Słuchałem dziś rano TokFM, gdzie panowie Janke, Smoczyński, Semka i Nowakowski dyskutowali o wydarzeniach gruzińskich i roli prezydenta Lecha Kaczyńskiego w tych wydarzeniach. W ciągu niecałej godziny dyskusja ta odsłoniła całą głębię podziałów ideologicznych dzielących polską scenę polityczną w zakresie wizji polityki wschodniej i europejskiej.
Piotr Semka, identyfikując się z linią PiSowsko-prezydencką, opowiedział się za czymś, co można by nazwać “sojuszem wschodnim”. Wg tej koncepcji, jest faktem obiektywnym znaczna różnica wrażliwości Europy Zachodniej i Środkowo-Wschodniej wobec Rosji. Pojedynczo, ani Polska ani żaden inny kraj naszej części kontynentu, nie jest w stanie tej środkowo-europejskiej wrażliwości mocno zaakcentować, wobec czego zachodzi konieczność działań wspólnych, utworzenia rodzaju sojuszu wschodniego, który będzie reprezentował wystarczającą siłę polityczną, aby uniemożliwić ignorowanie tej wrażliwości. W warstwie semantycznej – sojusz ten powinien jednoznacznie tę wrażliwość wypowiadać i uczynił to właśnie prezydent Kaczyński w Gruzji budując jasną i klarowną antynomię pomiędzy Rosyjskim imperializmem a dążeniem państw i narodów do niepodległości i samostanowienia. Zdaniem Piotra Semki – takie jednoznaczne wyrażenie naszej oceny działań Rosji i związanych z nimi obaw pozwoli nam skutecznie umotywować nasze działania obronne – takie jak przeciwdziałanie budowie Rurociągu Północnego, instalację elementów tarczy antyrakietowej, wyciąganie Ukrainy i Gruzji se strefy wpływów rosyjskich itd. Semka zauważa też, że w obszarach polityki wschodniej polska racja stanu nie daje się uzgodnić z interesem kluczowych państw Europy Zachodniej i że w związku z tym nie ma możliwości, aby nasza wrażliwość była w ramach UE uwzględniona, że należy sobie z próbami samodzielnego wpłynięcia na UE dać spokój i że budowa sojuszu wschodniego jest jedyną możliwością uzyskania takiego wpływu.
Z elementami tej strategii zgadzał się prowadzący program Igor Janke, który jednak pełniąc rolę moderatora unikał jednoznacznej oceny działań Lecha Kaczyńskiego.
Jerzy Marek Nowakowski oraz Wawrzyniec Smoczyński reprezentowali inny pogląd. Wg Jerzego Marka Nowakowskiego, polityka zagraniczna pana prezydenta daje się opisać w kategoriach powrotu do koncepcji Międzymorza i sprowadza się do próby zbudowania kordonu sanitarnego oddzielającego Rosję od Europy Zachodniej pasem krajów buforowych, co miałoby z jednej strony minimalizować Rosyjskie wpływy w Europe a z drugiej – składać się na powstanie trzeciej siły politycznej na kontynencie. Panowie Smoczyński i Nowakowski jednogłośnie negatywnie oceniają tę koncepcję uważając, że już dwukrotnie się nie sprawdziła, że jako “koalicja słabych” jest z góry skazana na niepowodzenie i że osłabia nasze wpływy w Unii Europejskiej, gdyż utwierdza tylko stereotyp o genetycznej rusofobii Polaków. Zdaniem Wawrzyńca Smoczyńskiego, Polska już znalazła się w najlepszym możliwym w naszym przypadku sojuszu – czyli w Unii Europejskiej i zamiast szukać innych sojuszy Polska powinna skoncentrować się na budowaniu swojej pozycji oraz wpływu w UE, gdyż nasza siła polityczna jest wyłącznie eksponentą siły politycznej Unii Europejskiej a samodzielnie lub w chwiejnych koalicjach na peryferiach Europy Polska żadnej siły politycznej nie ma i mieć nie będzie. Tymczasem jednoznacznie wroga postawa wobec Rosji ogranicza nasz potencjał dyplomatyczny w ramach UE, gdyż daje Rosjanom do ręki argument potwierdzający tezę, że Polaków i tak nic nie zadowoli i że nie ma powodu, aby nasze interesy uwzględniać, skoro i tak będziemy a priori niezadowleni z każdego projektu, który przynosi korzyść Rosji. Zdaniem obu panów – to nie jakaś zasadnicza różnica strategicznych interesów, lecz właśnie to jest przyczyną, dla której Polska nie może porozumieć się z kluczowymi krajami UE w zakresie paradygmatu polityki wschodniej.
