, ale i dla rozumu, banialuk. Potępiają, ale nie uważają za stosowne reagować. Są tolerancyjni.

Jak widać, strefa tolerancji, bywa czasem wąziutka jak wstążeczka w klapie, a czasem szeroka jak Oka. Albo inna szeroka rzeka.

Chciałbym, nie po raz pierwszy, starannie zaznaczyć, że nie uważam tolerancji za dobro cenne, samo przez się. Sam nie jestem nadmiernie tolerancyjny i, jak widać, nie znajduję w sobie tolerancji ani dla jednych, ani dla drugich. O lewicowcu nie wspomnę.

Myślałem o tej tolerancji i wymyśliłem sobie historyjkę.

Wyobraźmy sobie, że żył w Polsce wybitny poeta. Zdarza się. Poeta miał skłonność nieuporządkowaną, innymi słowy był gejem. Też się zdarza. Jeśli poeta był wybitny, to mało kto o tym by wiedział na pewno, bo u nas się o takich rzeczach nie mówi. Co najwyżej plotkuje.

Na razie sprawa jest prosta i łatwo odnieść ją do niejednego poety. I na dodatek idealnie mieści się to w mojej własnej strefie tolerancji.

Nie mniej, wyobraźmy sobie, że poeta zostaje zabity przez prawicową bojówkę. W ramach oczyszczania zdrowego ciała narodu, od elementu szkodliwego i sprowadzającego na zdrową narodową młodzież męczące sny. I rumieńce.

Po latach, w uznaniu dla jego poezji, zdecydowano się postawić poecie pomnik. Nie było łatwo. Młodzież patriotyczna urządzała manifestacje, przeciw, wnosząc, że innemu poecie nie stawia się pomników, a permisywna władza argumentuje niepoważnie, że był słabym poetą. Prezydent wydaje orędzie, wzmocnione nowym filmem Jacka Kurskiego. Władze miasta doszukują się problemów z lokalizacją i starają się udawać strusia w betonowym otoczeniu. Piernikowe Radio poucza, a niektórzy blogerzy widzą tu związek z paleniem marihuany w młodości i domagają się Trybunału Stanu. Nie precyzują, dla kogo. Innymi słowy, mamy festiwal prawackiej nietolerancji.

Ale pomnik ostatecznie stanął. Na jakimś nie najważniejszym placyku. Wszyscy o tym zapominają, bo to nie jest jakiś bardzo ważny pomnik. Ptaki na niego robią.

Mijają lata i na placyku, ktoś gospodarny, chce zorganizować jarmark sztuki ludowej. Niestety, pawilony stają bardzo blisko pomnika poety. Na dodatek wychodzi na to, że poeta stoi twarzą do zaplecza ohydnych pawiloników, a na tymże zapleczu wieczorową porą siusiają pijaczkowie, korzystając z zasłony handlowej infrastruktury.

Gazeta o najwyższej prenumeracie publikuje artykuł o polskiej homofobii. Czterech pancernych, w piątkowy ranek, nie pozostawia suchej nitki na rządzie, którego już nie ma od kilku miesięcy. Odbywają się manifestacje kobiece i chłopięce, skłonne do demolowania infrastruktury handlowej. Organizator jarmarku ląduje w Hall of Shame i zaczyna myśleć o kandydowaniu w wyborach prezydenckich. Rozpoczyna się kolejna dyskusja o lekturach szkolnych. Okazuje się, że Konopnicka musi wrócić. Innymi słowy, mamy festiwal lewackiej nietolerancji.

Czy może być inaczej? Pewnie zgodzą się Państwo, że trudno w to uwierzyć.
Może.
Bywa.
Spójrzcie na te zdjęcie. Bo trochę oszukiwałem, pisząc, że tę historię wymyśliłem. Raczej wziąłem ją skądinąd.

Photobucket

To Madryt. Poetę zabiła frankistowska bojówka, za to, że był gejem. Poecie postawiono pomnik. Kiedy robiłem zdjęcia, dwóch cokolwiek zacietrzewionych, ale gładko wygolonych turystów, z wyraźną pretensją w głosie, głośno komentowało zaistniałą sytuację. Jeden z handlarzy wylazł z budki i zwrócił im uwagę, że za jakiś czas handel się skończy, a pomnik poety zostanie. I wrócił do handlu.

Nie chcę wcale twierdzić, że Hiszpanie są bardziej tolerancyjni, od Polaków. Nie mam wystarczających danych na ten temat. Zresztą mam to w nosie.

Wydaje mi się jednak (i będę się tego trzymał), że jeśli nam się coś nie podoba, to zawsze warto, zanim uruchomimy sankcje, zapytać, jak długo taki stan, który nam się nie podoba, trwać zamierza. Być może warto poczekać i uchodzić za tolerancyjnego.

Być może. Ja ostatnio nie mam cierpliwości. Dobrego o sobie powiedzieć mogę tylko tyle, że nie nazywam swojej postawy tolerancyjną.

