Ostatnie wiadomości, jakie napływają z Ministerstwa Skarbu wskazują, że jest ono zdeterminowane sprzedać wszystkie polskie uzdrowiska. Z jednej strony jest to zrozumiałe, gdyż budżet jest napięty i utrzymanie jego równowagi między wpływami, a wydatkami staje się coraz bardziej problematyczne. Każdy grosz, a praktycznie milion złotych dodatkowych wpływów do kasy państwa stabilizuje jego gospodarkę. Dlatego wydaje się, że los uzdrowisk został już przesądzony. Dodatkowym argumentem jest nadal rozwijający się światowy kryzys gospodarczy, któremu Polska za wszelką cenę musi się przeciwstawić. Na wszelkie protesty, uwagi i propozycje, ministerstwo zdaje się odpowiadać słowami poety, że „ nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”. Zdając sobie sprawę z tych wszystkich, często niezależnych od nas okoliczności warto przy tej okazji pozbywania się kolejnych dóbr narodowych przynajmniej wiedzieć, co tracimy, a co zyskujemy.
Zakład górniczy
Uzdrowiska polskie w zakresie wydobywania wód leczniczych podlegają przepisom prawa geologicznego i górniczego. W tym zakresie, tak jak wszystkie zakłady górnicze muszą one posiadać odpowiednie służby ruchu zakładu górniczego i dokumenty wymagane prawem. Każde uzdrowisko dysponuje obszarem górniczym i planem ruchu. Za eksploatację odpowiada kierownik ruchu zakładu górniczego i geolog górniczy. Zakłady te, tak jak wszystkie inne przedsiębiorstwa górnicze podlegają kontroli okręgowych urzędów górniczych. Wiąże się to z koniecznością prowadzenia czasem bardzo precyzyjnej i specjalistycznej eksploatacji tych wód w celu zachowania ich racjonalnej i zrównoważonej eksploatacji dającej gwarancje utrzymania źródeł przez dalsze dziesiątki lat, a teoretycznie zapewnienie trwałości ich zasilania. Zasoby tych wód są odnawialne i przy właściwym ich poborze nie ulegają one wyczerpaniu. Samo w sobie pochodzenie wielu wód leczniczych jest niezwykle ciekawe z punktu widzenia przyrodniczego, o czym warto napisać już przy innej okazji. Polskie uzdrowiska mają kilkusetletnią tradycję, która została utrwalona również w poezji i literaturze pięknej. Mają swój instytut naukowo – badawczy, lekarzy i specjalistów, którzy znani są ze swoich osiągnięć również na arenie międzynarodowej. Wraz ze sprzedażą uzdrowisk cały ten dorobek, co swojej przyszłości staje pod znakiem zapytania.
Zdrowie
Czy jest coś cenniejszego na tej ziemi niż zdrowie? Czy można je sprzedać? Czy można na tym zyskać, czy stracić? Są to pytania retoryczne, na który każdy sam potrafi jednoznacznie odpowiedzieć. Prawie pięćset lat temu na pytania te odpowiedział Jan Kochanowski fraszką „Szlachetne zdrowie”, której fragment warto zacytować; „Tam człowiek prawie widzi na jawie/ i sam to powie,/ że nic nad zdrowie.” O roli uzdrowisk w ratowaniu zdrowia, rekonwalescencji i wypoczynku wiedzą najlepiej właśnie górnicy wszystkich branż, którzy są jedną z najliczniejszy grup zawodowych korzystających z uzdrowiskowych usług. Kilkutygodniowy pobyt w ekologicznie czystym środowisku, bez przemysłu i hałasu oraz wszystkich tego rodzaju uciążliwości, przy jednoczesnym pobieraniu różnego rodzaju zabiegów leczniczych, stawia na nogi wycieńczonych, a nawet zmaltretowanych górników, którzy całe swoje zawodowe życie spędzają w ciemnych podziemiach. Wydaje się, że właśnie ta grupa społeczna najwięcej ma do stracenia w związku ze sprzedażą polskich uzdrowisk.