W czasie dyskusji wielokrotnie wszyscy uczestnicy zgadzali się co do tego, że Polskę trapi nieomal całkowity zanik współpracy pomiędzy dwoma ośrodkami władzy, że każdy ośrodek prowadzi własną politykę właściwiel samodzielnie, bez uzgodnienia z drugim, że dwie władze nawzajem sobie przeszkadzają i że mają inne, wykluczające się nawzajem cele strategiczne.
A co Wy o tym wszystkim myślicie?
Pozdrawiam!
komentarze
Zbigniewie
zasadniczo zwykle zgadzam się z tym co pisze/mówi Nowakowski bo wg. mnie najzwyczjniej w świecie się na tym zna.
zresztą sojusz słabych bez udziału Białorusi, Czech i Węgier byłby totalna wydmuszką,
a to że Węgry się nie kwapią, Baćkę kontroluje Moskawa czyni projekt utopijnym
oczywiście forma Partnerstwa Wschodniego we współpracy ze Szwecja jest jak najbardziej słuszny bo wewn. UE co daje mu szanse na powodzenie wszek KE wstępnie zaakcetowała, a co za tym idzie jest popracie polityczne i kasa
dobry wpis
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 14.08.2008 - 09:12Jedno drugiego wcale nie wyklucza
To nie jest żadne albo-albo.
Budowanie wschodniego lobby europejskiego jest jak najbardziej dobrym pomysłem na budowanie silniejszej pozycji Polski i innych krajów z byłej sowieckiej strefy wpływów. Pozycji w Europie, nie pozycji w jakimś sojuszu słabych. To jakieś dziennikarskie bzdety, to straszenie humorami rosyjskiego misia.
Wpieranie ludziom, że budowanie takiego lobby jest anty-europejskie to czysta demagogia. Oczywiście takie lobby nie jest na rękę Niemcom czy Francji, bo utrudnia im eleganckie robienie interesów z misiem, bez liczenia się ze strategicznymi konsekwencjami dla Polski czy krajów bałtyckich.
Właśnie dlatego jestem za. Siedzenie cicho pod miotłą i udawanie że nas nie ma może tylko sprowadzić na nas realne kłopoty. Ostre słowa są w takich momentach potrzebne jak zimny prysznic w upały.
pozdrawiam
s e r g i u s z -- 14.08.2008 - 09:38@Sergiusz
Pańskie zdanie… Sęk tylko w tym, że – wydaje się to niedalekie od prawdy – eleganckie interesy z Rosją będą robione z nami lub bez. Jakie widzisz Pan realne możliwości przeciwdziałania im? Nawet, jeśli uda się zablokować plan budowy Rurociągu Północnego (w co osobiście wątpię) – czy zatrzyma to inne interesy? Czy potrafimy – pokrzykując – zmienić realną – bo wynikającą z rzeczywistego potencjału surowcowego, militarnego, ludnościowego, rynkowego – pozycję Rosji? Znowu wątpię.
Polityka oparta na próbie izolacji Rosji na dłuższą metę się nie uda, bo przemysł europejski obiektywnie potrzebuje rosyjskich surowców, rosyjskiej energii i rosyjskiego rynku. Gra dotyczy warunków, na jakich dostęp do tego potencjału Europa uzyska.
Dlatego nie uważam, że kierunek antyrosyjski jest dobry. Taki kierunek nie daje nam możliwości ukierunkowywania polityki europejskiej w jakimś pożądanym przez nas kierunku, gdyż stawia nas poza dyskusją. Powoduje jedynie kontynuację korzystnej dla Rosji orientacji bilateralnej, w której poszczególne państwa Europy Zachodniej dogadują się z Rosją na własną rękę – całkowicie ponad naszymi głowami.
Panie Sergiuszu – z całym szacunkiem – ale żeby podskakiwać trzeba mieć krzepę. Tymczasem cała krzepa Polski ino w gębie. Gospodarczo i politycznie jesteśmy karłem i im szybciej do takich jak Pan to dotrze, tym lepiej, bo prowadząc politykę na miarę naszych sił i możliwości mamy szansę coś ugrać, zaś prowadząc politykę nieadekwatną do naszych sił i możliwości – poniesiemy całkowite fiasko.
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.08.2008 - 10:01Panie Zbigniewie
Po pierwsze primo, gdzie ja piszę o pokrzykiwaniu? Piszę o budowaniu lobby.
