S24 jest nienajlepszym punktem odniesienia, mimo wszystko. Oczywiście, w każdej religii tkwi jakaś ideologia (patrząc z boku), ale to nie był w tym problem. Chodziło o porównywanie dwóch pojęć, z których tylko jedno dotyczy głównie religii (nazwa własna), a nie ideologii, i tak jest odczytywane, a drugie wyłącznie ideologii, do tego wyjątkowo nikczemnej. Takich pojęć nie można zestawiać ze sobą tylko dlatego, że osobiście dostrzega się w nich jedynie, bądź głównie, warstwę ideologiczną. Zwłaszcza nie można tego robić, gdy dane pojęcie określa nadal jakąś religię, bo to oznacza sięganie po skróty myślowe czytelne tylko dla Pana, a przecież piszemy zasadniczo dla/do innych, a nie dla siebie, przez co musimy liczyć się z tym, że u naszych Czytelników powstanie wrażenie, że przekroczyliśmy dopuszczalne granice, za którymi znajdują się rzeczy zabronione regulaminowo, jak choćby obrażanie uczuć religijnych czy inne odbierane jako skrajnie nieetyczne. To kwestia otwartości na dość prostą prawidłowość, że to nie Autor, a Czytelnik jest ostatnią instancją, gdy przychodzi do osądzenia “co zostało napisane”. Jeśli temat wymaga dalszego doprecyzowania, możemy kontynuować w tym wątku.
w sprawie P.S. z notki z 24 stycznia
S24 jest nienajlepszym punktem odniesienia, mimo wszystko. Oczywiście, w każdej religii tkwi jakaś ideologia (patrząc z boku), ale to nie był w tym problem. Chodziło o porównywanie dwóch pojęć, z których tylko jedno dotyczy głównie religii (nazwa własna), a nie ideologii, i tak jest odczytywane, a drugie wyłącznie ideologii, do tego wyjątkowo nikczemnej. Takich pojęć nie można zestawiać ze sobą tylko dlatego, że osobiście dostrzega się w nich jedynie, bądź głównie, warstwę ideologiczną. Zwłaszcza nie można tego robić, gdy dane pojęcie określa nadal jakąś religię, bo to oznacza sięganie po skróty myślowe czytelne tylko dla Pana, a przecież piszemy zasadniczo dla/do innych, a nie dla siebie, przez co musimy liczyć się z tym, że u naszych Czytelników powstanie wrażenie, że przekroczyliśmy dopuszczalne granice, za którymi znajdują się rzeczy zabronione regulaminowo, jak choćby obrażanie uczuć religijnych czy inne odbierane jako skrajnie nieetyczne. To kwestia otwartości na dość prostą prawidłowość, że to nie Autor, a Czytelnik jest ostatnią instancją, gdy przychodzi do osądzenia “co zostało napisane”. Jeśli temat wymaga dalszego doprecyzowania, możemy kontynuować w tym wątku.
s e r g i u s z -- 25.01.2008 - 00:46