Dla mnie szok! Najinteligentniejszy felietonista jaki w ostatnich latach u nas w Polszcze pisał, nie licząc starego Pilcha z okresu krakowskiego. Mistrz; dla mnie mistrz w fachu, który podziwiam. Żal wielki. Pozdrowienia, a Ryba niech pływa!
Kiedy dziś rano, na jego blogu w Rzepie czytałam felieton z 2003 o tym, czym wg Ryby jest felieton miałam wrażenie, że czytam coś na kształt przedwcześnie spisanego testamentu.
W każdym razie przesłanie felietonów, wcale niecyniczne i wcale niepozbawione obywatelskiej troski, brzmi: śmiejcie się z tego, co was otacza. To zawsze zdrowsze niż spazmy i szlochy. Śmiech ani nie prowadzi do kapitulacji przed złem i głupotą, ani ich nie oswaja. Śmiech ustawia je we właściwym miejscu i odpowiedniej proporcji do rzeczy naprawdę ważnych.
Pozdrawiam wszystkich, przepraszam za zawód i do następnego razu.
no ale jak rasowy felietonista, to nie dziwne, że felietony mui się same pisały.
Znaczy najlepsze teksty są takie, które chcą się napisać same.
P.S. Taka obserwacja, właśnie przejrzałem/przeczytałem dzisiejszą “GW” i nie ma nawet wzmianki o śmierci Rybińskiego, nie wiem z jakich powodów, ale na mnie to złe wrażenie zrobiło.
Przecież Maciej Rybiński nie był żołnierzem redaktora, to po co o nim wspominać. Poza tym, kto powiedział, że to był najlepszy polski felietonista? Znam parę nazwisk i jeden pseudonim świetnych felietonistów…
A literatura musi się rodzić w bulach. Samo się pisze grafomanom. (Podobno.)
ale mi nie tyle chodzi, że teksty się same piszą, (znaczy że lekko, łatwo i przyjemnie), mnie chodzi o to, że czasem odczuwamy totalny przymus, że ten tekst musi powstać.
I to z grafomanią nie ma nic wspólnego, raczej z pisaniem tylko.
Ja to nazywam, że teksty się piszą same/chcą być napisane.
A kto był najlepszym felietonistą, trudno oceniać, ja mam innych faworytów, znaczy panba Rybińskiego do swoich autorów nigdy ulubionych nie zaliczałem (delikatnie mówiąc) acz wiellu jego rzeczy nie znam.
Dla mnie Rybiński był najlepszym polskim felietonistą. Od wielu lat.
Nie chodzi tu o treść jego felietonów, z którą można się było zgadzać lub nie. Tu chodzi o język, styl, krótką formę pełną treści i takie tam.
W tekście, który linkowałam jest tylko 496 słów, nieco ponad 3160 znaków (wliczając spacje) a mimo to (lub właśnie dzięki temu, czyli kunsztowi autora) ten tekst jest kompletny. KOMPLETNY.
Osobiście nie widzę widzę następców. Widzę stada miernych naśladowców.
Ale to tylko moje zdanie.
Pamiętam teksty „Kisiela”, które były rewelacyjne. Pamiętam felietony „Sylwestra Thima” z „Przeglądu Technicznego”, czy „Uwagi kolonelem” z „Życia Warszawy” Stefana Bratkowskiego, o Januszu Korwin-Mikkem nie wspominając. Każdy z wymienionych pisał (pisze) tak, że z przyjemnością czytałem (czytam) ich teksty nawet wtedy, gdy nie podzielam poglądów autora. Z tekstami Macieja Rybińskiego spotkałem się w Rzeczpospolitej ale jakoś nie wywarły na mnie wrażenia. Dlatego zdumiewa mnie obwoływanie go najlepszym felietonistą.
komentarze
Dla rodziny,
polskiej prasy i jego czytelników duża strata.
Ja w sumie nie umiałem nigdy polubic jego tekstów , teraz już nie będę miał okazji, chyba że jakieś stare, bo wielu tekstów nie znam.
Pozdrawiam.
grześ -- 22.10.2009 - 12:09-
Dla mnie szok! Najinteligentniejszy felietonista jaki w ostatnich latach u nas w Polszcze pisał, nie licząc starego Pilcha z okresu krakowskiego. Mistrz; dla mnie mistrz w fachu, który podziwiam. Żal wielki. Pozdrowienia, a Ryba niech pływa!
referent
——————————
referent Bulzacki -- 22.10.2009 - 18:46r e f e r a t | Pátio 35
Najlepszy felietonista odpłynął...