Po drugie primo, gdzie ja piszę o zmienianiu pozycji Rosji? No coś Pan. Piszę natomiast, że uporczywe poprzestawanie na stwierdzaniu, że nic się nie da zrobić o ile Niemcy, Francja czy Rosja nie dadzą zielonego światła, jest demagogią, bo jest.
Żeby prowadzić skuteczną politykę zagraniczną, nie trzeba być dużym krajem.
Po trzecie primo, jaka znowu izolacja Rosji? Czy Pan nie zauważył, że ja nieprzypadkowo w swojej wypowiedzi nie wymieniam nazwisk polityków ani dziennikarzy? Interesuje mnie polityka a nie politycy. To wbrew pozorom nie to samo.
Jeszcze raz, przecież ja piszę wyraźnie, że jestem za budowaniem wschodniego lobby, nie za jakąś wschodnią Unią. Właśnie po to, by mieć wpływ na politykę wschodnią całej Unii Europejskiej.
Czy to jest pomysł antyrosyjski? Bez sensu takie gadanie. Sprzeczność interesów jest naturalna w polityce. Tu nie chodzi ani o pro-rosyjskość ani anty. Chodzi o skuteczną grę polityczną.
Żeby w tej grze uczestniczyć trzeba budować sojusze i korzystać z istniejących struktur.
Mamy takie prawo i obowiązek.
Inaczej bylibyśmy zwykłymi euro-dupkami, których zawsze można postraszyć misiem.
pozdrawiam
P.S.
s e r g i u s z -- 14.08.2008 - 10:14nie życzę sobie tekstów typu “do takich jak pan”. Mam nadzieję, że Pan rozumie dlaczego. A jak nie rozumie, to niech pomyśli.
Pytanie...
... czy tak naprawdę jednak jesteśmy w stanie znaleźć z innymi dużymi graczami UE wspólny język w sprawie Rosji – taki, który nie będzie prostą akceptacją ich polityki? Tak na dłuższą metę, a nie w jakiejś konkretnej, pomniejszej sprawie? Śmiem wątpić.
Ale zacznijmy od postaw.
1. Jakie są nasz oczekiwania wobec Rosji?
No własnie.
Czego my właściwie chcemy? Bo jeśli chcemy “demokratycznej Rosji” – to możemy na tym zakończyć dyskusję. A może naszym celem są “poprawne stosunki”, czyli żeby było cicho? Czy maksymalizacja wymiany handlowej, ułatwienia dla polskich inwestycji w Rosji itp? Czy akceptowany jest wzrost inwestycji rosyjskich w naszą gospodarkę?
2. Jakie są oczekiwania Rosji wobec nas?
Czy Rosji tak naprawdę zależy na współpracy z Polską, czy może jednak przydajemy się jako straszak, błazen i amerykański pachołek w jednym? Czy może preferowaliby zakończenie “zimnej wojny” za możliwość lukratywnych kontraktów handlowych?
3. Co jest prioritetem do osiągnięcia we wzajemnych kontaktach? Jakie inne zobowiązania i relacje międzynarodowe uniemożliwiają osiągnięcie tych celów?
I najważniejsze – co jesteśmy w stanie zmienić w naszej polityce względem innych państw, aby osiągnąć cele związane z Rosją?
Aha, porównanie do “Miedzymorza” uważam za nietrafione. Współpraca pomiędzy sojuszem wschodnim jest zbyt doraźna i tak naprawdę nastawiona wyłącznie na kontrowanie działań Rosji. To nie jest żadna alternatywa dla działań na terenie UE – zupelnie nie widzę przeszkód, żeby w konkretnej sytuacji tego typu “frakcja” nie nawiązała współpracy z dużym partnerem, kiedy akurat będzie to wygodne.
W porównaniu do tego idea kompletnego ignorowania małych graczy na rzecz dogadywania się z wielkimi to jakieś nieporozumienie. W jaki sposób to zwieksza naszą siłę negocjacyjną? Jasne, usztywnia nasze stanowisko – ale w chwili obecnej nie widzę w Polsce siły politycznej (ani co ważniejsze – elektoratu), która na 3 grupy pytań podanych powyżej potrafiłaby odpowiedzieć na tyle elastycznie, abyśmy stali się kompatybilni z Francją czy Niemcami.
Barbapapa -- 14.08.2008 - 10:58@Sergiusz
Panie Sergiuszu, bez nerwów proszę!