Przypomniał mi się wiersz poety, stojącego twarzą do ściany.

Federico Garcia Lorca

Lament

Zamknąłem drzwi od balkonu,
ponieważ nie chciałem słuchać płaczu,
ale za szarymi ścianami
nic nie było słychać prócz płaczu.

Bardzo mało jest śpiewających aniołów,
bardzo mało jest szczekających psów,
tysiące skrzypiec mieści się w jednej dłoni.
Ale płacz jest olbrzymim aniołem,
płacz jest olbrzymimi skrzypcami,
łzy tamują głos wiatru
i nic już nie słychać prócz płaczu.

tłumaczenie: Czesław Miłosz

Pomyślałem sobie, że mój świat jest podobny, ale różni się jednym ważnym szczegółem. Wokół mnie jest bardzo dużo szczekających psów.

A ja bywam jednym z nich.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Yayco,

kolejny tekst, który dostarcza mi dreszczy. pocieszam się, że intelektualnych. Kiedyś napisałem też coś o tolerancji. W Racjonaliście. Wstydzę się tego teraz.
Serdecznie pozdrawiam…


Panie Andrzeju,

dziękuję. To fajnie jest, jak się napisze coś, co na innego działa.

Co do tego na R. , to nie znam. Pewnie też i nie poznam, więc nie dowiem się, czemu Pan się wstydzi.

Pozdrawiam serdecznie


proszę Pana

Proszę Pana, żeby wszyscy byli tacy tolerancyjni jak Pan nietolerancyjny marzę.
A ten poeta to piękne wiersze pisał po prostu, zresztą Pański tekst to też fajna literatura jest.
Pozdrawiam tolerancyjnie i bez uprzedzeń dodatkowo


Szanowny Panie Y.

Nawiązując do Pańskiego nieposiadania języka niemieckiego, chciałbym zwrócić Pańską uwagę na niuans w nim występujący. Otóż słowo tolerancja możemy przetłumaczyć albo jako Toleranz, ze znaczeniem zbliżonym do naszego, albo też, nieco swobodniej, jako Duldung, co oznacza tolerowanie, ale tak raczej z musu, ot takie znoszenie czegoś (nie jajca broń Boże) na siłę. Geduld to jest cierpliwość, więc coś ze ścierpywania w tym musi być.

Tak sobie to wszystko skojarzyłem myśląc o moim własnym pojmowaniu tolerancji.

Są zachowania i postawy, które popieram.

Są takie, które są mi obojętne, ale przyjmuję je do wiadomości. Tu mam słówko tolerancja.

Są również takie, których nie popieram, ale zdaję sobie sprawę, że znajduję się w mało znaczącej mniejszości, więc na siłę je toleruję, nie wyrażając swojego sprzeciwu. Tu właśnie brakuje mi polskiego odpowiednika słowa Duldung

No i wreszcie są takie, przeciwko którym występuję. I tu nie ma ani akceptacji, ani tolerancji, ani “ścierpienia” czy “znoszenia”.

Może to jest konformizm, może wynik poruszania się pomiędzy bardzo różnymi kulturami, zachowaniami i wzorcami.

Pozdrawiam pełen tolerancji dla całego świata, a dla poprzebieranych w kolorowe koszulki kopaczy kulistego balona w szczególności.

PS. Dobrze mi się czyta Pańskie teksty.


Ciekawą kwestię Pan poruszyl, Panie Oszuście Pierwszy,

przy okazji tekstu Pana Yayco. Mianowicie precyzji języka. Śmiem twierdzić, że jak chcemy o czyms mówić, a nie daj Boże jeszcze sie czymś kierować, to warto to coś dokladnie określić. Bo inaczej dochodzi do naparzanki, niejednokrotnie bez sensu, albo na skutek nieporozumienia.

Bardzo mi sie podoba Pańskie tlumaczenie zarówno slowa Toleranz jak i Duldung. Wychodzi na to, źe choć nie mamy tak precyzyjnego języka, jak np. Niemcy, to da się jednak polskimi slowami wytlumaczyć, o co nam biega. Tylko trochę cierpliwości trzeba, a i zastanowienia, jak wyrazić swoje uczucia czy stanowisko.

I bez gorączki, bo w przeciwnym razie inni będą odczuwali Schadenfreude, że Polacy gadają, protestują, są za albo i przeciw, (a czasami jedno i drugie jednocześnie), tylko do końca nie wiedzą, o co im chodzi.

Pozdrawiam porannie

PS. A po Pańskiej egzegezie sporo osób będzie moglo uświadomić sobie naprawdę, jaki jest rzeczywiście ich stosunek do róznych zjawisk spolecznych. Co też może mieć wplyw na ich odczuwanie. Bo przecież czyms innym jest w miarę cierpliwe znoszenie, jednak do pewnych granic, a czymś innym niechętne przyzwalanie w ramach wielkiego worka pojęcia tolerancja, lub wręcz zgoda, bo tolerować, czyli pozwalać na wszystko trzeba lub też z diametralnie innych pozycji tępić tę tolerancje, bo zagraża naszej np. ezgystencji


Pani Arundati,

Pani mnie rozpieszcza swoimi osądami.

