Że arcybiskup Życiński jest małym facecikiem niegodnym funkcji sprawowanej w Kościele, to mniej więcej wiadomo od dawna. Osobiście podejrzewałem to od jakiegoś czasu, utwierdziło mnie definitywnie orędzie wigilijne trzy lata temu: Wigilia, ludzie czczą narodziny Chrystusa i cieszą się czasem z rodziną – ale głowa lubelskiej diecezji musiała, no po prostu musiała zacząć o kampanii nienawiści rozpętywanej w kontekście lustracji.
Że w zamian za fetowanie przez „salon”, Józef Ż. gotów jest poprzeć każdą bzdurę, to też niespecjalna nowość – nie jest prekursorem, w końcu autor powiedzenia „a wierz sobie i w kozła, byle byś dziesięcinę płacił” żył w wieku szesnastym, a nie dwudziestym. Na ile zbratanie księdza biskupa z Ministerstwem Prawdy z Czerskiej wynika z autentycznej głupoty, a na ile – z koniunkturalizmu (bo teczka TW „Filozofa” zawsze może się znaleźć – parafrazując klasyka „raporty nie płoną”), nie wiem i prawdę powiedziawszy średnio mnie to obchodzi.
Ale ostatnio eminencja pobił ustanowione przez samego siebie standardy – o ile przedtem robił po prostu za kwiatek do kożucha (czy raczej, biorąc poprawkę na rodowód wierchuszki gazety, do komsomolskiej kufajki), o tyle teraz zaangażował się na pierwszej linii frontu, wypluwając z siebie agitkę godną politruków typu braci Kurskich. I żeby dodać, jak mówią Anglicy „insult do injury”, nie ograniczył się do popełnienia kolejnego tekstu w gazecie – tym razem zrobił to z ambony w Popielec.
http://wyborcza.pl/1,88975,6324329,Abp_Zycinski__szokujacy_atak_w_mediac...
„I to rodzi postawę walki o klienta. Żeby zainteresować i przyciągnąć trzeba dać tekst prymitywny, agresywny, pełen sensacji. I to obniża kulturę i prowadzi niekiedy do sytuacji, które szokują.” – wzruszające słowa, jakże zatroskane o kulturę debaty publicznej w Polsce, prawda? Można by zapytać, dlaczego ksiądz biskup regularnie udziela się na łamach dokładnie tych mediów, które potępia? Ale co ja tam wiem, chamski ryj, w końcu jako potulna owieczka jestem winien posłuszeństwo lubelskiemu pasterzowi.
„W zeszłym tygodniu jedno z pism codziennych wydrukowało atak na drugą gazetę, oskarżając, że tam są Żydzi, to oni wszystko potrafią, formułując prywatne wycieczki, które dla miłośników plotek będą mieć dużą wartość i zainteresowanie, a do tego wykorzystując instrumentalnie do wywiadu chorego, który od lat boryka się i przeżywa poważne problemy psychiczne.” – no proszę, ile treści można upakować w jednym zdaniu. Taki styl ma sporą zaletę: w zalewie słów ginie sens i treść, a w słuchaczu pozostaje tylko wrażenie, że ksiądz biskup wskazał tych złych. Zgrabną zagrywką jest użycie określeń typu „jedno z pism” bo chociaż wszyscy wiedzą o co chodzi, ciężko księdzu biskupowi zarzucić coś konkretnego – w końcu nie nazywa nikogo po imieniu, prawda?
Ksiądz biskup pochyla się też z troską nad byłym cynglem „GW” Michałem Cichym – bo to taki, panie dzieju, biedny człowiek, chory, wykorzystywany instrumentalnie przez złą konkurencję czyli „Der Dziennik”. Ciekawe, że kiedy biskupowi przychodziło dzielić z tą kanalią łamy „Wyborczej”, jakoś nie widział problemu – nie przeszkadzało mu choćby opluwanie żołnierzy AK. Ale jak widać, są równi i równiejsi.
Skoro jesteśmy przy równiejszych: Cichy w swoim wywiadzie dla „Dziennika” poruszył kwestię pochodzenia niektórych członków redakcji „GW” i oczywiście to musiało wywołać odzew. Trochę jak w „Żywocie Briana”: kto powiedział Jehowa? Nieważne w jakim kontekście, nieważne o co chodziło – padło słowo „Żyd”, znaczy budzą się ukryte upiory antysemityzmu i trzeba im dać kategoryczny odpór.