Po pierwsze – nikt nam niczego nie zabrania. Mamy pełną swobodę budowania sobie sojuszy. Ale należy najpierw zapytać, jakie są cele takiego sojuszu. I tutaj mamy problem, ponieważ budowany przez p. prezydenta sojusz wydaje się mieć tylko jeden cel – blokowanie rosyjskich inicjatyw, które w odczuciu p. prezydenta są dla nas niekorzystne. Ja naprawdę nie widzę głębszego planu pozytywnego, który biorąc pod uwagę realia rysowałby jakieś cele strategiczne takiego sujuszu. Przynajmniej – nie zostały takie cele dotąd ogłoszone.
Po drugie – pisze Pan, że demagogią jest głoszenie, że bez Francji, Niemiec czy Rosji nic nie da się zrobić. W pewnym sensie ma Pan rację – pewno coś zrobić się da, ale na pewno nie będą to inicjatywy przełomowe w skali całej Unii Europejskiej. Tymczasem Polska już wypowiedziała się, że dla nas fundamentalne są dwie kwestie o skali Europejskiej:
- kwestia bezpieczeństwa energetycznego – kwestia polityki obronnej
Proszę bardzo – możemy poszukiwać wsparcia dla naszych projektów wśród państw bałtyckich, ale bez Niemiec i Francji nic sami tu nie zdziałamy – no chyba, że mnie Pan oświeci i powie jak.
I dlatego uważam, że jeżeli chcemy znaleźć rozwiązanie tych problemów, to musimy się z Niemcami i Francją dogadywać i znaleźć sposób takiego przedstawienia naszych racji, aby nie antagonizować Unii z Rosją, bo na to ani Niemcy ani Francja się nie zgodzą. Dlatego mocne słowa nic nam nie dają, poza chwilowym dobrym samopoczuciem. Mocne słowa pana prezydenta spowodują zapewne odwołanie już zaplanowanej wizyty Putina i Ławrowa w Polsce. Mocne słowa pana prezydenta spowodują też, że Rosja będzie miała dobry argument w ręku, żeby wypychać Polskę z każdego panelu, w którym wspomniane kwestie fundamentalne będą dyskutowane. Mocne słowa prezydenta spowodują, że w kwestii ukraińskiej inicjatywę przejmą Niemcy (już to powoli robią), podobnie jak to ma miejsce w Gruzji. Po prostu Rosjanie mogą teraz twardo powiedzieć, że nie życzą sobie, aby w jakichkolwiek rozmowach uczestniczyli Polacy. Po wypowiedzi prezydenta mają dużą szansę spotkać się ze zrozumieniem.
Tak więc moim zdaniem – właśnie dzięki takiej postawie, jaką reprezentuje prezydent – jesteśmy “eurodupkami”, którzy tupią nóżkami, ale których nikt nie słucha i nikt nie liczy się z ich zdaniem.
Bo to ośrodek PiSowsko-prezydencki wymyślił sobie całą historię, że jakoby Polska prowadzi politykę na kolanach i że tę polityke trzeba koniecznie zmienić. Tymczasem żadnej polityki na kolanch nie było. Była dobra, skuteczna dyplomacja prowadzona cywilizowanymi metodami, która zrealizowała wielkie, historyczne cele. Przyszedł do władzy PiS i pan prezydent i co dali nam w zamian? Dużo krzyku i żadnej – absolutnie żadnej skuteczności.
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.08.2008 - 13:06@Barbapapa
Dobry komentarz!
A kto zaleca ignorowanie małych graczy?
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.08.2008 - 13:08Ale to, co robi pan prezydent, to jest ignorowanie dużych graczy!
Panie Zbigniewie,
jak to bez nerwów?
s e r g i u s z -- 14.08.2008 - 13:40Bez nerwów to się robi nudno!
A teraz idę przeczytać coś Pan napisał dalej.
E tam!
Panie Zbigniewie, Pan dalej nie jarzysz. Wszystko się Panu z Kaczyńskimi i PiS kojarzy? To ja już Panu teatralnym szeptem podpowiedziałem, że mnie nie interesują persony tylko polityka.
Uważam, że czasem trzeba użyć ostrych słów, ale to nie znaczy, że jestem wyznawcą aktualnego Pana Prezydenta! Pan wszystko widzi i słyszy przez antypisowski filtr, jak widzę.
Zatem wróćmy do rzeczy. Uważa Pan, że powinniśmy skorzystać z dobrej okazji i siedzieć cicho w sprawie Gruzji, bo nam ZSRR ceny gazu podniesie albo kurek zakręci?
To na czym Pana zdaniem miałaby polegać nasza polityka wschodnia? Na nieprzeszkadzaniu Berlinowi?
