GDY ŻYŁY DINOZAURY (9)

Doszedłem do ściany, czyli do końca spisanych wspomnień łagrowych. Teraz trzeba poddać szare komórki torturze przypominania. Zastosuję chyba metodę luźnych skojarzeń – co się przypomni, obojętnie w jakiej kolejności.

Zacznę od tego, co budowaliśmy. Czekała na nas praca przy budowie swinarników. Wzorcowe już stały w równych odstępach. Były to szopy szerokie na jakieś dziesięć metrów, za to długie na kilkadziesiąt.. Kryte niezbyt stromymi, dwuspadowymi dachami. Ściany miały drewniane, z solidnych bali, wsuwanych poziomo pomiędzy ceglane filary. Obok tych istniejących chlewów było obszerne pole, na którym miały się pojawić kolejne szopy przez nas zbudowane.

Zaczynaliśmy od początku, co dla mnie, studenta architektury, było dość interesujące, choć technologia i wykonanie zapowiadało się na raczej prostackie. Tak pewnie budowano przez setki lat, więc miałem od razu zajęcia z historii architektury. Najpierw należało wykopać doły na fundamenty pod wspomniane ceglane filary. Każdy dostał szpadel i łopatę i ruszył do swego przydziałowego miejsca. Filary były na dwie cegły, więc doły miały nieco mniej niż metr na metr. Pierwsze wbicie szpadli w ziemię...

Pierwsze zdumienie! Jedni trafili na tak zbitą ziemię, że musieli poprosić o kilofy, by kruszyć wierzchnią, zbitą i twardą jak beton ziemię. Inni znaleźli się na gruncie, który był podejrzanie elastyczny – gdy się na nim podskoczyło to falował jak trzęsawisko. Leningrad pobudowano blisko morza, na terenach podmokłych, poprzecinanych rzekami, rzeczkami i różnymi kanałami. Do dziś nazywany jest „Wenecją Północy”. Dalekie obrzeża metropolii też były podmokłe i bagniste. Dlatego niektórzy z nas wkuwali się w ziemię a inni, kilka metrów dalej, wybierali z dołu osuwające się błocko. Kilka dni upłynęło, nim uporaliśmy się z tymi dołami fundamentowymi.

Kolejny etap to betonowanie dołów fundamentowych. Okazało się to poważnym przedsięwzięciem logistycznym. Skomplikowanym wielce. Zrodziło też masę problemów. Do produkcji mieszanki cementowej towarzysze radzieccy podeszli po komsomolsku metodycznie. Przywieźli dechy, z których cieśle sowchozowi sprawnie zbili duży kwadratowy basen z niewysokim brzegiem. Przyglądaliśmy się temu zdumieni. Dzieło to przypominało mi nieco podobne zbiorniki, które jako dzieciak widywałem na wsi. W nich motykami ręcznie mieszało się zaprawę wapienną czy cementową do murowania jakichś wsiowych budek.

Nie myliłem się! Zwieziono piasek oraz dostarczono motyki z długimi trzonkami. Nad głowami przelatywały niekiedy potężne odrzutowce pasażerskie, dowożące turystów do Leningradu. My tkwiliśmy w czasach Kazimierza Wielkiego, który zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną. Łącznikiem ze współczesnością miał być cement. W średniowieczu używano tylko wapna…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bo łaziło, Panie Joteszu,

o podstawy. Budowaliście od podstaw. Jak wszystko w tamtych czasach. Gdybyście używali kapitalistycznych wynalazków typu betoniarka labo takie tam, to wtedy byłoby to podejrzane.

Pozdrawiam i życzę pomyślności w tym tak trudnym dziele przypominania przeszłości.


Gaspadin Lorienco!

Że pozwolę sobie, tak z wschodnia, zatytułować...

Betoniarka była radziecka – solidna: “gniotsja – niełamiotsja”. Ale i ludzie byli radzieccy. Może jakiś napity sowchoźnik uszkodził albo jakiś leser, by nie było potrzeby obsługiwania. Nikomu się też nie chciało sprawdzić, jak trudna będzie naprawa. A może naprawa była za trudna dla sowchoźników a dla naszych studentów wydziału mechanicznego to był drobiazg?

Dziś w Wyborczej przeczytałem “Jak Ziemkiewicz utarł nosa Moskalom, a oni jemu” i pomyślałem sobie, czy ja się też nie natrząsam z Rosjan? Ale ja do dziś mam wielką sympatię do Rosjan i wielką obawę przed państwami rosyjskimi i ich ideologiami. Jeden Rosjanin – brat, dwu Rosjan – przyjacielie… Ale wielu Rosjan to nigdy nie wiadomo czy Bracia-Słowianie czy oprawcy z Katynia. Czy mądrzy ludzie, czy ideologiczne roboty…


Ja z nimi nie mam za dużo do czynienia, Panie Joteszu,

jeśli już to pojedynczo. Ale jak sobie uświadamiam, co za nimi stoi i ile, to jakoś mi tak dziwnie w okolicach żołądka się robi.

Pozdrawiam serdecznie


Za nimi zwsze stoją

- KGB w odmianach – strana agromnaja – gorzałka – i bezład/bezsiła/siła sterowanego tłumu, przez Sienkiewicza zwanego czernią.


Do sympatii...

...wypada więc włączyć jeszcze współczucie! Kuzynkę mojej mamy wywieziono na Sybir i słuch po niej zaginął. To była kara za kradzież 400 metrów materiałów włókienniczych. Chodziło o szpulkę nici…


Drogi Igło!

A gdzie Henryk Sienkiewicz pisze o Rosjanach. Czerń to byli Rusini.

Pozdrawiam


A Rusini...

...to Ukraińcy. Tak jak ruski język to nie rosyjski tylko ukraiński. Tam, gdzie kiedyś polskie władztwo było nad Rusią Czerwoną, od której do Rosji było daleko…


Panie Joteszu!

Ruś Czerwona to okolice Lwowa i Przemyśla. Kijowszczyzna, wydaje mi się, była nazywana Rusią Czarną, w odróżnieniu od Rusi Białej, która była na północ i obecnie nazywa się Białorusią.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość