Kilka tygodni temu ruszył proces autorów stanu wojennego – co wywołało w naszym pięknym kraju komentarze za, przeciw i za a nawet przeciw. Wprawdzie Słońce Peru zapowiadało rządy miłości, ale żyje jeszcze dość ludzi przeczołganych za komuny i nie wszyscy mają ochotę wybierać przyszłość, oddzieliwszy uprzednio przeszłość grubą kreską.
Za poprzedniej ekipy taki proces oczywiście wywołałby solidarny skowyt europejskiego lewactwa – Geremek by protestował i się wstydził, Pinior podpisałby na forum jakiś apel potępiający Polskę, Cohn-Bendit gładząc swojego nastoletniego chłopaka też krzyczałby coś o faszyzmie… Standard, ogólnie rzecz biorąc. No ale teraz mamy rząd miłości, postępu i w ogóle europejskości pełną gębą – więc już chyba nie trzeba wrzeszczeć?
Najwidoczniej nie do wszystkich dotarły wytyczne, bo włoska prasa z uporem maniaka zachowuje się jak partyzant ze starego dowcipu, wysadzający w latach sześćdziesiątych pociągi na front wschodni.
http://www.tvn24.pl/12691,1564664,,,jaruzelski-ofiara-inkwizycji-kaczyns...
Inkwizycja, bla, źli Kaczyńscy, bla bla, Adam Michnik ofiara stanu wojennego jednający się z Jaruzelskim, bla bla bla… Śpiewka, którą wszyscy słyszeliśmy już w ostatnich dwudziestu latach tyle razy, że aż szkoda czasu na analizę tej mieszanki ignorancji ze złą wolą i czerwonymi klapkami na oczach. Rzuciłem okiem na doniesienie, wzruszyłem ramionami i zignorowałem.
Kiedy kilka dni później ze słonecznej Italii nadbiegł kolejny głos – tym razem z obozu „prawicy” spod znaku Berlusconiego
http://www.tvn24.pl/12691,1564972,,,papiez-nazywal-jaruzelskiego-patriot...
trochę się zirytowałem, ale niespecjalnie: w końcu człowieka, który popiera Silvio B. jako symbol zmian na lepsze we włoskiej polityce, ciężko traktować jako uczciwego analityka. Jako cwaniaka, który ciągnie między swoich – to tak, ale do etycznych ocen tego pana podchodziłbym raczej z dystansem.
No a wczoraj poszła w ruch cięższa artyleria – zignorowano byłego ambasadora w Moskwie, podobnie jak Jasia Gawronskiego… Więc w ramach akcji „wszystkie ręce na pokład” na odcinek obrony generała J. rzucony został Joaquin Navarro-Valls, były rzecznik – baczność! – Stolicy Apostolskiej podczas pontyfikatu Największego Polaka – spocznij!
http://fakty.interia.pl/prasa/news/wojtyla-i-general,1185120,16
Nie znam, niestety, włoskiego – ale przytoczone w tłumaczeniu fragmenty brzmią jak mokry sen marksistowskiego specjalisty od materializmu dialektycznego. Otóż postępowanie sądowe „odkryje niewinność winnego”, a sam proces „należy wytoczyć, ale tak naprawdę nie można tego zrobić”. Piękne, prawda? Jakim cudem facet o tak drewnianym stylu został rzecznikiem prasowym? Watykan zatrudnia sprawnych inaczej żeby dać im szansę?
Są też stwierdzenia bardziej kategoryczne: lustracja w Polsce jest kontrowersyjna, IPN to groźny trybunał (czemu nie inkwizycyjny? Może czasem nawet człowiek w zlewaczonych Włoszech się opamięta), cztery nogi dobre, dwie nogi złe, mee, mee…
A potem pyta pan N-V „jaki sens może mieć dzisiaj sądzenie takiego człowieka i do tego tak starego”? Ciekawe, prawda? Szkoda, że nikt nie powiedział tego rozmaitym trybunałom, które przez ostatnie pół wieku sądziły – a często i skazywały – w różnych częściach świata rozmaitych bandytów ze świecznika, nieszczególnie przejmując się wiekiem.
Na koniec, jakże by inaczej, obowiązkowa inwokacja do Jana Pawła II „Niewątpliwie jednak Jan Paweł II pewien był, że nic i nikt nie może nigdy definitywnie uśpić serca i duszy człowieka, nawet jeżeli stał się on kukłą reżimu, który trzyma jej sznureczki.” Fakt, że papież nie zabierał na ten temat głosu publicznie, specjalnie byłemu rzecznikowi nie przeszkadza – skoro zapamiętany cytat pasuje do tezy, to rzecznik otwiera usta i jedzie.
Oczywiście horda obrońców Jaruzelskiego zacznie się podpierać tymi słowami i uważać je za dowód niewinności swojego idola – jakby ktoś zapomniał, swoją karierę Wojciech J. rozpoczął jako kapuś Informacji Wojskowej, polskojęzycznej przybudówki NKWD. Potem dzielnie pomagał usuwać z wojska elementy syjonistyczne, by na deser spacyfikować parszywą kontrrewolucję.
I tego człowieka broni teraz były rzecznik Stolicy Apostolskiej, podpierając się – w najlepszej tradycji Kapciowego Dziwisza – Janem Pawłem II. Nasz wielki rodak raczej się zza grobu do tych słów nie odniesie, więc można jego dziedzictwem wymachiwać jak sztandarem zasłaniającym dowolnie parszywą sprawę. To jest ciekawa kombinacja: z jednej strony, pan Navarro-Valls ma luki w wiedzy o świecie gdy pisze o Polsce Kaczyńskich (nikt mu nie powiedział, że PiS przegrał wybory? No, ale demencja przykra rzecz i nie wypada się naśmiewać). Z drugiej, jest Włochem – a to kraj, gdzie od dawna panował urodzaj na durniów, i na agentów Moskwy.
Kretyn czy sabotażysta? To pytanie, jak już wielokroć bywało, będzie musiało na razie pozostać bez odpowiedzi. Każdy musi sobie odpowiedzieć sam, choć myślenie czasem boli i grozi dojściem do wniosków.
komentarze
Hm,
“Więc w ramach akcji „wszystkie ręce na pokład” na odcinek obrony generała J. rzucony został Joaquin Navarro-Valls, były rzecznik – baczność! – Stolicy Apostolskiej podczas pontyfikatu Największego Polaka – spocznij!”
A może nikt go nie rzucał, tylko sam się rzucił?
Znaczy tak uważa i tak myśli?
A ty tu od razu spiskowe teorie, jaki interes w bornieniu Jaruzelskiego miałby mieć rzecznik były Watykanu?
Czy tak samo Jaś Gawroński?
Nie rozumiem.
pzdr
grześ -- 30.09.2008 - 07:41@grześ
“A ty tu od razu spiskowe teorie” – dziwi mnie po prostu, skąd we Włoszech większe zainteresowanie tym procesem niż w samej Polsce.
“Znaczy tak uważa i tak myśli?” – może. Dlatego przytoczyłem dychotomię Pietrzaka na koniec…
Banan -- 30.09.2008 - 10:03