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 14.08.2008 - 13:50@Sergiusz
Ale skąd!!!
Przecież nawet pochwaliłem prezydenta za skuteczne, brawurowe wręcz zorganizowanie ekspedycji 5 głów państw do Gruzji !!!
Tylko potem wszystko popsuł !!!
A popsuł, bo jego plan jest obliczony na antagonizowanie Rosji. Jemu się zdaje, że im więcej będzie na Rosję krzyczał, to tym silniejszy będzie “sojusz wschodni”. A to błąd!
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.08.2008 - 13:54...
Dobrze, ruszamy dalej…
“Tymczasem Polska już wypowiedziała się, że dla nas fundamentalne są dwie kwestie o skali Europejskiej:
- kwestia bezpieczeństwa energetycznego – kwestia polityki obronnej”
Zgadza się, to są dla nas kwestie fundamentalne.
Ale pragmatycy z Unii już sobie odpowiedzieli na tą kwestię, w jedyny możliwy sposób – dla potrzymania potrzeb Unii Rosja jest JEDYNYM naprawdę sensownym ekonomicznie źródłem gazu i ropy. I ze względu na ten wniosek polityka krajów UE dostosowana jest do tego poprzez ograniczenie krytyki działań Rosji do nieśmiałych pochrząkiwań na potrzeby publiki. UE wie, że Rosja póki co skazana jest na sprzedaż surowców Europie. Obie strony dobrze sobie z tym żyją.
Więc w europejskim rozumieniu “kwestia bezpieczeństwa energetycznego” to kwestia poprawnych stosunków z Rosją, bo to one zapewniają pewne dostawy. Plus dodatkowe rurociągi, takie jak np. Nord Stream, żeby kiedy Putin zdecyduje się podwyższyć ceny ropy dla Białorusi i odetnie mu dostawy dla podkreślenia wag sytuacji, ropa nadal szła do Niemiec. Bo alternatywy na skalę gospodarek wielkich Unii nie ma.
I o czym tu można dyskutować? Możemy się albo zgodzić z tą polityką i lobbować na rzec wewnątrz unijnej sieci przesyłowej, albo szukać alternatyw sami lub z tymi, którzy mają podobny problem. Bo nasze obawy są dla Niemiec czy Francji zupełnie nie z tej ziemi i warte są co najwyżej wspólnej konferencji i nic nie znaczącej deklaracji.
Barbapapa -- 14.08.2008 - 14:05Panie Zbigniewie
a ja wcale tak nie uważam, że wszystko popsuł.
Przeciwnie, zrobił wychył, który ktoś powinien był zrobić.
Zapytam inaczej, robił Pan kiedyś interesy z Rosjanami?
Wie Pan, co Rosjanie cenią u swoich konkurentów i przeciwników?
Wie Pan, co na nich działa, a z czego się śmieją?
Ja robiłem z nimi interesy. Znam wielu Polaków, którzy pożenili się z Rosjankami.
Dlatego uważam, że dobrze się stało, że Kaczyński wypalił z grubej rury.
Więcej powiem. To żadna gruba rura dla rosyjskiego ucha.
Lech Kaczyński zaledwie przekroczył ich próg słyszalności.
Nic wielkiego. Ta histeria wokół jego wystąpienia świadczy dla mnie tylko o jednym: o kompletnym niezrozumieniu, jak się rozmawia z Rosjanami i tego, co “uchodzi”. To powtarzanie obiegowej wiedzy o rosyjskiej nadwrażliwości na polskim punkcie. Mitologia.
Ale to uwagi kompletnie na marginesie, skoro już się Pan uparł, żeby o Prezydencie Kaczyńskim rozmawiać.
Zachód nic z tego nie rozumie. Dlatego Zachód nie jest w stanie prowadzić żadnej sensownej polityki wschodniej. Za to Polska i inne kraje z byłej sowieckiej strefy wpływów są jedyną szansą na stworzenie takiej polityki w ramach Unii. Tylko mówmy o polityce, nie o Kaczyńskim i PiS, które wczoraj było a jutro go nie będzie. A my będziemy.
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 14.08.2008 - 14:13@Barbapapa
>>I o czym tu można dyskutować? Możemy się albo zgodzić z tą polityką
>>i lobbować na rzec wewnątrz unijnej sieci przesyłowej.
No właśnie sam Pan sobie odpowiedział, co Polska powinna robić !!!
Ponieważ nasze kombinacje z rurociągiem przez Gruzję są po prostu śmieszne. Proszę się zastanowić – jakie będzie bezpieczeństwo takiej rury nawet, jeśli ona powstanie? Jakie może ona mieć znaczenie strategiczne?