Kiedy dziś rano, na jego blogu w Rzepie czytałam felieton z 2003 o tym, czym wg Ryby jest felieton miałam wrażenie, że czytam coś na kształt przedwcześnie spisanego testamentu.
W każdym razie przesłanie felietonów, wcale niecyniczne i wcale niepozbawione obywatelskiej troski, brzmi: śmiejcie się z tego, co was otacza. To zawsze zdrowsze niż spazmy i szlochy. Śmiech ani nie prowadzi do kapitulacji przed złem i głupotą, ani ich nie oswaja. Śmiech ustawia je we właściwym miejscu i odpowiedniej proporcji do rzeczy naprawdę ważnych.
Pozdrawiam wszystkich, przepraszam za zawód i do następnego razu.
Do następnego razy Rybo. Do następnego…
Magia -- 23.10.2009 - 07:33-->Magia
“Czego bym nie robił, wychodzi mi… felieton” ;) Bardzo fajny jest ten odgrzebany tekst.
referent
——————————
referent Bulzacki -- 23.10.2009 - 07:53r e f e r a t | Pátio 35
Tekst o felietonach faktycznie sympatyczny,
no ale jak rasowy felietonista, to nie dziwne, że felietony mui się same pisały.
Znaczy najlepsze teksty są takie, które chcą się napisać same.
P.S. Taka obserwacja, właśnie przejrzałem/przeczytałem dzisiejszą “GW” i nie ma nawet wzmianki o śmierci Rybińskiego, nie wiem z jakich powodów, ale na mnie to złe wrażenie zrobiło.
grześ -- 23.10.2009 - 13:05Panie Grzesiu!
Przecież Maciej Rybiński nie był żołnierzem redaktora, to po co o nim wspominać. Poza tym, kto powiedział, że to był najlepszy polski felietonista? Znam parę nazwisk i jeden pseudonim świetnych felietonistów…
A literatura musi się rodzić w bulach. Samo się pisze grafomanom. (Podobno.)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 24.10.2009 - 04:43Panie Jerzy,
ale mi nie tyle chodzi, że teksty się same piszą, (znaczy że lekko, łatwo i przyjemnie), mnie chodzi o to, że czasem odczuwamy totalny przymus, że ten tekst musi powstać.
I to z grafomanią nie ma nic wspólnego, raczej z pisaniem tylko.
Ja to nazywam, że teksty się piszą same/chcą być napisane.
A kto był najlepszym felietonistą, trudno oceniać, ja mam innych faworytów, znaczy panba Rybińskiego do swoich autorów nigdy ulubionych nie zaliczałem (delikatnie mówiąc) acz wiellu jego rzeczy nie znam.
Pozdrowienia poranne.
grześ -- 24.10.2009 - 05:49Panie Grzesiu!
Rozumiem, że nie chodziło o łatwość, tylko o konieczność pisnia. To zmienia postać na poleżeć. Ja czasem jestem mało kumaty.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 24.10.2009 - 15:31Panie Jerzy
Dla mnie Rybiński był najlepszym polskim felietonistą. Od wielu lat.
Nie chodzi tu o treść jego felietonów, z którą można się było zgadzać lub nie. Tu chodzi o język, styl, krótką formę pełną treści i takie tam.
W tekście, który linkowałam jest tylko 496 słów, nieco ponad 3160 znaków (wliczając spacje) a mimo to (lub właśnie dzięki temu, czyli kunsztowi autora) ten tekst jest kompletny. KOMPLETNY.
Osobiście nie widzę widzę następców. Widzę stada miernych naśladowców.
Magia -- 24.10.2009 - 18:02Ale to tylko moje zdanie.
Pani Magio!
Pamiętam teksty „Kisiela”, które były rewelacyjne. Pamiętam felietony „Sylwestra Thima” z „Przeglądu Technicznego”, czy „Uwagi kolonelem” z „Życia Warszawy” Stefana Bratkowskiego, o Januszu Korwin-Mikkem nie wspominając. Każdy z wymienionych pisał (pisze) tak, że z przyjemnością czytałem (czytam) ich teksty nawet wtedy, gdy nie podzielam poglądów autora. Z tekstami Macieja Rybińskiego spotkałem się w Rzeczpospolitej ale jakoś nie wywarły na mnie wrażenia. Dlatego zdumiewa mnie obwoływanie go najlepszym felietonistą.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 25.10.2009 - 11:52Bananie i wszyscy komentatorzy,
polecam link pewien na temat:
http://junona.salon24.pl/134756,29-10-2009-maciej-rybinski-zbigniew-herb...
grześ -- 30.10.2009 - 14:46