Gwarancje
Z tych wszystkich okoliczności zdaje sobie zapewne sprawę zarówno ministerstwo zdrowia, jak i skarbu. Chcąc zachować dostęp do uzdrowisk dla dotychczasowych ich klientów, będzie zapewne negocjować warunki sprzedaży, tak, aby polscy ich dotychczasowi pacjenci nic na tym nie stracili. Jest prawie pewne, że takie gwarancje oba te ministerstwa uzyskają od przyszłych ich nabywców. Gwarancje te w postaci odpowiednich umów, uzgodnień i protokołów będą częścią kontraktu kupna – sprzedaży. Nie mniej dotychczasowa praktyka wskazuje, że przyszły właściciel niewiele sobie robi z tych papierowych ustaleń. Jest to tym bardziej niepokojące, że głównym nabywcą polskich uzdrowiska, przynajmniej jak donoszą o tym „dobrze poinformowane agencje” mają być szejkowie z Arabii Saudyjskiej i Kuwejtu. O tym, ze kulturowo i obyczajowo różnimy się w sposób dość zasadniczy od naszych arabskich przyjaciół nikogo przekonywać nie trzeba. Jest faktem, że właśnie oni mają największe szanse na nabycie tych uzdrowisk, gdyż w ich świadomości, każde tego rodzaju zjawisko źródła czystej i leczniczej wody jest swego rodzaju „cudem”. Na arabskich pustyniach owszem są źródła, ale częściej ropy naftowej niż wody pitnej. Dysponują oni też wolnymi środkami inwestycyjnymi w skali umożliwiającej im przebicie wszystkich swoich europejskich konkurentów. Wiadomo, że z tak potężnym finansowo, gospodarczo i politycznie partnerem wszelkie egzekucje podpisanych umów mogą mieć znaczenie tylko teoretyczne. Trzeba przyznać, że korzystanie z nabytych przez nich własności w Europie jest również niekonwencjonalne. Przykładem może być kupienie przez nich w Londynie całego osiedla willowego w rejonie Greenwich, z którego korzystają oni tylko raz w roku podczas rutynowych kontroli swoich kont w założonych w angielskich bankach.
Oferta
Aktualnie Ministerstwo Skarbu przedstawiło ofertę sprzedaży pięciu polskich uzdrowisk: Ustka, Kamień Pomorski, Winnice, Kraków – Swoszowice, Przerzeczyn. Pod względem oferty jest to rozpoczęcie sprzedaży od najmniej znaczących obiektów. Zgłoszeń potencjalnych nabywców nie było zbyt wielu. Głównym zainteresowanym okazała się spółka z większościowym kapitałem czeskim STB Inwestmen Bochnia, która złożyła ofertę zakupu wszystkich pięciu wystawionych na sprzedaż uzdrowisk. Termin składania ofert minął w dniu 20. 04. br. W tej chwili trwają negocjacje. Wszystko wskazuje na to, że przynajmniej na początek podnoszone przez media zainteresowanie szejków arabskich nie potwierdziło się. Znamienna jest za to próba wykupienia tych pięciu uzdrowisk przez kapitał czeski. Nie jest tajemnicą, że po II wojnie światowej Czesi zgłaszali pretensje do słynącej ze swoich uzdrowisk Kotliny Kłodzkiej. Niepowodzenia, jakie ich spotkało w tamtym czasie, dziś mogą w znaczący sposób zrekompensować poprzez właśnie wykupienie polskich uzdrowisk. Niezależnie od wszystkich dotychczasowych nieporozumień granicznych z Czechami, możliwość wykupienia przez nich znaczącej części polskich uzdrowisk wydaje się najlepszym rozwiązaniem, czyli szczęściem w nieszczęściu. Po pierwsze jest to partner dobrze nam znany, po drugie jest on blisko i łatwo się z nim porozumieć, a po trzecie jest wielce prawdopodobne, że będzie on prowadził dotychczasową politykę udostępnienia uzdrowisk wszystkim, którzy zechcą podratować tam swoje zdrowie i samopoczucie. Związany z tym napływ kapitału powinien podnieść standard kupionych uzdrowisk i uczynić z nich atrakcyjne pod każdym względem obiekty przywracające zdrowie wszystkim, którzy tego zapragną. Na początek sprzedaży, można powiedzieć, że w tej sprawie szczęście jest po stronie ministerstwa skarbu. Wydaje się, że przekazanie uzdrowisk w czeskie ręce, to „sprzedane zdrowie” tyko od strony formalnej.