Ja uważam, że byłoby fajnie, gdyby taka rura była, ale nie możemy wobec niej określać całej naszej polityki. Takie projekty jak Odessa-Brody czy Sarmatia to może być niezłe uzupełnienie wobec dostaw rosyjskich, ale naszym celem strategicznym powinno być zapewnienie sobie bezpieczeństwa w ramach naszych jedynych sojuszy z prawdziwego zdarzenia: NATO i UE.
Tymczasem obóz PiS chciałby budować bezpieczeństwo militarne w oparciu o jakiś wirtualny, strategiczny sojusz z USA – istniejący jakby poza NATO, oraz bezpieczeństwo energetyczne w oparciu o kolejny wirtualny sojusz na wschodzie.
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.08.2008 - 14:19@Sergiusz
>> Zachód nic z tego nie rozumie. Dlatego Zachód nie jest w stanie
>> prowadzić żadnej sensownej polityki wschodniej.
Czyżby – uważa Pan North Stream za pomysł chybiony (z punktu widzenia Zachodu)?
Ja uważam, że Zachód bardzo dobrze rozumie. I Rosja też bardzo dobrze rozumie. Tylko my nie rozumiemy.
Nie rozumiemy, że centrum gospodarcze świata przesuwa się do Azji, gdzie powstały/powstają wielkie gospodarki:
Japonia, Chiny, Indie, Indonezja
Powoduje to narastający głód surowcowy, który wytworzy nieznaną do tej pory skalę konkurencji w dostępie do zasobów naturalnych.
Zasoby te skoncentrowane są raptem w kilku miejscach na Ziemi i właśnie odbywa się wielka gra w budowanie sojuszy mających na celu powiązanie rynków z dostawcami surowców. Chiny np. skutecznie instalują się w Afryce.
Europa Zachodnia, jeśli chce zachować standard życia swoich mieszkańców musi również sobie taki sojusz strategiczny zapewnić. I upatruje możliwość utworzenia takiego strategicznego związku z Rosją. Pomimo różnic, są wielkie synergie:
- Rosja to, pomimo wpływów biznatyjskich, wciąż chrześcijańska cywilizacja “białego człowieka” – To wielki potencjał surowcowy – To wielki rynek zbytu
No i co z tego, że my uważamy, że rosyjski niedźwiedź tylko czycha, żeby naiwną Europę pożreć? Jaki mamy plan alternatywny? No jaki??? Proszę pamiętać, że nie mówimy o perspektywie kilku lat, lecz o dekadach.
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.08.2008 - 14:41Panie Zbigniewie
To, że Zachód potrafi robić biznes z tzw. Rosją, to jeszcze nie znaczy, że umie robić wschodnią politykę. Nie umie, bo nie rozumie Rosji, nie czuje tych klimatów ani trochę. To mam na myśli.
Politykę robią dysponenci surowców, to już wiemy. Tylko, że ci sami dysponenci muszą tę politykę inaczej robić w Europie. Muszą bawić się w przejęcia kapitałowe, tworzyć spółki – zasłony dymne żeby przejmować kontrolę nad rurami etc. Ci sami dysponenci inaczej robią to na Wschodzie. Tam po prostu bombardują instalacje, zamiast je kupować. Bo mogą, czyż nie?
Ale dlaczego ta cholerna rura musi omijać Polskę? Żebyśmy byli zależni już nie tylko od rosyjskiego surowca, ale też od pośrednika niemieckiego? Przesył lądowy przez Polskę leży w naszym interesie. Tak samo amerykańska tarcza.
Zamiast robić z siebie idiotów i liczyć, że dobry wujek Niemiec założy dla nas kranik na rosyjsko-niemieckiej rurze (plus prowizja), powinniśmy robić wszystko, żeby projekty wyłączające nas z tej surowcowej gry torpedować. Czy to dziwne? Dla mnie to oczywiste. Dla Pana nie?
Chiny i Indie mnie nie martwią. To jest zmartwienie Rosjan, którym Chińczycy przejmują Syberię. Nie tylko Moskwę.
Pozdrawiam.
s e r g i u s z -- 14.08.2008 - 14:53@Sergiusz
Rura ma swoje przełożenie strategiczne – to jasne. Np. Rosja będzie mogła lepiej zatroszczyć się o Białoruś – gdyby Białoruś zaczęła podskakiwać jakoś za bardzo…
Przełożenie na Polskę jest również, chociaż nasze pole manewru jest większe, bo mamy dostęp do morza i możemy kupować gaz skroplony (jeśli zbudujemy kiedyś ten cholerny terminal LNG).