Pozdrawiam bardzo


Panie Oszuście Pierwszy,

ma Pan wiele racji.

Moim zdaniem to często jest tak, że język kreuje zachowania kulturowe (bo że odwrotnie, to każdy głupi wie). Brak słów powoduje brak znaczeń kulturowych. Dwuznaczność wprowadza zamieszanie w zachowaniach.

Ja co prawda robię w dwuznacznośćiach i nieporozumieniach innego języka, niż niemiecki, ale to co Pan napisał bardzo jest dla mnie ciekawe i pouczające.

Pozdrawiam serdecznie

PS Cieszę się i będę próbował sprostać


Panie Yayco

mam wrażenie że nasze otoczenie medialne operuje wielkim skrótem który potocznie nazywamy tolerancją, a które w mniemaniu piszących ma być akceptacją. Bezwarunkową.

Ot nowa definicja – medialno – towarzyska

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Lorenzo,

po przeczytaniu uwag Pana Oszusta i Pańskich, zacząłem sprawdzać, skąd się u mnie mogło wziąć takie a nie inne rozumienie tolerancji.

Kwerenda wykazała, że znalazłem się pod wpływem (mogę sę bożyć,że nieświadomym, ale i tak mi nikt nie uwierzy) najwybitniejszego socjologa krakowskiego, Piotra Sztompki. Biorąc pod uwagę moje podejście do różnych rzeczy, chyba odnalazłem u samego siebie piękny przykład wyparcia...

Ciekawe czy on zna niemiecki, ten Sztompka, bo jak Panowie wykazali, takie ujęcie tolerancji bliższe jest Duldung. Myślę, że jakbym poskrobał, to bym się Parsonsa dokopał. Chyba nie chcę.

Tak zupełnie bez związku przypomniał mi się wywód australijskiego uczonego, Martina Krygiera, który zwrócił kiedyś uwagę, że drobna nawet zmiana literowa może przesądzić o rozumieniu pojęć. Czy napisałem przesądzić? Chyba tak.

Martinowi Krygierowi chodziło właśnie o przesąd. Zauważył, że to słowo musiało kiedyś brzmieć, tak jak w angielskim: przedsąd. A jest socjologiem i poniekąd filozofem prawa, a nie językoznawcą. A polskiego nauczył się, jak się zdaje, w wieku całkiem dojrzałym.

Jak kiedyś znowu zejdzie na przesądy i stereotypy, to może wyjaśnię szerzej to, co zapewne już samo się Panu na myśl nasuwa.

Pozdrawiam, mimo kolejnego ataku korzonków


Panie Maxie,

ja bym się posunął nawet dalej.

Oni tolerancją nazywają zgodność z wybranymi standardami poprawności politycznej.

Tak się przykro złożyło, że dyskurs równościowy zdominowała lewica (to zresztą konsekwencja zaniechań drugiej strony). W efekcie, to jej standardy zostały utożsamione z powinnymi, a tolerancja, utożsamiona została z przymusem ich akceptowania. Bezdyskusyjnego zazwyczaj.

Pozdrawiam jak zwykle


Ciekawie Panie Yayco

bardzo. I Pouczający ten Pana wpis.
A Pan Andrzej, to co? – Agnosiewicza, czy jak on się tam naprawdę nazwywa?! wstydzi się?
“Racjonalista” to jest przykład tolerancji inaczej
Pozdrawiam


Panie Marku,

na temat “Racjonalisty” wypowiadać się nie mogę. Z powodu braku wiedzy.

Pozdrawiam, dziękując za dobre słowo


Panie Yayco

delikatnie tylko nadmienię, że na spotkaniu w hotelu “BARON” siedziałem na przeciwko gościa (vel Agnosiewicz). On tylko zapisać ! oddzielny punkt o zakazie antysemityzmu!!! Zapisać koniecznie zapisać!!!
Było to przy okazji wyszczególniania punktów statutu Stowarzyszenia Mediów i Prasy Internetowej.
Chłodno z A. Łobodą odpieraliśmy jego ataki, że obecne prawo wystarczająco reguluje kwestie narodowościowe….
Zapisać, zapisać !!! I łypał na mnie tymi … oczami
Jak to jest, pytałem, ja mam swoje prawdziwe jedno nazwisko, którego używam od dziecka wszędzie i na co dzień, a u was ?
Jestem spokojny człowiek ale temu z chęcią bym … ech szkoda gadać
Pan wybaczy, że u Niego na blogu tak sobie pozwalam, ale padło nazwisko a się samoczynnie tak jakoś zebrałem w sobie.
Sorry już nie będę


Panie Marku,

ja tylko chciałbym zauważyć, że to nazwisko nie tyle padło, co Pan był łaskaw je wymienić.

Pozdrawiam


No fakt

skojarzyło mi się z wymienioną nazwą
Ups


Subskrybuj zawartość