Co dalej?
Do sprzedania pozostaje jeszcze dwadzieścia uzdrowisk. Początkowo, przynajmniej połowa z nich miała być wyłączona ze sprzedaży. Pogłębiające się jednak trudności budżetowe prawdopodobnie zmuszą ministerstwo skarbu do kontynuowania procesu ich sprzedaży. Czy czeski kapitał nadal będzie zainteresowany nabyciem pozostałych uzdrowisk? Czy przywoływani przez media arabscy szejkowie okażą się realnym partnerem? To wszystko jeszcze się okaże. Nie mniej udany początek, może wskazywać na to, że cała ta procedura dobrze dla nas wszystkich się zakończy. Jednakże tak jak w każdym innym przedsięwzięciu, tak i tu zagrożeń nie brakuje. Ważne jest, aby w tym niezwykle trudny, a może nawet bolesnym przedsięwzięciu wyprzedaży własnego zdrowia, nic na nim nie stracić, a być może jeszcze zyskać.
Adam Maksymowicz
komentarze
@Podróżny
Ale ja tym razem naprawdę nie rozumiem. Dlaczego uzdrowisko ma być państwowe, skoro właściwie na całym świecie spa (włącznie z uzdrowiskami w tym oryginalnym – Spa – w Beligii) są prywatne?
Rząd powinien to sprzedać za odpowiednie pieniądze i już. Należy zdawać sobie sprawę, że państwu najwyraźniej brakuje na nasze uzdorowiska pomysłu – służą, jak za dobrych komunistycznych czasów nieomal wyłącznie celom zdrowotnym, podczas gdy te najlepsze i najlepiej zadbane już dawno powinny być zamienione w ekskluzywne kurorty pielęgnacyjno-wypoczynkowe z luksusowym hotelem i/lub kasynem na najwyższym światowym poziomie, jak np. w austriackim Velden:
lub w niemieckim Baden-Baden:
gdzie ludzie zamożni wydają fortuny, żeby odpocząć i się zabawić.
Ale polska administracja nie potrafi najwyraźniej ani zarabiać prawdziwych pieniędzy ani utrzymać niczego w należytym porządku, więc najlepsze co można zrobić, to sprzedać to komuś, kto będzie umiał zrobić właściwy użytek z takiej Krynicy czy Ciechocinka i z zysków b ędzie państwu płacił podatki. Czas skończyć z tym cholernym kapciowaniem i wszędobylskim obciachem obdrapanej boazerii. Biedni emeryci mogą sobie odpoczywać i się kurować w mniej ekskluzywnych resortach.
Pozdrawiam,
Zbigniew P. Szczęsny -- 03.07.2009 - 12:28ZS
Nie rozumiem
Ale ja tym razem też nie rozumiem. Czy nie wolno mi opisywac procesu prywatyzacji i jego skutków? Chyba chodzi nam wszystkim o prawdę, co sie w tej materii dzieje. Ale czy prawda kogos jeszcze interesuje? Nie jestem przeciw prywatyzacji uzdrowisk, jak usiłuje mi sie to wmówić. Dobrze ktos powie, to po co ten prowokacyjny tytuł? Ano po to własnie aby zainteresowac tekstem Czytelników. Jest to pewna przenosnia, niestety jak widać odbierana dosłownie. Zwracam sie z uprzejma prośbą o dokładniejsze czytanie tekstu, a nie o ustawianie mnie jako chłopca do bicia. To, ze biedni emeryci na tym stracą, pisze przeciez również Pan Zbigniew, a sam mi to zarzuca, ze zwracam na to uwagę. W tekście chodziło mi o ukazanie ewentualnej sprzedaży uzdrowisk Arabom i obecnie realizowanym kontraktom z Czechami. Nie widzę niczego złego w relacjonowaniu pojawiajacych sie mozliwości i związanych z tym działań Ministerstwa Skarbu. Wszak miała byc jawność działań administracji rzadowej. Materiały zebrałem z prasy i z internetu ze stron rzadowych. To rządowi wolno podawać takie informacje, a mnie nie? Dlatego nie rozumiem zarzutów Pana Zbigniewa.