Ale co z tego? Zbudujmy sobie wreszcie porządne połączenie do systemu Niemieckiego (a właściwie europejskiego) – tych 80 km rurociągu jakoś nie udaje się nam zbudować tak samo jak autostrady od Nowego Tomyśla do granicy niemieckiej…
I wówczas jakie musiałby zaistnieć okoliczności, żebyśmy zostali odcięci od wchodu i od zachodu? Wojna światowa?
Dlatego powtarzam, dajmy sobie spokój z oprotestowywaniem Nord Stream i dajmy na to swoją zgodę za ustępstwa w kwotach CO2, które to limity sa dla nas naprawdę niebezpieczne.
A z tą amerykańską tarczą, to wcale nie jestem taki pewien. Amerykanie wyraźnie nie chcą u nas zbudować nowego Rammstein. Chcą nam tylko podrzucić kukułcze jajo, które samo w sobie nie ma wielkiej wartości materialnej i które – jeśli będzie trzeba – moga porzucić w każdej chwili (vide ich zachowanie w Gruzji). To nie będzie w pełnym sensie baza strategiczna. To będzie baza oportunistyczna. A taka baza to dla nas tylko kłopot. Amerykanie – jeśli są zainteresowani taką instalacją – muszą nam dać coś jeszcze. Bo w dzisiejszych czasach obecność 200 amerykańskich żołnierzy i kilku rakiet (bez broni jądrowej!) to żadna gwarancja bezpieczeństwa a za to spory kłopot.
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.08.2008 - 15:13Panie Zbigniewie,
argumenty za tarczą, czy przeciw, tośmy już przerabiali niedawno. Tarcza nie ma znaczenia militarnego dla nas, to jasne. Ale ma znaczenie polityczne i strategiczne, ponieważ wiążą się z nią nowe gwarancje USA, do tego możlwość instalacji Patriotów i modernizacji armii. O ile nie zostanie to spartolone jak offset. Może Pan pamięta, że już po ’89 USA i Rosja zawarły nieformalne porozumienie o nieinstalowaniu w Polsce tego typu zabawek? Czasy się zmieniły, Rosja pokazuje czego można się po niej spodziewać. Sojusz z USA wcale nie zaszkodzi naszym stosunkom z UE, przecież jesteśmy w NATO. To raczej poprawi nasz status. Dlatego Rosja tak się wścieka o tarczę. Dlatego powinniśmy ją mieć.
W pierwszym akapicie natomiast sam Pan sobie odpowiedział, dlaczego powinniśmy torpedować rurę bałtycką. W naszym interesie jest, żeby Białoruś nie czuła 100% zależności od Moskwy. To samo z Ukrainą. Natomiast wspieranie tej rury to nie tylko działanie na szkodę naszego interesu ale i naszych sąsiadów. Zdecydowanie jestem przeciw rurze pod Bałtykiem.
Połączenie z sieciami europejskimi? Oczywiście, i na zachód i na południe. Ale nigdy jako klient rosyjsko-niemieckiej rury!
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 14.08.2008 - 17:47@Autor
W pierwszym akapicie natomiast sam Pan sobie odpowiedział, dlaczego powinniśmy torpedować rurę bałtycką. W naszym interesie jest, żeby Białoruś nie czuła 100% zależności od Moskwy. To samo z Ukrainą. Natomiast wspieranie tej rury to nie tylko działanie na szkodę naszego interesu ale i naszych sąsiadów. Zdecydowanie jestem przeciw rurze pod Bałtykiem.
Rozpoczynając od cytatu z poprzedniego postu Sergiusza – akceptacja energetycznej polityki Europy to jednocześnie akceptacja rosyjskiej polityki w Europie Wschodniej. Tu nie ma opcji pośrednich – jeśli zdecydujemy się normalizować stosunki z Rosją, to kończymy również romans z Ukrainą, skończyć z całym naszym prometeizmem i przestać robić problemy rosyjskiemu biznesowi (np. nie zwracać uwagi na powiązania z wywiadem) kiedy próbuje inwestować w Polsce. Od tego zresztą zaczęła się cała nasza “zimna wojna” – wcześniej dla Rosji byliśmy raczej neutralni, może nieco drażniący przez bycie “koniem trojańskim” USA i przez opóźnianie budowy rurociągu Jamał 2.