Nawalanka między „Dziennikiem” a „Wyborczą” obchodzi mnie średnio – o żadnym z tych tytułów nie mam zbyt dobrego zdania, walczą o podobną grupę czytelników, więc oczywiście to nie przelewki. Że „Dziennik” sięga po człowieka średnio wiarygodnego, który ileś lat służył wiernie linii gazety a teraz wypadł z łask i wylewa żale u konkurencji – zbójeckie prawo redakcji „Dz”. Ale że w tę wojnę miesza się w kazaniu wygłaszanym w Środę Popielcową biskup kościoła katolickiego, to już jest przegięcie.
Wypowiadanie się na tematy polityczne i społeczne – jak najbardziej, w końcu duchowni też mają prawa publiczne. Lustracja – no, tu mam pewne wątpliwości z racji tego, że jak się okazuje paru wysokich rangą duchownych miało co nieco za uszami. Popieranie konkretnego kandydata – zgrzytam zębami, ale takie mamy czasy i kijem Wisły nie zawrócę.
Ale angażowanie autorytetu Kościoła w biznesową walkę dwóch gazet, która to walka zresztą przypomina okładanie się w remizie sztachetami umazanymi w gnojówce? Nie. Tutaj tolerancja dla ludzkich słabości w wykonaniu purpuratów powinna się skończyć. Jak powiedział jeden z bohaterów Sapkowskiego:
Non, kurwa, possumus.
komentarze
Tak, tak
a u nas śniegi już stopniały.
Żaby na skrzek się wybierają.
Michnik jest w sanatorium, Łuczywo na emeryturze, a bp Życiński?
Igła -- 27.02.2009 - 13:30Pewnie w klasztorze?
@Igła
Optymista…
Banan -- 27.02.2009 - 13:32Drogi Bananie
wspomniani przez Ciebie Panowie w czarnych strojach prowadzili wtedy (dziś robią to takźe) politykę, czyli w ten czy inny sposób dogadywali się w ówczesną władza, broniąc swojego stanu posiadania (w róźnych zreszta wymiarach). Oni z załoźenia dogadują się z kaźdą władzą, jak uczy historia. Chyba źe sami ja mają. I z tego powodu czują się rozgrzeszeni.
Nawiasem mówiąc, to oni udzielają rozgrzeszenia, więc się więcej nie czepiaj:-)
abwarten und Tee trinken
PS. Słonko u nas na chwilę zaświeciło, więc u Ciebie pewnie leje.
Lorenzo -- 27.02.2009 - 14:31@Lorenzo
“Nawiasem mówiąc, to oni udzielają rozgrzeszenia, więc się więcej nie czepiaj:-)” =
Der gestirnte Himmel über mir und das moralische Gesetz in mir – lub, w wersji na towarzyszy z Czerskiej i w ich ulubionej stylistyce,
Pocałujcie mnie w dupę pajace
“PS. Słonko u nas na chwilę zaświeciło, więc u Ciebie pewnie leje.” – i po co nam pogodynka? Wystarczy że każdy z nas sprawdzi pogodę u siebie i wie jak jest u drugiego :)
Banan -- 27.02.2009 - 14:47Banan dixit!
A od poniedziałku będzie cieplej:-)
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 27.02.2009 - 15:39Po takich notkach...
...to najlepiej być niewierzącym…
jotesz -- 27.02.2009 - 22:17Banan
Co się dziwisz (nomen omen)? Arcybiskupowi grzebią w papierach, więc się chłopina ratuje jak może. Nie chce skończyć jak Wielgus albo inny Paetz.
Dymitr Bagiński -- 27.02.2009 - 22:33Panie Dymitrze!
Bo głupi jest. Polacy naród wybaczający, więc gdyby te głupki przyznały się do „błędu”, to byśmy im odpuścili.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 28.02.2009 - 08:28@Dymitr
Tonący brzydko się chwyta. Ale to dobrze – to znaczy, że faktycznie tonie.
Banan -- 28.02.2009 - 13:23