Podróżny -- 03.07.2009 - 22:11Pozdrawiam
Pozdrawiam
Panie Podróżny
Proszę o wytłumaczenie co to znaczy, że “ostatnie wiadomości, jakie napływają z Ministerstwa Skarbu wskazują, że jest ono zdeterminowane sprzedać wszystkie polskie uzdrowiska.”
Nie interesowałam się jakoś szczególnie tym tematem, więc być może coś ważnego mi umknęło.
Co to znaczy “sprzedać uzdrowisko”?
Status “uzdrowiska” to nie jest coś materialnego, jak raczy sugerować Szczęsny.
Kasyno czy luksusowy salon spa można sobie otworzyć i prowadzić w każdym mieście.
Również w miejscowości o statusie uzdrowiska.
Jeśli Pan pisze o “sprzedaży uzdrowisk” to… jakby Pan pisał o sprzedaży całej miejscowości razem z jej warunkami środowiskowymi: klimat, źródła mineralne, środowisko naturalne, itp. Czyli pisze Pan o przejęciu władztwa nad wszystkimi decyzjami, które mają wpływ na to czy dana miejscowość dalej będzie się cieszyć statusem “uzdrowiskowej”.
Nie rozumiem.
Magia -- 04.07.2009 - 23:06Ostatnie wiadomości
To te, które ukazały się przed publikacją na stronach internetowych Ministerstwa Skarbu w dziale “aktualności” oraz te, które w tej sprawie podawały media. Nigdzie nie powołuję się na źródla, aby nie zaśmiecać tekstu, który moim zdaniem jest do czytania, a nie do prowadzenia urzędowych sporów w tej sprawie. Być może, że termin “sprzedać uzdrowisko”, który jednak funkcjonuje w oficjalnej retoryce ministerstwa, nie jest najszczęśliwszy. Faktyczna sprzedaż uzdrowiska dotyczy jego obiektów uzdrowiskowych, a więc sanatoria, obiekty rehabilitacyjne i lecznicze, źródła wód mineralnych, leczniczych wraz z ich infrastrukturą. Ze względu, że te właśnie obiekty stanowią główną wartość uzdrowisk, umownie mówi się o sprzedaży uzdrowiska, jako całości, chociaż np. obiekty prywatne położone na terenie miejscowości noszącej nazwę “Zdrój” nie podlegają temu procesowi, chyba że za zgodą ich właścicieli. Nie mniej wykupienie trzonu obiektów decydujących o nazwie “Zdrój” w jakiś sposób odpowiada też temu pojęciu, bo bez nich nie ma uzdrowiska. Natomiast władztwo nad miejscowością objęte jest prawem polskim, o czym piszę w tekście (“zakład górniczy”), które powinno być przestrzegane niezależnie od tego kto jest właścicielem obiektu. Czy jednak będzie przestrzegane i w jakim stopniu, to się jeszcze okaże. Z moich obserwacji wynika jednak, że polskie prawo na ogół jest nawet bardzo restrykcyjnie egzekwowane w stosunku do podmiotów krajowych i odwrotnie pozostawione całkowitej dowolności inwestorów zagranicznych. Taka jest praktyka i takie są obyczaje.
Podróżny -- 05.07.2009 - 09:56Panie Podróżny
Dziękuję serdecznie za wyjaśnienia.
Magia -- 05.07.2009 - 11:58Podróżny
A czy w tym procesie “sprzedaży uzdrowiska” przewidziana jest jakaś rola samorządów?
Dymitr Bagiński -- 05.07.2009 - 16:37Samorząd
Owszem, rola samorządów jest tu bardzo wielka, bo na nie spada odpowiedzialność za utrzymanie wszystkich mediów technicznych dla inwestora kupującego uzdrowisko takich jak kanalizacja, drogi, energia, ochrona środowiska, ochrona przed powodzią itp. Samorząd też ma zadbać o estetykę miejscowości, jej standard, handel, komunikację itd. Nię będę wymieniał wszystkich dalszych niezwykle ważnych zadań jakie ma przed sobą samorząd w celu utrzymania, zatrzymania i porozumienia z kupującym uzdrowisko na rzecz którego ma świadczyć swoje usługi. Po prostu bez samorządu sprzedaż jest wręcz niemożliwa z przyczyn czysto technicznych, o czym wyżej wspomniałem.
Podróżny -- 05.07.2009 - 19:39Pozdrawiam