Bo żeby być skutecznym, nie możemy sobie jednego dnia suszyć zębów do Putina, drugiego do Juszczenki, tydzień później powiedzieć Merkel że jesteśmy przeciw Nord Stream, a potem dogadywać szczegóły baz amerykańskich w Polsce. Albo – albo. I za to duży plus dla Kaczyńskiego, który ma jakaś tam wizję polityki wschodniej (czy słuszną, pokaże historia), której się trzyma, zamiast próbować być miłym dla wszystkich.
Możemy sobie tu poteoretyzować, ale faktem jest że w Polsce nie ma siły politycznej która prezentowałaby takie jednoznacznie pro-rosyjskie poglądy jako program. Polecam ostatnie teksty Wielomskiego na salonie oraz poczytanie, jaką wywołały reakcję. I to nie jest wyłącznie “salonowe” postrzeganie priorytetów polskiej polityki względem Rosji, ale raczej przekrój społecznych wizji polityki wschodniej. Mało kto ma ochotę poświęcić to co osiągnęliśmy do tej pory w kontaktach z Ukrainą, a jeszcze mniej – widzieć znaczące rosyjskie inwestycje w Polsce.
Barbapapa -- 14.08.2008 - 19:05@Sergiusz
>> Ale ma znaczenie polityczne i strategiczne, ponieważ wiążą się z nią nowe gwarancje USA...
No właśnie – chciałbym wreszcie te gwarncje zobaczyć. Póki co – ja o żadnych gwarancjach nie wiem. Wiem za to, że Amerykanie unikają odpowiedzialności za błędne użycie tarczy i szkody w państwach trzecich powstałe z tytułu jej użycia…
No chyba, że ma Pan jakieś informacje, o których ja nie wiem.
A – co do tych Patriotów, to też są jacyś bardzo oszczędni…
Na mój rozum – Amerykanie chciali by tu miec tarczę – now właśnie – za frajer.
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.08.2008 - 20:12@Barbapapa
Wie Pan – Salon24, to dla mnie studium choroby…
Co do meritum – nie zgadzam się. Jak zawsze w polityce liczy się waga spraw i bilans zysków i strat. Ja uważam – i niedługo okaże się, czy mam rację – że Nord Stream jednak tak czy siak powstanie. Bo tak naprawdę jakie są racje przeciw?
1) Nasze utyskiwania, że rura nas ominie
2) Ekologiczne pitu-pitu
3) Możliwość użycia rury jako instalacji szpiegowskiej (problem dotyczy zwłaszcza Finlandii)
Problem (1) będzie zignorowany
Problem (2) będzie opanowany (technologia, rekompensaty i odszkodowania)
Problem (3) – tu jeszcze nie wiem – myślę, że nad tym pracują. Może jakieś inspekcje?
Takie mam zdanie. Mogę się mylić, ale jeśli rura powstanie, to powstanie – nasze bezpieczeństwo energetyczne się zmniejszy, ale nie dostaniemy nc w zamian.
I nie ma co tego łączyć z Ukrainą. To są zupełnie oddzielne zagadnienia.
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.08.2008 - 20:21Panie Zbigniewie,
oczywiście, że Amerykanie woleliby mieć tarczę za frajer. Gadaliśmy o tym przy okazji przesławnej, a wyśmianej “oferty” weekendowych Patriotów.
Teraz ich przycisnęło chyba, a przynajmniej Rosja dała im wymarzone alibi dla ustępstw i szybkiego zakończenia negocjacji z Polską.
Powiązanie instalacji wyrzutni z nowymi gwarancjami bezpieczeństwa, ustawiającymi PL-US relacje na poziomie wyższym niż NATO-wskie, było zapowiadane od dawna. Jak będą brzmiały, to się okaże. Tymczasem wiemy, że nowe gwarancje bezpieczeństwa dostali Czesi, którzy umowę podpisali 8 lipca.
Przy okazji, ciekawe jak potoczą się losy następującego wpisu w Wikipedii:
“W Gruzji jako część systemu obrony przeciwrakietowej będzie znajdował się mobilny radar (Forward Based X-Band Radars) pracujący w paśmie X. Jego zadaniem będzie wspieranie GBR znajdującego się w Czechach, tzn. odróżnianie prawdziwych irańskich głowic bojowych od atrap w przestrzeni kosmicznej. Radar zostanie zainstalowany w Gruzji w latach 2010-2011 i będzie kosztował 483,5 mln. dolarów USA. Gruzja została wybrana jako miejsce jego instalacji z powodu bliskości do Iranu”.
Bardzo ciekawe.
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 15.08.2008 - 12:22